W naszych relacjach z ludźmi bywa tak, że w pewnych okolicznościach my mówimy więcej, innym znów razem ktoś uprzedza nas w mówieniu. W rozmowie, która jest
znakiem relacji pozytywnych, mówienie i słuchanie są we właściwych proporcjach.
Bywają takie sytuacje, że nasz rozmówca mówi, my zaś nie staramy się go zrozumieć. Niekiedy nie jesteśmy w stanie innych zrozumieć. Zdarza się, że ktoś inny nas rzeczywiście lekceważy.
Nie słucha. Nie podaje komunikatów zwrotnych. Bardzo bolesny okazuje się fakt unikania rozmowy czy kontaktu.
Pytamy wtedy: „Dlaczego tak się dzieje? Kto zawinił?”. Szukamy prób wyjścia z niezręcznej czy wręcz bolesnej sytuacji.
W naszej modlitwie mogą zaistnieć również trudne sytuacje, tak jak to dzieje się w naszych kontaktach z ludźmi. Doświadczenie więzi z Bogiem i poczucie
opuszczenia przez Niego przenikają się nawzajem. Bywają takie modlitewne momenty, że sercem „czujemy” miłującego Ojca. Innym znów razem wydaje się nam, że Bóg oddalił się od nas. Najtrudniejsze
są jednak chwile doświadczenia „porzucenia nas” przez Pana Boga.
Takich stanów doświadczali także ci, którzy prowadzili bardzo intensywne życie modlitwy. Jeden z mistrzów życia duchowego tak pisał w swoim Dzienniku duchowym: „Jak długo
jeszcze, Panie, pozwolisz, by prześladowały mnie ciemności. Kiedyż Twoja wszechmoc je zniszczy, ja zaś będę mógł głosić Twoją chwałę. Cóż jest trudniejszego dla ziemskiego pielgrzyma niż to, że Bóg się
od niego odwróci, pozostawiając go samemu sobie. Jego los podobny jest do losu opuszczonego żeglarza, który w ciemną noc, na samotnym morzu, opuszczony przez wszystkich, błąka się na swej kruchej
łodzi, miotany wiatrem i burzą. Grożące mi ze wszystkich stron niebezpieczeństwo wydobywa z mej piersi trwożliwe wołanie: Panie, ratuj mnie, gdyż w przeciwnym
razie zginę”.
Doświadczenie „Boga milczącego” lub milczenia Boga na modlitwie jest czymś naturalnym w duchowym rozwoju człowieka. Niektórzy, chcąc bardziej podkreślić modlitewne trudności,
powiedzą o „milczeniu i nieobecności Boga”.
W rzeczywistości Bóg jest blisko nas. W trudnościach zaś jest „najbliżej” naszego serca. Przykre doświadczenia „nieobecności i milczenia” są bardzo ludzkimi
doświadczeniami. Należy je rozeznać, nie zrażać się nimi, pytać w sumieniu, czy to pochodzi z naszej niedoskonałości, czy też przyczyny nie jesteśmy sami w stanie określić.
Kiedy nam jest trudno, wtedy modlitwa jest nam najbardziej potrzebna, nie unikajmy jej. Trwajmy wiernie i z otwartym sercem przy Panu. Pomocą okazać się może w „duchowych
strapieniach” spowiednik czy też kierownik duchowy. Bądźmy otwarci wtedy bardziej niż kiedykolwiek na bezpośrednią łaskę Ducha Świętego i na tę, która może dotrzeć za pośrednictwem
innych ludzi.
Pomóż w rozwoju naszego portalu