Co znaczy być chorym?
Reklama
Pan Florian, mimo swego podeszłego wieku, jeszcze do niedawna nie chorował bardziej od innych. Każdy przecież co jakiś czas na coś zachoruje. Dopiero przebyta 3 lata temu operacja na czerniaka sprawiła,
iż jego kondycja zdrowotna bardzo się pogorszyła. Od tego czasu zmaganie z chorobą stało się jego codziennością, tym bardziej, że niezależnie od swoich dolegliwości, przez 24 godz. na dobę opiekuje się
chorą na chorobę Alzheimera, a więc znacznie bardziej niż on, żoną Heleną.
Nie trzeba odkrywać Ameryki, by dowiedzieć się, że być chorym to nic przyjemnego. Pan Gronowski mówi: „Człowiek chory przede wszystkim, już z natury rzeczy, ograniczony jest w działalności,
po prostu nie może robić tego wszystkiego, co człowiek zdrowy. To łaska, że jeszcze mogę chodzić”. Nic dziwnego więc, że chorobie zasadniczo towarzyszy ogólne złe samopoczucie. Kiedy człowiek cierpi,
z trudem przychodzą mu do głowy pobożne i pogodne myśli. Wiara ma jednak moc przekraczania tego, co ziemskie. Pan Florian mówi nawet, że na stan swojego zdrowia niewiele zwraca uwagi, chyba tylko z konieczności,
znacznie bardziej za to absorbuje go stan żony. Człowiek wiary potrafi wyzwolić się z kręgu własnej choroby i własnego bólu, potrafi zauważyć innych obok siebie, potrafi też znosić własne cierpienia,
ofiarując je Bogu w różnych intencjach. Wielu chorych ze szczególnym upodobaniem ofiarowuje się Bogu przez pośrednictwo Maryi. To przecież pewna droga do bram nieba. „Modlę się często w intencji
mojej chorej żony, a dla siebie o wytrwanie, a także w intencji naszej ojczyzny i naszego narodu” - mówi nasz rozmówca.
O czym tu myśleć?
Chorobie towarzyszy trudna bezczynność, daleka od błogiej bezczynności urlopowicza, który przechadza się boso po plaży w promieniach zachodzącego słońca. „Nieraz myślę - mówi pan Florian -
jak urozmaicić sobie czas, by odprężyć się psychicznie. W tym jednak tkwi problem, że ze względu na chorobę żony nie mogę nawet wyjść na spacer. Nie można jej pozostawić samej w domu nawet na chwilę.
Najczęściej więc sięgam po dobrą lekturę, książkę lub czasopismo”. Chory spędza wiele czasu w samotności. Kłębią się w jego głowie myśli, marzenia, wspomnienia. „Często wspominam młode, dziecięce
i młodzieńcze lata, moje przeżycia wojenne, frontowe i związane z tym rany, trudy, ale odczuwam je jako pewnego rodzaju satysfakcję”. Pan Gronowski, jak wielu ludzi jego pokolenia, był żołnierzem
II wojny światowej, odniósł poważne rany, potem został jednym z pionierów Gorzowa, kształtując powojenne oblicze tego miasta. Błogosławiony ten, kto w samotności może ze spokojem i dumą wspominać dawne
lata. Czasem jednak wspomnienia są gorzkie i pełne wyrzutów sumienia, wtedy cierpienie chorego staje się o niebo trudniejsze do zniesienia.
Gdy człowiek poważnie choruje, a do tego zbliża się do pełni lat, pojawia się i myśl o nieuchronnie zbliżającej się śmierci. „Wciąż o śmierci nie myślę - wyznaje pan Florian - ale
wewnętrznie jestem nastawiony na to, że wkrótce opuszczę ten świat. Ufam miłosierdziu Bożemu, dlatego jestem spokojny”.
Pokrzepienie
Nawet najsilniejszy wewnętrznie człowiek w chorobie potrzebuje pokrzepienia. Skąd może ono nadejść? „W moich zmaganiach z chorobą, zwłaszcza w opiece nad żoną - opowiada pan Gronowski -
pomagają mi moje dzieci, mimo oczywistych obowiązków wobec swoich rodzin. Pomoc ich jest dla mnie bardzo cenna, pokrzepia mnie i podnosi na duchu. Ponadto wielkim pokrzepieniem w samotności jest dla mnie
dobra lektura. Z przyjemnością i z dużym zainteresowaniem czytam Niedzielę, w której znajduję wskazówki dotyczące odpowiedniego życia w dzisiejszych czasach. Nasz naród jest strasznie zbałamucony, nie
wie, jak żyć. Gdyby tak wszyscy chcieli korzystać z tego, co daje Niedziela, naprawdę uniknęliby wielu błędów. Stanowczo za mało osób kupuje ten tygodnik. Aż żal patrzeć. Dodatkowo Aspekty bardzo mnie
fascynują. W szczególności zawarte w nich ostatnio artykuły o treści historycznej i geograficznej opisujące nasz region”.
Jak zapewnia p. Florian Gronowski, największym pokrzepieniem chorego jest jednak płynąca z wiary modlitwa i zjednoczenie z Bogiem. Nie sposób znieść cierpienia, jeśli nie ma ono sensu. Ten sens można
odnaleźć w Bogu, kiedy wszystko, co przechodzimy, ofiarujemy Jemu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu