Reklama

Temat tygodnia

Renesansowa perła w 100-lecie rekonsekracji płockiej katedry

Niedziela płocka 45/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Początki diecezji płockiej

Reklama

Jeszcze przed powstaniem metropolii w Gnieźnie (1000 r.), na przełomie X i XI w. powstała w Płocku na Wzgórzu Tumskim misyjna placówka benedyktynów. Być może była to filia klasztoru z Łęczycy. W granicach grodu, obecnie na terenie Muzeum Mazowieckiego, wzniesiono niewielką świątynię na planie prostokąta. Ok. 1038 r., w czasie zamieszek pogańskich, benedyktyni z Trzemeszna osiedlili się w Płocku. Wtedy też zbudowano przed wejściem głównym do katedry rotundę (okrągłą świątynię) o średnicy 6 m. Również benedyktyni, jak wynika z dokumentu wydanego w 1065 r. dla klasztoru w Mogilnie, sprawowali opiekę duszpasterską nad kilkunastoma kościołami. Po połowie XI w. na terenie Mazowsza Płockiego było już kilkadziesiąt parafii i kościołów. Dlatego 20 kwietnia 1075 r. papież Grzegorz VII wysłał list do Bolesława Śmiałego, w którym porządkowano sytuację Kościoła w Polsce. Z diecezji poznańskiej wyodrębniono nową diecezję płocką. Czasy nie były łatwe: po zabójstwie św. Stanisława w 1079 r. i ucieczce Bolesława Śmiałego Polska znalazła się pod wpływem Niemiec, gdzie pod naciskiem cesarza wybrano antypapieża Klemensa. Z powodu tych zamieszek nie są pewne imiona pierwszych biskupów. Pewną stabilizację osiągnięto w Płocku dopiero za biskupa Stefana, który sprawował swój urząd w latach 1088-99. Pod koniec jego rządów zbudowano pierwszą, zapewne drewnianą katedrę pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W tej świątyni 15 sierpnia 1099 r. pasowano na rycerza Bolesława Krzywoustego. Trzy lata później pochowano w niej Władysława Hermana. Pierwsza katedra płocka zapewne spłonęła w czasie najazdu Pomorzan w roku 1127.

Pierwsza murowana katedra

Gdy biskupem płockim został Aleksander z Malonne, wynikła konieczność pobudowania nowej i trwałej kamiennej świątyni. Z finansową pomocą księcia wybudował on w latach 1129-44 murowaną świątynię romańską. W ostatnim roku życia biskupa Aleksandra (+1156) katedra otrzymała piękne romańskie drzwi wykonane z brązu w Magdeburgu. Drzwi Płockie skradziono w II poł. XIII w. Obecnie oryginał znajduje się w Rosji w Nowogrodzie Wielkim, a od 1981 r. replika tegoż zabytku ozdabia naszą katedrę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Od bp. Wernera do pożaru w 1520 r.

Reklama

Następca Aleksandra, bp Werner (1156-70), sprowadził z Nadrenii relikwie św. Zygmunta i tak król burgundzki zamordowany w 524 r. został patronem Płocka. Ok. 1370 r. Kazimierz Wielki ufundował dla patrona katedry i dla miasta biskupiego relikwiarz - hermę św. Zygmunta.
W XIII w. katedra przeżyła kilka pożarów (m.in. Konrad Mazowiecki spalił w niej swoich przeciwników politycznych). 3 lutego 1492 r. ze względu na katastrofalny stan wież katedralnych przeniesiono dzwony do wielkiej wieży zamkowej, która od tej chwili po dziś pełni rolę dzwonnicy. W 1513 r. Kapituła konstatuje: „Katedra z powodu swej starożytności pierwszeństwo dzierżąca między innymi tego królestwa kościołami pełna jest pęknięć i bliska rozwaleniu”. I rzeczywiście - wkrótce po tym stwierdzeniu szczyt nad prezbiterium runął. 20 marca 1530 r. pożar od pioruna dopełnił zniszczenia, spłonął dach nad prezbiterium i przepalone sklepienie runęło wraz ze ścianą.

Katedra renesansowa

Reklama

Dobra koniunktura gospodarcza, opieka królowej Bony oraz dostęp Wisłą do morza sprzyjał rozwojowi Płocka. Biskupem, który podjął się odbudowy katedry, był Andrzej Krzycki (1527-35). Za radą swego wuja, biskupa krakowskiego Piotra Tomickiego, zatrudnił przy budowie Włocha, Bernardyna di Zenobii de Gianotis, należącego do bliskich współpracowników Berecciego. W umowie wstępnej z 16 września 1531 r., architekt zobowiązał się wybudować „kościół katedralny na zamku płockim na nowo od fundamentów, cały sklepiony, z kaplicami, zakrystią, kapitularzem, skarbcem i innymi niezbędnymi pomieszczeniami - taki jak był dawniej lub wedle innego planu, jaki sam mistrz przedstawi, tej długości i szerokości jak kościół dotychczasowy”. Umowa ostateczna zawarta została 29 grudnia 1531 r. Do mistrza Bernardyna dołączyli architekci Jan z Cini i Filip z Fiesole. Budowlę ukończono w 1535 r.
Powstała świątynia była pierwszą i jednocześnie największą budowlą renesansową na północ od Alp. W arkadowych szczytach transeptu (nawy poprzecznej) oraz pomiędzy wieżami zastosowano tzw. jaskółcze ogony (grzebienie), które rozpowszechniły się na Mazowszu.
W dwanaście lat po bp. Krzyckim stolicę płocką objął bp Andrzej Noskowski. Biskup ten początkowo chętniej przebywał w Pułtusku i dopiero po 10 latach pasterzowania zdecydował się na większe prace w Płocku. W latach 1556-60 zlecił rozbudowę katedry płockiej Janowi Baptyście z Wenecji. To wówczas wydłużono prezbiterium i dobudowano wieże.

Dalsze przebudowy

W roku 1665, za czasów bp. Gembickiego, przebudowano kopułę i zakończenia wież, ozdabiając je hełmami kopulastymi. Dla upamiętnienia tych prac na zewnętrznej stronie kopuły umieszczono monogram JGEP (Joannes Gembicki Episcopus Plocensis) - z tych liter pozostały do dziś tyko dwie: EP.
W 1773 r. biskupem płockim został Michal Jerzy Poniatowski, brat króla Stanisława Augusta. W latach jego pasterzowania (1784-87) dokonano klasycystycznej przebudowy katedry. Fronton projektował być może architekt królewski Merlini, a na miejscu prac doglądał architekt Gierczyński. W tym czasie wzmocniono kopułę wieloma klińcami i założono w prezbiterium kasetony ze sztukaterii. Dolne partie wież obłożono wielkimi belkami, a następnie obudowano masywnymi murami i kolumnami. Tym sposobem katedra otrzymała ciężki, klasycystyczny fronton.
W 1825 r. bp Adam Michał Prażmowski spod posadzki, w miejscu gdzie obecnie jest ołtarz posoborowy, wyjął i umieścił pod wieżą północną doczesne szczątki władców Polski Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego oraz kości książąt mazowieckich. W tym miejscu, zwanym od tej pory kaplicą królewską, postawiono sarkofag wg projektu Zygmunta Vogla.

Wielka przebudowa katedry w latach 1901-03

Na przełomie XIX i XX w. katedra znajdowała się w opłakanym stanie: fronton groził zawaleniem, równie fatalny był stan kopuły i sklepień. Powołano specjalną komisję do ratowania świątyni. Bp Józef Szembek powierzył opiekę nad katedrą ze strony kościoła ks. kan. Antoniemu Julianowi Nowowiejskiemu. Po zbadaniu stanu katedry przystąpiono do zakrojonych na szeroką skalę prac. Architektem, który podjął się remontu był Stefan Szyller. Pisał on:
„Stare mury albo zmieniają się w masę kamienną, jednolitą i twardą, albo też starzeją się, jakby organizm jaki, kruszeją, miękną murszeją” i dalej: „każda rzecz ludzka wystawiona na działanie czasu, wymaga podtrzymania”. Tym podtrzymaniem był właśnie gruntowny remont katedry w latach 1901-03. Pomimo ostrej polemiki w prasie katedrę odnowiono, a abp Nowowiejski w książce Płock - monografia historyczna zapisał: „Nareszcie nadeszła uroczysta chwila konsekracji nowo przebudowanego kościoła katedralnego, którą biskup Szembek, już przeniesiony na stolicę metropolitarną mohylowską, chciał sam odprawić przed opuszczeniem diecezji. Dopełnił jej wobec duchowieństwa, które z całej diecezji licznie się zjechało, 8 listopada 1903 r. Tak więc w nie do uwierzenia krótkim czasie katedra płocka odnowiona, a raczej przebudowana, a w niektórych swych częściach odbudowana została, piękniejsza niż kiedykolwiek była, bardziej w całości swej architektonicznej jednolita, w liniach swych dziwnie harmonijna, prawdziwe dzieło sztuki. Architekt Szyller w nagrodę za swą pracę i w uznanie talentu swego, którym zawsze gotów jest służyć dla Kościoła katolickiego, otrzymał od Stolicy świętej, na przedstawienie biskupa Szembeka, komandorię orderu św. Grzegorza Wielkiego”.
Również polichromia katedry przysporzyła, podobnie jak przebudowa, wiele problemów. Najlepszy projekt w drugim konkursie na malaturę świątyni z 1901 r. przedstawił Józef Mehoffer, ale w wyniku różnicy zdań pomiędzy artystą a bp. Szembekiem, nie on stał się wykonawcą polichromii. Zadanie to otrzymał w 1904 r. Władysław Drapiewski, który do pomocy zatrudnił utalentowanego kolegę ze studiów Mikołaja Brüchera pochodzącego z Luksemburga. Pomimo wielu trudności (m.in. internowanie i zsyłka Drapiewskiego w czasie I wojny światowej), polichromia katedry została szczęśliwie ukończona. Szczególnie w scenie nauczania Jezusa artysta uwiecznił wiele znanych postaci, m.in. dyrektorki płockich szkół, księży, a nawet żebraków. W procesji aniołów w kaplicy Najświętszego Sakramentu przedstawiono najpiękniejsze płocczanki. Do wizerunków jako dziewczynka pozowała w katedrze Mira Ziemińska-Sygietyńska.

Bazylika i kościół parafialny

1 lipca 1910 r. katedra płocka otrzymuje od papieża Piusa X zaszczytny tytuł bazyliki mniejszej. Remonty, usuwanie zniszczeń ostrzału katedry w czasie działań I wojny światowej i ofensywy bolszewickiej z 1920 r. oraz budowa nowych ołtarzy i ozdabianie katedry trwały cały okres międzywojenny. Już jednak 5 września 1939 r. katedrę zbombardowano. Naruszone zostało sklepienie i zniszczone witraże. W pierwszym roku wojny zdjęto miedziany dach, a świątynię zamieniono na magazyn mebli zabranych Żydom. Po wojnie przystąpiono do naprawy zniszczeń. Polichromię uzupełniał Władysław Drapiewski (+1961).
Od 1965 r. utworzono przy katedrze parafię. W pierwszy piątek miesiąca, 7 czerwca 1991 r., odwiedził katedrę płocką Papież Jan Paweł II i odprawił tu nabożeństwo czerwcowe w uroczystość Serca Jezusowego. Wizytę Ojca Świętego upamiętnia pomnik Papieża autorstwa Gustawa Zemły, odsłonięty obok katedry w 1994 r. Od kilku lat działa przy katedrze płockiej chłopięcy chór „Pueri Cantores Plocenses”, odnoszący wiele sukcesów w kraju i za granicą. Płockie kolędowanie, koncerty muzyki organowej i przeglądy chórów, które odbywają się corocznie w katedrze, na trwale wpisały się w artystyczny program wydarzeń kulturalnych w Płocku. Przez wiele lat opiekę nad katedrą, sprawował ks. prał. Wacław Gapiński. Od lipca br. proboszczem katedry jest ks. kan. Janusz Filarski. W ostatnim czasie zmianie uległo prezbiterium katedry: zaprojektowano i wykonano nowy ołtarz soborowy oraz przeniesiono do kaplicy św. Zygmunta część balustrady oddzielającej nawę główną od prezbiterium. Zmiany zaprojektował prof. Jan Tajchman z Torunia. Ołtarz oraz lektorium wykonała firma kamieniarska Jana Wiśniewskiego.

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

"Do zobaczenia Karolku" - groźby skierowane do prezydenta

2025-11-15 10:01

[ TEMATY ]

Polska

Polska

mecz

Prezydent Karol Nawrocki

PAP/Leszek Szymański

Jak informuje Komenda Stołeczna Policji, trwają obecnie czynności związane z wpisem na X, który miał stanowić groźbę wobec prezydenta Karola Nawrockiego. Chodzi o zdjęcie z pistoletem i podpisem „do zobaczenia Karolku”, zamieszczone pod zdjęciem prezydenta z piątkowego meczu Polska-Holandia.

Usunięty później wpis został zamieszczony w piątek wieczorem przez jednego z użytkowników portalu X; była to odpowiedź na post na profilu „Łączy nas Piłka”, zarządzanym przez PZPN, w którym zamieszczono zdjęcie przedstawiające prezydenta Nawrockiego, obserwującego na Stadionie Narodowym piątkowy mecz Polska-Holandia.
CZYTAJ DALEJ

Czy maszyna naprawdę w końcu zastąpi człowieka? Nowości o sztucznej inteligencji już 18 listopada na UKSW w Warszawie!

2025-11-15 15:36

[ TEMATY ]

felieton

Milena Kindziuk

Red

Już sam program konferencji intryguje. Co więcej, świetnie rezonuje on z niedawnym apelem papieża Leona XIV, by podchodzić do AI opierając się na edukacji, etyce i odpowiedzialności. Tak, by sztuczna inteligencja stała się sprzymierzeńcem, a nie zagrożeniem.

Proszę wyobrazić sobie świat, w którym nastolatek, scrollując nocą przez ekran, pyta chatbota o sens życia. A ten – z błyskiem algorytmu – odpowiada: "Sens? To ty go tworzysz, kolego. Oto przepis: 42% TIK-TOK, 30% memy i reszta na Netflixie". Śmiech? Może. Ale aż strach myśleć, co za tym się kryje – brak etyki i manipulacja emocjami, karmiona danymi z twoich lajków i scrolli. Brzmi jak science-fiction? A jednak to już nasza codzienność. Dlatego głos w sprawie sztucznej inteligencji coraz częściej zabiera także Watykan. Sam papież Leon XIV, na niedawnej audiencji dla uczestników międzynarodowego spotkania poświęconego godności dzieci i młodzieży w epoce AI, mówił o cieniach, jakie rzucają algorytmy na młode umysły: o uzależnieniu od wirtualnych luster, o tożsamości budowanej z pikseli zamiast relacji, o świecie, gdzie empatia staje się luksusem, a dezinformacja – normą. "Potrzebna jest ciągła edukacja i wychowywanie młodych pokoleń…., trzeba edukować i wychowywać do odpowiedzialności” – te słowa papieża brzmią jak dzwon alarmowy w cybernetycznym chaosie. Ostrzegają przed iluzją, gdzie algorytmy stają się substytutem matczynego uścisku czy ojcowskiej rady, a generatywna AI – cichym architektem sumień. Papież nie straszy – wzywa. Rodziców, szkoły, uczelnie: odzyskajmy ster, zanim będzie za późno. W tym apelu, co warto podkreślić, kryje się też nadzieja: AI może być narzędziem, nie zagrożeniem. Narzędziem - bardzo pomocnym.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję