Reklama

Czekając na...

Niedziela warszawska 48/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Justyna ma 15 lat. Za dwa tygodnie zostanie mamą. Schronienie znalazła w Domu Samotnej Matki w Zielonce. Postanowiła, że nie odda dziecka do adopcji. Decyzję podjęła za radą koleżanek i cioci - wbrew protestom rodziców.

Przed domem słychać pisk opon. Kobieta wysiada z auta. Zostawia pod bramą siatkę z niemowlęcymi ubrankami i wózkiem dla lalek. To jeden z nielicznych, ale bardzo ważnych gestów, na który czekają mieszkanki Domu. Z jednej strony oczekiwanie wynika z potrzeby akceptacji, z drugiej - z konieczności natury materialnej. Większość podopiecznych nie ma ani dachu nad głową, ani środków na utrzymanie. Nie znalazły się tu przypadkowo. Dom jest jak przystań, w której można nabrać sił, aby ruszyć dalej. Czy wszystkie potrafią docenić tę szansę?

Najmłodsza mama

Dziecięca jeszcze buzia, związane z tyłu gumką jasne włosy. Justyna wygląda na tyle lat, ile właśnie ma - piętnaście. Będzie najmłodszą mamą w domu. Jest po USG - zna już płeć dziecka. Na imię będzie miał Jacek. Cieszy się, że będzie mieć syna, bo chłopak "nie przyjdzie do domu z brzuchem" - rzuca cierpko Justyna.

Pierwszą pomocną dłoń wyciągnęła do Justyny ciocia. Potem znalazło się miejsce w Domu Samotnej Matki. Justyna wiedziała od początku, że chce urodzić dziecko. Myślała, że odda je do adopcji. Dwa tygodnie przed porodem zmieniła zdanie, bo ciocia obiecała pomoc, a koleżanki mówiły, że da sobie radę. Zdecydowała, że nie odda dziecka, bo nie chce, żeby mały trafił do Domu Dziecka. Trudno powiedzieć, że już obudziły się w niej macierzyńskie uczucia. Może stanie się to z chwilą, kiedy Jacek będzie już na świecie.

Koleżanki nauczyły Justynę jak przewijać dziecko, kąpać, karmić. Przez dwa miesiące pobytu w domu Justyna nauczyła się nawet gotować. Rodzice jeszcze próbują wpłynąć na jej decyzję. - Ciocia ci nie pomoże - straszył tata na ostatniej wizycie w ośrodku. Najbardziej Justynie żal nieskończonej szkoły.

- Według prawa, dwa miesiące od podpisania wniosku o adopcję, matka może jeszcze zmienić decyzję. Z jednej strony długo, a z drugiej bardzo krótko - mówi pani kierownik ośrodka. - Mieliśmy sytuację, kiedy matka zdecydowała się oddać dziecko do adopcji, ponieważ lekarze stwierdzili wady rozwojowe - opowiada kierowniczka. Matkę nie było stać na leczenie. Rodzice adopcyjni wykonali dokładne badania. Okazało się, że dziecko jest zdrowe. Matka próbowała odzyskać dziecko, ale było już za późno. Byliśmy z nią, w tych najtrudniejszych chwilach. Po długim czasie pogodziła się z sytuacją - mówi pani kierownik.

W Domu Samotnej Matki w Zielonce rzadko zdarza się, żeby kobiety oddawały dzieci do adopcji. Te, które przyszły z takimi planami, zmieniają decyzję albo przed, albo po urodzeniu dziecka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dom jak dom

Zielonkowska placówka nie bez powodu w nazwie nosi słowo "Dom" . - Inaczej wyobrażałam sobie to miejsce - mówi zaskoczona Monika. - Można poczuć się jak w domu - mówią pozostałe mieszkanki. Trzy pokoje zamieszkuje sześć pań. Urządzenie pomieszczeń jest skromne - regał, wersalka, dziecięce łóżeczka, ale jednocześnie pokoje wyglądają bardzo przytulnie. Na parterze znajduje się także kuchnia i łazienka.

- Dzień wygląda u nas tak jak w domu - opowiadają dziewczyny. Śniadanie, obiad, kolacja, trzeba wykąpać dzieci, zrobić zakupy, posprzątać, pozmywać. Kiedy jedna ma dyżur, druga zajmuje się dzieckiem. Dziewczyny pomagają sobie wzajemnie, chociaż zdarza się i tak, że dobre serce jednych bywa wykorzystywane przez drugie.

Jedna z cenniejszych rzeczy, której można nauczyć się w Domu to nadzieja, że będzie można poradzić sobie z dzieckiem po opuszczeniu placówki. Dziewczyny czekające na dziecko przyglądają się tym, które już są matkami. - Skoro one są w stanie sobie poradzić, może mnie się też uda - słyszę od jednej z nich.

Samotne matki mogą przebywać w placówce do trzeciego miesiąca życia dziecka, ale zwykle ten okres się wydłuża. W tym czasie pani kierownik próbuje znaleźć im mieszkanie i pracę. Podopieczne również muszą wykazać się aktywnością w tym zakresie.

Reklama

Najważniejszy jest Krzysio, Ilonka, Patryk

Krzysio jutro skończy roczek. Włosy trochę śmiesznie przystrzyżone. Z tyłu loki, z przodu wycięta krótko grzywka. - Trzeci raz w tym roku zmieniamy miejsce zamieszkania - opowiada Aneta, mama Krzysia. - W noclegowni dla matek z dziećmi wytrzymaliśmy trzy dni. W innych ośrodkach nie ma miejsc. Szczęśliwie trafiliśmy tutaj - opowiada. Krzysio nerwowo wyszarpuje sobie włoski. Grzywkę trzeba strzyc krótko, stąd ta dziwna fryzura. Aneta najbardziej martwi się tym, że nie może zapewnić dziecku stałego miejsca zamieszkania. Krzysia nie odstępuje na krok. Nie wyobraża sobie zostawić go na dłużej pod czyjąkolwiek opieką.

Wszystkie mieszkanki domu są bardzo młodymi matkami. Kiedy pojawia się dziecko, zmienia się zupełnie sposób widzenia świata. - Przestałam myśleć o sobie. Najważniejsza jest ona - mówi Agnieszka karmiąc Ilonkę. - Napewno sobie jakoś poradzimy - dodaje.

Monika ma bardzo silną osobowość. Zrobi wszystko, żeby zapewnić Patrykowi dom. Znalazła na to sposób. Mieszkanie wynajęła z koleżanką również samotnie wychowującą dziecko. Kiedy jedna zajmowała się dziećmi, w tym czasie druga szła do pracy. Z powodu problemów zdrowotnych Monika straciła pracę. Znalazła się w Domu Samotnej Matki. Monika myśli znowu jak zarobić pieniądze na utrzymanie dziecka. Z koleżanką mają szansę na pracę. W tym tygodniu rozstrzygnie się, która z nich zajmie się domem, a która pójdzie do pracy.

To nie jest harem

Przeszłość każdej z dziewczyn to odrębna historia, w której gdzieś po drodze zaszwankowały relacje we własnym domu. Monika wychowywała się w domu dziecka, chociaż ma dom i obydwoje rodziców. - Nie potrafiłam dogadać się z rodzicami - opowiada - poszłam do domu dziecka. W człowieku tkwi silna potrzeba bycia kochanym.

Monika poznała Arka. Zamieszkali razem, potem urodził się Patryk. Kradzione szczęście nie trwało długo. Zaczęły się kłótnie. - Nie chciałam, żeby syn patrzył jak jestem bita przez Arka. Zostawiłam mojego chłopaka - opowiada.

Aneta jest atrakcyjną brunetką. Szczupła sylwetka, długie rzęsy niemal rzucające cień na twarz. Nie sposób nie zauważyć jej w grupie. Zanim została matką przebywała w poprawczaku. W Domu jest na statusie samotnej matki porzuconej przez męża. Ojciec Krzysia - mąż Anety - straszy, że wniesie sprawę rozwodową. Kiedy byli razem mówił, że syna nienawidzi. Teraz przysyła esemesy, żeby przeprosiła dziecko. Nastroje zmieniają mu się szybko. Stosownie do wieku dojrzewania, który właśnie przechodzi. W jednym miesiącu jest dobrze, w drugim źle. Przyzwyczaił się, że rodzice dawali na wszystko, pozwalali długo spać. Tak było wygodniej.

- Rozwodu nie przeżyję. Chyba trzy razy zemdleję przed salą - mówi Aneta. - Nie wiem co mam zrobić. Nie zgodzić się i skomplikować mu życie. Zgodzić się i skłamać w sądzie, że męża nie kocham? - pyta sama siebie.

- Samotne macierzyństwo zdarzasię też dziewczynom pochodzącym z domów, w których nie było konfliktów - mówi pani dyrektor ośrodka. - Czasem przykry jest stosunek społeczeństwa do samotnych matek. O naszym Domu daje się słyszeć "harem". Dziewczyny wychodząc na miasto też czasem słyszą nieprzyjemne uwagi. Ale zdarzają się i takie gesty, że ktoś ofiaruje dla dzieci zabawki, jakaś firma produkty żywnościowe, ktoś inny złoży datek pieniężny - mówi pani kierownik.

Powrót do teraźniejszości

W Domu Samotnej Matki dziewczęta mają zapewnioną opiekę także od strony duchowej. Zawsze sakramentem pojednania służy kapłan z parafii; rozmową - pani kierownik. W niedzielę mogą uczestniczyć we Mszy św.

- Jeśli któraś nie korzysta z praktyk religijnych, nie zmuszamy jej do tego. Przyjmujemy do Domu osoby potrzebujące pomocy, nie stawiamy warunku, że trzeba być wierzącym - mówi pani kierownik. W parafii, na terenie której znajduje się Dom odbywają się chrzty dzieci. Niektóre matki odwlekają z terminem chrztu. - Nie robimy niczego wbrew ich woli, ale dla dobra dzieci delikatnie zachęcamy - mówi pani kierownik, która emanuje spokojem i ciepłem. Wpisuje się w atmosferę tego domu, albo dom zawdzięcza swoje ciepło jej.

Dla mieszkanek pobyt w Domu Samotnej Matki jest szansą na przemyślenie swojego życia, na poukładanie relacji z Panem Bogiem. Nie wszystkie korzystają z tej szansy. Zdarza się, że niektóre trzeba wydalić dyscyplinarnie - za arogancję i wymigiwanie się od dyżurów. Innym kilkumiesięczny pobyt nie jest w stanie zrekompensować wieloletnich zaniedbań wyniesionych z domu.

Powrót do swojego środowiska, gdy nadejdzie, jest trudnym egzaminem. Brakuje miejsca pracy, środków na utrzymanie, bywa że drzwi rodzinnego domu są zamknięte. Ale zawsze towarzyszy mu cicha nadzieja, że ktoś otworzy drzwi, przyjmie życzliwie, obdarzy zaufaniem. Jest w tym coś z tęsknoty, niepewności i oczekiwania.

W Domu Samotnej Matki zawsze jest Adwent.

* Imiona bohaterek zostały zmienione.

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Niech żyje Polska!” - ulicami Warszawy przeszedł Narodowy Marsz Życia

2024-04-14 16:24

[ TEMATY ]

marsz dla życia

Artur Stelmasiak

Pod hasłem „Niech żyje Polska!” ulicami Warszawy przeszedł w niedzielę Narodowy Marsz Życia. Wedle organizatorów w wydarzeniu uczestniczyło około 50 tys. ludzi. Była to manifestacją w obronie życia, rodziny, wartości i niepodległości oraz wyraz solidarności z tymi, którzy najbardziej potrzebują wsparcia, zwłaszcza dziećmi zagrożonymi aborcją.

Wydarzenie odbyło się pod patronatem Konferencji Episkopatu Polski. Do uczynienia niedzieli dniem szczególnej modlitwy w obronie życia poczętego zachęcił przewodniczący Episkopatu abp Tadeusz Wojda SAC.

CZYTAJ DALEJ

Były lekarz i arcybiskup Paryża: dla biologii zygota to już człowiek

2024-04-15 13:58

[ TEMATY ]

życie

Adobe.Stock

Nauka stale dostarcza nam nowych informacji o początku człowieka i o jego płynnym rozwoju. Powinno nas to wprawiać w zdumienie, my tymczasem kurczowo trzymamy się bezpodstawnych z biologicznego punktu widzenia wyobrażeń o pierwszych dniach naszego życia. Zwrócił na to uwagę były arcybiskup Paryża, który zanim został kapłanem przez 11 lat wykonywał zawód lekarza. Na zaproszenie organizacji Réseau Vie wygłosił wykład na temat ludzkiego embrionu.

Podkreślił, że badania naukowe ciągle poszerzają naszą wiedzę o życiu prenatalnym. Przykład tego stanowi choćby odkrycie komunikacji między matką i zarodkiem zanim jeszcze zagnieździ się w macicy. Zarodek wysyła biochemiczne sygnały, a matka potrafi je odebrać i rozpoznać, że jest w ciąży – mówił abp Aupetit. Podkreślił on, że dla nauki to oczywiste, że od połączenia dwóch gamet, żeńskiej i męskiej, powstaje zarodek i rozpoczyna się nieodwracalny proces. W kategoriach biologicznych zarodek jest istotą ludzką, z własną informacją genetyczną. Nie jest ani ojcem, ani matką, ale oryginalną istotą, produktem ich obojga.

CZYTAJ DALEJ

O synodzie w Sali Sesyjnej Dworca PKP

2024-04-16 09:53

Materiały organizatorów

W ramach Wieczorów Polskich odbędzie się 184. spotkanie, w programie którego będzie Synod Archidiecezji Wrocławskiej.

Spotkanie zorganizowało Duszpasterstwo Kolejarzy. Z prelekcją wystąpi Adriana Kwiatkowska, sekretarz synodu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję