Reklama

Boże, użycz mi pogody ducha!

Niedziela małopolska 39/2011

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Choć macierzyństwo jest stare jak świat, to jednak w życiu kogoś, kto po raz pierwszy zostaje rodzicem, zachodzi prawdziwa rewolucja! Rzeczywistość, przed którą trzeba stanąć, różni się od tej oglądanej w kolorowych gazetach czy reklamach. W tym artykule nie wyczerpiemy tematu, a jedynie naświetlimy go z perspektywy doświadczenia jednej z wielu młodych mam. Być może poznanie jej rodzicielskich dylematów, pomoże nam dostrzec wokół siebie inne „początkujące” rodziny i okazać im choć trochę potrzebnego wsparcia.

Mama ma „wychodne”

Joanna Wąsik, 34-letnia krakowianka, żona Wojciecha, mama Jasia i Stasia, tego wieczoru ma „wychodne”. Mąż został w domu z dziećmi, podał im kolację i ułożył spać, o czym raportuje telefonicznie. - Tym większy sukces, bo chłopcy ostatnio nie mają apetytu - chwali męża Joanna.
Jest bardzo zadbaną, pełną energii młodą kobietą, o ciepłym, mądrym spojrzeniu. Na spotkanie przychodzi z paczuszką ciasteczek i prezentem - obrazkiem z mottem: „Boże, użycz mi pogody ducha, abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić, odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego”. Młoda mama identyfikuje się zwłaszcza z pierwszą częścią tej myśli. Uczy się godzić z tym, na co nie ma wpływu, jak na przykład choroba Jasia, z którym spędziła ostatnie tygodnie w szpitalu...
Pogoda ducha nie opuszcza jej, choć nieraz przyznaje, że jest jej ciężko i potrzebuje chwil wytchnienia, by z nowymi siłami sprostać domowym obowiązkom. Na szczęście czuje w tym wszystkim wsparcie męża. Ostatnio świętowali 11 lat małżeństwa. Wybrali się z tej okazji na zaległą, rocznicową randkę, przerabiając „obowiązkowy program” jeszcze z czasów narzeczeńskich, czyli: film w kinie, jedzonko i spacer. „ I chyba niewiele zmieniliśmy się w środku - dalej lubimy chodzić do kina na dobry film, jeść dobre jedzonko i spacerować po Krakowie. Mąż dalej lubi dawać mi kwiaty, a ja je otrzymywać. I niech tak już zostanie” - napisała Asia na swoim blogu po udanej randce.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Życie to nie reklama

Choć wraz z mężem dość długo oczekiwali na urodzenie się pierwszego dziecka (Jaś ma 3,5 roku, a Staś 2 latka), to jednak nie spodziewali się, że pojawienie się synków aż tak bardzo zmieni ich rytm życia. - Kiedyś istniał temat małych dzieci. Każdy się z nimi zetknął. Teraz ludzie, którzy pracują w korporacjach, mieszkają samodzielnie, nie mają do czynienia z maluchami. Nie mamy świadomości, co nas czeka. Minęło 3,5 roku, a żadne z nas się nie wyspało. Moje dzieci same nie zasną, one tak mają. Nie śpi się, nie je, jest święto jak z kimś porozmawiam, zjem pełny obiad - mówi Joanna. Jednak zdaje sobie sprawę, że nie jest to regułą. Jej znajomi z Wieliczki mają spokojniejsze pociechy.
Jaś urodził się w święto Matki Bożej Gromnicznej, ważył tylko 2150 g, a poród trwał aż …28 godzin! Jego brat Staś (3580 g), przychodził na świat zdecydowanie krócej: 9,5 godziny. Mimo że od obu porodów upłynęło trochę czasu, mama dokładnie pamięta, jak bardzo bolały. I dodaje, że jej kuzynka swoje dzieci urodziła prawie w kwadrans... Cóż, tylko pozazdrościć!
Po porodzie, zamiast spontanicznej radości z narodzin dziecka, czego mogła się spodziewać na podstawie kolorowych gazet czy reklam, Joasię czekała …depresja poporodowa, związana z naturalnymi zmianami hormonalnymi, czyli jak to obrazowo opisuje, „nieswoje myśli w swojej głowie”: - Przy Jaśku miałam za dużo czasu na myślenie. Martwiłam się, że sobie nie poradzę, że się nie sprawdzę. Nie podobało mi się moje dziecko - pomarszczone, rozkrzyczane, niepodobne do nikogo... Spodobało mi się dopiero w 7. miesiącu! Przy Staszku miałam natomiast wszelkie możliwe dolegliwości, jakie mogą występować w czasie ciąży. Choć synek ma teraz 2 lata, wciąż czuję się osłabiona, mam problemy urologiczne, z kręgosłupem, zębami. Było też dla mnie szokiem, że po urodzeniu Jaśka nie zniknął mi brzuch. Przytyłam 12 kilo. Po Staszku - 18. Zmieniłam całą garderobę na 3-4 numery większą! Ponad rok po urodzeniu drugiego dziecka zajął mi powrót do wagi sprzed ciąży i do jako takiej kondycji. Nie założę już bikini, nie pozbędę się na brzuchu rozstępów. O tym się nie mówi. Gdybym to wiedziała, przygotowałabym się, że nie jest tak pięknie jak w gazetach!
Dlatego uważa, że małżonkowie nie powinni zrywać kontaktów z osobami, które nie mają dzieci. By mogły zobaczyć, jak wygląda normalne życie, a nie to z mediów, gdzie telewizyjna gwiazda niemal zaraz po porodzie wraca do pracy. - Nie można pogodzić kariery z wychowaniem dzieci - twierdzi mama dwóch synków i stawia sprawę bardzo jasno: - Albo się pnie na szczyt, albo wychowuje.

Reklama

Perfekcyjna czy wystarczająco dobra?

Joanna przyznaje, że prowadzenie domu i wychowywanie dzieci jest jednym z najcięższych zadań, jakie dotąd miała, mimo że może liczyć na wsparcie rodziny: - Jest to ogromne przedsięwzięcie! Każde dziecko domaga się 100% uwagi, a może jej dostać tylko część.
Cieszy się, że mąż współpracuje przy obowiązkach domowych, dzięki czemu oboje zyskują więcej wolnego czasu, który mogą spożytkować na odpoczynek czy pogłębienie wzajemnej relacji, Wojciech, po przyjściu z pracy, karmi i kąpie synów, wstaje w nocy, gdy czegoś potrzebują, rano ubiera ich i podaje śniadanie. I jeszcze potrafi przynieść żonie duży kubek herbaty. Ma doskonały kontakt z dziećmi, chętnie się z nimi bawi. - Z patyka i sznurka umie zorganizować takie zabawy, że ja bym tego nie wymyśliła! - z dumą chwali męża Joanna.
Mama nauczyła się także doceniać „grupy wsparcia”, takie jak rodzice, koleżanki, sąsiadka. - Nie trzeba się bać prosić o pomoc ludzi spoza rodziny - mówi - Wyleczyłam się z perfekcjonizmu. Nie chcę być mamą „idealną”, mogę być „wystarczająco dobrą mamą”. Moja koleżanka przy trzecim dziecku przyznała się, że nie daje rady już być perfekcyjną panią domu. Dlatego moja sąsiadka zostaje to z jednym, to z drugim dzieckiem. Dzięki niej, nasze dzieci mają kontakt z kimś innym, innym domem, światem. Przez to nie mają problemu, by porozmawiać, podzielić się zabawkami, nie boją się kontaktu ze starszymi ludźmi.

Reklama

Urlop z pasją

Urlop wychowawczy nie musi też oznaczać rezygnacji z własnych zainteresowań. Niektóre mamy właśnie wtedy odkrywają coś, w czym mogą się dodatkowo wykazać czy spełnić. Jedną z największych pasji mojej rozmówczyni są kulinarne wypieki. Potrafi wyczarować wspaniałe torty, np. ten dla Marysi, komunijny, na zamówienie rodziny. Winogrona, kłosy, kielich z hostią i komunikantami z masy cukrowej - Wszystko jadalne. Dzieło mojego życia! - zachwyca się pasjonatka cukiernictwa.
Swoją pasją zaraziła się od nestorki rodu: - Babcia piekła doskonałe ciasta i torty, rozpuszczała mnie jedzeniem, lubiła tym sprawiać innym radość. Gdy wpadła mi w rękę książka: Clare Compton „Cukiernia pod pierożkiem z wiśniami”, to już wiedziałam, kim chcę zostać. Niestety, nie poszłam jednak do technikum cukierniczego, rodzice wysłali mnie do liceum. Potem skończyłam polonistykę. Teraz pieczenie nie jest źródłem moich zarobków, jest to czysta przyjemność.
Dobrze pamięta swoje pierwsze ciasto: biszkopt z masą maślaną, oblany białym lukrem, a na tym ułożone płatki żółtych i czerwonych róż zanurzonych w cukrze pudrze (przy okazji dowiaduję się od Asi, że niektóre kwiaty są jadalne!). - Dobry przepis to podstawa, a przede wszystkim prosty, bo przy dzieciach nie ma się dużo wolnego czasu, w 25 minut można zrobić np. mufinki z porzeczkami. Przepisy najczęściej czerpię z Internetu. To są banalne rzeczy! A przy okazji, jest satysfakcja, że coś umiesz.
Również dzieciom mama sprawia cukiernicze niespodzianki, wykorzystując motywy z ich ulubionych kreskówek. Na torcie dla Jaśka wystąpił ostatnio „Bob budowniczy”, a dla Stanisława szykuje „Świnkę Peppę”.

Reklama

Zauważmy mamy

Gdy pytam, jak można pomóc młodym mamom, Joasia odpowiada, że na co dzień moglibyśmy zwracać większą uwagę na kobiety w ciąży: - Miejsca dla nich w autobusie czy przy kasach w hipermarketach, zobacz, kto z tego korzysta? - pyta. Mówi także, że przydałyby się specjalne okienka na poczcie, przeznaczone dla mam w stanie błogosławionym - kobieta może przecież gorzej się poczuć, musi też częściej skorzystać z toalety.
Asia opowiada, jak będąc w zaawansowanej ciąży, zasłabła w autobusie, a nikt jej nie pomógł. Dlatego teraz zawsze ustępuje miejsca: - Młode dziewczyny, w widocznej ciąży, są często dyskryminowane. Im też może się zrobić niedobrze. Kiedyś z kolei, wsiadając z do autobusu z małym Jaśkiem usłyszałam: „Pani to ma chyba za duży wózek do tego autobusu”. Odpowiedziałam, że ktoś tu ma chyba za dużą buzię…
Z kolei mamy wychowujące swoje pociechy liczą na wsparcie znajomych osób. Czasami ważne jest, by po prostu odwiedzić, porozmawiać, poradzić. Czymś nie do przecenienia jest zaoferowanie pomocy w popilnowaniu dzieci, by małżonkowie mogli zrobić wspólne zakupy, wyjść na spacer czy rocznicową randkę...

W Kościele

A jak można pomóc młodym rodzinom na terenie parafii? Podstawowa zasada, której oczekują młodzi, praktykujący rodzice to zaakceptowanie dzieci w Kościele. Organizowanie krótszych Mszy św. czy specjalnych zajęć podczas kazania lub części Mszy, to bardzo dobry pomysł, uważa Asia, powołując się na przykład pewnej zagranicznej parafii: - Dziecko nie wytrzyma godziny w jednej pozycji. Szkoda, że wciąż jest za mało księży, którzy chcą się zajmować rodzinami. Brakuje też pomocy psychologicznej. Czy w poradniach rodzinnych są osoby znające problemy mojego pokolenia? - pyta młoda mama. Inna matka dodaje, że brakowało jej opieki duszpasterskiej, gdy leżała w domu w zaawansowanej ciąży, a przed porodem chciałaby móc się wyspowiadać czy przyjąć Komunię św.
Ważne jest, by ksiądz wiedział, że ma rodziny w parafii, że może je odwiedzić, przyjść na herbatę. Tak po prostu. Szczególnie, gdy rodzina ma problemy. - W dużych parafiach jest za dużo anonimowości. A można zaprosić do salek za darmo kogoś, kto się wypowie o dzieciach, poradzi rodzicom, jak wiązać chusty do noszenia niemowląt, jak efektywnie sprzątać, gdzie można zabrać maluchy? Wiem, że mamy mają takie problemy. Może jakiś parafianin ma coś ciekawego do pokazania? Dlaczego takich salek nie otworzyć dla swoich parafian? Widzę tu również szansę na zaangażowanie ludzi świeckich.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rozważania na niedzielę: gasnący antychryst

2024-04-26 11:28

[ TEMATY ]

rozważania

ks. Marek Studenski

Mat.prasowy

W odcinku odkryjemy historię tragicznego życia i upadku Friedricha Nietzschego, filozofa, który ogłosił "śmierć Boga", a swoje życie zakończył w samotności i obłędzie, nazywając siebie "biednym Chrystusem

Chcę Ci pokazać , jak życiowe wybory i niewiedza mogą prowadzić do zgubnych konsekwencji, tak jak w przypadku Danniego Simpsona, który nie zdając sobie sprawy z wartości swojego rzadkiego rewolweru, zdecydował się na desperacki napad na bank. A przecież mógł żyć inaczej, gdyby tylko znał wartość tego, co posiadał. Przyłącz się do naszej rozmowy, gdzie zagłębimy się w znaczenie trwania w jedności z Jezusem, jak winna latorość z krzewem, i zobaczymy, jak te duchowe związki wpływają na nasze życie, nasze wybory i naszą przyszłość.

CZYTAJ DALEJ

Siedlce: Pogrzeb dzieci utraconych

2024-04-26 18:01

[ TEMATY ]

pogrzeb

dzieci utracone

Siedlce

Magdalena Pijewska

- Jeśli rodzicami byliście przez pięć czy dziesięć minut, to rodzicami zostaliście na wieczność - wskazał ks. kanonik Jacek Sereda podczas Mszy św. w katedrze siedleckiej. Dziś odbył się pogrzeb 20 dzieci. Podczas liturgii modlono się dar pokoju i nadziei dla rodziców przeżywających ból po stracie dziecka.

Ks. Jacek Sereda, w nawiązaniu do odczytanej Ewangelii, wskazał, że bardzo ważne jest przeżycie okres żałoby, smutku. - To jest czas na nasz żal i łzy; ale Pan Jezus mówi do nas „nie trwóż się”. To mówi Ten, który Zmartwychwstał, jest zwycięzcą nad śmiercią - wskazał ks. Sereda.

CZYTAJ DALEJ

Abp Jędraszewski: usiłuje się niedobre ideologie wprowadzać do szkół, a nawet do serc małych dzieci

2024-04-27 09:57

[ TEMATY ]

abp Marek Jędraszewski

Biuro Prasowe Archidiecezji Krakowskiej

Abp Marek Jędraszewski

Abp Marek Jędraszewski

- Nie możemy dopuścić do tego, by żyć bez Chrystusa. Nie możemy pozwalać obojętnie na to, by Chrystusa wyrywać z naszych sumień w imię nowych ideologii i „postępowej wizji świata” - mówił abp Marek Jędraszewski 26 kwietnia podczas 40-lecia parafii i 30-lecia konsekracji kościoła św. Jana Chrzciciela w Pyzówce.

Na początku Mszy św. proboszcz, ks. Andrzej Wiktor, przypomniał historię powstania tej wspólnoty i świątyni. - Dwa pokolenia chrześcijan wyrosły z tej świątyni. I w tej niewielkiej wspólnocie, która, jak czytamy w Dziejach Apostolskich, „Trwa na modlitwie, Eucharystii, łamaniu chleba i w nauce apostołów” - zaznaczył.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję