Reklama

Pro i contra

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

"Równi" i "równiejsi"

Nawet w lewicowej Angorze (nr z 15 września) wydrukowany został tekst bardzo krytycznie oceniający kolejny przejaw zapewniania "równości szans edukacyjnych" w kręgach postkomunistycznych. Już na samym szczycie pierwszej kolumny numeru Angora oznajmia bardzo grubymi literami: "Równiejsze szanse wnuczki premiera", a potem dodaje: "Monika Miller rozpoczęła edukację w 3-osobowej klasie za 2,5 tys. miesięcznie".
Dalej w numerze czytamy na ten temat przedruk artykułu Karoliny Woźniak: Szkoła dla wnuczki z Życia Warszawy (3 września). Red. Woźniak pisze m. in.: "Własny basen, międzynarodowe grono pedagogiczne, trzyosobowe klasy oraz prywatne mikrobusy - tego nie znajdziemy w publicznej podstawówce. Dlatego Leszek Miller jr wybrał dla swojej córki elitarną World Hill Academy w Wilanowie. Roczne czesne to prawie trzydzieści tysięcy złotych (...). Premier Leszek Miller, pozwalając na taki wybór syna, nie wierzy więc chyba w programy własnych ministrów. - Priorytetem rządu jest wyrównywanie szans edukacyjnych - przekonywała minister edukacji Krystyna Łybacka. Jej słowom przysłuchiwał się premier, inaugurując nowy rok szkolny w Mąchocicach Scholasterii (woj. świętokrzyskie)".
Cała sprawa jest kolejnym potwierdzeniem faktu, że środowiska postkomunistyczne reprezentują faktycznie interesy najbogatszych i nie mają nic wspólnego z warunkami życia milionów przeciętnych obywateli, z trudem dorabiających do pierwszego każdego miesiąca. Tak pryska mit SLD jako partii "przyjaciół ludu". Wyrazem tego była katastrofalna klęska premiera L. Millera w niedawnej Linii specjalnej. Postkomunistyczny premier otrzymał prawie 20 tys. głosów (ściśle: 19 800) więcej na "nie" niż na "tak" pod koniec programu. Była to najlepsza "recenzja" dotychczasowych efektów jego rządów.

Bezpardonowa walka w SLD

Premier Miller skrajnie rozminął się z prawdą we wspomnianej Linii specjalnej, próbując za wszelką cenę pomniejszyć rozmiary nieubłaganej walki o przyszłe stołki w samorządach, toczonej w szeregach samej SLD. Kłamliwie zapewniał telewidzów, że do sporów doszło zaledwie w 12 (!) miejscowościach. Premier Miller opowiada tu istne banialuki. Niemal w każdej miejscowości dochodzi do wściekłych sporów w SLD wokół tego, kto znajdzie się na lepszych miejscach na listach kandydatów do samorządów. Często dochodzi nawet do rękoczynów. Kolejny mit - monolitu SLD - pryska coraz mocniej. Przyznaje się to nawet w postkomunistycznej Polityce. Mariusz Janicki pisze w niej (nr z 14 września) w artykule zatytułowanym Duża partia, duży kłopot: "SLD ma ponad 120 tys. członków, aż połowa z nich chce zostać radnymi! W partii władzy zaczęła się bezpardonowa walka o dostęp do stanowisk".
Gdy dodamy, że w obecnych wyborach można się ubiegać o dużo mniejszą (o 30%) liczbę stanowisk radnych niż poprzednio, tym łatwiej możemy zrozumieć, skąd w SLD-owskiej "partii władzy" pojawiła się taka "bezpardonowa" zaciekłość w "bitwie o stołki".

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Kolejna nagonka na Kościół

Ostatnie tygodnie przyniosły kolejną medialną nagonkę na Kościół, rozpętaną w lewicowych mediach pod pretekstem jego "obrony". Głównym "obrońcą" i inspiratorem nagonki stał się kierowany przez b. sekretarza KC PZPR postkomunistyczny tygodnik Wprost, od wielu lat wyspecjalizowany w różnego typu zjadliwych atakach na Kościół katolicki, duchowieństwo, Prymasa Polski, a nawet Ojca Świętego. To tam wydrukowano atakujący Ojca Świętego artykuł masona - prof. J. Kielanowskiego. To tam zaprezentowano przedruk skrajnego antykościelnego autora brytyjskiego Habblewaithe´a, który nazwał Ojca Świętego oszczerczo "totalitarystą", który rządzi autorytarnie Kościołem, bo jakoby przesiąkł totalitaryzmem przez dziesięciolecia życia w komunistycznej Polsce. To Wprost "wsławił się" już kilka lat temu bluźnierczą okładką z Matką Bożą "przystrojoną" w jakąś ohydną maskę gazową, co jakże słusznie wywołało publiczny protest przeora częstochowskich Paulinów. Dodajmy, że Wprost publikowało również wiele tekstów o jawnie kalumniatorskiej antypolskiej wymowie; o jednym z nich, obrzydliwym paszkwilu
Sławomira Jerzego Maca pisałem odrębnie w cyklu Pod prąd na łamach Niedzieli. W ostatnich paru tygodniach Wprost wystąpiło z kolejnymi artykułami - insynuacjami na temat rzekomych skrajnych podziałów w Kościele katolickim w Polsce (najnowszy tekst tego typu - Anielskie wersety Bogusława Mazura we Wprost z 22 września). Autorzy Wprost, udając rzekome zatroskanie o Kościół katolicki, robią, co mogą, by stworzyć fałszywy "fakt prasowy" na temat rzekomych głębokich podziałów rozsadzających Kościół. Bardzo krytycznie ocenił te metody Wprost doktorant UJ Kazimierz Ginter w tekście Kocioł garnkowi przygania (Rzeczpospolita z 17 września). Ginter pisał m. in.: "Występowanie w roli obrońcy Radia Maryja na łamach Rzeczpospolitej należy do czynności zapewne dość ryzykownych. Niemniej uważam, że podejmowanie takich prób to rzecz ważna - i to nie tylko, i nie przede wszystkim ze względu na samych słuchaczy Radia Maryja i ojca Rydzyka, ale ze względu na samą jakość dyskursu, jaki się toczy w Polsce na temat mediów. Ze względu na prawdę. (...) Janusz A. Majcherek dowodził, że słuchacze Radia Maryja to w rzeczywistości polscy Talibowie. Ktoś inny określa Radio Maryja mianem niemalże sekty, mówi, że jest to przypadek lepperyzmu w polskim Kościele itd. Wszelkie rekordy nonsensu pobiło zaś ostatnie Wprost. Tygodnik, którego nie było stać chyba nawet na jeden sensowny analityczny artykuł na temat pielgrzymki Ojca Świętego do Polski, umieszcza - z właściwą sobie subtelnością - na okładce ojca dyrektora, jak dusi kardynała Glempa, i podtytuł Rozłam w Kościele oraz artykuł, który mógłby potwierdzić tezę, że znaczna część polskich liberałów ma taką obsesję na punkcie ojca Rydzyka jak Samoobrona na punkcie Balcerowicza i podobną zdolność do dialogu. (...) Mógłbym zacytować jeszcze wiele najprzeróżniejszych epitetów, którymi obdarza się słuchaczy RM - czy to w Gazecie Wyborczej, czy to w innych mediach. (...) Zasadniczo wszystkie te głosy mają wspólny mianownik: nie słychać w nich szukania przyczyn tak wielkiej popularności tej radiostacji, oprócz wniosków: ludzie w Polsce są straszni czy społeczeństwo jest głupie. Moim zdaniem Radio Maryja jest odruchem samoobrony przed światem, u źródeł zupełnie zrozumiałej, a po części - rzekłbym - usprawiedliwionej. Nasze intelektualne elity, które są nastrojone bardzo liberalnie, nie myślą wiele o ludziach biednych, starych i porzuconych, o osobach z prowincji, niżej wykształconych itd. Zatraciliśmy wiele w naszej wyobraźni miłosierdzia i pogodziliśmy się z tym, że ogromna część ludzi została zepchnięta na margines. Najbardziej bylibyśmy zadowoleni, gdyby siedzieli cicho i nie rezonowali. Trudno się dziwić, że ludzie ci szukają ratunku, kogoś, kto będzie chciał ich wysłuchać. I miejscem, w którym się odnajdują, jest Radio Maryja. To jedno ze źródeł popularności.
Inne to wulgaryzacja współczesnej kultury oraz często bezmyślna pogarda dla religii. Big Brother pokazuje daleko idącą prymitywizację gustów. Wielokrotnie też kultura jest świadomie i celowo bluźniercza. I nie sposób jest twierdzić, że jest to wina Radia Maryja, ponieważ jeszcze bardziej bluźniercza jest ona na przykład w Czechach (porównaj interesujący artykuł Mariusza Szczygła Mein Gott w niedawnej GW). Jednak o ile nasi artyści pozwalają sobie na naigrawanie się z chrześcijaństwa, o tyle są bardzo powściągliwi w atakowaniu judaizmu, buddyzmu lub islamu. Niech zamiast dowodu posłuży fragment wypowiedzi jednego z odważnych artystów łączących w sposób śmiały erotykę z religią na swoich obrazach: Podejmowanie gry z religią rzymskokatolicką nie jest ryzykowne, bo nawet jeśli się sięgnie zenitów wulgarności, brutalności, prowokacji, to człowieka nie może spotkać wielka krzywda. Najwyżej ksiądz nie da rozgrzeszenia, dziecka nie ochrzci. Natomiast nikt sobie nie pozwala na szarganie islamu. Nikt nie chce wylądować z nożem w plecach. Kopanie w chrześcijaństwo jest stosunkowo przyjemnym zajęciem i mało niebezpiecznym (ART&BUSINESS, wrzesień 2002, Moje zabawki, wywiad z Piotrem Naliwajką)".

Reklama

Kto powinien się wstydzić?!

Chorzów - jak zresztą wiele innych miast śląskich - przeżywa ciężkie problemy gospodarcze, choćby plagę bezrobocia (ok. 20%). W tej sytuacji włodarze Chorzowa nie znaleźli jednak nic lepszego na wydanie miejskich pieniędzy niż przeznaczenie ich na budowę pomnika Fryderyka von Redena, ministra jednego z największych polakożerców - króla pruskiego Fryderyka II, rozbiorcy Polski. Jak pisze Mirosław Nowak w tekście Kontrowersyjny pomnik hrabiego (Przegląd z 16 września), 6 września tego roku: "Bardzo szybko zaczęły się protesty. Związek Kombatantów Rzeczypospolitej Polskiej i Byłych Więźniów Politycznych oraz Związek Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego wysłały do stowarzyszenia list protestacyjny. Sympatycy kombatantów stwierdzili, że hrabia wspierał pruski militaryzm i prowadził eksploatację Śląska. Przewodniczący związku, Ryszard Przeździnk, uznał Redena za symbol Królestwa Pruskiego, a budowę jego pomnika za prowokację. Napisał do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Andrzej Przewoźnik, sekretarz generalny rady, nazwał budowę monumentu nieprzemyślaną decyzją. On też napisał list do władz Chorzowa. Dostał odpowiedź, z której jasno wynikało, że decyzja o budowie pomników osób niezwiązanych z walką i męczeństwem nie należy do jego kompetencji. Pomnik pruskiego ministra został zbudowany i odsłonięty uroczyście. W czasie odsłonięcia doszło jednak do manifestacji protestu grupy patriotycznych Polaków ze Śląska. Jeden z nich wdrapał się na cokół pomnika i zaczął machać polską flagą. Protest Polaków został już dzień później gromko napiętnowany na łamach znajdującej się dziś w niemieckich rękach polskojęzycznej Trybuny Śląskiej (nr z 7-8 września). Autorka artykułu Skandal i wstyd - Izabela Jarosz piętnowała polskich manifestantów, dobierając odpowiednio wypowiedzi o tym, jak powinni się wstydzić "na cały świat" swego zachowania. Bez słowa krytycznego komentarza zacytowała natomiast słowa jakichś starszych pań o Polaku machającym biało-czerwoną polską flagą na cokole pomnika von Redena: "Trzeba go zestrzelić i już". Taki sposób odnoszenia się do "niesfornych" Polaków znamy już aż nadto dobrze z czasów rządów niemieckich okupantów podczas II wojny światowej. Ciekawe, że wyraźnie nie przeszkadza on polskojęzycznej Trybunie Śląskiej. I kto tu powinien się wstydzić?!

Przemilczana pamięć

Na tle opisanej wyżej historii tym ciekawsza wydaje się lektura tekstu Eugeniusza Guza pt. Niemcy przypominają, Polacy zapominają (Przegląd z 16 września). Autor akcentuje: "Nie powinno się zakopywać polskich śladów na ziemiach zachodnich, w dodatku rękoma samych Polaków". Guz pisze: "Programy badawcze i wydawnicze, aktywność instytutów naukowych na ziemiach zachodnich nastawione są dzisiaj głównie na wydobywanie historycznej spuścizny niemieckiej z PRL-owskiej półki tabu, polską pamięć tych ziem traktując po macoszemu. Podobny charakter mają odbywane na ziemiach zachodnich konferencje i sympozja naukowe inicjowane przeważnie przez placówki niemieckie. Dawniej takie spotkania organizowane były na terenie Niemiec. Na tych wspólnych polsko-niemieckich sesjach, których finansowanie zapewniają przeważnie goście, przywraca się pamięć i dokonania wybitnych osobistości niemieckich i twórców z tymi ziemiami związanymi.
Śląskie wydawnictwa, zarówno komercyjne, jak i uniwersyteckie, wyróżniające się za czasów PRL-owskich lawiną publikacji na tematy polsko-niemieckie lub niemieckie, dzisiaj wyraźnie traktują tę działkę po mocoszemu bądź podejmują hasła wydawnicze, które gwarantują aprobatę strony niemieckiej. Zasłużonych Niemców czci się pamiątkowymi tablicami, odrestaurowuje się płyty nagrobne, ulicom i placom nadaje się niemieckie nazwy. W Szczecinie rajcowie zdecydowali nazwać nowe rondo imieniem burmistrza Hermanna Hakena (1878-1907), a skwer nosi imię zastępcy burmistrza, Friedriecha Ackermanna. W Kamiennej Górze jednemu z placów nadano nazwisko Carola Gottharda Langhausa, budowniczego państwa pruskiego. Z inicjatywy proboszcza parafii św. Jacka w Słupsku odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary tragedii na Bałtyku - zatopienia w 1945 r. statku Wilhelm Gustloff. Cierpenia niemieckie upamiętniono także pomnikiem-obeliskiem we Fromborku. W Muzeum Zamkowym w Pszczynie zrekonstruowano apartamenty cesarza niemieckiego Wilhelma II: sypialnię, garderobę, gabinet oraz łazienkę. 80% wyposażenia cesarskich apartamentów to autentyki. W łazience można podziwiać np. używany przez cesarza sedes z wymiennym wkładem. (...)
Bardziej niż nikła jest na Śląsku skala popularności księdza Emila Szrameka, Ślązaka i socjologa amatora, zamordowanego przez hitlerowców w Dachau. Bez echa minęła na Warmii i Mazurach 110. rocznica urodzin Franciszka Barcza, działacza mazurskiego, współorganizatora Związku Polaków w Prusach Wschodnich, zamordowanego przez gestapo w 1939 r. Podobnie mijają bez echa inne rocznice, zanika pamięć takich nazwisk jak Fryderyk M. Leyk, Reinhold Barcz, Michał Kajka czy głośny działacz mazurski, Wojciech Kętrzyński. Dlaczego tylko w Gazecie Wyborczej znajduję w lutym wspomnienie 60. rocznicy śmierci w hitlerowskim więzieniu Juliusza Burschego, biskupa polskiego Kościoła ewangelicko-augsburskiego? W 1939 r. potępił on publicznie agresję hitlerowską. 60. rocznica śmierci Wojciecha Korfantego (1999 r.) doczekała się jedynie lokalnego echa. W bazylice św. Jana na Starym Mieście ma on tablicę pamiątkową. A gdzie na ziemiach zachodnich?
Jednej z nielicznych jeszcze zachowanych polskich szkół na Warmii, zamkniętej przez władze niemieckie w 1939 r., dzisiaj grozi likwidacja, a więc usunięcie kolejnych korzeni polskich w byłych Prusach Wschodnich. Na budynku nie ma nawet tablicy pamiątkowej.

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Jak przeżywać Wielki Tydzień?

Niedziela wrocławska 13/2010

[ TEMATY ]

Wielki Tydzień

Karol Porwich/Niedziela

Przed nami wyjątkowy czas - Wielki Tydzień. Głębokie przeżycie i zrozumienie Wielkiego Tygodnia pozwala odkryć sens życia, odzyskać nadzieję i wiarę. Same Święta Wielkanocne, bez prawdziwego przeżycia poprzedzających je dni, nie staną się dla nas czasem przejścia ze śmierci do życia, nie zrozumiemy wielkiej Miłości Boga do każdego z nas. Wiele rodzin polskich przeżywa Święta Wielkanocne, zubożając ich treść. W Wielkim Tygodniu robi się porządki i zakupy - jest to jeden z koszmarniejszych i najbardziej zaganianych tygodni w roku, często brak czasu i sił nawet na pójście do kościoła w Wielki Czwartek i w Wielki Piątek. Nie pozwólmy, by tak stało się w naszych rodzinach.

CZYTAJ DALEJ

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

2024-03-27 18:21

Adobe Stock

Prokuratura postawiła w środę zarzuty pięciu osobom w związku ze sprawą wykorzystania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Wśród nich jest czterech urzędników resortu sprawiedliwości i „beneficjent funduszu” ks. Michał O. W ramach Funduszu ośrodkowi „Archipelag” miała zostać przyznana dotacja na kwotę blisko 100 milionów złotych.

- Ks. Michał O. działając wspólnie w porozumieniu z tymi urzędnikami, doprowadził do wypłaty tych środków. Tutaj istotną kwestią jest to, że działali wspólnie i w porozumieniu - poinformował dziś podczas konferencji rzecznik prasowy prok. Przemysław Nowak. Zapowiedział, że będą kierowane wnioski o tymczasowy areszt wobec trzech osób, a zebrany materiał dowodowy będzie analizowany pod kątem uchylenia immunitetu politykom. Powstające na warszawskim Wilanowie centrum terapeutyczne ma na celu pomoc ofiarom przemocy.

CZYTAJ DALEJ

Wspaniałe świadectwo wrażliwości liturgicznej

2024-03-28 12:37

[ TEMATY ]

Msza Wieczerzy Pańskiej

parafia św. Stanisława Kostki w Zielonej Górze

procesja z darami

Archiwum parafii

Kolejny rok przygotowujemy bardzo uroczystą procesję z darami na Wielki Czwartek. To taka tradycja w naszej parafii - mówi Iwona Szablewska (pierwsza z prawej)

Kolejny rok przygotowujemy bardzo uroczystą procesję z darami na Wielki Czwartek. To taka tradycja w naszej parafii - mówi Iwona Szablewska (pierwsza z prawej)

Parafia wprawdzie niewielka, ale zaangażowanie i hojność wiernych – bardzo duże. Parafia św. Stanisława Kostki to zielonogórski fenomen. W tym roku na procesję z darami na Mszę Wieczerzy Pańskiej uzbierano tam ogromną sumę, a w samą procesję zaangażowało się ponad 200 osób!

- Kolejny rok przygotowujemy bardzo uroczystą procesję z darami na Wielki Czwartek. To taka tradycja w naszej parafii, bardzo związana z tym jak mocno stawiamy na liturgię i na edukację liturgiczną wszystkich wiernych – mówi Iwona Szablewska, wiceprzewodnicząca duszpasterskiej rady parafialnej i precentorka. - Jesteśmy bardzo małą parafią jak na realia Zielonej Góry, bo liczymy 3,5 tys. mieszkańców, a do kościoła w niedzielę na Mszę św. regularnie przychodzi 400 osób. W procesję z darami w tym roku zaangażowało się 250 osób. To ponad 70 rodzin, co daje nam 150 osób, i kolejne 100 osób, niepowtarzalnych, to ci, którzy są we wspólnotach. Zwyczaj jest taki, że w ciągu roku przyglądamy się, co jest tak naprawdę potrzebne jeszcze do sprawowania liturgii, a że jesteśmy młodą parafią „na dorobku” to wiele rzeczy nam brakowało, więc zawsze staramy się ustalać priorytety z proboszczem i służbą liturgiczną – podkreśla pani Iwona. Dodaje, że we wszystkim ważna jest też transparentność, by ofiarodawcy mieli świadomość, na co i w jaki sposób zostały rozdysponowane pieniądze. - W procesję z darami czynnie zaangażowało się 62,5% parafian. To wspaniałe świadectwo wrażliwości liturgicznej, dbania o jej piękno – to wszystko dla naszego Pana Jezusa Chrystusa – mówi Iwona Szablewska.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję