Reklama

W rodzinie Frelichowskich (1)

6 grudnia ub. r. zmarła p. Marcjanna Jaczkowska, siostra bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego.
W tym numerze „Głosu z Torunia” rozpoczynamy druk obszernego wywiadu, jakiego udzieliła na kilka miesięcy przed śmiercią.

Niedziela toruńska 4/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Waldemar Rozynkowski: - Proszę opowiedzieć nam o życiu Księdza Stefana, a jednocześnie o życiu Waszej rodziny. Myślę, że będzie to dla nas wielkim ubogaceniem.

Marcjanna Jaczkowska: - Mieliśmy wspaniałych rodziców. Mama, bardzo energiczna kobieta, trzymała nas wszystkich w ryzach. Pamiętam też z moich dziecięcych lat, że z wieloma sprawami chodziło się do tatusia, który zawsze nas wysłuchał i pomagał. Byłam najmłodszym dzieckiem. Miałam trzech starszych braci: Czesława, Leonarda (Leszka) i Stefana Wincentego oraz dwie siostry: Eleonorę i Stefanię. Wspominano mi, że kiedy urodził się Stefan, jego chrzestny, który był człowiekiem bardzo energicznym, mówił: „Jak można mu nadać takie imię, będą mówić na niego jakiś tam Stefek. Musi mieć na imię Wincenty - jak patron jego dnia narodzin, to brzmi tak męsko i okazale. Wy możecie mówić na niego Stefan, ale ja zawsze będę mówił Wicek”. To drugie imię, a właściwie zdrobnienie, tak do niego przylgnęło, że wszyscy zaczęli tak go nazywać. Wickiem pozostał dla swoich kolegów i znajomych przez całe życie. Z obozu przysyłał listy, w których nazywał siebie Wincenta. Był to oczywiście mały kamuflaż, doskonale jednak rozumieliśmy, że w ten sposób próbuje przemycić garść informacji o sobie i swojej sytuacji. W tej chwili z całego rodzeństwa zostałam już tylko ja.

- Z jakimi miejscami było związane życie Waszej rodziny?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Po ślubie, w 1908 r. rodzice zamieszkali w Bydgoszczy, gdzie tato miał już od jakiegoś czasu piekarnię. Zapewniała ona utrzymanie całej mojej rodzinie. Tam urodzili się Czesław i Leszek. Następnie rodzina przeniosła się do Chełmży, gdzie mieszkali rodzice mamy. Moi rodzice kupili dom przy ul. Chełmińskiej 5, w którym znajdowała się piekarnia. Był to trzeci dom od rogu ulicy, przy rynku. Tam urodziły się pozostałe dzieci, m. in. 22 stycznia 1913 r. Wicek. W Chełmży mieszkaliśmy do 1939 r.

- Oznacza to, że z Chełmżą był związany bardzo ważny okres Waszej rodzinnej historii.

- Tak. Zawsze mile wspominam ten okres. Ważne miejsce w naszym życiu rodzinnym zajmowali dziadkowie, u których spędzaliśmy wiele czasu. Mieli oni duży zadbany ogród z zejściem do jeziora, w którym często bawiliśmy się. Tam też toczyło się życie rodzinne i towarzyskie. Ilekroć mieliśmy czas przed południem, szliśmy do dziadków.

Reklama

- A Wasz dom rodzinny?

- W nim tętniło życie wieczorami. Zawsze przychodzili do nas dziadkowie i ciocia. Wszystkie uroczystości rodzinne odbywały się także u nas, ponieważ nasz dom był stosunkowo duży. Jego próg przekraczało też wiele młodych osób. Często śpiewaliśmy pieśni narodowe, patriotyczne i młodzieżowe. Moje dzieci pytały mnie czasem: Co mamusia nuci? Skąd mamusia to zna? A to właśnie z tego okresu. Jeden grał na pianinie, drugi na skrzypcach i zawsze było wesoło. Oczywiście, były także kłopoty i zmartwienia. Czasami mieliśmy trudności finansowe. Ale wydaje mi się, że nasz dom był bardzo spójny. Pozostanie mi wspomnienie październikowych kolacji, które zawsze kończyły się modlitwą na różańcu, mimo że na nabożeństwo różańcowe chodziliśmy do kościoła. Często modlitwę tę odmawiali razem z nami czeladnicy, którzy uczyli się zawodu u taty.

- Jak zapisał się w Pani pamięci Wicek z tego okresu?

- Przede wszystkim jako ministrant i to bardzo wścibski: wszystko musiał wiedzieć, wszędzie musiał być. Zawsze wiedział, za kogo była Msza św., kto umarł, kto się żenił. Interesował się wszystkim, co było związane z parafią. Pewnego roku, po swoim dyżurze w czasie nabożeństwa różańcowego pozostał jeszcze na moment w kościele. Prawdopodobnie przysnął i nie usłyszał, jak kościelny zamknął świątynię. Kiedy się obudził, było ciemno. Nie mógł wydostać się na zewnątrz. Pukał do różnych drzwi i wołał, jednak przez długi czas nikt go nie słyszał. Wreszcie pukanie usłyszał nasz przyjaciel, ks. Baniecki. Poszedł po kościelnego i otworzyli drzwi. Wicek był bardzo przejęty tym zdarzeniem. Przeżył jeszcze kilka podobnych sytuacji.

- Oznacza to, że był młodzieńcem aktywnym i żywym.

- Tak, zawsze jednak jakoś sobie radził. Rodzice mówili, że z całej naszej szóstki on stwarzał najwięcej problemów wychowawczych. Wszędzie musiał wejść i wszystko musiał zobaczyć. Kiedyś spadł z wysokości pierwszego piętra. Stracił przytomność. Wezwano lekarza i pielęgniarkę - siostrę elżbietankę. Kiedy doszedł do siebie, okazało się, że nic mu się nie stało. Siostra opatrzyła zranioną lekko głowę i powiedziała: „Ty smarkaczu, zawsze masz szczęście”. Rzeczywiście, rodzice wspominali często, że nad nim zawsze czuwał Anioł Stróż (do którego zresztą często się modlili) i dlatego ze wszystkich opresji wychodził cało. Mamusia często wspominała, że to Wicek najczęściej wodził prym podczas wspólnych zabaw z Leszkiem i razem wykonywanych prac. Leszek był mu właściwie w pewien sposób podporządkowany do samego końca, tzn. do wojny.

- W życiu Wicka nie brakowało także momentów trudnych, przełomowych. Jednym z nich była śmierć brata Czesława. Wspomina o tym m.in. w „Pamiętniku”.

- To było tragiczne wydarzenie. Nie chciało się wierzyć. Kiedy obcy ludzie słyszeli, że zmarł Frelichowski, to wszyscy myśleli, że odszedł tatuś, który był w tym czasie poważnie chory. Lekarz postawił złą diagnozę. Wydawało mu się, że to zapalenie wyrostka, a to, niestety, było zapalenie otrzewnej. Wicek bardzo przeżył śmierć brata i był to dla niego moment przełomowy w podjęciu decyzji o wstąpieniu do seminarium. Nie była to jednak ostateczna decyzja. Rodzice wspominali, że później wahał się jeszcze, czy nie rozpocząć studiów medycznych. Ze strony rodziców nie było nigdy namawiania, aby został księdzem. Zawsze powtarzali: - Ty musisz czuć jakieś powołanie.

cdn.

2004-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Urodziny Szarbela - dialog w cieniu cedrów

[ TEMATY ]

św. Charbel

Adobe Stock

8 maja 1828 r. w Bika Kafra w Libanie, urodził się Szarbel Makhlouf, właściwie Jusuf Antun Machluf − duchowny maronicki, mnich i pustelnik, święty Kościoła katolickiego.

O dialogu chrześcijan, sąsiedztwie z muzułmanami, śladach Chrystusa poza Ziemią Świętą i Pani Libanu – Tej, którą czczą chrześcijanie i muzułmanie - z biblistą i podróżnikiem ks. prof. Mariuszem Rosikiem rozmawia Agnieszka Bugała

CZYTAJ DALEJ

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Od wieków chodzi o świadectwo wiary

2024-05-08 20:16

ks. Łukasz Romańczuk

Arcybiskup Józef Kupny głosi homilię

Arcybiskup Józef Kupny głosi homilię

Uroczystość świętego Stanisława, biskupa i męczennika była okazją do świętowania w parafii św. Stanisława, Doroty i Wacława we Wrocławiu. Tego dnia młodzież z tej parafii oraz św. Mikołaja przyjęła sakrament Bierzmowania z rąk abp. Józefa Kupnego, metropolity wrocławskiego.

W homilii abp Kupny nawiązał do czasów apostolskich i faktu, że Apostołowie poszli na różne krańce świata i nieśli Ewangelię, choć nie było to takie oczywiste i wymagało wysiłku. Działali oni mocą Ducha Świętego. - W tamtych czasach ludzie świetnie się komunikowali. Używano języka greckiego [koine], było też bezpiecznie na szlakach i inne warunki podawano, jako argumenty za tym, że Ewangelia dotarła tak daleko. Oczywiście, te warunki były dogodne, ale dlaczego nie korzystały z nich innowiercy czy sekty? Po Zesłaniu Ducha Świętego, napełnieni Jego mocą i światłem Apostołowie poszli głosić. A nie było to łatwe, bo stawiano ich przed sądem, bo burzyli porządek, który wskazywał na bożków pogańskich - wskazał arcybiskup.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję