Reklama

Bogiem i miłością Ojczyzny silny!

Niedziela przemyska 4/2010

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Prorok jest po to, żeby zwrócić serce we właściwym kierunku, żeby je naprawiać, bo choć są z natury ukierunkowane wzajemnie na siebie przez miłość, to przychodzą czasy, kiedy te serca się gubią, kiedy umysły się zaplątują - wtedy Pan Bóg budzi proroków. Jednym z tych proroków jest z pewnością Święty Arcybiskup Warszawski, za którego dzisiaj dziękujemy Bogu. Dziękujemy też za jego kanonizację, bo jest to kolejne wielkie światło, jakie Kościół zapala na horyzoncie naszej historycznej egzystencji, naszego życia w Kościele w Polsce; w Kościele, który nas ukierunkowuje przez te wydarzenia historyczne na zbawienie. Św. abp Zygmunt urodził się na Wołyniu w 1822 r., a umarł, wracając z Rzymu, w Krakowie, w 1895 r. Homilię podczas pogrzebu głosił ówczesny rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego św. Józef Sebastian Pelczar. Powiedział wówczas: „Twoje życie i śmierć twoja to jakby wielkie kazanie do narodu, by szedł zawsze drogami Bożymi; za to kazanie dziękuje ci ojczyzna”. Jego życie, jego śmierć wygnańca, jego posługa była tym wielkim kazaniem i służbą dla narodu. Wielką jest rzeczą, żeby sobie uświadomić to, że Pan Bóg wybiera ludzi w różnych momentach, ale też nie zamyka przed nimi - każdy z nas może wypełnić wielką rolę w dziejach narodu, w dziejach swojej rodziny, w dziejach swego otoczenia, jeśli zjednoczy się z wolą Bożą i przejmie się tą misję, którą Bóg wyznacza każdemu z nas.
Św. Zygmunt urodził się w rodzinie szlacheckiej. Jego ojciec dosyć szybko zmarł, prześladowany za udział w powstaniu listopadowym. Zygmunt miał wtedy jedenaście lat i sześcioro rodzeństwa. To był ciężki czas zaborów, zmagań o wolność ojczyzny. Wykryto, że matka Zygmunta angażuje się w troskę o ojczyznę - została zesłana na Syberię - Zygmunt miał 16 lat. Wychowaniem dzieci zajęli się obcy ludzie. Zygmunta wziął pod opiekę Zenon Podolski, który widząc jego zdolności, wysłał go na Uniwersytet Moskiewski, a potem do Paryża, z nadzieją, że będzie on w przyszłości wychowawcą jego dzieci. Zygmunt był prostym człowiekiem, ale bardzo otwartym i zdolnym, ogromnej szlachetności i kultury. W Paryżu szukał kontaktu z różnymi ludźmi - znał m.in. Kraszewskiego i Słowackiego, którego przygotował na śmierć. Słowacki w listach do swojej matki pisał kilkakrotnie, że w osobie tego młodego człowieka otrzymał na emigracji wielki skarb i że może spokojnie umrzeć, bo są ludzie tacy jak Zygmunt, którzy będą nadzieją dla Polski, dla ojczyzny.
Pan Bóg miał swoje plany wobec Zygmunta, ale i Zygmunt miał swój program życiowy - nie stronił od trudności. Po śmierci Słowackiego uporządkował jego sprawy, pisma, ale jednocześnie pogłębił też refleksję nad sobą, nad swoim życiem i odkrył powołanie. Wrócił w ojczyste strony i poprosił o możliwość przyjęcia do Akademii Teologicznej w Petersburgu, jedynego seminarium w całym zaborze rosyjskim, gdzie mogło się kształcić kilkudziesięciu księży dla całej Polski. Został tam przyjęty. Trafił na wybitnego rektora i wychowawcę, który przyspieszył jego święcenia. Zygmunt od razu rzucił się w wir pracy: był prefektem, profesorem filozofii, znanym spowiednikiem, działaczem. Mimo wielu obowiązków i pracy naukowej, widząc osierocone, biedne dzieci, nie zamykał serca - założył zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi - ukryte, bezhabitowe - bo nie wolno wtedy było zakładać zgromadzeń, car likwidował kościoły, wysyłał na Sybir katolików zaangażowanych w wiarę i promocję wartości.
Księdzu Zygmuntowi udało się nawrócić wielu ludzi słowem, przykładem, atmosferą życia, kulturą, co było wówczas bardzo ryzykowne. Nawrócił nawet adiutanta carskiego. Mówiono o nim, że to najlepszy ksiądz w całej Rosji. Mając zaledwie 39 lat został arcybiskupem warszawskim - zaproponował to sam car, mając nadzieję, że będzie to biskup spolegliwy, który nie będzie chronił wartości patriotycznych. Serdecznym przyjacielem Felińskiego był późniejszy biskup Konstanty Łubieński, który początkowo również miał opinię otwartego na współpracę z carem, ale w końcu został zesłany na Sybir i otruty.
Feliński przybył do Warszawy w atmosferze podejrzliwości. Stolica przyjęła go bardzo chłodno - nikt nie wyszedł na powitanie nowego arcybiskupa, co bardzo go zabolało. W mieście panował terror, stan wojenny, zsyłki, więzienia, kościoły były pozamykane. Świadomy sytuacji biskup, na ingresie powiedział: „gotuję się do walki, bo widzę, że jest pole bitwy, a więc i broń zawczasu przygotować trzeba - bronią: modlitwa i ofiara”. Wiedział, że w tej sytuacji ktoś musi ponieść ofiarę. Nie ustawał w modlitwie, żeby nie zmarnować tego czasu, tej sytuacji. A sytuacja była o tyle skomplikowana, że pewne siły dążyły do wywołania rewolucji, to zaś groziło masakrą, wyniszczeniem narodu. Biskup Feliński wiedział, do czego to może doprowadzić, dlatego przypominał, że prawdziwy patriotyzm polega nie na okrzykach, nie na barykadach, ale na sumiennej, wytrwałej pracy dla kraju.
Zawsze oczekuje się od Kościoła, że rozwiąże problemy społeczne, a Kościół wskazuje - praca u podstaw. Czy dzisiaj nie mamy tej samej sytuacji? Prawdziwy patriotyzm to sumienna praca dla ojczyzny, to troska o uformowanie człowieka, żeby wszyscy zaczęli myśleć i czynić wysiłki dla dobra wspólnego. Biskup widział, że ludzie nie chodząc do kościoła, jeszcze bardziej oddalają się od Boga, dlatego zarządził otwarcie kościołów. Warunkiem, podyktowanym przez cara, był zakaz wykonywania pieśni patriotycznych. Zakazano, więc m.in. śpiewania „Boże, coś Polskę”, pieśni, której autorem był stryj bp. Felińskiego. Ile anonimów, ile oskarżeń się pojawiło, ile przykrości musiał z tej racji znieść biskup. Jednak nie zniechęcał się. Był w Warszawie biskupem 521 dni - a zrobił niezwykle dużo: sprowadził siostry Franciszkanki Rodziny Maryi, kupił i ofiarował im dom, potem sprowadził Siostry Miłosierdzia, żeby zajęły się dziewczętami ulicy; wprowadził nabożeństwa majowe, założył sierociniec, promował trzeźwość narodu, interweniował i wielu księży wyrwał z Syberii, wizytował parafie, reformował program wychowawczy w seminarium i w Akademii Petersburskiej; księżom zalecił coroczne rekolekcje, nawiązał kontakt ze Stolicą Apostolską, dzięki czemu nie potępiła ona powstania styczniowego. Był to człowiek zaangażowany całym sercem w sprawy ojczyzny. W końcu, mimo wielkich starań Arcybiskupa powstanie jednak wybuchło. Napisał wtedy do cara: „Polska nie zadowoli się autonomią administracyjną, Polska potrzebuje życia politycznego” - prosił, wstawiał się za narodem, miał odwagę to napisać: „Nie jest winą Polaków, że pragną odzyskania niepodległości, nie można poczytywać Polakom za zbrodnię ich patriotyzmu. Losy narodów są w rękach Opatrzności i jeżeli wybiła godzina wyzwolenia Polski, nie przeszkodzi temu opór cesarza”. Zebrał księży, powiedział, że wie, co go za to czeka, wie, że to jest koniec jego posługi. Rzeczywiście, wezwano go do Petersburga. Kiedy żegnał się z księżmi, zalecał im pracę, modlitwę. Do pociągu wsiadł już aresztowany przez carskich żołnierzy. Poszedł na zsyłkę do Jarosławia nad Wołgą. Został uwolniony po 20 latach i przywieziony do Dźwiniaczki na południu Galicji, gdzie odbywał kontynuację zsyłki.
Jak patrzył na to cierpienie, jak je przyjmował, jak widział swoją misję? Tu jest właśnie ta perła jego duchowości. Zapisał w swoim dzienniku: „Coraz wyraźniej widzę, że mnie ręka Pańska na tę pustynię wyprowadziła, by mi wewnętrzne odrodzenie się w Duchu Bożym ułatwić”. Błogosławił cierpienie - tu mnie Bóg postawił, tu mnie wyprowadził, żeby we mnie Bożego człowieka zbudować. To jest wielka sprawa i głęboka duchowość. Każdy z nas w naszych trudnościach niech sobie pomyśli - Bóg mnie wyprowadza na tę pustynię, Bóg mnie wprowadza w tę sytuację, żebym się oczyścił, żebym pogłębił wiarę, żebym nie stanął przed Nim z pustymi rękami. To jest największa służba społeczna, to jest służba Kościołowi i narodowi, jeśli ja w tym miejscu, w którym jestem, służę, wypełniając wolę Bożą i czynię to w jak najlepszy sposób.
Po ponad stu latach odkrywamy dzisiaj i otrzymujemy wielki skarb dla duchowości naszego narodu, dla umocnienia naszych czasów, o którym mówił także Ojciec Święty w czasie beatyfikacji: „Arcybiskup Feliński głęboko angażował się w obronę wolności narodowej, potrzeba tego i dzisiaj, kiedy różne siły, często kierujące się fałszywą ideologią wolności, starają się ten teren zagospodarować”. Tak, nie można żadnego pola, żadnej przestrzeni zostawić bez Ewangelii. Widzimy dziś, że idzie wojna o miejsce publiczne dla Ewangelii, dla krzyża, dla Kościoła, że idzie wojna o to, czy wiara ma mieć wpływ na prawodawstwo, na sprawy publiczne, na relacje międzyludzkie, na politykę. Europa odwraca się dzisiaj od tego. Tym mocniej my, tym pełniej Kościół musi poczuć swoją rolę, swoją misję. Tym mocniej mamy się modlić i sił od Boga nabierać, żebyśmy tą łaską Bożą przenikali miejsce, w którym nas Pan postawił.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wy jesteście przyjaciółmi moimi

2024-04-26 13:42

Niedziela Ogólnopolska 18/2024, str. 22

[ TEMATY ]

homilia

o. Waldemar Pastusiak

Adobe Stock

Trwamy wciąż w radości paschalnej powoli zbliżając się do uroczystości Zesłania Ducha Świętego. Chcemy otworzyć nasze serca na Jego działanie. Zarówno teksty z Dziejów Apostolskich, jak i cuda czynione przez posługę Apostołów budują nas świadectwem pierwszych chrześcijan. W pochylaniu się nad tajemnicą wiary ważnym, a właściwie najważniejszym wyznacznikiem naszej relacji z Bogiem jest nic innego jak tylko miłość. Ona nadaje żywotność i autentyczność naszej wierze. O niej także przypominają dzisiejsze czytania. Miłość nie tylko odnosi się do naszej relacji z Bogiem, ale promieniuje także na drugiego człowieka. Wśród wielu czynników, którymi próbujemy „mierzyć” czyjąś wiarę, czy chrześcijaństwo, miłość pozostaje jedynym „wskaźnikiem”. Brak miłości do drugiego człowieka oznacza brak znajomości przez nas Boga. Trudne to nasze chrześcijaństwo, kiedy musimy kochać bliźniego swego. „Musimy” determinuje nas tak długo, jak długo pozostajemy w niedojrzałej miłości do Boga. Może pamiętamy słowa wypowiedziane przez kard. Stefana Wyszyńskiego o komunistach: „Nie zmuszą mnie niczym do tego, bym ich nienawidził”. To nic innego jak niezwykła relacja z Bogiem, która pozwala zupełnie inaczej spojrzeć na drugiego człowieka. W miłości, zarówno tej ludzkiej, jak i tej Bożej, obowiązują zasady; tymi danymi od Boga są, oczywiście, przykazania. Pytanie: czy kochasz Boga?, jest takim samym pytaniem jak to: czy przestrzegasz Bożych przykazań? Jeśli je zachowujesz – trwasz w miłości Boga. W parze z miłością „idzie” radość. Radość, która promieniuje z naszej twarzy, wyraża obecność Boga. Kiedy spotykamy człowieka radosnego, mamy nadzieję, że jego wnętrze jest pełne życzliwości i dobroci. I gdy zapytalibyśmy go, czy radość, uśmiech i miłość to jest chrześcijaństwo, to w odpowiedzi usłyszelibyśmy: tak. Pełna życzliwości miłość w codziennej relacji z ludźmi jest uobecnianiem samego Boga. Ostatecznym dopełnieniem Dekalogu jest nasza wzajemna miłość. Wiemy o tym, bo kiedy przygotowywaliśmy się do I Komunii św., uczyliśmy się przykazania miłości. Może nawet katecheta powiedział, że choćbyśmy o wszystkim zapomnieli, zawsze ma pozostać miłość – ta do Boga i ta do drugiego człowieka. Przypomniał o tym również św. Paweł Apostoł w Liście do Koryntian: „Trwają te trzy: wiara, nadzieja i miłość, z nich zaś największa jest miłość”(por. 13, 13).

CZYTAJ DALEJ

Papież: nie dla wojny, tak dla dialogu

2024-05-05 13:05

[ TEMATY ]

papież Franciszek

VaticanNews

"Nie dla wojny, tak dla dialogu" - powiedział papież Franciszek podczas spotkania z wiernymi w niedzielę na modlitwie Regina Coeli w Watykanie. Wezwał do modlitwy za Ukrainę, Izrael i Palestynę.

Zwracając się do tysięcy wiernych przybyłych na plac Świętego Piotra na południową modlitwę papież powiedział: "Proszę, módlmy się dalej za umęczoną Ukrainę; bardzo cierpi, a także za Palestynę i Izrael".

CZYTAJ DALEJ

Włoski „łowca” pedofilów ks. Fortunato Di Noto: musimy bardziej chronić dzieci

2024-05-05 15:35

[ TEMATY ]

Ks. Di Noto

Włodzimierz Redzioch

Ks. Fortunato Di Noto

Ks. Fortunato Di Noto

Pedopornografia staje się coraz powszechniejszym przestępstwem w internecie, do tego dochodzą nadużycia związane z wykorzystywaniem sztucznej inteligencji. W rozmowie z włoską agencją SIR wskazuje na to ks. Fortunato Di Noto. Jest on inicjatorem Dnia Dzieci Ofiar Przemocy, Wykorzystywania i Obojętności, który przypada w pierwszą niedzielę maja. W tym roku obchodzony jest już po raz dwudziesty ósmy i przekroczył granice Włoch, docierając m.in. do Polski, Francji i Watykanu.

Obojętność unicestwia dzieciństwo

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję