Reklama

Rozdano świadectwa z paskiem...

Nadeszła upragniona przez uczniów chwila: koniec roku szkolnego. Dzieci i młodzież odebrały świadectwa. Jak zwykle, są lepsze lub gorsze. Czy te oceny będą na pewno odzwierciedleniem prawdy o osiągnięciach dziecka?

Niedziela toruńska 25/2008

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W świecie, w którym żyjemy, wzmocnienie ciała i ducha jest niemal niezbędne. Czas wakacji to także wyjątkowa okazja, by kontemplować sugestywne piękno przyrody, wspaniałą „księgę” dostępną dla wszystkich, dużych i małych. W kontakcie z przyrodą człowiek widzi siebie we właściwych proporcjach, odkrywa, że jest stworzeniem, małym, a zarazem wyjątkowym, „zdolnym odkryć Boga”, ponieważ jego duch otwarty jest na Nieskończoność
Benedykt XVI, fragment rozważania przed modlitwą Anioł Pański, 17 lipca 2005 r.

Polska szkoła na dwa miesiące zapadła w sen. Jest on jednak niespokojny, naznaczony problemami, które od lat nie mogą się doczekać rozwiązania.

Nauczyciel - brzmi dumnie?

Nie. Nie będzie to brzmiało dumnie, dopóki państwo nie zdecyduje się rzeczywiście wynagradzać nauczycieli, zamiast wypłacać im jałmużnę, a co za tym idzie zamykać drogę do tego zawodu po pierwsze mężczyznom, po drugie - najlepszym pedagogom płci obojga. Powiedzmy sobie szczerze, pensja nauczycielska jako podstawa utrzymania rodziny przez męża i ojca to wyjątkowo ponura perspektywa. Czy zatem może dziwić fakt, że polska szkoła jest zdominowana przez kobiety? Że często stanowią one 70-90% kadry pedagogicznej? Gdzie tu warunki do tego, by naturalne i niezwykle cenne cechy, jakimi są właściwa kobietom: opiekuńczość, łagodność, cierpliwość i gotowość do zaspokajania uczuciowych potrzeb wychowanków, wesprzeć męską stanowczością i racjonalnym podejściem do rzeczywistości?
Sytuacja w oświacie nigdy nie ulegnie znaczącej poprawie, jeśli kolejne rządy będą niezmiennie powielały ten sam schemat: przed wyborami dużo obietnic, a potem wycofywanie się z nich chyłkiem. W gruncie rzeczy kryje się za tym przede wszystkim niezdolność do pojęcia prawdy, że pieniądze zainwestowane w oświatę zwracają się w przyszłości po stokroć, że troska o staranne wykształcenie (i wychowanie!) młodego pokolenia to strzał w dziesiątkę, gwarantujący zyski przerastające wszystko to, co można wygenerować nakładami na przemysł, rolnictwo, handel czy turystykę. Nauczyciele tylko pozornie pracują w sferze nieprzynoszącej dochodów; w rzeczywistości nasz przyszły dobrobyt zależy m.in. od tego, jak dzisiejsi uczniowie zostaną przygotowani do wejścia w dorosłe życie. A zatem jest rzeczą oczywistą, że ci, którzy kierują tymi przygotowaniami, powinni być godziwie wynagradzani.
Cytujemy kanclerza Zamoyskiego („Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie”) - i... udowadniamy, że tych słów nie rozumiemy.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wyższa płaca, lepsza praca

Teraz pora, aby wrzucić kamyczek do nauczycielskiego ogródka. Pedagodzy ubolewają nad fatalnym stanem dyscypliny w szkołach, pogarszającym się z roku na rok poziomem intelektualnym uczniów, zanikiem chęci do nauki, ciągłym poszerzaniem praw ucznia, a uszczuplaniem obowiązków (faktycznie - lista praw ucznia „roztyła się” do granic absurdu), brakiem szacunku, bo w domach rodzinnych zawodzi nauka najzwyklejszej kultury osobistej. To wszystko prawda. Prawdą jest również i to, że nawet w tak okrojonej przestrzeni, nauczyciel może „przeprowadzić swoje”. Musi tylko chcieć i umieć to uczynić, a z tym bywa różnie.
Niestety, dla części nauczycieli ich praca, w tym dziedzina, której uczą, wcale nie jest pasją. Nie widzą nic fascynującego w tym, że mają możliwość współuczestnictwa w kształtowaniu osobowości młodego człowieka. Nie troszczą się o to, by ich lekcje były jak najciekawsze, niekiedy wręcz stwarzają wrażenie, iż pracują w szkole za karę, promieniują troskami domowymi, nie trzymają emocji na wodzy w tzw. złe dni. Uczniowie (ich też warto posłuchać, bo zdarza się, że mają rację) podkreślają, że nie zawsze są sprawiedliwie traktowani przez nauczycieli. Czasami zależy to od humoru, a niekiedy od nazwiska ucznia, od tego, czy jest on prymusem, średniakiem, czy wlecze się w ogonie klasowej stawki. Młodego człowieka bolą tzw. kwantyfikatory ogólne, odbierające chęć do dalszych wysiłków: „Ty, Kowalska, nigdy nie jesteś przygotowana”, szufladkowanie, polegające na przypisaniu komuś „raz na zawsze” ściśle określonego poziomu, powyżej którego nie podskoczy.

Diabeł tkwi w szczegółach

Ale po co czepiać się spraw zasadniczych - zejdźmy na poziom szkolnej praksis. Z dziennikiem pod pachą nauczyciel idzie na lekcję, dochodząc do klasy, widzi falujący tłum młodych ludzi, którzy nie zwrócili uwagi, że dawno jest po dzwonku. Jakaś gonitwa, bójka, przepychanki, dziewczęta siedzą na podłodze i przeglądają najnowszy numer „Bravo”. I co? Nauczyciel akceptuje ten fakt, pozwalając wejść uczniom do sali bez uprzedniego ustawienia się. Powitanie odbywa się w biegu, w tym czasie uczniowie kontynuują rozmowy i wyjmują podręczniki, ani im w głowie spojrzeć na nauczyciela, gdy od niechcenia mówią: Dzień dobry. Przed biurkiem ustawia się kolejka tych, którzy zapomnieli podręcznika, zeszytu, pracy domowej itp.
Zaczyna się lekcja, a szum i harmider nie ustaje. Kwitnie życie towarzyskie, uczniowie odzywają się nieproszeni, pozwalają sobie na żarty, czasem wybucha celowo sprowokowana rozróba. Jak na to reaguje nauczyciel? Niestety, często tylko bezradnym: „Proszę, uspokójcie się”, ewentualnie groźbą, której nie ma odwagi wprowadzić w życie.
Są sposoby, aby rozbrykanych młodych ludzi „sprowadzić na ziemię”. Każdy nauczyciel ma obowiązek sporządzić dokument pod nazwą przedmiotowy system oceniania, określający sposoby oceniania uczniów. Dlaczego nie wprowadzić do niego - i konsekwentnie stosować! - zapisów pozwalających wyciągać sankcje za nieprzygotowanie lub niesubordynację w czasie lekcji?
Czy szkoła naprawdę musi pogodzić się z tym, że uczniowie (mam na myśli tych nieco bardziej wyrośniętych) przeklinają, dopuszczają się aktów przemocy, kradną, kłamią, palą papierosy, noszą makijaż, tatuaże, kolczyki w najdziwaczniejszych częściach ciała? Nie musi. W statucie ma bowiem zapisy, które pozwalają wyciągać konsekwencje w postaci obniżonej oceny z zachowania. Trzeba tylko - o ironio! - odwagi, by z tych zapisów skorzystać, nie zważając na fakt, że uczniowie stojący na bakier z regulaminem będą manifestowali, jak niewielkie wrażenie robią na nich belferskie sankcje. Tak będzie jednak do czasu. Wbrew pozorom, uczniów, którym naprawdę nie zależy na ocenach, wcale nie ma aż tak wielu. Gdyby było inaczej, nie mielibyśmy do czynienia z sytuacją, która w polskich szkołach zdarza się dwa razy w roku.

Nie uczy odpowiedzialności

Skończył się rok szkolny. Oceny wystawione. Zostały dzienniki, które roją się od kiepskich stopni, zeszyty uwag - od wpisów, które są zdolne postawić dęba włosy na głowie. Nauczycieli, którzy w ciągu semestru zapowiadali surowe konsekwencje, podczas wystawiania ocen ogarnęło... no właśnie, co? Wyglądało to na mieszaninę amnezji i miłosierdzia, a w rzeczywistości było podręcznikowym wręcz przykładem braku konsekwencji.
Przypomnimy na początku wakacji, jak wyglądała sesja egzaminacyjna - pospieszne wyciąganie „za uszy” najbardziej zagrożonych uczniów oraz podciąganie ocen. „Proszę pani/pana - co mogę zrobić, żeby mieć piątkę/czwórkę/trójkę na koniec roku?” - oto pytanie, którym rozbrzmiewały klasy i szkolne korytarze. Nauczyciele, niepomni tego, co zapowiadali, ślepi na to, co wyzierało z dzienników - ugięli się, powodowani miękkim sercem. Organizowali zaliczenia, pozwalali na hurtową poprawę zawalonych klasówek, a wszystko to - powiedzmy sobie szczerze - odbywało się w pospieszny, powierzchowny sposób, by nie rzec „po łebkach”.
Nauczyciele, powodowani dobrą wolą, zapomnieli, że w gruncie rzeczy wyrządzili dzieciom krzywdę. Oto bowiem zmarnowano niepowtarzalną okazję pokazania młodemu człowiekowi, że wyniki są owocem systematycznego wysiłku, a nie krótkotrwałych zrywów. To tu, w szkole podstawowej, gimnazjum, rodzi się nawyk budzenia się za pięć dwunasta, powielany później na studiach, w pracy, małżeństwie i... wychowaniu własnych dzieci. A ci, którzy pracowali uczciwie cały rok, widząc dobre oceny kolegów zdobyte w ostatniej chwili, dostali lekcję poglądową, że niesystematyczność wyhodowana na podłożu lenistwa popłaca.
A co dopiero mówić o powtarzaniu klasy? Polska szkoła praktycznie już od tego odeszła. Opinia, że jedynka na koniec roku to porażka nauczyciela, jest jednym z wielu przesądów, które niszczą polską szkołę. To nauczyciel musi udowodnić, że zrobił wszystko, aby uczeń przeszedł do następnej klasy. To nauczyciel narażony jest na wymówki rodziców, którzy w ciągu roku szkolnego nie mieli czasu, aby pojawić się na wywiadówce. To nauczyciel musi stawić czoła kontroli, która go niechybnie czeka, jeśli zdecyduje się na odwołanie.
Kilka powyższych, nieuporządkowanych myśli to tylko przyczynek dotykający zaledwie ułamka problemów trapiących polską szkołę. Nie bać się wymagać - od uczniów, rządu i od siebie - oto najważniejsze zadanie, które stoi przed polskimi nauczycielami.

2008-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wielkopostna droga bezdomnych z okolic Watykanu

2024-03-27 17:23

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

Adobe.Stock

Z misją zaniesienia nie tylko wsparcia materialnego, ale i Słowa Bożego wyszły do bezdomnych mieszkających w okolicach Placu św. Piotra siostry klaretynki. Z przesłaniem zapowiadającym radość Wielkanocy wyruszyły w miejsca, gdzie ludzie wielu narodowości żyją często na kartonach, pozbawieni jakiejkolwiek nadziei. Na progu Wielkiego Tygodnia misjonarki zorganizowały dla ubogich, bezdomnych i samotnych nabożeństwo pokutne, z możliwością przystąpienia do spowiedzi.

Nabożeństwo pokutne odbyło się pod Kolumnadą Berniniego, która dla wielu od lat stanowi jedyny dach nad głową.

CZYTAJ DALEJ

Przerażające dane: 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało w ub.r. z tabletki "dzień po"

2024-03-27 09:25

[ TEMATY ]

Pigułka „dzień po”

Adobe Stock

Minister zdrowia Izabela Leszczyna poinformowała, że w ubiegłym roku 15-latki stanowiły 2 proc. osób korzystających z tabletki "dzień po". Dodała, że w tym czasie 1937 osób między 15. a 17. rokiem życia skorzystało z tabletki "dzień po".

W połowie marca Andrzej Duda zapowiedział, że nie podpisze ustawy, "która wprowadza niezdrowe, chore i niebezpieczne dla dzieci zasady". Jego zdaniem tabletka "dzień po" dostępna bez recepty dla osób niepełnoletnich jest "daleko idącą przesadą". Według prezydenta tabletka nadal powinna być wydawana na receptę, a w przypadku dziewczynek jej zażycie powinno być "decyzją rodzica".

CZYTAJ DALEJ

Nowi kanonicy

2024-03-28 12:00

[ TEMATY ]

Zielona Góra

Karol Porwich/Niedziela

Podczas Mszy Krzyżma bp Tadeusz Lityński wręczył nominacje i odznaczenia kapłanom diecezji. Życzenia otrzymali również księża, którzy obchodzą w tym roku jubileusze kapłańskie.

Pełna lista nominacji, odznaczeń i jubilatów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję