Razem z nim Eucharystię koncelebrowali proboszcz parafii ks. Andrzej Szyc i pochodzący z parafii ks. Jacek Bielski, salezjanin z Twardogóry. Celebrans wyjaśniał wiernym tajemnicę Trójcy Świętej, wskazując na trudności wielu wiernych związane z jej przyjęciem.
– Jak wy chrześcijanie możecie wierzyć w Boga, który jest jeden, a jednocześnie jest ich trzech? Takie pytanie wielokrotnie słyszałem, kiedy kilka lat temu wspólnie ze swoim bratem wędrowałem przez różne muzułmańskie kraje. I tam właściwie w każdym miasteczku i wiosce, gdzie nas bardzo gościnnie witano i goszczono, to pytanie padało. Oprócz tego pytano: Jak wy możecie wierzyć w Boga, który umiera na krzyżu? A jak Ty byś odpowiedział na pytanie, jak to możliwe, że Bóg jest jeden a jednocześnie jest ich trzech? – pytał ks. Maciej Małyga i odpowiedział: – Ciągle uczę się odpowiedzi na to pytanie. Skąd my to wiemy? Na pewno tego nie wymyśliliśmy. Któż by wymyślał takiego trudnego Boga, aby potem opowiadać o Nim innym i do takiej trudnej wiary zapraszać.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że chrześcijanie zawsze przeżywali trudności z wiarą w Trójcę Świętą. Wyznanie wiary, które odmawiamy w kościele zostało w większej swojej części ogłoszone podczas I soboru, który miał miejsce w IV wieku. Ale nawet po tym większość chrześcijan tych słów wypowiadać nie chciała, nie mogąc zrozumieć, że Bóg jest Trójcą. – Tę wiarę ocalili wówczas wielcy wybrańcy, św. Hieronim czy św. Atanazy, którzy ze względu na wiarę w Trójcę musieli opuszczać swoje domy i uciekać. Zatem, my wiary w Trójcę nie wymyśliliśmy – usłyszeliśmy o niej od samego Boga. Gdybyśmy otworzyli pierwszą stronę Pisma Świętego, już przeczytamy, że nad wodami, tuż przed stworzeniem, unosił się Boży Duch. Także trzej Aniołowie w gościnie u Abrahama to zapowiedź Trójcy. Albo prorocy, którzy mówili o Bożym Duchu, czy ostatnie księgi Starego Testamentu, które zapowiadały coś, czego wówczas nie rozumiano, że Boża Mądrość zamieszka na Syjonie pośród ludzi – mówił kaznodzieja.
Reklama
– I nasz Pan, Zbawiciel Jezus Chrystus, gdy mówił o Bogu, gdy się do Niego zwracał bezpośrednio, zawsze mówił: Ojcze. Za każdym razem. Tylko raz, gdy modlił się na krzyżu, do Boga powiedział: Boże mój, ale dlatego, że cytował Psalm 22. Poza tym jednym przypadkiem zawsze mówił: Ojcze, Abba, Tatusiu. To jest zatem nasze źródło wiary w Trójcę. Wiara zrodziła się ze słuchania, z historii przyjaźni Boga z człowiekiem – nauczał kapłan.
Następnie podkreślił, że pochodzenie wiary jest dosyć proste, ale wytłumaczenie troistej natury Boga już nie. – Był pewien święty, św. Anzelm, wybitny teolog ze średniowiecza, który specjalizował się w racjonalnym tłumaczeniu prawd wiary. O Trójcy powiedział: „Trzech nie wiem co”. W jaki sposób wyjaśnić jedność i troistość? Tak jak słońce, światło i promienie. Jak woda, lód i para. Jest troistość. Każdy z nas powinien być trochę teologiem, bo skoro wierzymy w Boga, chcemy Go poznawać. Popatrzmy zatem na jeszcze jedną ważną sprawę. Wyobraźmy sobie 3-osobową rodzinę: mamę, tatę i dziecko. Ile oni mają umysłów? Trzy. Ojciec myśli co innego niż mama, mama myśli co innego niż dziecko, to są trzy umysły. A Trójca ma umysł jeden, Ojciec myśli to, co Syn, Syn to, co Ojciec. Są jedno – wyjaśniał ks. Małyga i dodał: – Trójca to nie tylko wielkie myśli i wielkie rozważania. Trójca to nasze życie. Gdyby Bóg nie był jeden w trzech osobach, to nie siedzielibyśmy tutaj obok siebie w kościele. Bylibyśmy samotni i niepragnący drugiej osoby. Tajemnicą Trójcy są relacje i jest dar z siebie. Gdyby Bóg istniał w jednej osobie, byłby odwiecznym samotnikiem. A człowiek, stworzony na obraz pojedynczego Boga, też byłby wielkim samotnikiem. A przecież – i to nawet widać tutaj po naszej wspólnocie – siedzimy obok siebie, na kolanach rodziców siedzą dzieci, mąż obok żony. A to wszystko dlatego, że Bóg jest Trójcą, a my jesteśmy stworzeni na Jego obraz. Z jednej strony to wielka tajemnica, ale z drugiej strony to tajemnica, która nas stworzyła i wyznacza prawo naszego życia.
Reklama
Ks. Małyga, nawiązując do dzisiejszej Ewangelii, szczególnie do słów: „Kto nie wierzy, już jest potępiony”, podkreśli, że są to słowa mówiące o człowieku, który sam się od Boga oddziela. Wybiera oddzielenie, które Pismo Święte nazywa potępieniem. Ale przede wszystkim słowo to mówi o życiu – ten, kto wierzy, nie jest potępiony, bo jeśli uwierzył, wybrał jedność z Bogiem.
– Mamy różnego rodzaju doświadczenia: doświadczamy straty, niesprawiedliwości, cierpienia. Stąd często pytanie, gdzie jest miłość Boga. A Bóg objawił nam swoją miłość przez to, że posłał nam swojego Syna. Bóg ten świat ciągle naprawia i w tym czasie naprawiania, w tym czasie cierpienia świata, Bóg cierpi z nami. Po to stał się człowiekiem, aby dzielić z nami nasz los. Bóg ciągle siebie daje. Bóg dał swojego Syna, dał siebie. Prawem naszego życia jest zatem prawo daru, daru nie z rzeczy, ale przede wszystkim daru z siebie. Kto tak nie żyje, ten pozostanie nieszczęśliwy. A dar z siebie to po prostu dar ze swojego czasu. Nieraz wydaje się to mało, ale nieraz to najwięcej, co możemy dać. Usiąść przy łóżku chorego i nic nie mówić, bo nie znajdujemy słów. Dar z siebie i swojego czasu, to, że jesteśmy otwarci na drugiego człowieka – to jest tajemnica Trójcy Świętej – zakończył rozważania ks. Małyga.
Na koniec życzył radosnego świętowania. – Niech zatem to będzie dla nas radosne święto i to mimo doświadczeń, które nas dotykają. Radujcie się! – jak usłyszeliśmy w drugim czytaniu – bo Bóg ten świat umiłował. Bez względu na to, czy w to wierzymy, czy nie, to świat został przez Boga uratowany. Niech to będzie wielkie przypomnienie dla nas, bez względu na różne doświadczenia naszego życia, że świat jest w ostateczności dobry, bo został umiłowany przez Boga i przez Boga zachowany.
Na koniec Eucharystii zgromadzeni w świątyni odśpiewali uroczyste Te Deum, po czym nastąpiło błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.