Reklama

Należy poddać się nieuniknionemu upływowi lat, bez żalu pozostawiając młodość

W tym roku mija 46. rocznica posługi kapłańskiej ks. kan. Kazimierza Skowrońskiego. 8 czerwca 1958 r. z rąk biskupa płockiego Tadeusza Zakrzewskiego otrzymał święcenia kapłańskie. W 1986 r. drogi Opatrzności Bożej skierowały księdza Kazimierza do parafii Chorzele, gdzie sprawuje posługę proboszczowską do dzisiaj i pełni obowiązki dziekana dekanatu Chorzele.

Niedziela łomżyńska 22/2004

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Z ks. kan. Kazimierzem Skowrońskim - proboszczem parafii pw. św. Mikołaja w Chorzelach - rozmawia ks. Robert Czarnocki

Ks. Robert Czarnocki: - Najmilej wspomina się chyba kolebkę swojego życia. W związku z tym chciałbym zapytać Księdza Dziekana o wspomnienia związane z okresem dzieciństwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ks. kan. Kazimierz Skowroński: - Moje dzieciństwo przypadło na lata II wojny światowej. Być może dlatego zapadły one głęboko w mojej pamięci. Niejednokrotnie przypominam sobie tamte chwile, czytając karty zakurzonego już nieco pamiętnika, który prowadziłem do lat seminaryjnych. Pożółkłe kartki utrwaliły szczegółowo tamte dni.
Przenoszę się myślą do dnia, kiedy w 1940 r. zostałem, wraz z rodziną, wysiedlony przez okupanta niemieckiego z rodzinnego Dzierzgowa do Jednorożca. Los nie szczędził nam przykrych doświadczeń. Jednym z nich był brak informacji o moim najstarszym bracie Władysławie. Zdeterminowani rodzice szukali go w wielu miejscach, także w zbiorowych mogiłach. Niestety, bez skutku. Ale pomimo tych trudności, upokorzeń, niepewności jutra i strachu, nasze życie rodzinne było ciepłe, wesołe, żywe i pogodne. Koncentrowało się ono wokół codziennych obowiązków. Dlatego zapamiętałem je jako proste, oparte na pracy, wzajemnej pomocy oraz trosce o najbardziej poszkodowanych.
Wiara moich rodziców była całkowita i bez zastrzeżeń. Nie poddawała niczego w wątpliwość. Stanowiła podstawowy element naszego życia. Była to wartość wrodzona, którą przekazywali mi przez swoją postawę i słowa. Być może dostrzegł to ówczesny proboszcz parafii Jednorożec, który został oszczędzony przez Niemców i nie trafił do obozu koncentracyjnego. To on podarował mi wiele książek i czasopism o treści religijnej. Pozwalał także na niewinną zabawę, w czasie której zakładałem papierowy ornat i „odprawiałem Mszę”. Już wtedy, razem z kolegą Andrzejem Deptułą, postanowiliśmy, że wstąpimy do Zakonu Paulinów na Jasnej Górze. Bóg chciał trochę inaczej.

- Kiedy podjął Ksiądz decyzję o wstąpieniu do Seminarium Duchownego?

- Jak wspomniałem, powołaniem do kapłaństwa Bóg obdarzył mnie od najmłodszych lat. Gdy miałem 6 lat stawałem za tzw. tarą do prania, która zastępowała mi ambonę i głosiłem zasłyszane lub wymyślone przeze siebie kazania.
Ogromnym wstrząsem, który przeżyłem, gdy miałem 14 lat, była śmierć mojej dwudziestoletniej siostry Adeli. To wydarzenie zdeterminowało moje „tak” na zaproszenie Chrystusa, by go naśladować.
Warunki życia w powojennej, stalinowskiej Polsce, wykształcenie, pewne doświadczenia niewątpliwie wyjaśniają także moją duchową wędrówkę. Dlatego też, choć jestem niezbyt skłonny do opowiadania o swoim życiu, wydaje mi się wyjątkowo potrzebne, aby usytuować je w kontekście. To „wznoszenie się” do kapłaństwa doszło ostatecznie do okrzyku św. Pawła: „Biada mi, gdybym nie głosił Dobrej Nowiny” (por. 1 Kor 9,16). Jest w tym motyw przewodni mojego życia, jako człowieka i kapłana: głoszenie Ewangelii w każdym, dobrym i złym, czasie.

- Niedawno Ksiądz Kanonik ujawnił przez wiele lat skrywany talent malarski. Wiem także, że jest Ksiądz twórcą wielu prac z tej dziedziny. Chciałbym, aby Ksiądz Dziekan podzielił się z naszymi Czytelnikami swoimi zainteresowaniami.

- Każdy ma swój własny talent, to nie ulega wątpliwości. Sądzę, że moje zdolności artystyczne pomagają mi dużo w mojej pracy duszpasterskiej. Szczególnie potrzebne są podczas dekorowania kościoła, wykonaniu grobu Pańskiego czy żłóbka na Boże Narodzenie. Oprócz malarstwa interesuję się także muzyką i filmem, co pozwala mi niejednokrotnie odetchnąć od trudu dnia codziennego.

- Mówi Ksiądz o sobie, że jest kapłanem dwóch diecezji: płockiej i łomżyńskiej. Dlaczego Ksiądz tak się określa?

- Odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. W momencie, gdy w 1958 r. przyjąłem święcenia kapłańskie z rąk bp. Tadeusza Zakrzewskiego, byłem kapłanem diecezji płockiej. Z chwilą, gdy na mocy zmiany granic diecezji, przez Papieża Jana Pawła II w 1992 r., parafia Chorzele znalazła się w diecezji łomżyńskiej, stałem się kapłanem tego właśnie Kościoła lokalnego. Niejednokrotnie wspominam o zwyczajach panujących w mojej dawnej diecezji. Pomimo więc zmian administracyjnych, ciągle czuję sentyment do mojej dawnej diecezji, której przecież tak wiele zawdzięczam.

- W ciągu swojej osiemnastoletniej pracy kapłańskiej w parafii Chorzele podjął Ksiądz Kanonik wiele zadań duszpasterskich związanych z poziomem religijnego uświadomienia. Czy mógłbym prosić o wymienienie kilku takich inicjatyw, które zasługują na szczególną uwagę?

- Chciałbym podkreślić, że w parafii Chorzele bardzo mocno zakorzenił się kult Matki Bożej. Jego wyrazem są pielgrzymki do sanktuariów Maryjnych. W każdą środę odprawiamy nabożeństwo do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, a co sobota celebrujemy Mszę św. o Matce Bożej Królowej Polski. W parafii rozpowszechnione jest także Nabożeństwo Fatimskie.
W duszpasterskiej posłudze nie mogłem zrezygnować z istotnych - moim zdaniem - zwyczajów z diecezji płockiej, które już na dobre zadomowiły się w parafii: Triduum ku czci św. Stanisława Kostki, odnowienie przyrzeczeń chrzcielnych w klasach czwartych szkoły podstawowej, procesje eucharystyczne w pierwsze niedziele miesiąca, adoracja Pana Jezusa w pierwsze piątki miesiąca.

- Z inicjatywy Księdza zostało przeprowadzonych szereg prac remontowo-budowlanych. Powiedzmy chociaż o niektórych.

- Zadaniem każdego proboszcza jest troszczyć się nie tylko o stan duchowy powierzonej mu wspólnoty parafialnej, ale także o sferę materialną. W związku z tym, starałem się jak najlepiej sprostać temu zadaniu przez: malowanie, wymianę tynków na zewnątrz kościoła, odrestaurowanie organów i wieży, zamontowanie dzwonów elektronicznych oraz zegara, odnowienie polichromii, wyzłocenie ołtarzy, żyrandoli oraz kinkietów, a także zakup wielu szat i naczyń liturgicznych. Dużym przedsięwzięciem było - moim zdaniem - dokończenie budowy kaplicy w Połoni, co zaowocowało powstaniem tam parafii.

- Od kilku lat pracuje w parafii Chorzele grupa animatorów zajmująca się przygotowaniem do sakramentu bierzmowania w małych grupach dzielenia. Czy zdaniem Księdza Dziekana, dzięki temu uda się młodym ludziom wybrać właściwą drogę ku dojrzałości chrześcijańskiej?

- Obecnie przed młodymi ludźmi rysują się wspaniałe perspektywy rozwoju intelektualnego i duchowego. Nie muszą pokonywać tych trudności, które były rzeczywistością życia np. ich rodziców. Mają możliwości uczenia się języków obcych, odkrywania piękna świata korzystając z komputerów, internetu. Rysuje się przed nimi także perspektywa ukończenia ciekawych studiów, chociażby z tej racji, że z każdym rokiem powstają nowe uczelnie. Także w sferze życia religijnego nastąpił pewien rozwój. Dlatego powstała w naszej parafii grupa osób, która ma wskazać młodym ludziom właściwą drogę ku dojrzałości chrześcijańskiej. Bardzo się cieszę z jej istnienia i życzę owocnej i wytrwałej pracy w posłudze ewangelizacyjnej.

- Do tej pory wiele osób nie może zapomnieć o jubileuszu, który miał miejsce prawie trzy lata temu z racji 450 lat istnienia parafii Chorzele.

- Jubileusz, który obchodziliśmy 16 września 2001 r., był wielkim przeżyciem duchowym. Zaowocował także odnową życia religijnego. Stało się to dzięki wytężonej pracy ojców redemptorystów, którzy przez 8 dni prowadzili w naszej wspólnocie parafialnej misje. Pozostała także po tym wydarzeniu spuścizna naukowa w postaci Dokumentacji historycznej kościoła św. Trójcy w Chorzelach, a także publikacji pt. Dziedzictwo Królowej Bony. Zarys dziejów parafii Chorzele.

- Wiele osób zachwyca się homiliami Księdza Proboszcza. Jak one powstają?

- Przez 46 lat swojej pracy kapłańskiej wiele uwagi poświęcam posłudze słowa Bożego. Do każdej homilii przygotowuję się bardzo starannie. Stawiam także wysokie wymagania swoim współpracownikom. Tajemnica dobrze wygłoszonego słowa Bożego tkwi właśnie - moim zdaniem - we właściwym i starannym przygotowaniu oraz doborze odpowiednich materiałów homiletycznych. Nadal posługuję się od lat przyjętą posoborową zasadą, aby słuchacza poruszyć, zainteresować, może nawet wstrząsnąć bieżącymi wydarzeniami.

- Nie jest także obcy Księdzu Proboszczowi ruch misyjny. Stała pomoc, zainteresowanie...

- W działalność misyjną angażuję się na ile mogę. Staram się w każdy pierwszy piątek miesiąca modlić w intencji Papieskich Dzieł Misyjnych. Organizuję także zbiórki na cele misyjne, angażując przy tym nie tylko dorosłych, ale także m. in. dzieci pierwszokomunijne. Współpracuję w tej kwestii także z Biurem Misyjnym Episkopatu Polski. Ofiarą pieniężną wspomagam również Siostry Klawerianki oraz Fundację „Hlondianum” z Poznania.

- Wiele osób przychodzi na plebanię z prośbą o wsparcie finansowe. Czy mógłby Ksiądz określić, jak liczna jest to grupa?

Reklama

- Dawniej akcja charytatywna w naszej parafii była bardziej rozwinięta. Zbieraliśmy odzież, wspierając Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Obecnie ograniczam się do pomocy indywidualnej.

- Karl Rahner porównał kiedyś kapłaństwo urzędowe do sytuacji urzędników w klubie zawodowych szachistów. Pisał tak: „Poszczególni szachiści mogą nie dostrzegać, jak ci urzędnicy spełniają swoje funkcje. Ale ich funkcje służą ostatecznie tylko jednemu celowi: żeby szachistom zapewnić najlepsze warunki do gry”. Czy Ksiądz Dziekan odnajduje się w tej metaforze?

- Myślę, że każdy z nas ma dowód na to, że bez względu na to jak „gramy”, jest Ktoś ponad nami. Okazuje się, że kazanie, spowiedź czy zwykła rozmowa mogą powodować w człowieku ogromne zmiany nawet po latach. Niby znamy reguły gry - teologię, zasady duszpasterstwa, znamy swoją ułomność, ale owocność naszego działania jest nie do przewidzenia.

- Dziękuję za rozmowę.

2004-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

#NiezbędnikMaryjny: Litania Loretańska - wezwania

[ TEMATY ]

litania loretańska

Adobe Stock

Litania Loretańska to jeden z symboli miesiąca Maja. Jest ona także nazywana „modlitwą szturmową”. Klamrą kończąca litanię są wezwania rozpoczynające się od słowa ,,Królowo”. Czy to nie powinno nam przypominać kim dla nas jest Matka Boża, jaką ważną rolę odgrywa w naszym życiu?

KRÓLOWO ANIOŁÓW

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Niech miłość do Maryi będzie sprawdzianem polskiego ducha

2024-05-03 23:18

Karol Porwich / Niedziela

- Maryja Królowa Polski, to tytuł, którym określił Bogarodzicę 1 kwietnia 1656 r. król Jan Kazimierz podczas ślubów lwowskich, by dramatyczne wówczas losy Ojczyzny i Kościoła powierzyć jej macierzyńskiej opiece, przypomniał na rozpoczęcie wieczornej Mszy św. w intencji archidiecezji częstochowskiej o. Samuel Pacholski, przeor Jasnej Góry. Wieczorna Eucharystia pod przewodnictwem abp Wacława Depo, metropolity częstochowskiego oraz Apel Jasnogórski z udziałem Wojska Polskiego zwieńczyły uroczystości trzeciomajowe na Jasnej Górze. Towarzyszyła im szczególna modlitwa o pokój oraz w intencji Ojczyzny.

Witając wszystkich zebranych o. Samuel Pacholski, przypomniał, że „Matka Syna Bożego może być i bardzo chce być także Matką i Królową tych, którzy świadomym aktem wiary wybierają ją na przewodniczkę swojego życia”. Przywołując postać bł. Prymasa Stefana Wyszyńskiego, który tak dobrze rozumiał, że to właśnie Maryja jest Tą, „która zawsze przynosi człowiekowi wolność, wolność do miłowania, do przebaczania, uwolnienie od grzechu i każdego nieuporządkowania moralnego”, zachęcał wszystkich, by te słowa stały się również naszym programem, który będzie pomagał „nam wierzyć, że zawsze można i warto iść ścieżką, która wiedzie przez serce Królowej”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję