Reklama

Kościół

Kard. Nycz: Kościół musi uczyć się wielkiej pokory

Zastanawiam się, jaka jest po naszej, kościelnej stronie przyczyna tego, że na ulice wyszli ludzie młodzi, ludzie nieraz blisko związani z Kościołem – wyznaje w rozmowie z KAI kard. Kazimierz Nycz.

[ TEMATY ]

kard. Kazimierz Nycz

flickr.com/ Mazur/episkopat.pl

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: Czymś, co powinno dać do myślenia całemu Kościołowi to także grudniowe badania CBOS, w którym krytycznych ocen wobec działalności Kościoła było więcej niż pozytywnych. To najgorsze notowania Kościoła od prawie 30 lat. Co te badania pokazują, zdaniem Księdza Kardynała?

- Nie będę uciekał w banał jak politycy, którzy pytani o spadek notowań ich partii bagatelizują wskaźniki przekonując, że ważne są te wyniki, które pokazują wybory. W ciągu ostatnich 30 lat ocena Kościoła się zmieniała, to nie jest stopniowy, systematyczny spadek, były różne wahania. Ale faktem jest, że w ciągu ostatnich kilkunastu lat ten spadek jest znaczący. W niektórych momentach wskaźniki spadały radykalnie, w innych wzrastały. Nie były to okoliczności przypadkowe. Trzeba byłoby szukać przyczyn po naszej stronie, pytając kiedy oceny Kościoła pięły się wzwyż, a kiedy spadały.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Ktoś powie: to rezultat “nagonki na Kościół”. Prawda, ale tylko częściowo. Faktem jest, że przyczyny takich notowań rzeczywiście ostatnio się pojawiły. I to jest smutne. Osobiście tych wskaźników nie lekceważę, uważam, że to są znaki, które dają Kościołowi do myślenia i “do działania”. Trzeba analizować przyczyny i wyciągać wnioski.

Podobnie jak analizy wymagają przyczyny wyraźnego spadku, w ciągu dwudziestu paru lat, liczby uczestników niedzielnych Mszy św. Mamy jeszcze świeżo w pamięci wskaźniki sięgające 55 procent a dziś - poniżej 40. Z pewnością jesteśmy świadkami pełzającej laicyzacji, ale ten proces wciąż trwa.

KAI: Co do nieprzypadkowej zależności czasowej pomiędzy wskaźnikami zaufania a działalnością Kościoła, to ostatni, dramatyczny spadek można wiązać z raportem ws. kard. McCarricka (z “odpryskami” w kierunku kard. Dziwisza i Jana Pawła II), oskarżeniami wobec kościelnych przełożonych o krycie przypadków pedofilii czy dość powszechnym przekonaniem o aliansie Kościoła z tronem. Gdyby w tych dziedzinach Kościół działał przejrzyście, to "owce" pytane przez CBOS udzieliłyby innej odpowiedzi.

Reklama

- Nie ulega wątpliwości, że wśród przyczyn spadku zaufania do Kościoła są te, które wydarzyły się w ostatnich miesiącach czy latach. Na pewno należy tu cała dziedzina ochrony dzieci i młodzieży przed wykorzystaniem seksualnym czym w ostatnich latach intensywnie, Bogu dzięki, zajmujemy. Na pewno są także te kwestie, które pan wymienił.

Któryś ze znanych socjologów bardzo trafnie zauważył, że jeśli chodzi o stosunek do Kościoła, odzwierciedlony także we wskaźniku dominicantes, to te wyniki są bardzo mocno skorelowane z oceną stosunku Kościoła do spraw politycznych i partyjnych. Wówczas, gdy - na przestrzeni tych 30 lat - relacje te nie były utrzymywane w duchu społecznej nauki Kościoła (delikatnie mówiąc), od razu znajdowało to odbicie w ocenach Kościoła i wskaźnikach religijności. I to jest sprawa, wobec której powinniśmy mocno uderzyć się we własne piersi.

Kościół w Polsce ma tu wiele do zrobienia, przede wszystkim poważny rachunek sumienia. Mam na myśli nasze relacje nie tyle nawet polityki, bo wiadomo, że Kościół w tej dziedzinie ma prawo głosić swoją naukę w ramach społecznej nauki Kościoła, ale o stosunek do partyjności jako takiej. Chodzi o to, żebyśmy nie mieli tu sobie nic do wyrzucenia jeśli chodzi takie właśnie relacje. Ludzie są pod tym względem wrażliwi, a Kościołowi zawsze grozi niebezpieczeństwo przekroczenia granicy, za którą przestaje być światłem dla wszystkich.

KAI: Jak ocenia Ksiądz Kardynał prezydencką propozycję nowelizacji ustawy dotyczącej aborcji. Przypomnę, że Andrzej Duda chciał w ten sposób znaleźć drogę do kompromisu po społecznym wybuchu spowodowanym orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego. Czy do tej propozycji odnosi się Ksiądz Kardynał ze zrozumieniem czy z dezaprobatą?

Reklama

- Nie będą oceniał kwestii, które należą do sumienia polityków. Przypomnę, że 28 października, w komunikacie z poprzedniego spotkania Rady Stałej, zaapelowaliśmy do polityków i wszystkich uczestników debaty społecznej o dogłębne analizowanie przyczyn społecznych protestów i “szukanie dróg wyjścia w duchu prawdy i dobra wspólnego”. Nie będę robił rachunku sumienia za polityków.

Podziel się cytatem

Reklama

Natomiast mogę powiedzieć, że w kwestii prawnej ochrony życia, także ludzie świeccy mają swoją pracę do wykonania. Wśród takich osób są posłowie, senatorowie, członkowie rządu, prezydent. A co może dać Kościół? Kościół w swoim nauczaniu daje światło. Takim światłem w tej dziedzinie, bardzo wyraźnym i jasno świecącym jest nauka Jana Pawła II, zawarta m.in. w “Evangelium vitae”, zwłaszcza w sławnym punkcie 73. Papież pisze, że: “(...) jeśli nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerywaniu ciąży, parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej”. To jest światło. Natomiast tym, kto w kontekście tego światła może interpretować te decyzje, jest konkretny polityk i jego sumienie

Reklama

Nie unikam w ten sposób odpowiedzi na pana pytanie o decyzję prezydenta. Mówię, że wszyscy, którzy są zatroskani o ochronę ludzkiego życia mają światło, jakim jest nauka Kościoła. Niech idą do tego światła i w zgodzie ze swoim sumieniem podejmują takie decyzje, jakie w tym momencie podjąć trzeba, żeby z jednej strony zachować siłę tego światła, a równocześnie - spokojne sumienie.

KAI: Czy nie odnosi Ksiądz Kardynał wrażenia, że mijający rok był czasem wręcz zmuszającym ludzi do podjęcia refleksji o ludzkim życiu, jego celu i kresie? Byłby to taki dobry, paradoksalnie, owoc tego dramatycznego czasu.

Reklama

- Na pewno można mieć taką nadzieję. Jednak odpowiedź na pytanie, czy ten rok już zaowocował nie jest tak jednoznaczna. Na pewno wielu ludzi zaczyna głębiej i inaczej myśleć o życiu, ale od tej strony pandemia na pewno stanowi dobrą okazję do tego, żeby pewne priorytety i hierarchie wartości w swoim życiu poprzestawiać.

W swojej najnowszej książce, “Powróćmy do marzeń”, Franciszek stawiając tezę, że - najkrócej mówiąc - po pandemii nic już nie będzie takie samo, ma na myśli także ten najgłębszy wymiar, o który pan pyta. W tym znaczeniu, że my wszyscy, i myślę tu także o sobie, mamy w sobie takie pragnienie, żeby wić te swoje gniazdka, w których nam jest dobrze. W aspekcie pandemii też to mamy: no, wreszcie niech się to skończy i niech wszystko wróci do tego, co było a my sobie to gniazdko z powrotem odtworzymy i będzie nam dobrze. Nie, nie będzie nam tak, dlatego że będzie inaczej, w Kościele też będzie inaczej, także w gospodarce, w rodzinach, w biurach i w wielu innych miejscach. Nie tylko przez to, że ludzie poumierali, utracili zdrowie, nabawili się przez pandemię takiej czy innej nerwicy czy lęków. Trzeba sobie jasno powiedzieć, że to jest czas na postawienie sobie pytań podstawowych: po co żyjemy, po co jesteśmy na tym świecie.

To nie przypadek, że nowy kardynał Cantalamessa, teolog i kaznodzieja domu papieskiego, pierwsze kazanie mówi o śmierci a następne o cierpieniu w roku pandemii. Myślę, że my też możemy i powinniśmy sobie te pytania stawiać i ciągle szukać na nie nowej odpowiedzi, dostrzegając w tym czasie okazję do przypomnienia sobie rzeczy w życiu najważniejszych. To, co nazywamy rzeczami ostatecznymi to jest de facto to, co stanowi o sensie naszego życia: dla kogo i czego żyjemy i do czego się przygotowujemy, do czego Pan Bóg nas powołał i stworzył na tym świecie.

Reklama

Mam nadzieję i chciałbym tu być wielkim optymistą, że wielu ludzi w świecie, także w Polsce, te pytania sobie postawiło i postawi. Ale mam także wielką nadzieję, że ludzie do tego powołani, ci, którzy się zajmują sprawami głębszymi: filozofią, duchowością, teologią, pytaniami granicznymi, pomogą ludziom na te pytania odpowiedzieć. Z takiej refleksji może wyłonić się bardzo cenna refleksja, pogłębiająca nasze bycie na tym świecie, nasze życie dla innych i nasze życie w ogóle; życie, które jest drogą świętości, pielgrzymką do tego, do czego jesteśmy powołani, stworzeni i przeznaczeni przez Pana Boga.

KAI: Po pandemii nic już nie będzie takie samo, więc zapewne i nadchodząca beatyfikacja kard. Wyszyńskiego. W tym sensie, że wszyscy będą jakoś inni, więc i ludzie tworzący Kościół i jego instytucja. Może więc to wydarzenie przyniesie teraz lepszy “efekt”?

- Przede wszystkim bardzo się cieszę, że w czasie przygotowań, które przerwała pandemia, a więc przez około pół roku, udało się zrobić tak wiele. Myślę o przybliżaniu postaci Prymasa, a także inicjatywach duchowych, modlitewnych związanych z beatyfikacją. W pracę włączyły się wielorakie media, powstały filmy i programy. W wielu diecezjach odbywały się spotkania i konferencje. Za to wszystko trzeba panu Bogu dziękować. Ufam, że wkrótce zostanie ogłoszony nowy termin beatyfikacji oraz, że ten czas kilku miesięcy będzie znowu czasem intensywnych przygotowań.

Niewątpliwie beatyfikacja kard. Wyszyńskiego jest nam potrzebna, a jeśli jeśli Pan Bóg pozwoli, to będzie to beatyfikacja podwójna: wraz z Prymasem błogosławioną zostanie ogłoszona Matka Elżbieta Czacka. Kard. Wyszyński był z nią bardzo związany, nie tylko przez pięć lat podczas wojny, kiedy przebywał w Laskach, ale i w całym okresie powojennym aż do jej śmierci. Mieli wspólnego ducha.

Podziel się cytatem

Reklama

Ta beatyfikacja jest nam potrzebna w tym trudnym czasie i cokolwiek się wydarzy do późnej wiosny 2021 roku, nie chciałbym, żeby termin tego wydarzenia był ponownie przełożony. Powinno być ono skromne, ale zarazem godne. Skromne, żeby było wyrazem tego czasu, nie tylko przez to, że ludzie będą musieli mieć założone maseczki, ale w znaczeniu wydarzenia, które będzie bardzo głębokie, bardzo ważne, bardzo modlitewne ale zrobione skromnymi środkami. Pamiętajmy, że w niektórych sektorach gospodarki ludzie już są biedni, a będą jeszcze biedniejsi, bo pandemia jakiś czas jeszcze potrwa, niestety. A ta beatyfikacja powinna być znakiem naszych czasów.

Reklama

W osobie Wyszyńskiego Polska uzyska takiego patrona, który w swoim życiu wiele razy miał “pod górkę”. Beatyfikacja przesunięta z powodu pandemii jest tym ostatnim “pod górkę”. Otrzymamy patrona, który nam będzie mógł powiedzieć coś takiego: “Nie martwcie się, w moim życiu - w okresie uwięzienia w latach 50. czy w latach 60. - też nie było łatwo, a Pan Bóg nam pomógł i poradziliśmy sobie”. I takie słowa mogą być mottem przewodnim przygotowań do beatyfikacji.

Reklama

KAI: W sumie, jak widzę, patrzy Ksiądz kardynał na Kościół w Polsce AD 2021 z optymizmem.

- Tak, z dużą nadzieją. Myślę, że tak jak Polacy zawsze wychodzili z trudnych sytuacji umocnieni, także z tych okoliczności nie tylko nasz kraj ale cały świat wyjdzie wzmocniony i mądrzejszy o to niezwykle poważne doświadczenie.

2020-12-21 13:10

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Nycz w liście na adwent: priorytetem jest owocna praca ze świeckimi i walka z klerykalizmem

[ TEMATY ]

kard. Kazimierz Nycz

kard. Nycz

flickr.com/episkopatnews

Kard. Kazmierz Nycz

Kard. Kazmierz Nycz

Jednym z podstawowych priorytetów jest owocna praca ze świeckimi, walka z klerykalizmem i instrumentalnym traktowaniem wiernych w Kościele – napisał metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz w liście na adwent. Zaznaczył, że konieczna jest także katecheza parafialna i rodzinna.

Z okazji adwentu metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz w liście do duchowieństwa archidiecezji warszawskiej nawiązał do tematu rozpoczynającego się wraz z adwentem nowego roku duszpasterskiego Kościoła w Polsce "Wierzę w Kościół Chrystusowy".

CZYTAJ DALEJ

Św. Florian - patron strażaków

Św. Florianie, miej ten dom w obronie, niechaj płomieniem od ognia nie chłonie! - modlili się niegdyś mieszkańcy Krakowa, których św. Florian jest patronem. W 1700. rocznicę Jego męczeńskiej śmierci, właśnie z Krakowa katedra diecezji warszawsko-praskiej otrzyma relikwie swojego Patrona. Kim był ten Święty, którego za patrona obrali także strażacy, a od którego imienia zapożyczyło swą nazwę ponad 40 miejscowości w Polsce?

Zachowane do dziś źródła zgodnie podają, że był on chrześcijaninem żyjącym podczas prześladowań w czasach cesarza Dioklecjana. Ten wysoki urzędnik rzymski, a według większości źródeł oficer wojsk cesarskich, był dowódcą w naddunajskiej prowincji Norikum. Kiedy rozpoczęło się prześladowanie chrześcijan, udał się do swoich braci w wierze, aby ich pokrzepić i wspomóc. Kiedy dowiedział się o tym Akwilinus, wierny urzędnik Dioklecjana, nakazał aresztowanie Floriana. Nakazano mu wtedy, aby zapalił kadzidło przed bóstwem pogańskim. Kiedy odmówił, groźbami i obietnicami próbowano zmienić jego decyzję. Florian nie zaparł się wiary. Wówczas ubiczowano go, szarpano jego ciało żelaznymi hakami, a następnie umieszczono mu kamień u szyi i zatopiono w rzece Enns. Za jego przykładem śmierć miało ponieść 40 innych chrześcijan.
Ciało męczennika Floriana odnalazła pobożna Waleria i ze czcią pochowała. Według tradycji miał się on jej ukazać we śnie i wskazać gdzie, strzeżone przez orła, spoczywały jego zwłoki. Z czasem w miejscu pochówku powstała kaplica, potem kościół i klasztor najpierw benedyktynów, a potem kanoników laterańskich. Sama zaś miejscowość - położona na terenie dzisiejszej górnej Austrii - otrzymała nazwę St. Florian i stała się jednym z ważniejszych ośrodków życia religijnego. Z czasem relikwie zabrano do Rzymu, by za jego pośrednictwem wyjednać Wiecznemu Miastu pokój w czasach ciągłych napadów Greków.
Do Polski relikwie św. Floriana sprowadził w 1184 książę Kazimierz Sprawiedliwy, syn Bolesława Krzywoustego. Najwybitniejszy polski historyk ks. Jan Długosz, zanotował: „Papież Lucjusz III chcąc się przychylić do ciągłych próśb monarchy polskiego Kazimierza, postanawia dać rzeczonemu księciu i katedrze krakowskiej ciało niezwykłego męczennika św. Floriana. Na większą cześć zarówno świętego, jak i Polaków, posłał kości świętego ciała księciu polskiemu Kazimierzowi i katedrze krakowskiej przez biskupa Modeny Idziego. Ten, przybywszy ze świętymi szczątkami do Krakowa dwudziestego siódmego października, został przyjęty z wielkimi honorami, wśród oznak powszechnej radości i wesela przez księcia Kazimierza, biskupa krakowskiego Gedko, wszystkie bez wyjątku stany i klasztory, które wyszły naprzeciw niego siedem mil. Wszyscy cieszyli się, że Polakom, za zmiłowaniem Bożym, przybył nowy orędownik i opiekun i że katedra krakowska nabrała nowego blasku przez złożenie w niej ciała sławnego męczennika. Tam też złożono wniesione w tłumnej procesji ludu rzeczone ciało, a przez ten zaszczytny depozyt rozeszła się daleko i szeroko jego chwała. Na cześć św. Męczennika biskup krakowski Gedko zbudował poza murami Krakowa, z wielkim nakładem kosztów, kościół kunsztownej roboty, który dzięki łaskawości Bożej przetrwał dotąd. Biskupa zaś Modeny Idziego, obdarowanego hojnie przez księcia Kazimierza i biskupa krakowskiego Gedko, odprawiono do Rzymu. Od tego czasu zaczęli Polacy, zarówno rycerze, jak i mieszczanie i wieśniacy, na cześć i pamiątkę św. Floriana nadawać na chrzcie to imię”.
W delegacji odbierającej relikwie znajdował się bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski, a następnie mnich cysterski.
Relikwie trafiły do katedry na Wawelu; cześć z nich zachowano dla wspomnianego kościoła „poza murami Krakowa”, czyli dla wzniesionej w 1185 r. świątyni na Kleparzu, obecnej bazyliki mniejszej, w której w l. 1949-1951 jako wikariusz służył posługą kapłańską obecny Ojciec Święty.
W 1436 r. św. Florian został ogłoszony przez kard. Zbigniewa Oleśnickiego współpatronem Królestwa Polskiego (obok świętych Wojciecha, Stanisława i Wacława) oraz patronem katedry i diecezji krakowskiej (wraz ze św. Stanisławem). W XVI w. wprowadzono w Krakowie 4 maja, w dniu wspomnienia św. Floriana, doroczną procesję z kolegiaty na Kleparzu do katedry wawelskiej. Natomiast w poniedziałki każdego tygodnia, na Wawelu wystawiano relikwie Świętego. Jego kult wzmógł się po 1528 r., kiedy to wielki pożar strawił Kleparz. Ocalał wtedy jedynie kościół św. Floriana. To właśnie odtąd zaczęto czcić św. Floriana jako patrona od pożogi ognia i opiekuna strażaków. Z biegiem lat zaczęli go czcić nie tylko strażacy, ale wszyscy mający kontakt z ogniem: hutnicy, metalowcy, kominiarze, piekarze. Za swojego patrona obrali go nie tylko mieszkańcy Krakowa, ale także Chorzowa (od 1993 r.).
Ojciec Święty z okazji 800-lecia bliskiej mu parafii na Kleparzu pisał: „Święty Florian stał się dla nas wymownym znakiem (...) szczególnej więzi Kościoła i narodu polskiego z Namiestnikiem Chrystusa i stolicą chrześcijaństwa. (...) Ten, który poniósł męczeństwo, gdy spieszył ze swoim świadectwem wiary, pomocą i pociechą prześladowanym chrześcijanom w Lauriacum, stał się zwycięzcą i obrońcą w wielorakich niebezpieczeństwach, jakie zagrażają materialnemu i duchowemu dobru człowieka. Trzeba także podkreślić, że święty Florian jest od wieków czczony w Polsce i poza nią jako patron strażaków, a więc tych, którzy wierni przykazaniu miłości i chrześcijańskiej tradycji, niosą pomoc bliźniemu w obliczu zagrożenia klęskami żywiołowymi”.

CZYTAJ DALEJ

Dzieweczko Lipska, módl się za nami...

2024-05-03 20:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Karol Porwich/Niedziela

Od wieków żywa i nieustanna miłość do Matki Najświętszej sprawiła, że 2 lipca 1969 roku doszło do koronacji „Maryi Lipskiej w maleńkiej posturze”. Dokonał jej Prymas Polski, Stefan Kardynał Wyszyński.

Rozważanie 4

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję