EWA POLAK-PAŁKIEWICZ: - Budować kościół na trzecie tysiąclecie dziś, kiedy tak dobrze widać perspektywę nowej epoki dziejowej, przez tak wielu wyczekiwanej z nadzieją - to nie lada zadanie. W ostatnim roku "starego" tysiąclecia podjął się Ksiądz budowy neogotyckiej świątyni o imponującym kształcie i rozmiarach, w samym sercu warszawskich Bielan.
KS. HENRYK MICHALAK: - Patrzę na to jak na dar od Boga. To wielkie wyzwanie tworzyć świątynię pośród blokowisk. W tym dziele kultura duchowa splata się z materialną. Zbudowanie neogotyckiej świątyni, tak wspaniałej w swoim zamyśle architektonicznym, daje nam wszystkim, bo budujemy z całą wspólnotą parafialną, sposobność wpisania się w historię sztuki sakralnej w Polsce. Wznosząc tę świątynię, budujemy także Kościół żywy - wspólnota wzrasta duchowo.
- Nowy kościół przykuwa uwagę klasyczną architekturą i rozmiarami, jest olbrzymi.
- Ten kościół będzie potrzebny ludziom w trzecim tysiącleciu. W czasach, które nadejdą, ludzie będą poszukiwać Boga, będą poszukiwać tego, co powstanie na fundamencie trwałym i mocnym, czyli na Chrystusie. Przeminą modne hasła, załamią się ideologie. Człowiek będzie mógł wybierać w sposób wolny i odpowiedzialny.
- Podzielam ten optymizm. Tym bardziej, że parafia Świętych Powstańców tętni życiem, są tu liczne wspólnoty modlitewne, jest własna gazeta, wydawnictwo, powstaje telewizja katolicka. Działa słynne w Warszawie harcerstwo przyparafialne. Występują wspaniałe chóry. Ale przecież historia parafii, jednej z najmłodszych w Warszawie, jest dramatyczna.
- To są Boże sprawy, w które zostaliśmy w tym miejscu w sposób opatrznościowy włączeni. Przyszedłem tu na przełomie lat 1985/86; był to okres przesileń w partii. Miałem od razu wejść na plac i rozpocząć budowę kaplicy. Między Episkopatem a władzami miejskimi były na ten temat ustalenia. Ale nagle w KC wszystko się zmieniło. W nocy ścięto krzyż, który postawiliśmy przy miejscu budowy, w dzień próbowano mnie stamtąd wyrzucić, nasyłano oddziały ZOMO. Wreszcie postawiono ogrodzenie i w ten sposób zabrano nam teren pod budowę. Społeczność tutejsza stanęła pod krzyżem. Ludzie nie opuszczali tego miejsca. Codziennie przychodzili na modlitwę. Zima - lato stali na ulicy, kiedy sprawowana była Msza św. Na naszym osiedlu mieszka - bagatela! - 14 tys. ludzi; to jest wielkość miasteczka powiatowego. A w miasteczku powiatowym są przynajmniej dwa kościoły. Z kawałków ściętego krzyża powstały następne krzyże, a więc Golgota. Przeżyliśmy wiele upokorzeń. Wzywano mnie do lokalnych władz partyjnych i pytano: & quot;Kto księdzu kazał tu przyjść?". "Mój przełożony" - odpowiadałem. "A kto to jest?" - "Pan Jezus". Pokazywałem umowę podpisaną przez biskupa i prezydenta stolicy. & quot;To nie ja łamię prawo, to wy je łamiecie". Trzeba było to przeczekać: spokojnie, mądrze, modlitewnie. Nie wolno nam było dać się sprowokować. Oczywiście, prowokacje były, straszono nas, robiono zdjęcia. Po 12 latach od tamtych wydarzeń człowiek kierujący tą działalnością, szef służb specjalnych do spraw Kościoła na gminę (wtedy to się nazywało Gminny Urząd ds. Wyznań), przyszedł pod kaplicę i zapytał mnie: "Poznaje ksiądz diabła?". Powiedziałem, że wbrew jego zapewnieniom, iż nic tu nie będzie ("kaktus mi na ręku wyrośnie, jak ksiądz coś tu zbuduje"), kaplica stoi, a kościół zaczynamy budować. Bóg zwyciężył.
- Dziś zdarza się, że kaplica atakowana jest przez grupy młodzieży. Ostatnio pijana młodzież zniszczyła figurkę Matki Boskiej. O takich ekscesach czytamy potem w doniesieniach prasowych, że to żadna sekta, to "tylko chuligani". Usiłuje się nam również przedstawić te destruktywne subkultury jako niegroźny ruch rozwijający się spontanicznie.
- Chciałbym zaapelować do młodzieży: Młodzi przyjaciele, bardzo Was kochamy, robimy dla Was, co możemy. Ale przede wszystkim sami uważajcie na siebie. Spontaniczny ruch młodzieżowy nie istnieje! Gdyby to istotnie był spontaniczny ruch młodzieżowy, to byłbym w tym ruchu razem z Wami. W rzeczywistości te ruchy są sterowane, i to w układzie światowym. Świetnie przygotowane socjotechnicznie, od strony psychologicznej, materialnej, artystycznej nawet. Na ten cel idą pieniądze wydzielone z agend rządowych albo międzynarodowych. Ojciec Święty powiedział: "Więcej się dzisiaj wydaje pieniędzy na antyewangelizację niż na ewangelizację". Nie ma spontanicznych ruchów młodzieżowych bez organizatorów i przywódców. Zawsze biorą w tym udział służby specjalne - różnych wywiadów. Pieniądze przydzielane są za pośrednictwem banków europejskich. Ta muzyka nie powstaje na spotkaniach chłopców spod budki z piwem. Tworzą ją całe trusty mózgów: przygotowuje się styl życia, zachowania, modę, cel życia. Wszystko tam jest: przygoda, fantazja i spontaniczność. Młodzież pada ofiarą oszustwa. Kościół może dzisiaj uratować niektórych, ale nie wszystkich. Kościół otwarty jest na młodzież. W naszej wspólnocie głosimy katechezę przy parafii dla młodych, prowadzimy pracę formacyjną w ramach oazy, Odnowy w Duchu Świętym, w Rodzinach Nazaretańskich, młodzieżowej Akcji Katolickiej. Nasze nauczanie jest głębokie, twórcze, poważne. Kościół powinien bardziej jeszcze wyjść ku młodym, nie lękając się nacisków zewnętrznych. Kapłani nie powinni się bać. Dzisiaj - tak mi się wydaje - kapłani poszli za bardzo w kierunku funkcji ofiarniczej. Oczywiście, funkcja kapłana jest funkcją ofiarnika, on składa ofiarę Jezusa Chrystusa. Ona jest pięknie prowadzona w Kościele, piękna jest liturgia. Ale istnieje też funkcja prorocka kapłana. Powinniśmy - myślę także o sobie - wypełniać funkcję przepowiadania Boga, obrony człowieka przed światem i przed sobą samym. Prorok to jest ten, który staje pomiędzy Bogiem a człowiekiem i mówi: "Słuchaj, bronię ciebie". Za misję prorocką trzeba czasem zapłacić życiem. Ale tej ofiary z życia dla uratowania innych nie trzeba się bać.
- Dlaczego świadomość ważności tej misji wśród duchowieństwa nieco jakby osłabła?
- Media światowe działają na psychikę wszystkich, również
kapłanów. Intensywne, zmasowane działania pod hasłem: "żeby
ksiądz się nie wtrącał do polityki i do życia społecznego" spowodowały,
że wycofano kapłanów z tego pola. A przecież każdy człowiek na świecie
jest człowiekiem polityki, bo politikoMs dotyka tego wszystkiego,
co odnosi się do sfery międzyludzkiej, czyli społecznej. Nie mówię
o wąskiej polityce.
Każdy kapłan, chcąc bronić młodzieży, musi głosić prawdę.
Namawiam młodzież do solidnej nauki, do pogłębiania wiedzy. Nawet
nie tej, którą można znaleźć w szkolnym podręczniku. Potrzebna jest
wiedza filozoficzna, teologiczna, wiedza, która dotyka sensu życia.
Tak jak Ojciec Święty napisał w swojej ostatniej encyklice: "
Muszę pytać siebie, co jest celem mojego życia, skąd przyszedłem,
dokąd idę i co po mojej śmierci". Więc my, kapłani, też winniśmy
pytać: "Dokąd idziesz?". To jest misja Kościoła, to sposób,
by młodych ludzi obronić - także przed nimi samymi.
- Mówiąc o budowanym na warszawskich Bielanach nowym kościele, posługuje się Ksiądz pojęciem współczesnych katakumb. Czy związane jest to z przeczuciem, bliskim wielu Polakom, że zbliża się czas próby, że nadchodzą katastrofy o charakterze globalnym, związane z zagrożeniem i w efekcie może zniszczeniem kultury chrześcijańskiej?
- Rozumiem katakumby, tak jak je rozumieli chrześcijanie pierwszych wieków. To jest miejsce dla każdego, kto będzie chciał iść za Chrystusem do końca, kto Ewangelię przyjmie za styl życia, kto - lękając się świata neopogańskiego, demoliberalnego - będzie szukał swojego środowiska, swoich korzeni. Nie boję się katastrof, kataklizmów - boję się katastrof duchowych i kulturowych. A one nadciągają. Obserwowałem ostatnio katolików w Meksyku. Widziałem, jak są wykorzystywani, lekceważeni. Europa też się bardzo postarzała - w sensie zaniku cywilizacji Chrystusowej, chrześcijańskiej - idzie w kierunku nowych haseł. Dlatego chcę w katakumbach obronić to, co stare, również wybrać nowe, ale tylko lepsze od starego, zbudowane na Ewangelii. Moją parafię pojmuję jako centrum duchowe i kulturowe. Chciałbym, aby wspólnota, która będzie po nas, w XXI wieku, miała odpowiednie warunki do zrealizowania cywilizacji chrześcijańskiej. Tuż obok katedry wzniesionej na cześć Boga będzie piękna biblioteka, skomputeryzowana i podłączona do Biblioteki Watykańskiej i bibliotek europejskich. W domu parafialnym - kaplica, w której będzie nieustanna modlitwa. A więc centrum życia europejskiego to sacrum: świątynia, kaplica oraz biblioteka. Chciałbym, aby w tym centrum kulturalnym nie zabrakło teatru. Małego teatru, który promowałby kulturę polską, a którego patronem będzie kard. Stefan Wyszyński. Chciałbym, aby Norwid przemawiał do dusz moich parafian, także Słowacki, Mickiewicz. Dziś teatry odrzuciły klasykę narodową, chcę więc, żeby była tu, gdzie jej miejsce. Centrum duchowym i kulturowym Kościoła jest zachowanie pamięci. Kapłan musi być tym, który broni i utrwala pamięć narodu. Inni mogą nie pamiętać, on musi podnieść, zapamiętać, obdarować tym następne pokolenie. W dolnym kościele naszej świątyni będą kaplice zwycięstw duchowych, powstań narodowych. Pokażę wspaniałych patronów naszej parafii: św. Brata Alberta, św. Rafała Kalinowskiego, o. Honorata Koźmińskiego. Chciałbym pokazać wielką duchowość Romualda Traugutta. Chciałbym pokazać Powstanie Warszawskie i jego kapelana, sługę Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego. I kapłanów zamordowanych podczas Powstania i po Powstaniu, jak Ojciec Pallotyn, który ku zastraszeniu innych, został powieszony przy Czerniakowskiej, a którego teraz Ojciec Święty podniósł do chwały ołtarza. Powstanie - to nie tylko zło, zabijanie, ale świadectwo świętości narodu, powstańcy się uświęcali. Zwyciężał Święty Bóg. W nich i w narodzie... Widziałbym kaplicę & quot;Solidarności", ale tej prawdziwej, z roku 1980. Widziałbym tam Kapelana "Solidarności", kiedyś na pewno błogosławionego ks. Jerzego Popiełuszkę i kapłanów, którzy służyli powstańcom solidarnościowym.
- Dziękuję za rozmowę i życzę, by wspólna przygoda budowania kościoła dawała jak najwięcej sił i radości.
Pomóż w rozwoju naszego portalu