U początków wejścia Boga w dzieje ludzkości stoi wybranie Abrama, za którym poszły obietnice i zawarcie przymierza. Pierwsza była obietnica potomstwa, przyjęta przez Abrama wbrew wszelkiej nadziei. Mocno posunięty w latach i wciąż nie mając syna, usłyszał, że jego potomstwo będzie tak liczne jak gwiazdy na niebie. „Abram uwierzył i Pan poczytał mu to za zasługę”. Zasługa patriarchy polegała na tym, że od wiary w Pana przeszedł do pełnego zawierzenia Panu. Takiego odważnego przejścia brakuje większości z nas. Nasza wiara jest letnia, bez smaku, często daleka od zawierzenia Bogu i przez to łatwo wystawiana na próby, z których wychodzi osłabiona i zraniona. Po obietnicy potomstwa nastąpiło zawarcie przymierza, które naśladowało starożytne uwarunkowania kulturowe. Abram, pogrążony – jak niegdyś Adam – w głębokim śnie, otrzymał obietnicę ziemi, na której jego potomkowie, lud Bożego wybrania, mieli strzec zobowiązań przymierza określonych w Dekalogu, który jako nowy Boży dar Mojżesz otrzymał na górze Synaj.
Mając za sobą początek Wielkiego Postu, udajemy się w Liturgii Słowa na inną górę – Górę Przemienienia Pańskiego. Środa Popielcowa dostarczyła możliwości podjęcia wielkopostnych postanowień: modlitwy, postu i jałmużny. Ważne jest każde z nich, jednak największą wartość ma wysiłek cierpliwego przestrzegania wszystkich. Nie przychodzi to łatwo, wymaga bowiem przezwyciężenia głęboko zakorzenionych pokładów pychy, chciwości i egoizmu, do czego sami z siebie nie jesteśmy zdolni. Wzgląd na przemienienie Jezusa zachęca do wytrwałości w podjętych postanowieniach; wskazuje, że chodzi nie tylko o pożyteczną pracę nad sobą, lecz także o gruntowne ożywienie nadziei eschatologicznej – ukierunkowanej ku niebu i życiu wiecznemu z Bogiem. Ale to nie wszystko! Przemienienie Pańskie dodaje do naszych postanowień jeszcze jeden aspekt, bodaj najbardziej istotny. W rozchwianym i rozkrzyczanym świecie, w którym coraz bardziej panoszy się sianie dezorientacji, fałszu, kłamstwa i zamętu, słyszymy słowa, które trwają przez wieki: „To jest Syn mój, Wybrany, Jego słuchajcie!”. Umartwienia nie wystarczą, jeżeli nie towarzyszy im zawierzenie Bogu, który objawił siebie w Jezusie Chrystusie. Wśród wielu dróg, na których miota się współczesny świat, istnieje ta, którą my, chrześcijanie, powinniśmy znać, której powinniśmy być pewni i na której powinniśmy być posłuszni świętej woli Boga. Jedynie wtedy Wielki Post osiąga swój prawdziwy sens, a umartwienia nie męczą ani nie nużą, lecz wyzwalają pokłady łaski, która pomaga je wypełnić i czerpać z tego wielką radość.
Postawa pełnego zawierzenia Bogu i trwania na Bożej drodze życia jest bardzo potrzebna, bo nie straciły nic na aktualności słowa św. Pawła z Listu do Filipian: „Wielu bowiem postępuje jak wrogowie krzyża Chrystusowego, o których często wam mówiłem, a teraz mówię z płaczem. Ich losem – zagłada, ich bogiem – brzuch, a chwała – w tym, czego powinni się wstydzić. To ci, których dążenia są przyziemne”. Nie wiadomo, dlaczego autorzy reformy czytań liturgicznych, które w tę niedzielę są stosunkowo krótkie, proponują opuszczanie tych Pawłowych słów i poprzestanie na kilku zdaniach, które następują po nich. Może dzieje się to w imię złudnego irenizmu, a przecież trzeba stale pamiętać, że Bóg ma w świecie nie tylko przyjaciół. Jego wyznawcy też doświadczają silnych sprzeciwów i wrogości, również takich, które godzą w należyte przeżywanie Wielkiego Postu. Tylko wtedy, gdy mamy dobre rozeznanie w świecie, w którym żyjemy, jeszcze większej wartości nabiera serdeczna zachęta Apostoła Narodów: „tak trwajcie mocno w Panu, umiłowani!”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu