Pamiętam, jak podczas studiów w seminarium jeden z księży profesorów przypominał, że w życiu trzeba stawiać wymagania: najpierw sobie, ale też, z racji tego, kim mieliśmy być - innym. Jeśli człowiek podnosi sobie w życiu poprzeczkę, to nawet jeśli w kilkunastu próbach jej nie przeskoczy, to w końcu przyjdzie czas, że wreszcie kolejna próba zostanie zaliczona. Więcej, nawet te spalone próby sprawiają, że wcześniej ustawiona wysokość nie stanowi już większego problemu. Ale jeśli tej poprzeczki nie podnosi, wędrować będzie ona coraz niżej. Więcej - mówił wykładowca - ludzie będą chcieli ją nawet zakopać, by nie przypomniała o tym, że można w życiu skakać bardzo wysoko. Obraz zakopanej poprzeczki i opasłego człowieka, który, gdyby tylko chciał, mógłby zostać wspaniałym sportowcem - taki obraz pozostał mi w pamięci. Teraz sobie dopowiadam: być może piekło będzie polegać na tym, że jego lokatorzy będą mieć przed oczyma obraz tej wspaniałej osoby, którą realnie mogli być, gdyby podjęli współpracę ze zbawiającym Bogiem, to bolesna świadomość zmarnowanych szans.
Za kilka dni obchodzić będziemy uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Wpatrując się oczyma wiary w Niepokalaną, chrześcijanie stawiają sobie cel dość jasno sprecyzowany: wyzwolenie się od skutków tego najgłębszego i właściwie najdotkliwiej raniącego pęknięcia naszej natury, które nazywamy grzechem pierworodnym.
W dobie różnych poprzeczek obniżania, czy nawet chowania ich pod ziemią chrześcijaństwo wciąż stawia nam wymagania. I Bogu dzięki.
PB
Pomóż w rozwoju naszego portalu