Reklama

Powołanie świeckich

Niedziela częstochowska 52/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ANNA CICHOBŁAZIŃSKA: - Osiągnięcia cywilizacyjne w wielu dziedzinach, w tym w medycynie, którą Pani reprezentuje, pomogły człowiekowi ujarzmić wiele zjawisk, które zagrażały jego egzystencji. Jednocześnie ten sam człowiek tworzy prawo, które nie pozwala żyć innym - bezbronnym nie narodzonym dzieciom, ludziom starym, chorym. Postępujący kryzys wartości stawia nas przed pytaniami: kim jestem, dokąd zmierzam, jakie jest moje miejsce w rodzinie, pracy, w środowisku lokalnym, w Kościele. Czy rzeczywiście tak trudno jest godnie żyć?

DR WANDA TERLECKA: - To prawda. Codzienne życie dostarcza nam niezliczonych dowodów na to, że powszechnym zjawiskiem jest kryzys tożsamości ludzkiej, tożsamości chrześcijańskiej. Niestety, nasza wiedza o roli człowieka, jego miejscu i powołaniu w Kościele jest wciąż zbyt mała. Gdybyśmy zadali pytanie napotkanemu człowiekowi, także z cenzusem wyższej uczelni: "Kim jesteś jako człowiek ochrzczony?", obawiam się, że odpowiedzi byłyby żenująco niedojrzałe. Tymczasem nawet pobieżna analiza pytania: "Kim jestem?" pozwala zauważyć, że to, kim rzeczywiście jestem, nie zależy wyłącznie i ostatecznie ode mnie, choć ja w kształtowaniu siebie samego odgrywam decydującą rolę. Już nasze zaistnienie na tym świecie jest obarczone całym bagażem dziedzictwa genetycznego, środowiskowego, klimatycznego itd. Cała nasza istota, nasz los, nasze miejsce na ziemi, nasza rola w życiu ostatecznie zależą od Stwórcy. My możemy jedynie z Nim współdziałać bądź opierać Mu się w tworzeniu siebie.

- Tak więc pytania o naszą egzystencję, nasze powołanie powinniśmy zacząć od pytań: do czego jesteśmy powołani, jakie są nasze powinności?

- Każdy myślący człowiek pyta, a przynajmniej powinien pytać, o sens - sens własnego życia, sens zdarzeń, własnych działań. Pytanie o sens przyjętego chrztu należy do pytań najbardziej podstawowych. Przez chrzest, chociaż przyjmowaliśmy go nieświadomie, zostaliśmy włączeni w rzeczywistość Kościoła. Pełnej treści pojęcia "Kościół" nie sposób pojąć tylko rozumem, potrzebna jest i wiara. Wystarczy pamiętać - bazując na nauczaniu soborowym - że Kościół to rzeczywistość Bosko-ludzka założona przez Chrystusa, która dokonuje się w czasie, w swej widzialnej postaci jest utworzona ze społeczności ludzi wierzących w Chrystusa i włączających się w Niego, ale trwająca i doskonaląca się mocą Chrystusa uwielbionego, w Duchu Świętym (por. KK 2-8). Tak rozumiany Kościół urealnia we wszystkich epokach i na każdym miejscu na ziemi misję Chrystusa. Głównym darem dla Kościoła jest Duch Święty zesłany w Dniu Zielonych Świąt. Ożywia on Kościół, uświęca, jednoczy w miłości i wyposaża każdego ochrzczonego w szczegółowe dary, które służą do zjednoczenia wierzących między sobą i doprowadzenia do pełnego zjednoczenia z Bogiem.

- Każdy z nas w społeczności Kościoła ma również swoją własną, indywidualną rolę. Od jej wypełniania zależy los nas samych, ale i los ludzi, za których jesteśmy odpowiedzialni. Zgodzi się Pani, że jednak nie zawsze jesteśmy tego świadomi lub tę odpowiedzialność traktujemy zbyt "przyziemnie", egoistycznie?

- Bogactwo i różnorodność darów Ducha Świętego decyduje o tym, że każdy z ludzi ochrzczonych jest szczególnym wybrańcem Boga, specjalnie przez Niego powołanym do spełniania jedynej, niepowtarzalnej, jemu powierzonej misji. To prawda, że rzadko zdajemy sobie sprawę z głębi tego powołania. Tyle jest powołań w Kościele, ilu jest w nim członków. Jednak wszyscy ochrzczeni mają też jedno wspólne, podstawowe powołanie: iść do ludzi z Dobrą Nowiną, że Bóg nas tak kocha, że dał nam swego Syna Jednorodzonego, aby każdy, kto w Niego wierzy, był wyzwolony od zła i miał życie wieczne. Ponadto każdy ochrzczony ma bardziej uszczegółowione, indywidualne i niepowtarzalne zadanie, powierzone wyłącznie jemu. Dla chrześcijanina świeckiego cały otaczający nas świat jest polem i narzędziem do takiego działania, aby przekształcać go według Bożej hierarchii wartości. Jednakże nikt z ludzi nie zbawi się sam. Musimy - spełniając własne zadania - współdziałać z innymi ochrzczonymi, idąc do tego samego celu, do wspólnotowego zjednoczenia się z Bogiem. Chodzi o to, żeby całe życie i działanie człowieka ochrzczonego przebiegało zgodnie z tą hierarchią.

- Gdyby te powinności spróbować przełożyć na naszą codzienność, to jak Pani uszczegółowiłaby zadania świeckich w Kościele?

- Wszystko, co robimy, powinno być robione kompetentnie i z sercem - jak dla siebie. Jeśli jestem pracodawcą, muszę patrzeć nie tylko na interes własnej firmy, ale i na ludzi, których zatrudniam, na to, czy daję im godne warunki pracy. Jeśli jestem człowiekiem interesu, muszę troszczyć się o to, aby wszystkie moje pieniądze zawsze były czyste, nie wymagające ich "prania". Jeśli jestem politykiem czy urzędnikiem, muszę bezwzględnie stawiać interes społeczny i publiczny przed swoim prywatnym. Jeśli jestem człowiekiem pióra, każde moje zdanie winno być wierne prawdzie i sprawiedliwości. Jeśli jestem lekarzem czy nauczycielem, ludzie powinni móc z pełnym zaufaniem powierzyć mi swych chorych czy własne dzieci. Jeśli jestem rzemieślnikiem, powinienem być rzetelny, uczciwy i słowny. Dobrze by było móc o każdym chrześcijaninie powiedzieć, że jest "Kimś" w swojej dziedzinie, niezależnie od tego, co robi; że jest człowiekiem prawym i godnym zaufania w każdej sytuacji.

Żyjąc i działając w ten sposób, chrześcijanin oddaje cały świat, z którym na co dzień ma do czynienia, Bogu Ojcu, dopełniając to oddanie w Ofierze Mszy św. (uczestnicząc w ten sposób w misji kapłańskiej Chrystusa). Oczywiście, to oddanie świata i siebie samego nie będzie w pełni prawdziwe i szczere, jeśli nie będzie opierać się na pragnieniu i decyzji, by w moim życiu w każdej sytuacji działa się wola Boga, a nie moja. "Nie moja, ale Twoja wola niech się stanie" - mówił Chrystus w szczytowym momencie swego dzieła. "Niech mi się stanie według słowa Twego" - powiedziała Maryja w kluczowej chwili swego życia i całej historii ludzkości. "Bądź wola Twoja" - powtarzamy w codziennej modlitwie.

- Wypełnianie tych powinności nie jest łatwe. Pogłębiająca się bieda, chaos implikują raczej wzrost patologii w życiu społecznym, politycznym, zanikanie etosu zawodowego niż pogłębianie samoświadomości bycia prawym człowiekiem...

- Znakiem rozpoznawczym chrześcijanina świeckiego we współczesnym świecie powinna być żywa nadzieja. To prawda, że warunki codziennego życia dają tysiące podstaw do narzekań, żalów, lęków, ale chrześcijanin powinien pamiętać, że Chrystus powiedział: "Ufajcie, jam zwyciężył świat". To nie jest czcze pocieszenie ani odesłanie w nieokreśloną przyszłość. Z każdej sytuacji i w każdych warunkach można wyjść bogatszym duchowo, z pełniejszym pokojem wewnętrznym, bardziej gotowym do przebaczania i rozumienia innych ludzi. Ileż to osób stało się świętymi mimo przeżytych łagrów, obozów koncentracyjnych i prześladowań komunistycznych. Ileż mądrości życiowej, wewnętrznego piękna, ile dobroci spotyka się u ludzi dotkniętych ciężkim kalectwem, nieuleczalną i dotkliwą chorobą, ubogich, starych i odrzuconych przez rodziny! Chrześcijanin ma pewność, że zaufawszy bezwzględnie Bogu, na pewno wygra własne życie. Taka nadzieja, niezależnie od okoliczności, to udział w prorockiej misji Chrystusa (obok przyjęcia i głoszenia Dobrej Nowiny), chyba szczególnie ważnej dla współczesnych ludzi.

Jeszcze jedna cecha winna być wyróżnikiem chrześcijanina świeckiego spośród innych ludzi - postawa służby (uczestnictwo w misji królewskiej Chrystusa). Życie codzienne pokazuje, jak - według praw tego świata - prawie każdy, kto ma choćby odrobinę władzy czy więcej pieniędzy, wykorzystuje innych ludzi, lekceważy ich i gnębi. W Królestwie Bożym "królować" - to znaczy służyć, Chrystus przyszedł na świat po to, aby służyć. Iluż jest cudownych rodziców, którzy każdą sekundą swego życia służą najdosłowniej własnej rodzinie. Iluż wychowawców, lekarzy, pielęgniarek, nauczycieli, którzy całym umysłem, sercem i duszą służą tym, z którymi pracują! Iluż cichych, szarych, niewidocznych publicznie ludzi przy swoich warsztatach pracy, na roli, na uczelniach i w biurach przez swoją pracę i postawę rzeczywiście służy tym, z którymi spotyka się na co dzień. Życie z nimi staje się o wiele łatwiejsze i jaśniejsze, niezależnie od tego, co robią i w jakich okolicznościach ich spotykamy.

Czy takie życie jest realne i łatwe? Z pewnością niełatwe i o własnych siłach raczej niemożliwe. Jest natomiast absolutnie możliwe i z pewnością owocne pod jednym warunkiem: że będziemy żyć i trwać w żywotnej więzi z Chrystusem: "Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - jeśli nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami"(J 15, 4-5). "Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje" (J 15, 16).

Oczywiście, to wszystko, co zostało powiedziane, nie wyczerpuje tematu powołania świeckich. Świeccy są również odpowiedzialni za Kościół jako instytucję poprzez uczestnictwo w różnych strukturach, choćby tylko kształtujących kierunki działań duszpasterskich Kościoła ( synody, rady duszpasterskie, stowarzyszenia i ruchy kościelne). Ten szeroki temat wymaga jednak odrębnego omówienia.

- Dziękuję za rozmowę

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Bp Krzysztof Włodarczyk: szatan atakuje dziś fundamenty – kapłaństwo i małżeństwo

2024-04-28 18:43

[ TEMATY ]

Bp Krzysztof Włodarczyk

Marcin Jarzembowski

Bp Krzysztof Włodarczyk

Bp Krzysztof Włodarczyk

- Szatan atakuje dziś fundamenty - kapłaństwo i małżeństwo. Bo wie, że jeżeli uda mu się zachwiać fundamentami społeczeństwa, to zachwieje całym narodem. My róbmy swoje i nie dajmy się ogłupić - mówił bp Krzysztof Włodarczyk.

Ordynariusz zainaugurował obchody roku jubileuszowego 100-lecia bydgoskiej parafii Matki Boskiej Nieustającej Pomocy na Szwederowie. - Została ona erygowana 1 maja 1924 r. przez kard. Edmunda Dalbora. Niektórzy powiedzą, był to piękny czas. Nie było telefonów komórkowych, telewizji, Internetu, żyło się spokojniej, romantycznie, piękna idylla. Czy na pewno? Nie do końca - mówił bp Włodarczyk, zachęcając, by wejść w głąb historii i zobaczyć, czym żyli przodkowie.

CZYTAJ DALEJ

Francja: siedmiu biskupów pielgrzymuje w intencji powołań

2024-04-29 17:49

[ TEMATY ]

episkopat

Francja

Episkopat Flickr

Biskupi siedmiu francuskich diecezji należących do metropolii Reims rozpoczęli dziś pięciodniową pieszą pielgrzymkę w intencji powołań. Każdy z nich przemierzy terytorium własnej diecezji. W sobotę wszyscy spotkają się w Reims na metropolitalnym dniu powołań.

Biskupi wyszli z różnych miejsc. Abp Éric de Moulins-Beaufort, który jest metropolitą Reims a zarazem przewodniczącym Episkopatu Francji, rozpoczął pielgrzymowanie na granicy z Belgią. Po drodze zatrzyma się u klarysek i karmelitanek, a także w sanktuarium maryjnym w Neuvizy. Liczy, że na trasie pielgrzymki dołączą do niego wierni z poszczególnych parafii. W ten sposób pielgrzymka będzie też okazją dla biskupów, aby spotkać się z mieszkańcami ich diecezji - tłumaczy Bénédicte Cousin, rzecznik archidiecezji Reims. Jednakże głównym celem tej bezprecedensowej inicjatywy jest uwrażliwienie wszystkich wiernych na modlitwę o nowych kapłanów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję