Piotr Tarczyński, amerykanista i tłumacz, dowodzi, że teorie spiskowe zbudowały Stany Zjednoczone. A zacząć się miało już od buntu północnoamerykańskich kolonii przeciw koronie brytyjskiej. Autor pisze: „Narracje, w których tajne, potężne grupy spiskują, żeby pokierować sprawami w korzystnym dla siebie kierunku i narzucić swoją wolę nieświadomym niczego ludziom, są jednymi z najstarszych narzędzi amerykańskiej polityki”. To prawda: historia USA obfituje w różne zaskakujące wydarzenia, które mogły mieć drugie dno, ale nie musiały posłużyć za bazę pod budowanie teorii – także tych spiskowych – a jednak tak się stało. „Przypadek? Nie sądzę!” – oceniło wielu, do czego użyło sloganu miłośników teorii spiskowych. Swoją opowieść autor doprowadza do wiecu poparcia Donalda Trumpa w Butler w lipcu ub.r. (gdzie kandydat republikanów cudem uniknął śmierci, wszak brakowało paru centymetrów, został postrzelony w ucho, a nie w głowę), wokół czego zbudowano wiele teorii tłumaczących drugie dno tego wydarzenia. Rozkwit teorii spiskowych w USA Tarczyński argumentuje brakiem zaufania do władzy. Od lat mniej więcej 70. ubiegłego wieku Amerykanie już nie ufają władzy, nie ufają rządowi. Niekiedy słusznie, bo rzeczywiście rząd czasem robi złe, głupie i niemoralne rzeczy. Sam autor – przeciwnik teorii spiskowych – przyznał, że po zgromadzeniu materiału i napisaniu książki sam zaczął łapać się na tym, iż myślał spiskowo na różne tematy. Zresztą fakt, że ktoś tak jak on nie wierzy w spiski, a innych – szczególnie Amerykanów – posądza o zbiorowe im uleganie, może zawsze być efektem... spisku. /w.d.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
