Wybaw od zła, obdarz pokojem i miłosierdziem, abyśmy bezpiecznie oczekiwali nagrody i przyjścia Zbawiciela. Tak w skrócie ona brzmi. I tu następują te słowa, nasza odpowiedź. Jest to wyznanie wiary: „Bo Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki”. Inaczej można powiedzieć: bo jesteś Panem wszystkiego i nie tylko możesz, ale i chcesz dawać nam w tym udział. Zapraszasz nas do tego królestwa i posiadasz środki, abyśmy to osiągnęli.
Co kryje się pod terminem „królestwo”? To tak, jakbyśmy wyznawali: „Twoja jest rzeczywistość cała, i ta widzialna, i ta zakryta przed zmysłami człowieka, a dostrzegalna jedynie oczyma wiary. Twoje są piękny widok przed naszymi oczami, ale i sama możliwość widzenia, i cudowna konstrukcja oka”. Długo by można wymieniać i warto to sobie przypominać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zauważamy te słowa w liturgii? Wypowiadamy je ze zrozumieniem, z uwagą, odpowiednią intencją? Jeśli tak, to dajemy przystęp do siebie i naszego życia tej potędze, chwale i Jego obecności.
T.S. Eliot w Ziemi jałowej zapisał takie słowa:
Kim jest ten trzeci, który zawsze idzie obok ciebie?
Gdy liczę nas, jestem tylko ty i ja. (...)
Kim jest ten, który idzie po twojej drugiej stronie?
Reklama
Czy nie słychać tu odniesienia do tego wydarzenia w Poranek Wielkanocny na drodze do Emaus? Słychać też Imię Boże objawione Mojżeszowi na górze Synaj: „Jestem, który Jestem”. Czy nie należy tego Imienia rozumieć również jako: Jestem obecny, Jestem z tobą, Jestem przy tobie, dla ciebie, zawsze? Poezja ma dar niezwykłej kondensacji – to, na co teolog potrzebuje całej książki, ona zmieści w jednym wersie. „Kim jest ten trzeci, który zawsze idzie obok ciebie?”. Nierozpoznany, ale bliski, oddany, obecny. To tak, jakby Pan Bóg wybierał bliskość kosztem jawności. Ta bliskość właśnie nie pozwala nam ogarnąć całości. Mimo wysiłku widzimy jedynie jakiś mały fragmencik, jeśli w ogóle. Obecność i bliskość są jednak ważniejsze od rozpoznawalności. Bardziej potrzebny jest ciepły dotyk niż intelektualne dociekania i dysputy. Nie chodzi o to, aby ciągle o Nim mówić – lepiej Go spotkać i ucieszyć się Jego obecnością. Ci w Emaus mówią po czasie do siebie, zdziwieni: „Czyż nie pałało nasze serce?”. Bywa, że człowiek bardziej odczuwa, niż wie. Zanim to dojdzie do umysłu – do rozeznania, serce już się cieszy bliskością. Dopiero za jakiś czas pojawia się w świadomości to odkrycie i człowiek mówi sobie w zdziwieniu: a, to tak!, uśmiechając się przy tym. Skarżymy się na samotność, niezrozumienie, obojętność ludzi. To nie tylko dyskomfort, to dolegliwa i doskwierająca przypadłość odczuwana coraz boleśniej. Popsute relacje z ludźmi bywają zawinione przez nas, ale są i takie bez naszej winy. Po prostu takie są nasza kondycja i słabość ludzka.
Niewykorzystany potencjał tkwi właśnie tutaj, w tej przestrzeni, w przyjaźni z Bogiem. Jak to odkryć, że tu jesteśmy oczekiwani, zapraszani, że tu możemy doznać ukojenia i zrozumienia nawet naszych dziwactw? Próbujmy odważnie wchodzić w tę przestrzeń, zadomowić się. Mamy tam swoje miejsce, naprawdę. To jest nasz adres, stałe, na wieki, zameldowanie. Im wcześniej to odkryjemy, tym jaśniejsze będą nasze dni i spokojniejsze oczekiwanie; może ktoś z bliskich, patrząc, odkryje to samo?
„Bo Twoje jest królestwo”. Wypowiadajmy te słowa z uwagą i ze zrozumieniem. Królestwo, potęga i chwała – tym jesteśmy ogarnięci i to mamy wziąć z liturgii w naszą codzienność.