Czekałem na to wydarzenie przez czterdzieści dni. Byłem smutny,
kiedy kapłan posypał mi głowę popiołem i powiedział, abym się nawracał.
Tak sobie wtedy człowiek myśli: Boże, ile to jeszcze do zrobienia?
Ile jeszcze trzeba postanowień, wyrzeczeń? Jaka ta Ewangelia trudna?
Chodziłem Krzyżowymi Drogami, rozmawiałem przy poszczególnych stacjach
z ich bohaterami. Ujęła mnie dobroć i Szymona z Cyreny, i młodej
Weroniki. Zastanawiałem się, skąd u kobiety tyle odwagi? Teraz wiem,
co może wiara.
Wielki Post nauczył mnie wiele: pokory, zaufania, czytania
Pisma Świętego i nie tylko czytania. Dzisiaj bowiem wiem, że nie
wystarczy tylko wiedzieć wiele o Jezusie, nauczyć się katechizmu,
nosić na piersi duży medalik, odwiedzać od czasu do czasu parafialną
świątynię. To za mało. Dzisiaj trzeba tym wszystkim żyć. Jeżeli będzie
inaczej, to powiedzmy to sobie szczerze: "daremne jest zmartwychwstanie
Chrystusa". A jeżeli tak, to i nasza wiara nie ma sensu.
W Wielką Sobotę rozjeździłem się po diecezji. Chciałem
zobaczyć, jak wyglądają w naszych kościołach Groby Pańskie. Byłem
w: Ostrołęce, Goworowie, Wąsewie, Różanie, Sieluniu, Nowej Wsi, Czyżewie,
Zuzeli, Krasnosielcu, Sypniewie, Amelinie. Przyglądałem się ludzkiej
pracy, ludzkim pomysłom. Były różne. Widziałem groby piękne, estetyczne,
z dużą ilością kwiatów, i widziałem groby smutne: bo ponure, niedopracowane,
ot, takie groby opuszczone. Niestety!!! Opuszczone, bo nawet nikt
przy nich nie adorował. Nie było straży, nie było ludzi, nie było...
Przemilczę. Mamy jeszcze wiele do zrobienia, aby Chrystus prawdziwie
w naszych sercach zmartwychwstał.
Ale na koniec chcę opowiedzieć najbardziej chyba smutne
wydarzenie z mojej sobotniej podróży. Było to przy jednym z ostrołęckich
kościołów. Była godzina przedpołudniowa. W kościele za chwilę miało
rozpocząć się poświęcenie pokarmów. Pod kościół zajechał samochód.
Z samochodu wyszło dwoje dzieci z kolorowym koszyczkiem. Wyszła też
mama. Dosłownie wypędziła dzieciaki do kościoła, a sama otworzyła
tylną klapę bagażnika, usiadła na jego krawędzi, i założywszy ciemne
okulary zaczęła czytać książkę. Ciekawy byłem - jaką. Przeszedłem
obok niej, by zaspokoić swoją ciekawość. To była książka o Harrym
Potterze. Tak sobie pomyślałem, tak blisko kobieta miała do Jezusa.
Tak blisko, a tak daleko. Niestety, jeszcze jedna szansa spotkania
została zmarnowana. Czy będzie jeszcze jedna? Tego nigdy nie jesteśmy
pewni. A na razie. Głowa do góry, Jezus żyje, i ukaże się nam mimo
naszych zamkniętych serc.
Pomóż w rozwoju naszego portalu