Reklama

Misja to dla mnie wszystko

33 lata spędzone w życiu zakonnym, 16 lat w posłudze katechetycznej w Polsce, 12 lat na misji w Kamerunie. Z s. Tadeuszą, dominikanką - o pracy misjonarza w Kamerunie, barierach z nią związanych i znaczeniu misji rozmawia Barbara Gajda

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Barbara Gajda: - Kiedy i jak zrodziła się u Siostry decyzja o wyjeździe na misje?

S. Tadeusza OP: - W pewnym momencie po prostu przyszło coś takiego, jak powołanie. Na pewno jednym z takich impulsów był pierwszy wyjazd naszych sióstr w 1987 r. W roku 2010 minęło 25 lat, odkąd Zgromadzenie podjęło decyzję pracy misyjnej. Chciałam wyruszyć z tą pierwszą ekipą. Chciałam być jak one, ale byłam wtedy jeszcze na III roku studiów i nie mogłam przerwać nauki. Po jej ukończeniu, gdy mogłam już wyjechać, poczułam wewnętrzne rozdarcie - chciałam jechać i bałam się… Najchętniej pojechałabym z całą Polską, ze wszystkimi przyjaciółmi i rodziną. A to było niemożliwe. Dopiero po 10 latach podjęłam decyzję. W wieku 40 lat pomyślałam, że coś trzeba zrobić ze swoim życiem, albo zapomnieć o misjach na zawsze, albo zdecydować się na wyjazd. I dokonałam wyboru. Wyjechałam na misję 12 lat temu. Rok wcześniej wzięłam udział w przygotowaniu w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie, rok spędziłam we Francji, aby podszkolić język francuski. Pracuję cały czas w Kamerunie. Jest nas dziewięć Polek i dwie siostry dominikanki z Kamerunu. Mamy trzy placówki: dwie na Wschodzie i jedną w Prowincji Północnej.

- W jaki sposób stara się Siostra przybliżyć mieszkańcom Kamerunu nauczanie Jezusa Chrystusa?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Bardzo różnie. Praca misyjna to nie tylko działalność duszpasterska, polegająca wyłącznie na głoszeniu Słowa Bożego. To wiele różnych działań: sfera medyczna, stomatologiczna, praca sióstr pielęgniarek, pomoc w przedszkolu, katecheza i opieka nad różnymi grupami parafialnymi (ja pracuję w sferze pastoralno-katechetycznej). Praktycznie wszystkie domy prowadzą tzw. Adopcję Serca, czyli indywidualne wspomaganie edukacji dzieci i młodzieży. „Specjalizuję się” bardziej w studentach i mam pod opieką Studencką Rodzinę Kameruńską. Jest to grupa młodych Kameruńczyków, którzy chcą wzajemnie zachęcać się do zdobywania wiedzy i dobrą drogą przejść przez życie. Nazwali się Rodziną Dominikańską, żeby zachować duchowość dominikańską, a jako dewizę przyjęli słowa: „Miłość, Praca i Prawda”. Obecnie mamy 37 studentów, ale chcemy tę „armię” powiększyć.

- Jak wygląda życie chrześcijańskie w Kamerunie?

- Słowo Boże staramy się głosić w różnych miejscach: w przedszkolu, w szkole podstawowej, na spotkaniach młodzieżowych. Sprawa wiary przedstawia się podobna jak u nas. Jest dużo sekt. Afrykanie w coś wierzą, ale mają problem z nazwaniem tego. Islamizacja jest wielkim zagrożeniem dla chrześcijaństwa. Przybywa coraz więcej wyznawców tej religii. My, chrześcijanie, musimy bić na alarm!!! W przeciwnym razie, któregoś dnia obudzimy się w już zislamizowanym Kamerunie.

Reklama

- Praca misjonarza to niewątpliwie niełatwe zadanie. Co dla Siostry jest w niej najtrudniejsze?

- Jak wspomniałam, jednym z naszych celów jest indywidualna pomoc w kształceniu charakteru młodych ludzi. Na początku uważałam, że lepsza jest ogólna działalność, tworzenie szkółek, wspieranie nauczycieli. Teraz całą duszą popieram tę formę pomocy - pracę nad kształtowaniem charakterów.
15 grudnia nastąpiło uroczyste otwarcie strony internetowej moich studentów: www.fadostudent.com (FADO z franc. FA - famille, rodzina, DO - dominicaine, dominikańska), na której znajdują się informacje dotyczące studentów, którym pomagamy, i rodzajów wsparcia, jakie można im udzielić. W Afryce jest tak, że jeśli rodzic skończył szkołę, to chce, by jego dziecko też ją ukończyło. Jeśli sam nie ma wykształcenia, to nie pragnie tego dla swojego potomka. Trzeba rozbudzać w ludziach potrzebę edukacji. Zakładałam w oddalonych wioskach przedszkola, szkoły podstawowe, organizowałam wiele spotkań formacyjnych dla rodziców, żeby docenili wagę wykształcenia.

- Mówiąc „misja”, ma Siostra na myśli…

- Misja to dla mnie wszystko. Nauka tańca breakdance, mistrzostwa sportowe, to też misja. Teraz organizuję na terenie diecezji konkurs „Tradycja”. Dziecięce grupy parafialne mają wrócić do swoich regionalnych rytuałów. Chcemy, żeby przedstawiły jakiś obrzęd z ich tradycji, zatańczyły, założyły stroje regionalne. W czerwcu ma odbyć się finał tego konkursu. Misja to także nasze przedszkole, nasza siostra stomatolog, siostra lekarz, pielęgniarka, to zajęcie dla młodzieży, która rzuca szkołę, by nie popadła w nałogi, to także pomoc w kształceniu osobowości. To właśnie praca misyjna. Wiadomo, że najpierw ewangelizacja i katechizacja, ale jak mówić o Jezusie do ludzi, którzy nie mają co jeść? Jak mówić o Jezusie do tych, którzy nie potrafią czytać?...

- Czego przede wszystkim powinnam życzyć Siostrze na kolejny etap misyjnej działalności?

- Cierpliwości i jeszcze raz cierpliwości.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Jędraszewski: usiłuje się niedobre ideologie wprowadzać do szkół, a nawet do serc małych dzieci

2024-04-27 09:57

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Nie możemy dopuścić do tego, by żyć bez Chrystusa. Nie możemy pozwalać obojętnie na to, by Chrystusa wyrywać z naszych sumień w imię nowych ideologii i „postępowej wizji świata” - mówił abp Marek Jędraszewski 26 kwietnia podczas 40-lecia parafii i 30-lecia konsekracji kościoła św. Jana Chrzciciela w Pyzówce.

Na początku Mszy św. proboszcz, ks. Andrzej Wiktor, przypomniał historię powstania tej wspólnoty i świątyni. - Dwa pokolenia chrześcijan wyrosły z tej świątyni. I w tej niewielkiej wspólnocie, która, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, „Trwa na modlitwie, Eucharystii, łamaniu chleba i w nauce apostołów” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Trwam w Winnym Krzewie

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 22

[ TEMATY ]

rozważanie

Adobe Stock

Jakiś czas temu spotkałem mężczyznę, który po wielu latach przeżytych z dala od Boga i Kościoła odnalazł skarb wiary i utracony całkowicie sens życia. Urodził się w dobrej katolickiej rodzinie. Rodzice zadbali o jego religijną formację. Pokazali mu prawdziwe rodzinne życie, jednak już jako nastolatek zaczął się od tego wszystkiego odcinać. Spotkał takie osoby, które przekonały go, że religia to ludzki wymysł, że Boga nie ma, a Kościół i jego ludzie to zwykli hipokryci. Począł się zatracać, zaczął bowiem nadużywać alkoholu, zażywać narkotyki, prowadzić rozwiązłe życie, w niczym nieskrępowanej wolności. Porzucił dom, zrozpaczonych rodziców i związał się z towarzystwem, które wyznawało podobne „wartości”. Tam poznał swoją przyszłą żonę. Zawarli nawet sakrament małżeństwa, bo ktoś ich przekonał, że to fajna „impreza”. Dali życie trzem córkom, których nawet nie ochrzcili. Małżeństwo tego człowieka rozpadło się, a córki totalnie pogubiły się w życiu. Został sam z poczuciem przegranego życia. Postanowił ze sobą skończyć. I wtedy spotkał kogoś, kto przypomniał mu o Bogu, o sakramentach świętych, o Różańcu i zaprowadził do wspólnoty działającej w parafii, która otoczyła go miłością i modlitwą. Dzisiaj odbudowuje swoje życie, porządkuje swoje sprawy. Na jego dłoni widziałem owinięty różaniec, z którym, jak powiedział, nigdy się już nie rozstaje. Na pożegnanie przyznał, że nareszcie czerpie pełnymi garściami z Bożej miłości.

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy - po raz dwunasty

2024-04-28 15:17

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Karol Porwich/Niedziela

Na Jasnej Górze odbył się zjazd zorganizowany po raz dwunasty przez Stowarzyszenie Motocyklowy Zjazd Gwiaździsty do Częstochowy. Odwołuje się ono tradycji przedwojennych regionu. To druga grupa, która rozpoczęła w kwietniu sezon w częstochowskim sanktuarium. Zjazd wpisujący się w obchodzoną dziś XVIII Ogólnopolską Niedzielę Modlitw za Kierowców był czasem prośby o wzajemny szacunek na drodze i szczęśliwe powroty do domu dla motocyklistów i wszystkich użytkowników dróg.

W zjeździe uczestniczyli motocykliści z całej Polski. Marta Fawroska-Sroka z Będzina jeździ z mężem. Jak przyznaje, choć na początku odnosiła się z rezerwą do pasji małżonka, dziś nie wyobraża sobie życia bez wspólnych wypraw. - Co roku jeździmy na rozpoczęcie sezonu na Jasną Górę, bo Jasna Góra to nasza duma narodowa. Modlimy się rozpoczynając kolejny etap motocyklowej przygody - wyjaśnia uczestniczka motocyklowego spotkania. Motocyklowa pasja staje się wśród kobiet coraz popularniejsza.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję