Warto na chwilę wrócić do tamtego dnia, ponieważ zaraz po uroczystości miało miejsce coś, co może stać się piękną, nową tradycją – pierwsze w historii diecezji spotkanie neoprezbiterów z młodzieżą. Pokazało ono, że kapłaństwo nie musi być odległe, czy niedostępne, a młodzi ludzie – jeśli tylko dać im przestrzeń i szczerość – potrafią zaskoczyć pytaniami, a nawet... rozbawić księdza do łez.
Z przymrużeniem oka
Spotkanie odbyło się w ogrodach seminarium, gdzie wśród tańców, gier i wspólnego grilla młodzi diecezjanie mogli porozmawiać z nowo wyświęconymi kapłanami bez barier i formalności. Kulminacyjnym punktem spotkania była sesja pytań i odpowiedzi w seminaryjnej auli. Prowadzili ją Antonina Teuerle i Łukasz Pfanhauser z Młodzieżowej Rady Diecezjalnej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zaczęło się lekko. – Jaka była najbardziej zabawna sytuacja, którą ksiądz przeżył? – zapytali młodzi. Ksiądz Aksel Mizera nie miał wątpliwości: – Wracałem po wyjazdowej celebrze, elegancko ubrany, a tu moje klucze zostały w pokoju, brama zamknięta. Rzuciłem rzeczy przez mur i sam... przeskoczyłem. Skończyłem zatrzaśnięty między drzwiami do 5.30, czekałem aż mój kolega Janusz wstanie. Pomógł mi, ale wstydu się najadłem!
Reklama
Nie mniej zabawnie wspominał ks. Piotr Kaczmarek. – Uczyłem się w nocy z telefonu. Prefekt zauważył światło przez okienko nad drzwiami. Udawałem, że śpię, ale rano usłyszałem: „Dlaczego ten budzik tak długo nastawiałeś?”.
Z kolei ks. Marcin Dudek wyznał. – Na rekolekcjach dla młodzieży graliśmy w auli w zbijaka – pięć kasetonów spadło z sufitu. Ksiądz przełożony tylko westchnął. Profesjonalna naprawa kosztowałaby podobno 5 tysięcy.
Modlitwa i powołanie
Nie zabrakło tematów poważniejszych. Na pytanie o ulubioną księgę Pisma Świętego neoprezbiterzy odpowiadali z pasją. – Ewangelia według św. Łukasza – bo jest o miłosierdziu i pełna przymiotników, nie taka sucha – powiedział ks. Mizera. – Dla mnie Ewangelia wg św. Jana – głęboka teologia i styl, który przyciąga – dodał ks. Kaczmarek. – Dzieje Apostolskie! Pokazują, jak działa Duch Święty, jak rodzi się Kościół – stwierdził ks. Dominas.
– Najtrudniejsze w modlitwie? Dla mnie zdecydowanie „modlitwa na dzwonek” – powiedział ks. Jakub. – Kiedy przychodzi godzina 12 i trzeba iść się modlić, bo tak jest w planie dnia, a głowa i serce są gdzieś indziej. Ja potrzebuję ciszy i wolności, najlepiej wcześnie rano albo późno wieczorem, bo wtedy modlitwa przychodzi naturalnie – odpowiedział.
Z kolei na pytanie o moment powołania najgłębsza odpowiedź padła z ust ks. Mizery. – Mama wiedziała wcześniej niż ja. Pojechałem z nią do Medjugorie. Po ważnej spowiedzi patrzyła, jak się modlę i zapisała w dzienniku duchowym: „Aksel – ksiądz”. Ja miałem dziewczynę, pracę, ale czułem pustkę. Potem przyszła rozmowa i trzy dni pełne znaków. I jestem.
To spotkanie pokazało jedno: księża nie są z innego świata. Mają poczucie humoru, słabości i historie, z którymi młodzi mogą się utożsamiać. A o to przecież chodzi – by głoszenie Ewangelii nie odbywało się tylko z ambony, ale z serca do serca, a nawet przy grillu.