Ks. Zbigniew Suchy: - Przede wszystkim w imieniu Redakcji i Czytelników chciałbym złożyć najserdeczniejsze gratulacje. Cofnijmy się o te dziesięć lat... Ksiądz Biskup jest rektorem Seminarium, coraz bardziej zaangażowanym w redagowanie „Niedzieli”, i naraz ujawnia się nowa wola Boża...
Reklama
Bp Adam Szal: - Kiedy patrzę wstecz, pojawiają się w mojej świadomości różne myśli - przede wszystkim podziw i wdzięczność wobec Pana Boga, który do tego nowego obowiązku przygotowywał mnie przez lata kapłaństwa i posługi, jaką zlecił mi Kościół Święty. Często wracam myślą, z wielką wdzięcznością wobec Pana Boga, do moich lat życia, także do posługi biskupiej. Przed dziesięcioma laty posługa ta spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Wówczas, oprócz Księdza Arcybiskupa, bardzo ofiarnie pracował w archidiecezji bp Stefan Moskwa, a także, w miarę swoich możliwości bp Bolesław Taborski. Bywał też zapraszany do przemyskich parafii abp senior Ignacy Tokarczuk. Nic więc dziwnego, że gdy dochodziły do mnie głosy, że są plany co do nominacji nowego biskupa pomocniczego, to wówczas głośno i w swoim sercu wyrażałem opinię, że nie ma takiej naglącej potrzeby, by był jeszcze jeden biskup w Przemyślu. Pan Bóg miał jednak inne plany i stało się to, co się stało. Pamiętam ten dzień, kiedy dotarło do mnie to, że rzeczywiście w moim życiu może zaistnieć taki obowiązek. W pierwszym momencie przejął mnie wielki strach. Był on spowodowany niepewnością: jak to będzie, jak zdołam podołać tylu nowym obowiązkom, które wtedy jeszcze jawiły mi się bardzo mgliście. Dopiero później, w praktyce posługi biskupiej, przekonałem się i przekonuję się ciągle, dzień po dniu, rok po roku, jak bardzo trzeba w takiej sytuacji zaufać Panu Bogu i życzliwości ludzi. Wielokrotnie przekonałem się o tym, że pomoc Boża towarzyszy mi nieustannie, poprzez sytuacje, które się pojawiają jako wyreżyserowane przez Pana Boga. Często mówię, że Pan Bóg ma przy tym wielkie poczucie humoru.
- Miejsca szczególne dla Księdza Biskupa to przemyski cmentarz i Kalwaryjskie wzgórze...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- Często wybieram się na Kalwarię, odbywając w drodze swego rodzaju dzień skupienia. Jest to czas osobistej modlitwy, czas kiedy jestem sam z tą drogą, która przede mną, kiedy mogę nadrobić wszystkie „zaległości” w modlitwie, kiedy mogę przemyśleć pewne rzeczy. Także trochę się zmęczyć, ale to zmęczenie jest, myślę, błogosławione. Drugie miejsce to cmentarz, na który lubię chodzić, mając przed sobą perspektywę, która czeka każdego człowieka, ale nie tylko o to chodzi - proszę nie myśleć, że jestem jakimś pesymistą i patrzę na życie tylko przez perspektywę cmentarza. Przypomina mi się sytuacja właśnie sprzed dziesięciu lat. Owego pamiętnego, jesiennego dnia, po oznajmieniu mi przez Księdza Arcybiskupa Nuncjusza decyzji Ojca Świętego wobec mojej osoby, szamotałem się ze sobą - jak na tę propozycję odpowiedzieć... Wtedy, będąc na cmentarzu, chodziłem między grobami, modliłem się m.in. przy grobie bł. ks. Balickiego, i niedaleko jego grobowca, trafiłem przypadkiem - choć dziś myślę, że to nie był przypadek - na pewien napis, który głosił: „Tak wielu ludzi jest do zbierania chwały, a tak mało do niesienia krzyża”. Napis ten dał mi wiele do myślenia.
Chciałbym wspomnieć o jeszcze jednym miejscu, które jest dla mnie szczególnym. Jest nim przemyska bazylika archikatedralna. Zawsze urzekała mnie i urzeka dalej swoim dostojeństwem i bogactwem dziejów, które są z nią związane. W miarę możliwości lubię wstępować do niej po to, by uklęknąć przed Najświętszym Sakramentem, popatrzeć na Matkę Bożą Jackową i połączyć się duchowo ze św. Józefem Sebastianem i bł. ks. Janem Balickim, których czcigodne relikwie są naszym duchowym skarbem. Dla każdego kapłana przemyskiego, a więc i dla biskupa jest to miejsce szczególne - tu prawie każdy z nas otrzymał święcenia kapłańskie. To prawdziwa „matka wszystkich kościołów”.
- W czasie pieszych pielgrzymek są takie radosne spotkania z tymi, którym Ksiądz Biskup udzielał sakramentu bierzmowania...
Reklama
- Tak, sakrament bierzmowania to bardzo ważny moment posługi biskupiej. Tego sakramentu biskupi archidiecezji przemyskiej udzielają co roku kilku tysiącom młodych ludzi. Z radością zawsze udaję się na te uroczystości, choć radości tej towarzyszy niepokój. Patrząc na młodych ludzi, pięknie ubranych, przygotowanych do przyjęcia sakramentu, zastanawiam się, czy są oni wystarczająco otwarci na działanie Ducha Świętego, czy będą chcieli z Nim współpracować. Często staram się uwrażliwiać ich na to podczas homilii, wskazując krzyż zawieszony na szyi każdego z nich i na znak krzyża kreślony na ich czołach. Wiem, że jest to ważny moment w ich życiu, modlę się, żeby ten sakrament był umocnieniem ich związku z Kościołem. Bardzo bym pragnął, żeby spowodował uświadomienie sobie tej ważnej prawdy, że to oni są Kościołem, że oni są za Kościół odpowiedzialni, że mają być świadkami Chrystusa, świadkami, którzy chętnie włączą się do grup duszpasterskich, działających na terenie parafii. Bardzo często, jeśli to jest możliwie, podczas wizytacji kanonicznych zapraszam młodzież na spotkania z grupami działającymi w ich parafii. Tym samym chcę im pokazać, jak wielkie bogactwo jest obok nich i jak może być powiększone przez ich własne zaangażowanie.
Sądzę, że w procesie przygotowania młodzieży do sakramentu bierzmowania bardzo dużo zależy od metod, jakie zostaną w nim zastosowane. Jako ilustrację tej tezy mogę przytoczyć przykład, który zaobserwowałem w jednej z przemyskich parafii. Z inicjatywy Księdza Proboszcza trud przeprowadzenia spotkań przygotowujących do bierzmowania został powierzony animatorom różnych ruchów duszpasterskich działających w tej parafii. Wydaje mi się, że jest to dobra droga ukazująca młodzieży świadków wiary z ich własnego środowiska. Mogą zobaczyć, że jest ktoś, kto obok nich żyje wiarą, ktoś, kto się modli. Niezwykle ważną rolę w tej dziedzinie odgrywają także dobrze przeprowadzone rekolekcje zamknięte dla młodzieży. Zdaję sobie sprawę, że jest to wielki trud, który polega najpierw na przekonaniu młodych do udziału w takich rekolekcjach, a później na dobrym ich przeprowadzeniu. Rekolekcje zamknięte mogą być dla młodych ludzi ważnym wydarzeniem w procesie budowania ich wiary. Nieraz przekonałem się o tym, że po dobrych rekolekcjach jest to inna młodzież - bardziej świadoma swojej wiary i tego, czym jest ten sakrament. Bardzo się boję takich sytuacji, kiedy dowiaduję się, że przygotowanie młodzieży do bierzmowania polegało tylko na katechezie szkolnej, a bierzmowani robią wrażenie, że są w kościele pod jakimś przymusem.
- Jakie uczucia dominują w sercu Księdza Biskupa w szczególnym czasie świętowania jubileuszu?
- Dominującą myślą, która mi towarzyszy, jest wdzięczność Panu Bogu, związana z pewnym niedowierzanie, że ta piękna posługa biskupia jest moim udziałem. Jestem Panu Bogu i ludziom wdzięczny za różne ważne wydarzenia, których było wiele w moim życiu. Traktuję je jako niezwykły dar Opatrzności Bożej. Mimo tego, że z natury jestem domatorem, Pan Bóg zaskakuje tym, że wyrywa mnie z tego mojego „świętego spokoju” i ustabilizowanych zajęć biskupich i np. pojawia się nagle propozycja wyjazdu do Kanady, żeby popatrzeć, jak wygląda Kościół w tamtej rzeczywistości, czy nieoczekiwana propozycja wyjazdu do Republiki Południowej Afryki. Wielkim wydarzeniem mojej posługi biskupiej było też nieoczekiwane powierzenie mi odpowiedzialności za Ruch Światło-Życie w Polsce. Jeden z biskupów przekonywał mnie, że to właściwie taka „lekka” funkcja - „pojedziesz raz i drugi na opłatek czy na święcone jajko”. Okazuje się jednak, że funkcja ta jest nieco trudniejsza, ale bardzo sobie cenię tą posługę. Jest to dla mnie doświadczenie szczególnie piękne, gdy jestem zapraszany na dni wspólnoty do Krościenka nad Dunajcem, do kolebki Ruchu. Czasami, stojąc w upalnym słońcu przy ołtarzu, patrzę na dwa tysiące ludzi, od małych dzieci po ludzi starszych. Msza św. trwa wówczas o wiele dłużej niż zwykle. Nie widzę jednak, żeby ktoś patrzył na zegarek, żeby się nudził. Widzę wielką życzliwość uczestników Ruchu Światło-Życie dla siebie - i myślę wówczas, że jest to chyba to, o czym marzył ks. Franciszek Blachnicki - Żywy Kościół.
Dominuje we mnie wdzięczność, radość z posługi, choć towarzyszy mi też zawsze obawa - czy to, co robię, czynię dobrze i czy Pan Bóg jest ze mnie zadowolony. O tym przekonam się na sądzie ostatecznym.
Dziękuję Duszpasterzom, Siostrom Zakonnym i wiernym za życzliwe przyjęcie mojej posługi w ciągu tych dziesięciu lat i proszę o dalsze wsparcie modlitewne. Myślę, że radością każdego kapłana, a więc i biskupa jest to, że czuje się potrzebny Panu Bogu i ludziom. Chwała niech będzie Trójcy Świętej.