Podkarpackie: W gminie Markowa trwa naprawa zniszczeń po czerwcowych ulewach
W gminie Markowa na Podkarpaciu, którą w czerwcu br. nawiedziły ulewne deszcze, trwa naprawa zniszczonej infrastruktury drogowej. W znacznej części prace są finansowane z pieniędzy, które przekazały gminie inne samorządy.
W czerwcu br. na terenie gminy Markowa przeszły intensywne opady deszczu. W ich wyniku powstały ogromne straty w infrastrukturze komunalnej, w szczególności drogowo-mostowej. Samorząd oszacował zniszczenia na ponad 30 mln zł. W mniejszym stopniu straty spowodowały też sierpniowe ulewy, które dotknęły miejscowości na terenie gminy.
Jak powiedział PAP wójt gminy Markowa Mirosław Mac, niemal od razu przystąpiono do odbudowy i naprawy zniszczeń.
„Prace skoncentrowane zostały przede wszystkim na infrastrukturze drogowej i przepustach. Najpierw wykonano bieżące prace remontowe związane z udrożnieniem przejezdności i poprawy bezpieczeństwa na zniszczonych drogach, przede wszystkim w miejscowości Tarnawka, która została najbardziej dotknięta przez żywioł” – dodał.
Obecnie trwają prace związane przebudową kolejnych zniszczonych dróg w Tarnawce, w Husowie i w Markowej. Jak podkreślił Mac, przewidywany koszt tych robót wynosi 783 tys. zł. „Z tej kwoty 650 tys. zł pochodzi ze wsparcia finansowego udzielonego gminie przez województwo łódzkie (250 tys.), miasta: Warszawa (200 tys.), Katowice (100 tys.), Wrocław (100 tys.). Pozostała kwota pochodzi z budżetu gminy” – zaznaczył.
Reklama
Trwają również prace związane z opracowaniem dokumentacji projektowo-kosztorysowej do przebudowy drogi gminnej Stawy–Grzegorzówka, która, jak powiedział wójt, mocno ucierpiała podczas powodzi. Koszt tych pracy wyniesie 130 tys. zł. „Pieniądze pochodzić będą ze wsparcia finansowego udzielonego nam przez gminę Białobrzegi (100 tys. zł) i powiatu kolbuszowskiego (30 tys. zł)” - dodał.
Mac zaznaczył, że gmina pozyskała również dotację na usuwanie skutków klęsk żywiołowych z budżetu państwa w wysokości 800 tys. zł. Kwota ta stanowić będzie 80 proc. kosztów robót planowanych do wykonania jeszcze w tym roku. Inwestycja ta obejmie m.in. przebudowę przepustów w ciągu drogi gminnej Husów-Tarnawka. Gmina złożyła również wniosek na przebudowę drogi gminnej „Zagumnia” w Markowej w ramach Fundusz Dróg Samorządowych. Mac liczy, że będzie rozpatrzony pozytywnie. (PAP)
Niewielkie Viterbo, położone w północnym Lacjum, w porównaniu
z innymi miastami Italii nie posiada zbyt wielu szczególnie cennych
zabytków. Poza kilkoma renesansowymi pałacami i dwoma romańskimi
kościołami jest tu jeszcze pałac papieski z unikalną gotycką loggią
- i to prawie wszystko.
Miasteczko samo w sobie jest jednak urokliwe i natknąć się
w nim można na wiele czarujących zaułków i placyków. Podążając nimi,
przypadkowy wędrowiec bezwiednie kroczy śladami pewnego dziewczęcia,
które żyło tutaj w połowie XIII w.
Biedni rodzice nadali dziecku imię Róża, tak podobno było
urodziwe. Ta młoda istotka, nie dbając jednak zbytnio o sprawy doczesnego
świata, swoim nad wiek rozwiniętym życiem duchowym, modlitwą, a przede
wszystkim pokutą starała się dawać współziomkom godziwy przykład
chrześcijańskiego życia. Jak to zwykle w takich przypadkach bywa,
dziewczyna ściągnęła na siebie wiele przykrości i prześladowań, łącznie
z wygnaniem z rodzinnego miasta. Nie przyjęto jej też do miejscowego
klasztoru klarysek.
Ponieważ jednak moc w słabości się doskonali, tak też po
jej rychłej śmierci w 1253 r. otrzymane u jej grobu liczne łaski
zwróciły uwagę na tę skromną, a świętą postać.
Już w cztery lata po jej śmierci nietknięte rozkładem ciało
przeniesiono w uroczystej procesji pod przewodnictwem papieża Aleksandra
IV do kościoła Sióstr Klarysek. W ten sposób znalazła się tam, gdzie
odmówiono jej wstępu za życia.
Kanonizowana dwieście lat później, w 1458 r., po dokonanym
u jej ciała uzdrowieniu jednego z kardynałów, stała się odtąd św.
Róża patronką Viterbo.
Jej skromny domek został pieczołowicie odrestaurowany i
można go dzisiaj oglądać niedaleko kościoła pod wezwaniem Świętej.
Miasto co roku 3 września wieczorem, czci pamięć św. Róży
a forma tego święta przybiera kształt nigdzie indziej nie spotykany.
Dobrze zachowane - pomimo upływu ponad 700 lat - serce św.
Róży umieszczane jest w relikwiarzu na szczycie trzydziestometrowej
wieży i obnoszone ulicami miasta w uroczystej procesji.
Tradycja budowy bardzo wysokich wież, zwanych tutaj "macchina
di Santa Rosa", sięga z górą trzystu lat.
Dawniej starano się budować wieże coraz wyższe i wyższe,
tak że przekraczały wysokość 30 m. Jednak po serii tragicznych wypadków
zmniejszono nieco wysokość, lecz i tak konstrukcja sięga czwartego
piętra.Rzęsiście oświetlona budowla wystaje niejednokrotnie ponad
dachy domów miasta, tak że jej wierzchołek przesuwa się majestatycznie
ponad budynkami.
Konstrukcja wieży św. Róży składa się z metalowego rusztowania,
drewnianych wsporników i niezwykle bogato udekorowanej obudowy z
masy papierowej. Waga tak wysokiej budowli jest niebagatelna i przekracza
pięć ton.
Aby unieść tak ogromny ciężar i nie przewrócić go podczas
procesji, tragarze, zwani tutaj "kawalerami św. Róży", muszą długo
ćwiczyć.
Zwłaszcza trudna i niebezpieczna jest operacja uniesienia
w górę "macchiny". Musi się to odbywać równo i jednocześnie z każdej
ze stron, gdyż inaczej może dojść do przechyłów wieży, grożących
jej przewróceniem.
Prestiżowe zajęcie tragarzy wymaga doświadczenia i dlatego
czynią to przeważnie ci sami z roku na rok, rzadko i nieznacznie
zmieniając skład osobowy zespołu.
"Kawalerowie św. Róży" traktują swoją misję bardzo poważnie.
Noszą białe tradycyjne stroje i w tym samym kolorze chusty na głowach,
a w talii są przepasani czerwonymi szarfami. Po dziesięciu latach
noszenia mają prawo do założenia prestiżowej niebieskiej szarfy.
Wieczorna procesja, której trasa liczy ok. jednego kilometra,
ściąga do Viterbo wielu widzów z całego Lacjum, którzy wraz z mieszkańcami
zapełniają tłumnie ulice, okna, balkony i dachy pobliskich domów.
Zawsze pozostaje dreszczyk emocji, iż wieża może się przewrócić.
Tak nieraz bywało. W 1801 r. krzyk okradzionej przez złodzieja kobiety
spowodował tumult wśród widzów. Wybuchła panika i 22 osoby zostały
stratowane na śmierć. Trzynaście lat później w wyniku zawalenia się
części ogromnej wieży dwóch tragarzy poniosło śmierć, a kilku innych
zostało rannych.
W 1820 r. zbudowana przez Angelo Papiniego nowa wieża została
przewrócona na głównej ulicy Viterbo, zwanej Corso Italia. Stało
się tak na skutek rozkołysania wysokiej konstrukcji przez niefrasobliwych
tragarzy, którzy nadużyli wina, świętując zakończenie budowy nowego
obiektu.
W 1893 r. ulewny deszcz uniemożliwił rozpoczęcie procesji,
a podniecona takim obrotem sprawy grupa anarchistów zniszczyła wieżę,
podpalając ją.
Wreszcie stosunkowo niedawno, w 1967 r., przechył wieży
wymusił przerwanie procesji. Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach.
Każda wieża nosi nazwisko swojego konstruktora. Obecnie
używana nazywa się Giuseppe Zucchi i została zbudowana w 1967 r.
Otrzymała przydomek "lot aniołów", ze względu na liczne postacie
tych duchów niebieskich, umieszczone na czterech kolejnych piętrach.
Na samym szczycie budowlę wieńczy postać św. Róży.
W miejscowym muzeum można zobaczyć modele wież noszonych
w procesjach w przeszłości.
Viterbo leży przy drodze do Rzymu, a więc łatwo tu zajrzeć
podczas pielgrzymki do Wiecznego Miasta.
Sąd Rejonowy Poznań Nowe Miasto i Wilda uznał osoby, które zakłóciły w 2020 r. Mszę Świętą w poznańskiej katedrze, winnymi przestępstwa złośliwego przeszkadzania w akcie kultu religijnego - informuje Ordo Iuris.
Sąd Rejonowy Poznań Nowe Miasto i Wilda wydał wyrok w sprawie protestu, jaki odbył się 25 października 2020 r. w poznańskiej katedrze. W trakcie Mszy Świętej, sprawowanej przez ks. Ireneusza Szwarca (proboszcza parafii katedralnej), grupa ponad 30 osób wtargnęła do świątyni, zakłócając nabożeństwo w ramach proaborcyjnej manifestacji. Część osób rozrzuciła ulotki z symbolem czerwonej błyskawicy, inni odwrócili się w stronę wiernych, unosząc transparenty, a część klaskała. Na prośby księdza o zaprzestanie demonstracji i uszanowanie miejsca świętego oraz trwającej liturgii, uczestnicy protestu odpowiedzieli okrzykami o charakterze proaborcyjnym. W konsekwencji kapłan poinformował wiernych, że nie może godnie kontynuować Mszy i poprosił ich o przejście do zakrystii. Demonstranci usiedli na podłodze przed ołtarzem. Na miejsce przybyła policja, która wylegitymowała protestujących, a ci opuścili kościół bocznym wyjściem.
Model żałoby autorstwa Kübler-Ross (pięć etapów żałoby) opisuje pięć podstawowych odpowiedzi na stratę. Są to: zaprzeczenie, gniew, targowanie się, depresja i akceptacja. Żałoba może przebiegać przez te etapy w dowolnej kolejności. Może nawet powracać do przebytych już etapów.
W Polsce obserwujemy zbiorową terapię obozu władzy, a konkretnie Platformy Obywatelskiej i całej grupy publicystów, ekspertów, prawników i osób zatrudnionych w mediach publicznych po przejęciu ich przez rząd. Ta ostatnia grupa walczy najbardziej widowiskowo, bo na oczach całej Polski (o ile można tak mówić patrząc na nikłą oglądalność TVP w likwidacji), czasami dochodząc do ściany, a nawet waląc w nią głową.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.