Wyruszamy w Poniedziałek Wielkanocny (28 marca) po Mszy św. w kościele pw. Matki Bożej Częstochowskiej. Atmosfera w autokarze bardzo radosna. Prawie wszyscy się znają. Podczas drogi towarzyszą nam śpiew, modlitwa, rozmowy. Pierwszy cel naszego pielgrzymowania osiągamy we wtorek. Jest to Asyż. Nawiedzenie miejsc związanych z życiem św. Franciszka i św. Klary rozpoczynamy od Eucharystii w bazylice św. Franciszka z Asyżu. Modlimy się o dobre przygotowanie do spotkania z Ojcem Świętym, które ma się odbyć następnego dnia. Wieczorem dojeżdżamy na nocleg.
Wszyscy pielgrzymi niecierpliwie oczekują środowego poranka. Wyjeżdżamy wcześnie rano. Z telefonicznej rozmowy z o. Konradem Hejmo dowiadujemy się, że audiencja odbędzie się o godz. 11.00, ale będzie bardzo krótka. Do Rzymu dojeżdżamy w wielkim napięciu. Jest godz. 10.30, kiedy wysiadamy z autokaru na parkingu. Szybkim krokiem udajemy się na Plac św. Piotra. Zjawiamy się tam o 10.50.
Przez krótką chwilę przebiega nam przez głowę myśl: „Za późno!”. Ale nie... nie jesteśmy spóźnieni. Wszyscy oczekują na Ojca Świętego! Nasz wzrok i oczy wszystkich przybyłych pielgrzymów są skierowane na okno Ojca Świętego, z którego powiewa papieski dywanik. Jak pozostali ludzie, próbujemy wywołać Jana Pawła II oklaskami, okrzykami i śpiewem. Mija 11.00. Ojca Świętego nie ma... Kilka minut później nagle ukazuje się w oknie. Rozgląda się po całym Placu. Widzimy zbliżenie papieskiej sylwetki w stojącym nieopodal telebimie. Rozlega się głos. Ten głos nie pasuje do osoby naszego Papieża. Ktoś użyczył Mu swoich ust. Najpierw słyszymy przemówienie w języku włoskim, później w języku niemieckim. Są to bardzo krótkie zdania. W końcu słyszymy ojczysty język. Ojciec Święty pozdrawia nas słowami: „Pozdrawiam pielgrzymów z Polski. Dziękuję Wam za obecność, za wszelkie przejawy życzliwości i za towarzyszenie mi w modlitwie. Z wdzięcznością myślę o wszystkich rodakach w kraju i za granicą. Z serca wszystkim błogosławię”. Jesteśmy szczęśliwi. Na placu rozlegają się oklaski nielicznych (!) pielgrzymów z Polski. Odmawiamy z Janem Pawłem II modlitwę Ojcze nasz. Słyszymy łacińskie słowa apostolskiego błogosławieństwa. Ojciec Święty błogosławi. Czyni nad zebranymi i całym światem duży, mocny i wyraźny znak krzyża. Jeszcze przez chwilę jest w oknie. Spogląda na nas. Podsuwają mu mikrofon. Chce coś do nas powiedzieć... Próbujemy Go usłyszeć... Dostrzegamy jakby znak rezygnacji. Tak bardzo pragnie, ale nie może. Nagle znika w oknie swego pokoju. Żegnają Go oklaski pielgrzymów. Jesteśmy przejęci tą chwilą spędzoną z Ojcem Świętym. Przed wyruszeniem do Muzeum Watykańskiego modlimy się pod oknem Ojca Świętego, powierzając Go Matce Bożej słowami „Pod Twoją obronę”.
Jesteśmy w Muzeum. Największe wrażenie wywiera na nas Kaplica Sykstyńska. Rozglądamy się po jej sklepieniach. Kontemplujemy uwieczniony na centralnej ścianie „Sąd Ostateczny” Michała Anioła. Nikt nie myśli o tym, że wkrótce kaplica znów się wypełni...
Tego dnia nawiedzamy jeszcze Bazylikę św. Piotra, groby papieży, bazyliki św. Jana na Lateranie i Matki Bożej Większej oraz grób św. Stanisława Kostki, naszego patrona. U św. Stanisława modlimy się za szkołę. Wchodzimy do pokojów, w których mieszkał. Przeżywamy ból, ponieważ nie pozwolono nam, z powodu zamknięcia kościoła, odprawić Mszy św. Sprawujemy Eucharystię w hotelu.
Nowy dzień pielgrzymki. Czwartek. W drodze z hotelu do Rzymu modlimy się w autokarze. Jesteśmy w wielu miejscach związanych z Rzymem starożytnym. Naszą wędrówkę kończy Msza św. w polskim kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika. Wieczorem wracamy na nocleg.
Piątek. Budzimy się w nowej rzeczywistości. Stan zdrowia Ojca Świętego bardzo się pogarsza. Całą drogę do Rzymu zanosimy błagalną modlitwę do Boga. Rano nawiedzamy groby pierwszych męczenników chrześcijańskich w rzymskich katakumbach. Słyszymy od polskiego kapłana, który nam towarzyszy, że Ojciec Święty umiera. Jesteśmy przygnębieni. Po wyjściu z katakumb udajemy się do pobliskiego kościoła „Quo vadis”, gdzie podczas Mszy św. gorąco polecamy Bogu Jana Pawła II. To szczególny moment naszej pielgrzymki. Przecież w tym miejscu św. Piotr spotkał Pana Jezusa, którego zapytał: „Quo vadis, Domine?”. A Pan - jak napisał Henryk Sienkiewicz - odpowiedział: „Gdy ty opuszczasz mój lud, do Rzymu idę, by mnie ukrzyżowano raz wtóry”. Uciekający Piotr zawrócił, aby być ze swoim ludem. I - jak Jego Mistrz - oddał życie za owce na krzyżu, głową zwróconą ku ziemi, bo jak mówił: „Nie jestem godzien umrzeć tak samo jak Pan”.
Czas naszego pobytu w Wiecznym Mieście dobiega końca. Ostatnim przystankiem na szlaku pielgrzymim jest bazylika św. Pawła za Murami. Modlimy się przy grobie Apostoła. Wśród wielu dziesiątek medalionów papieskich zatrzymujemy się szczególnie przy rozświetlonym medalionie 264. Papieża, naszego Rodaka Jana Pawła II. Myślą i sercem w cichej modlitwie biegniemy do Niego. Przeżywamy bardzo wielką rozterkę. Nie możemy już dłużej pozostać w Rzymie. Musimy wracać do kraju. W drodze powrotnej modlimy się nieustannie, zwłaszcza Koronką do Bożego Miłosierdzia, która towarzyszy nam przez wszystkie dni naszej pielgrzymki.
W sobotnie przedpołudnie ofiarujemy Mszę św. za Ojca Świętego. Pod wieczór jesteśmy krótko w Wenecji. O godz. 21.30 wsiadamy do autokaru. Zanim wyruszyliśmy do Jarka Skorulskiego, naszego przewodnika, przychodzi sms z Polski: „Ojciec Święty zmarł w tej chwili... Przepraszam za tę smutną wiadomość, ale pewnie chcielibyście wiedzieć...”. Odszedł do Boga o godz. 21.37. Wypełniło się... Z drżącym głosem i z łzami w oczach przekazuję wszystkim pielgrzymom tę trudną wiadomość. Nastaje głęboka cisza. Wszyscy nieruchomieją. Rozpoczynam: „Wieczny odpoczynek racz Ojcu Świętemu dać Panie...”. Ogłaszamy 15-minutową ciszę, by złożyć zmarłemu Rodakowi hołd miłości, czci i szacunku. Czynimy znak krzyża i odmawiamy chwalebną część Różańca świętego. W autokarze przez całą noc w drodze powrotnej panuje cisza. Każdy modli się w ciszy i przeżywa w sercu odejście Jana Pawła II. W niedzielę przekraczamy granicę polską. Wracamy do innej Polski... W święto Miłosierdzia Bożego, w ostatnim dniu nowenny, modlimy się Koronką o godz. 15.00. Jesteśmy przed Zieloną Górą. O godz. 16.00 stajemy przed kościołem pw. Podwyższenia Krzyża Świętego. Wchodzimy do wnętrza świątyni. Kończymy czas naszego pielgrzymowania Eucharystią za śp. umiłowanego Ojca Świętego Jana Pawła II. Po przyjęciu Komunii św. wspominam wszystkie chwile pielgrzymki, szczególnie błogosławieństwo apostolskie na Placu św. Piotra i zaraz przypomina mi się kościołek przy katakumbach. Pytam w sercu: „Quo vadis, Janie Pawle II?”. Słyszę delikatną odpowiedź: „Do domu Ojca...”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu