Reklama

Ratować ludzi zasypanych pod ziemią

Niedziela bielsko-żywiecka 49/2006

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Bączek: - Jak długo pracował Pan na kopalni?

Marian Znaj: - 23 lata, w tym 21 lat jako ratownik górniczy.

- Na czym polega praca ratownika?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- W codziennej pracy w swojej kopalni zjeżdżaliśmy na dół, gdzie mieliśmy wyznaczone zadania i codziennie byliśmy przygotowani do podjęcia akcji ratowniczej. Inną rzeczą są dyżury w Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego. Taka stacja zabezpiecza okręg, czyli 9-11 kopalń. Na stacji ratownictwa górniczego byłem 36 razy. Dyżur trwa dwa tygodnie, więc daje to 72 tygodnie pobytu na stacji ratownictwa.

- Jak zostaje się ratownikiem w górnictwie?

- Trzeba mieć ukończone 21 lat życia, minimum 2 lata pracy na kopalni i bardzo dobry stan zdrowia, potwierdzony corocznymi badaniami. Ciekawostką jest, że same badania ratownika górniczego trwają około 8 godzin. Od zwyczajnych badań lekarskich, badań analitycznych, poprzez badania specjalistyczne. Do tych ostatnich należą np. badanie w komorze termicznej. Ratownik musi przebywać 1,5 godziny w takiej komorze, gdzie panuje temperatura 50 stopni Celsjusza i wilgotność rzędu 90-100 procent. Takie warunki przecież się zdarzają. Czasami zwyczajnie - górnik „na przodku” pracować musi w temperaturze 36 stopni Celsjusza. Ponadto każdy z nas co kilka lat przechodził badania psychotechniczne.

Reklama

- Czy była jakaś akcja, w której brał Pan udział, a która skończyła się tragicznie?

- Sam kiedyś przy zwyczajnej pracy górniczej zostałem przysypany podczas przebudowy chodnika, innym razem wagon górniczy przycisnął mi nogi. Ale to nie były jakieś bardzo niebezpieczne sytuacje. Dzięki Bogu nie miałem także do czynienia z akcją, w której jakiś górnik stracił życie. Choć trzeba powiedzieć, że górnicza praca na co dzień jest bardzo niebezpieczna.

- Jaką akcję pamięta Pan zatem najbardziej?

- Paradoksalnie tę, w której nie wziąłem udziału. Miałem kiedyś wyznaczony dyżur na pogotowiu jako zastępowy. Jednak na pięć dni przed rozpoczęciem dyżuru dostaliśmy z żoną telegram z Warszawy, że musimy jechać z córką do Centrum Zdrowia Dziecka. Na pogotowiu zastąpił mnie mój kolega. I właśnie wtedy ta grupa ratowników pojechała na akcję „z syreny”. Wyjechali na akcję pożarową na „Niwkę Modrzejów”. Tam były dwa potężne wybuchy gazów pożarowych. Zginął kolega od nas z kopalni, a z Modrzejowa zginęło pięciu. Inni wylądowali w Siemianowicach w „oparzeniówce”. Kiedy przyjechałem do nich na salę, nie mogłem rozpoznać kolegów, z którymi pracowałem codziennie przez 10 lat. A przecież to ja miałem być na tej akcji... Mówiąc inaczej: do dziś Bogu dziękuję za życie...

- Górnik ratownik - jakim musi być człowiekiem?

Reklama

- Musi być wrażliwy, ale też i twardy. Sam na przykład znalazłem się kiedyś w sytuacji, w której musiałem uderzyć górnika, będącego w szoku, bo nie można było założyć mu opatrunku. Innym razem widziałem człowieka, który przebiegł 250 metrów po tym, jak maszyna wyrwała mu rękę. Był w takim szoku, że nie spadła z tego ramienia ani kropla krwi. Dopiero, gdy dobiegł do nas stracił przytomność i wtedy pojawił się krwotok. To były sytuacje w normalnej górniczej pracy, a nie podczas jakichś wielkich akcji ratowniczych.

- Praca ratownika, to wielka odpowiedzialność za drugiego człowieka...

- Oczywiście, że tak. Pełniłem funkcję zastępowego, czyli odpowiedzialnego za 4 osoby. Zastępowy w czasie akcji dozoruje - jest uchem, okiem swojego zastępu, bada atmosferę. Od jego decyzji zależy to, czy akcja ma być kontynuowana dalej czy też trzeba ludzi wycofać. On powiadamia kierownika akcji o swojej decyzji i np. wycofuje ludzi. Taka funkcja wiąże się z odpowiedzialnością za życie ludzkie... Wszyscy ratownicy muszą mieć wielkie zaufanie do siebie. Zastępowy do swych ludzi, oni do swojego zastępowego, wszyscy do mechanika. Dla przykładu: mechanik przygotowuje nam sprzęt. Aparat do oddychania, który przygotowuje, to są przecież nasze płuca w kopalni. W czasie pożarów występuje czasem tak duże stężenie tlenku węgla czy innych gazów, że wystarczy jeden oddech, by człowiek umarł. Ja muszę mieć 100-procentową pewność, że taki aparat działa. Bywały takie przypadki, niestety, że ktoś nie sprawdził aparatu, a podpisał, że to uczynił. I wtedy dochodziło do tragedii...

- Gdy górnicy zjeżdżają na dół pozdrawiają się tradycyjnym „Szczęść Boże”. Czy to po prostu tradycja, czy przejaw religijności?

Reklama

- Myślę, że jedno i drugie. W największym komunizmie niektórzy próbowali zamienić „Szczęść Boże” na „Cześć Pracy!”. Ale nikt im nie odpowiadał tak, jak chcieli, ale tak, jak tego chce tradycja górników. Często takim ludziom zwracano uwagę: „Tu się mówi Szczęść Boże!”. Na kopalni, na cechowni (tam gdzie górnikom sztygarzy przydzielają pracę i znaczą, czyli cechują ich obecność) tam właśnie w okresie przedwojennym był zawsze albo obraz, albo figurka św. Barbary. Nad nią napis: „Szczęść Boże”. Komuniści św. Barbarę wyrzucili, ale wróciła ona po stanie wojennym.

- Może ta religijność wynikała właśnie ze świadomości kruchości życia i przebywania codziennie w niebezpiecznych warunkach?

- Być może. Miałem kolegę, który był przodowym na ścianie i był z tych mówiących „Cześć Pracy”. Powiedział kiedyś: „Co mi tam Pan Bóg, ja to i do wiadra tutaj mogę się modlić”. Niewiele czasu upłynęło i zasypało go na ścianie. Po tym wydarzeniu zaczął mówić „Szczęść Boże”. Czasem palec Boży tak dotykał człowieka...

- Praca w ratownictwie górniczym zmienia zapewne człowieka...

- Tak. Nabiera się szacunku do życia, inaczej postrzega się bliskich. Ja na przykład miałem taki zwyczaj, że nigdy nie poszedłem do pracy nie pocałowawszy żony. Wystarczyło, że nie przyjechałem, albo autobus się spóźnił, to żona już dzwoniła zaniepokojona czy wszystko jest w porządku. Gdy musiałem zostać dłużej zawsze szukałem kogoś z naszej miejscowości, kto mógłby ją powiadomić...

Rozmowę przeprowadzono 22 listopada, w przeddzień tragedii w kopalni „Halemba” w Rudzie |ląskiej.

2006-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ingres kard. Grzegorza Rysia będzie transmitowany w telewizji

2025-12-17 21:19

[ TEMATY ]

kard. Ryś

Piotr Drzewiecki

Ingres kard. Grzegorza Rysia odbędzie się w bazylice archikatedralnej na Wawelu. Weźmie w nim udział abp Antonio Guido Filipazzi, nuncjusz apostolski w Polsce.

Podziel się cytatem Nuncjatura Apostolska poinformowała o decyzji Ojca Świętego Leona XIV w sprawie nominacji dla kard. Rysia w dniu 26 listopada br. W lipcu 2011 r. papież Benedykt XVI mianował go biskupem pomocniczym archidiecezji krakowskiej, a sakrę biskupią otrzymał z rąk kard. Stanisława Dziwisza 28 września tego samego roku. Na zawołanie biskupie wybrał słowa "Virtus in infirmitate" (Moc w słabości). 14 września 2017r., w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka arcybiskupem metropolitą łódzkim, natomiast 9 lipca 2023 roku - kardynałem. Oficjalna kreacja kardynalska odbyła się na placu św. Piotra 30 września 2023 r. Kościołem tytularnym kard. Grzegorza Rysia stał się kościół św. Cyryla i Metodego w Rzymie. Nowy arcybiskup metropolita krakowski jest członkiem Dykasterii ds. Biskupów oraz Dykasterii ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, a w ramach Konferencji Episkopatu Polski członkiem Rady Stałej KEP, przewodniczącym Rady ds. Dialogu Religijnego, przewodniczącym Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem, członkiem Rady ds. Ekumenizmu, członkiem Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego, a także Rady ds. Rodziny.
CZYTAJ DALEJ

Kalendarz Adwentowy: Pokorni, którzy wchodzą pierwsi

2025-12-15 21:00

[ TEMATY ]

Kalendarz Adwentowy 2025

Adobe.Stock.pl

• So 3, 1-2. 9-13 • Mt 21, 28-32
CZYTAJ DALEJ

Kard. Grzegorz Ryś do kapłanów: Milczenie jest lekiem na niewiarę

2025-12-18 07:17

[ TEMATY ]

rekolekcje

Archidiecezja Krakowska

Podczas rekolekcji przed swoim ingresem do katedry na Wawelu, kard. Grzegorz Ryś wskazał na postawę kapłana, który powinien być „dla ludzi”. Podkreślił także, że milczenie jest lekarstwem na niewiarę. - To bardzo piękna podpowiedź, by tak jak dbamy o liturgię, zadbać o milczenie, które jest lekiem na niewiarę – mówił metropolita krakowski-nominat.

Na początku metropolita krakowski-nominat nawiązał do oryginalnego zapisu rodowodu Jezusa z Ewangelii św. Mateusza. – Pierwszą księgą jaką Bóg pisze, jaką Bóg się posługuje, pierwszą księgą jest zawsze człowiek – mówił, przywołując przykład dziecka, które dostaje pierwszą lekcję od swoich rodziców. – Bóg przemawia do dziecka najpierw przez osoby rodziców, a potem dopiero przez wszystkie książki, jakie będzie miało czas czytać w życiu. Rekolekcje są pewnie po to, żebyśmy byli czytelni, żeby ludzie mogli nas czytać – zauważył.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję