Reklama

Mnisi w sercu miasta

Tam, gdzie ruch nie ustaje, a hałas nie milknie, Monastyczne Wspólnoty Jerozolimskie proponują: ciszę, zadumę i modlitwę. Przekonują, że w wielkich miastach można spotkać Boga, a pełne ludzi metropolie są największymi współczesnymi pustyniami

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wydarzenie, które przesądziło o drodze życiowej s. Marii Magdaleny, miało miejsce w 2004 r. Nic więc dziwnego, że mimo upływu lat zapamiętała wszystko bardzo dokładnie. - Miałam niecałe osiemnaście lat i mieszkałam w Limanowej. Choć często myślałam o tym, aby pójść do zakonu, to nikomu o tym nie mówiłam. Chciałam bowiem mieć pewność, że to jest droga dla mnie - wspomina w rozmowie z „Niedzielą”. - Kiedy to przekonanie we mnie dojrzało, podzieliłam się swoimi myślami z miejscowym kapłanem. A on mi wtedy powiedział, że powinnam przeczytać książkę, którą przypadkiem odkrył na straganie. Dzisiaj myślę, że ta książka to był dany mi znak - mówi zakonnica.

Źródło Życia

Licealistce z południa Polski ksiądz z Limanowej podarował „Źródło na pustyni miasta” o. Pierre-Marie Delfieux. - Z każdą przeczytaną stroną czułam coraz większy spokój w sercu. A jednocześnie narastało we mnie przekonanie, że autor książki rozumie mnie lepiej niż ja siebie samą - opowiada. - Po lekturze postanowiłam zadzwonić do Paryża. Potem pojechałam do tamtejszej fundacji. A jeszcze później, po stażu, zostałam mniszką. Teraz swoją posługę będę pełniła w Warszawie.
W stolicy przy ul. Łazienkowskiej 14 będzie też modlił się i pracował br. Benedykt z Czech. Dla niego również lektura „Źródła” okazało się ważnym wydarzeniem na drodze dojrzewania do powołania. - Z perspektywy 10 lat mogę powiedzieć, że są trzy główne ścieżki wiodące ludzi do Wspólnot: liturgia, życie braterskie oraz właśnie „Źródło” - mówi przełożony braci w Warszawie.
Autorem „Źródła…” jest założyciel Wspólnot Jerozolimskich (WJ). Sama książka jest zaś regułą Wspólnot. To w niej można przeczytać, że główną cechą powołania WJ jest „bycie mnichami w sercu wielkiego miasta”. Jak to należy rozumieć? - Trzeba zacząć od tego, że o. Pierre-Marie przez dwa lata był na Saharze. Część tego czasu spędził w pustelni br. Karola de Foucauld. To tam stwierdził, że prawdziwą pustynią jest miasto, bo to w metropoliach ludzie są zagubieni i osamotnieni. I chociaż ocierają się o siebie na co dzień, to nie tworzą wspólnoty - wyjaśnia s. Rafała. A s. Joanna dodaje: - Jednocześnie miasto jest najpiękniejszym obrazem Pana Boga, bo składa się z ludzi stworzonych na Jego podobieństwo. Żeby więc spotkać Boga, nie trzeba iść na pustynię, tylko kontemplować Go w drugim człowieku - podkreśla przełożona fundacji warszawskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Liturgia na cztery głosy...

Pierwsza fundacja Wspólnot Jerozolimskich powstała w Paryżu w 1975 r. - Sama nazwa wzięła się stąd, że to Jerozolima jest symbolem wszystkich ludzi - mówi br. Jakub Czesław.
Dwadzieścia jeden lat po założeniu pierwszej placówki erygowano dwa instytuty: męski i żeński. Siostry i bracia mają niezależne zarządy, ale wspólnie sprawują liturgię, która łączy w sobie elementy Wschodu i Zachodu. W pierwszej połowie lat 90. XX wieku na liturgię sprawowaną przez WJ trafiła s. Rafała. - Było to tak piękne, że chciałam, aby się nigdy nie skończyło - mówi i z uśmiechem wspomina: - Przyjechałam z Polski do Paryża, by nauczyć się języka francuskiego. A okazało się, że wstąpiłam do Wspólnoty.
Sobór Watykański II stwierdził, że liturgia jest działaniem Trójcy Przenajświętszej w historii zbawienia. I to właśnie w liturgii wyraża się nierozerwalny związek między pierwiastkiem Boskim i ludzkim w Kościele. Stąd m.in. bierze się szczególna troska Wspólnot Jerozolimskich o piękno liturgii. Na czas jej sprawowania zakonnice i zakonnicy ubierają się w długie, białe alby.
Jednak tym, co szczególnie przyciąga i pozostaje w pamięci wiernych, jest śpiew, wykonywany na cztery głosy. Wspólnoty śpiewają Słowo Boże oraz teksty Ojców Kościoła. - Śpiewamy trzy razy dziennie. Rano jutrznię, w południe modlitwy, a wieczorem nieszpory i Mszę św. - mówi br. Jakub Czesław.
- W sumie każdego dnia śpiewamy przez 3-4 godziny - mówi s. Joanna. - Wykształcenie muzyczne nie jest potrzebne. Niemniej każdy, kto do nas wstępuje, powinien lubić śpiewać - dodaje z uśmiechem...oraz milczenie i praca
Zakonników można spotkać w świątyni nie tylko na nabożeństwach i Mszach św., ale także przed jutrznią i nieszporami. Nawet godzinę przed rozpoczęciem nabożeństw. Ten czas poświęcają na medytację w ciszy. Milczenie obowiązuje również w trakcie posiłków, na które zapraszają gości. - Wspólna cisza jest rzeczą bardzo ważną. W mieście pełnym hałasu i chaosu pozwala wiernym na zadumę i modlitwę. A także na odkrycie wartości, jaką cisza jest sama w sobie - mówi br. Benedykt.
Odcięcia się od miejskiego ruchu i zgiełku można doświadczyć we wszystkich fundacjach WJ. - Kompletna cisza, to jedno z moich pierwszych wspomnień po tym, jak przekroczyłam próg domu Wspólnoty w Paryżu - mówi s. Maria Magdalena i podkreśla: - W tej ciszy poczułam, że jestem bliżej Pana Boga.
Z kolei br. Benedykt z pierwszych dni pobytu w paryskiej fundacji zapamiętał rozmowę z o. Pierre-Marie. - Zapytał mnie, czy podobają mi się mury naszego domu oraz kolor habitów (czarne). Wówczas pytania te całkowicie mnie zaskoczyły - opowiada.
- Wbrew pozorom, nie są to błahe pytania - wyjaśnia s. Rafała. - Przecież jeśli ktoś ma żyć we wspólnocie, to kolor habitu (siostry noszą szare habity), atmosfera panująca w fundacji czy sposób odnoszenia się do siebie okazują się bardzo ważne. Bo jeśli komuś to przeszkadza, to co z innymi obowiązującymi nas regułami?
Jedną z zasad, która odróżnia WJ od innych zgromadzeń zakonnych, jest praca zawodowa. Po porannych nabożeństwach i śniadaniu członkowie wspólnot opuszczają mury klasztoru i idą do pracy. Zatrudniają się tylko na pół etatu, aby w południe wrócić do świątyni.
Praca zawodowa pozwala się utrzymać, nie jest natomiast drogą spełnienia czy miejscem kariery. W efekcie mnisi i mniszki mimo bardzo dobrego wykształcenia parają się najczęściej zajęciami poniżej swoich kwalifikacji. - Nigdy z tego powodu nie odczuwałam żadnego dyskomfortu - mówi s. Rafała, która perfekcyjnie zna dwa języki obce, a pracowała np. jako sprzedawczyni w księgarni. Natomiast s. Joanna, która skończyła wyższe studia na wydziale muzykologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, podkreśla: - Prosta praca, jak np. sprzątanie, upraszcza serce.

Łazienkowska 14

Dzisiaj do wszystkich Wspólnot rozsianych po Europie Zachodniej i Ameryce Północnej należy ponad 220 osób reprezentujących 30 narodowości. - Około 20 osób to Polacy - mówi s. Joanna i dodaje: - Ojciec Pierre-Marie już dawno chciał otworzyć jedną ze swoich fundacji w naszym kraju. Jednak w poprzednim ustroju było to niemożliwe.
Kolejna szansa na powstanie placówki w Polsce pojawiła się kilka lat temu, kiedy to WJ do archidiecezji zaprosił Józef kard. Glemp, a obecny metropolita abp Kazimierz Nycz podtrzymał to zaproszenie.
W stolicy wspólnoty będą miały swoją siedzibę przy ul. Łazienkowskiej 14. Kiedy odwiedziłem to miejsce w ostatniej dekadzie marca, w budynku trwały prace remontowe. Ale jak zapewnili mnie spotkani bracia i siostry, konieczne prace uda się skończyć na czas.
W remoncie brały udział ekipy budowlane, członkowie Wspólnoty oraz osoby z nimi zaprzyjaźnione. - Kilka dni wcześniej spotkałby pan przy pracy moich rodziców - mówi s. Maria Magdalena i ponownie wspomina: - Kiedy 6 lat temu postanowiłam wstąpić do Wspólnot, to rodzice nie byli zachwyceni moją decyzją. Potem odwiedzili mnie we Francji i nie tylko zaakceptowali mój wybór, ale także zrozumieli, że w pewnej mierze są częścią nas.
Czy myśli siostra, że z czasem także warszawiacy będą traktowali członków Wspólnoty i kościół przy Łazienkowskiej jako ważny element miasta? - pytam zakonnicę na zakończenie rozmowy. - My nie mówimy ludziom: Przyjdźcie! Módlcie się z nami! Mówimy: Przyjdźcie do świątyni, a spotkacie nas. My tam będziemy za każdym razem. Będziemy się tam modlić - mówi s. Maria Magdalena.

2010-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Była sumieniem pielęgniarek

Niedziela rzeszowska 19/2018, str. IV

[ TEMATY ]

bp Kaziemierz Górny

Hanna Chrzanowska

Jerzy Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie, s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Hanna Chrzanowska z chorymi w Trzebini, obok po prawej stronie,
s. Serafina Paluszek, felicjanka, i Alina Rumun

Katarzyna Czerniawska: – Ksiądz Biskup był świadkiem życia bł. Hanny Chrzanowskiej. W jakich okolicznościach miał Ksiądz Biskup okazję poznać Hannę Chrzanowską?

CZYTAJ DALEJ

Święta Mama

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 12-13

[ TEMATY ]

św. Joanna Beretta Molla

Ewa Mika, Św. Joanna Beretta Molla /Archiwum parafii św. Antoniego w Toruniu

Jest przykładem dla matek, że życie dziecka jest darem. Niezależnie od wszystkiego.

Było to 25 lat temu, 24 kwietnia 1994 r., w piękny niedzielny poranek Plac św. Piotra od wczesnych godzin wypełniał się pielgrzymami, którzy pragnęli uczestniczyć w wyjątkowej uroczystości – ogłoszeniu matki rodziny błogosławioną. Wielu nie wiedziało, że wśród nich znajdował się 82-letni wówczas mąż Joanny Beretty Molli. Był skupiony, rozmodlony, wzruszony. Jego serce biło wdzięcznością wobec Boga, a także wobec Ojca Świętego Jana Pawła II. Zresztą często to podkreślał w prywatnej rozmowie. Twierdził, że wieczności mu nie starczy, by dziękować Panu Bogu za tak wspaniałą żonę. To pierwszy mąż w historii Kościoła, który doczekał wyniesienia do chwały ołtarzy swojej ukochanej małżonki. Dołączył do niej 3 kwietnia 2010 r., po 48 latach życia w samotności. Ten czas bez wspaniałej żony, matki ich dzieci, był dla niego okresem bardzo trudnym. Pozostawiona czwórka pociech wymagała od ojca wielkiej mobilizacji. Nauczony przez małżonkę, że w chwilach trudnych trzeba zwracać się do Bożej Opatrzności, czynił to każdego dnia. Wierząc w świętych obcowanie, prosił Joannę, by przychodziła mu z pomocą. Jak twierdził, wszystkie trudne sprawy zawsze się rozwiązywały.

CZYTAJ DALEJ

Papież w Wenecji: paradoksalnie, pobyt w więzieniu może oznaczać nowy początek

2024-04-28 09:16

[ TEMATY ]

papież Franciszek

PAP/EPA

Paradoksalnie, pobyt w zakładzie karnym może oznaczać początek czegoś nowego, poprzez ponowne odkrycie nieoczekiwanego piękna w nas samych i w innych, czego symbolem jest wydarzenie artystyczne, które gościcie i do którego projektu aktywnie wnosicie swój wkład" - powiedział Franciszek do kobiet osadzonych w Zakładzie Karnym Wenecja-Giudecca. W nim znajduje się Pawilon Stolicy Apostolskiej na 60. Międzynarodowej Wystawie Sztuki - La Biennale w Wenecji.

Papież zapewnił kobiety, osadzone w Zakładzie Karnym w Giudecca, że zajmują one szczególne miejsce w jego sercu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję