Każde cierpienie jest ważne i tak samo boli, a jednak cierpienie Papieża Jana Pawła II przeżywaliśmy szczególnie. Ojciec Święty pojawiał się w oknie i milczał. Miał przed sobą mikrofon, nie miał jednak siły wypowiedzieć ani jednego słowa. Radość z Jego ujrzenia mieszała się ze smutkiem i szlochem. Trudno było prosić Boga, by położył na nasze usta to jedno pokorne zdanie pełne zawierzenia: „Ojcze, nie jak ja chcę, lecz jak Ty”. Tym razem Bóg pozostawił nam Papieża na czas Oktawy Wielkanocy nie tylko cierpiącego, ale i umierającego. Już w Wielki Piątek odbyła się liturgia - pierwszy raz w historii pontyfikatu bez Jego czynnego udziału. Na początku uroczystości kard. Camillo Ruini, papieski wikariusz dla diecezji rzymskiej, odczytał list od Ojca Świętego: „Duchowo jestem z Wami w Koloseum, w miejscu, które budzi we mnie wiele emocji i wspomnień”. Przypominając Mękę Chrystusa na krzyżu, Papież wyznał: „Ja również ofiarowuję moje cierpienia, aby mógł zrealizować się plan Boży, a Jego słowo dotarło między ludzi. Wyrażam bliskość z tymi wszystkimi, którzy doświadczają teraz cierpienia. Modlę się za każdego”. Po odczytaniu listu na telebimach pokazano Jana Pawła II w swojej kaplicy, uczestniczącego duchowo w Drodze Krzyżowej Wielkiego Piątku. Podczas ostatniej - XIV stacji w symbolicznym geście Ojciec Święty wziął do ręki krzyż, tak jak czynił to w ostatnich latach, gdy nie mógł już iść z procesją. Patrzyliśmy razem z Nim na krzyż.
Papież cierpiący i umierający. Godnie i ze spokojem. Boże, dziękujemy Ci za te dni przeżyte w łączności z Papieżem, którego już nam zabrałeś. O spowiedź św. poprosiła mnie studentka, która przystąpiła do tego sakramentu pierwszy raz od czterech lat. - Ta choroba Papieża to był dla mnie chyba jakiś znak, żeby pojednać się z Bogiem - mówiła ze wzruszeniem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu