W dniach 14-21 sierpnia br. odbyła się Integracyjna Wyprawa Osób Niewidomych w Karpaty Wschodnie na rumuńską Bukowinę, zrealizowana pod hasłem: Artyści niewidomi w darze dla Polaków mieszkających na Bukowinie
w Rumunii.
Organizatorem wyprawy było Polskie Towarzystwo Walki z Kalectwem Oddział w Przemyślu, a inspiratorem i koordynatorem był instruktor rehabilitacji osób niewidomych Marek Pantuła.
Uczestnikami wyprawy były osoby całkowicie sprawne oraz osoby niewidome, artyści, poruszający się wyłącznie z białą laską. Są to osoby dobrze zrehabilitowane, które włożyły wiele pracy, by uzyskać
samodzielność funkcjonowania w różnych sytuacjach życiowych. Mimo ograniczenia w procesie poznawczym, spowodowanego brakiem zmysłu wzroku, wykazują pełną aktywność w dążeniu do wszechstronnego rozwoju
swojej osobowości.
Wyjeżdżając na ową wyprawę zastanawiałem się, czy wartości estetyczne przedstawione w formie poezji śpiewanej, gawęd krasomówczych i wierszy przygotowanych przez artystów niewidomych, rzeczywiście
staną się cennym darem dla pracujących od świtu do nocy naszych rodaków zamieszkujących ziemię Bukowiny. Już tu w Polsce moja idea była nieustannie poddawana krytyce. Pytano mnie: Czy ludzie żyjący z
dala od sztuki są w stanie zrozumieć i przeżyć poezję? Czy osoby niewidome (niektóre od urodzenia) są w stanie uporać się ze skrajnymi warunkami, w jakich przyjdzie im żyć? Dzisiaj mogę już odpowiedzieć
empirycznie, że nie tylko nastąpiło zrozumienie i przeżycie sztuki, którą zaprezentowali moi niewidomi przyjaciele, ale nastąpiło wspólne kreowanie owego dzieła, poezji dźwięków i wspólnego bycia. Miałem
świadomość, że jadąc na Bukowinę, nie wolno nam przybyć na tę ziemię jako interesowni turyści, dla których najważniejszy jest własny komfort przetrwania.
Po całym dniu jazdy przez Ukrainę i północną część Rumunii, Suczawę - stolicę rumuńskiej Bukowiny, w końcu dotarliśmy do wsi Nowy Sołoniec, gdzie przywitała nas bardzo ciepło i serdecznie Ania
Zielonka, zarządczyni Domu Polskiego. Wieś Nowy Sołoniec została założona w październiku 1834 r. przez górali czadeckich. Obecnie mieszka tam około 800 osób. Niestety zasmucający jest fakt, iż Polacy,
którzy decydują się przyjechać na Bukowinę, tak rzadko interesują się życiem swoich rodaków. Kontemplując zachodzące słońce nad drewnianymi chatami Nowego Słońca, usłyszałem cichy głos przechodzącej obok
mnie staruszki: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus”. Jej głos był tak ciepły, tak bliski, że nie mogłem przejść obojętnie wobec tego faktu. Wsłuchałem się w jej opowieści o ciężkim życiu
naszych rodaków żyjących na górskich ziemiach Bukowiny.
Na drugi dzień szliśmy 1,5 godziny przez trudno dostępne góry i lasy, by dotrzeć do kolejnej polskiej wsi Plesza (734 m n.p.m.) nazywanej przez tubylców „Twierdzą Bukowiny”, gdzie mieliśmy
zaplanowany wieczór ze sztuką.
Wioska znajduje się na szczycie góry i schodzi ostrymi zakrętami do doliny Humoru. Założona w 1836 r. przez Polaków z miejscowości Terebleszczy i Kaliszanka (obecnie przedmieścia Czerniowiec),
zamieszkiwana jest w 100% przez naszych rodaków. Ku mojemu zdziwieniu cała sala znajdująca się w drewnianej chacie polskiej szkoły, gdzie polskie dzieci uczą się języka ojczystego, wypełniła się dziećmi
i osobami starszymi. Niewidoma od urodzenia Karolina Perdek, studentka Akademii Muzycznej w Warszawie, zaśpiewała poezję i zagrała na gitarze klasycznej. Był to pierwszy w historii tej wsi taki wieczór,
taki koncert! Urzeczywistniły się słowa filozofa ks. Józefa Tischnera: „Człowiek jest jak płynąca przez czas pieśń. Kto gra ową pieśń? Sam człowiek jest tu instrumentem i artystą”.
Połączenie poezji z muzyką, wspólne śpiewanie piosenek, stało się nową modlitwą przesiąkniętą mistyczną tęsknotą za pięknem i dobrem. I choć muzyka Karoliny zaistniała jako byt nieczasowy, to odczytana
i przeżyta została przez prostych ludzi wyższymi wartościami, którymi żyją na co dzień. Dlaczego nikt z nas, podczas tego wieczoru nie odczuwał granicy wiekowej? Siedzieliśmy obok siebie ze staruszkami,
którzy swym wiekiem przewyższali nas nawet trzykrotnie i śpiewaliśmy wspólnie polskie pieśni i piosenki. Dwie gawędy: Moje dzieciństwo jako dziecka niewidomego oraz Dwie Marysie, opowiedziane przez niewidomą
od urodzenia Marię Głowik, laureatkę wielu Ogólnopolskich Konkursów Literackich, doprowadziły naszych rodaków do głębokich wzruszeń, obudziły tęsknotę za Polską ziemią i kulturą, ale i uświadomiły, że
nawet tacy ludzie jak niewidomi, mogą się rozwijać wszechstronnie i być szczęśliwymi. Było to tym bardziej znaczące, że we wsi urodziła się 4 lata temu niewidoma dziewczynka, Mirelka. Rodzice Mirelki
żyjąc w Pleszy, z dala od cywilizacji, nie wiedzieli, że ich dziecko może żyć w przyszłości samodzielnie, pełnosprawnie jak zdrowy człowiek. Karolina i Marysia ukazały świat ludzi niewidomych poprzez
sztukę, którą żyją na co dzień i uświadomiły nie tylko rodzicom Mirelki, ale i pozostałym mieszkańcom wsi, że warto pracować nad dzieckiem i włożyć wszelki wysiłek, by mogło cieszyć się każdą chwilą swojego
istnienia. A że tak się stało, niech świadczy fakt, że rodzice Mirelki postanowili zrobić wszystko, by za dwa lata wysłać swą córkę do Polski do szkoły dla Dzieci Niewidomych w Owińskach k. Poznania.
Następnym rankiem znaleźliśmy się w ogrodzie miejscowego artysty rzeźbiarza, Bolka Majerika. Jak wszyscy mieszkańcy Bukowiny bardzo serdecznie przywitał nas w swoim królestwie sztuki. Zabierając nas
na Wapienne Skały, nieco na południe od wsi, pokazał nam płaskorzeźby postaci Jezusa, Matki Bożej, głowy lwa (często powtarza, że z charakteru jest lwem) i wielu innych postaci związanych z jego osobistym
życiem. Wszyscy uczestnicy wyprawy, szczególnie osoby niewidome, mogli dotknąć rzeźb wykutych w skałach i przeżyć ekspresję owej sztuki. Jednak najbardziej zaskakującą rzeczą, którą przyszło nam doświadczyć
w Pleszy, to ogromny szacunek wobec człowieka, człowieka starszego. Szybka przyjaźń z Bolkiem spowodowała, iż postanowił on zabrać się z nami w góry Muntii Rarau-Giumalau (1650 m n.p.m.). Jednak zanim
to nastąpiło Bolek podszedł do swojej mamy, która liczy już 70 lat i całując ją w rękę prosił o zezwolenie na kilkudniowy wyjazd z nami w góry. Bolek ma 36 lat i jest kawalerem. Podczas tej wyprawy, kiedykolwiek
kroił chleb, czynił znak krzyża na bochenku chleba.
Związek Polaków w Rumunii dzięki finansowej pomocy Stowarzyszenia „Wspólnota Polska” wydał trzy tomiki wierszy Bolka Majerika. Oto jeden z pierwszych wierszy:
Ma wieś nie ukrywa się przed niebem
Nie istnieje na mapie
Znają ją tylko ptaki wędrujące po ścieżkach życia
Ma wieś
Jest jak stary strażnik
na granicy gór
Ma tyle niewidzialnych
niebieskich murów
przerobionych na mosty
Ma wieś
przyobleka się
cztery razy do roku
A nad nią
Zawsze anioł przyrody czuwa
w obłoku.
Wzruszająca Bukowina, enklawa wszelakiej wartości. Wiele świątyń i wiele krzyży, wiele radości i cierpienia. Piękno przyrody i piękno Polaków ziemi bukowińskiej współtworzy nową jakość, jakość metafizyczną,
którą u nas w kraju coraz rzadziej możemy doświadczać i przeżywać. Wspinając się wraz z moimi przyjaciółmi, osobami niewidomymi, na szczyty skalne uświadamiałem sobie, że kraina ta jest jeszcze nieskażona
współczesną cywilizacją i odnaleźć tu można żywą duszę gór i ciepłych, serdecznych ludzi zamieszkujących te ciche zakątki naszej ziemi. Pod szczytem „Skały Księżniczki” w schronisku Cabana
Pastorale, jednym z najpiękniej usytuowanych na Bukowinie, usłyszałem z ust młodego człowieka, kierownika schroniska, który przez ostatnie 7 lat nie schodził z gór, takie oto słowa: „Wiele osób,
które tu przychodzą w góry, nie widzą gór, choć mają oczy”. Zawsze wiedziałem, że moi przyjaciele dostrzegają góry i niosą je w sobie, choć nie posługują się zmysłem wzroku. Są przykładem tego,
iż będąc osobami niepełnosprawnymi, są bardziej sprawni od całkowicie sprawnych i zdrowych ludzi. Obecnie, gdy wróciłem już do naszego miasta, intensywnie odczuwam inwersję wartości. Bukowina stała się
dla mnie bardziej bliska i cenna poprzez ludzi, których przyszło mi tam poznać i przeżyć z nimi tych kilka dni - tak jak byśmy znali się od dzieciństwa.
Piękno polskich wsi na Bukowinie jest pięknem tylko dla tych, którzy zatrzymują się w czasie i są w stanie wniknąć w życie ludzi zamieszkujących te ciche, spokojne tereny. Kto nie podda się temu procesowi,
ten przejdzie przez Bukowinę jak intruz, człowiek obcy polskiemu domostwu.
W tym miejscu pragnę podziękować wszystkim tym, którzy przyczynili się w jakikolwiek sposób do obdarowania prezentami naszych dzieci mieszkających w Pleszy na Bukowinie oraz dofinansowali osobom niewidomym
wyprawę na Bukowinę: Firma ICN Polfa Rzeszów, HEXAL Polska Sp. zoo Warszawa oraz lek. med. Jacek Dygut, lek. med. Grażyna Sapuła, lek. med. Radosław Gut, Anna Głuszko, Wojciech Jaroszczak, Franciszek
Kowal, Andrzej Polemik, Bogusław Iwanowski, Tomasz Wikiera, Jakub Kocur, Aleksandra Sereda, Agnieszka Starosta, Alicja Majewska, Teresa Prymom, Lidia Ogonowska, Helena Kotelnicka, Mirosław Bar. Szczególne
podziękowania dla Zbigniewa i Renaty Bednarczyk, Mariana Garwolina za rzeźbione fajki, które podarowaliśmy Polakom na Bukowinie oraz za piękną dużą lalkę, którą otrzymała Mirelka. Przemyskiej poetce Alicji
Surowieckiej-Lach dziękujemy za podarowanie 30 tomików swojej poezji pt. Alter Ego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu