Reklama

Minął tydzień

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

I szedł sprawiedliwy za mężem od Boga,
Ogromny i jasny, na czarnej szczyt góry,
A żonie Lotowej szeptała tak trwoga:
Nadążysz, a teraz spójrz jeszcze na mury (...)
Spojrzała - i skute w śmiertelnej niemocy
Jej nogi tak bystre przyrosły do ziemi,
I widzieć nie mogły już więcej jej oczy...
(Anna Achmatowa, "Żona Lota")

Miłość miłosierna nie zniewala

Miłosierdzie Boga nie jest czymś statycznym. Nie determinuje i nie zawiesza ludzkiej wolności. Nawet najwięksi konwertyci, nawróceni i wyzwoleni przez łaskę z grzechów, które wydawały się po ludzku niemożliwe do zbycia, pozostają wolni w swoich wyborach. Przychodziły potem w ich życiu próby różnych pokus, czasem im pewnie ulegali. Jednak pamięć wolności, jaką zostali obdarowani przez łaskę miłosierdzia, nie pozwalała im trwać w zniewoleniu. Wracali na "łąki" Bożego spotkania i radości wolności.
Przytoczony obok fragment wiersza Anny Achmatowej w formie skondensowanej i w piękny, literacki sposób ujawnia tę prawdę. Lot i jego żona uwolnieni w sposób cudowny najpierw od tych, którzy chcieli zbezcześcić ich dom, potem wyprowadzeni z miasta, które pogrążyć się miało w skutkach swojego grzechu, otrzymali jak Adam i Ewa w raju okazję do okazania Bogu wdzięczności. Trzeba było radykalnie zerwać nawet ze wspomnieniami. Nie wolno im było spoglądać na miejsce, w którym w tak haniebny sposób obraża się Boga. Lot wytrwał i zdał pozytywnie egzamin z próby. Jego żona "spojrzała - i skute w śmiertelnej niemocy jej nogi tak bystre przyrosły do ziemi...".
Własnym wyborem pozostała przy miejscu i wydarzeniach, które jeszcze nie tak dawno napawały ją niepokojem i strachem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Miłosierdzie nie wyklucza walki o godność

Rozważana w tym miejscu niedawno prawda o łasce osobistego pojednania w sakramencie pokuty niesie, obok potrzeby coraz głębszego przeżywania tego sakramentu, także prawdę o konieczności zewnętrznego dawania świadectwa radości z uwolnienia od zniewolenia grzechem.
Jeden z teologów, mówiąc ostatnio o sile przeżycia religijnego i motywacji do apostolstwa, stwierdził: "Kościół pierwszych dziesięcioleci był misyjny nie dlatego, że sobie wyznaczył zadanie prowadzenia misji, tylko dlatego, że ci ludzie nie mogli wytrzymać z tym, czego doświadczyli".
Świadectwo o doświadczonym miłosierdziu domaga się podobnej woli przekazywania światu tej prawdy. Jest ona szczególnie potrzebna teraz, kiedy ludzie chcą zapomnieć o miłosierdziu jako osobowym fakcie spotkania w prawdzie z Bogiem, o czym wyraźnie mówił Jan Paweł II. Świat pragnie zminimalizować teologiczny wymiar miłosierdzia, sprowadza go do altruizmu, działań charytatywnych. Niby nic w tym złego, ale zdarza się, że zostawia się człowieka z jego zniewoleniem. Wszak łatwo jest zorganizować zbiórkę na takie czy inne cele. Ludzie chętnie, jeśli ich stać, dadzą datek materialny na słuszny cel. Czasem jednak ten datek rodzi niezdrowe samozadowolenie, staje się przysłowiowym listkiem figowym okrywającym prawdę, że to właśnie donator, a nie biorca, jest bardziej nieszczęśliwy, potrzebujący pomocy, bo żyje w kłamstwie o sobie, bo trwa w zniewoleniu.
Ewangeliczny przekaz o przychodzeniu na ucztę miłości, nakazujący wpierw akt pojednania się z bratem, można dopowiedzieć prawdą o konieczności pojednania się z samym sobą.
W jednym z wydań rzymskiego dziennika Corriere della Sera bardzo znany i ceniony redaktor Vittorio Messori wystąpił z propozycją, by katolicy obudzili w sobie zbiorowe poczucie godności i stworzyli własną ligę obrony swego dobrego imienia. Inspiracją tego pomysłu był wenecki festiwal filmów, na którym nagrodę Złotego Lwa otrzymał obrazoburczy film Magdalenki, przedstawiający pracę sióstr zakonnych w jednym z irlandzkich domów poprawczych. Opierając się rzekomo na wypowiedziach wychowanek, przedstawiono siostry jako kwintesencję sadyzmu i wszelkiej niegodziwości. W filmie nie ujawniono prawdy, że dom podlega irlandzkiemu Ministerstwu Sprawiedliwości. Zatem nie jest to dobroczynna instytucja stworzona ot, tak sobie i prowadzona według widzimisię kolejnych wychowawczyń czy przełożonych.
Wydaje się, że propozycja ta warta jest przemyślenia, wszak w ostatnich tygodniach przez polską prasę przelewa się cała fala swoistego linczu na symbolach religijnych i polskim Kościele. Idzie przez nasz kraj fala bluźnierczych wystaw, gdzie artyzm polega na fizjologii podniesionej do rangi obrazoburczego wyniesienia. Nawet słuszny prymasowski postulat uporządkowania spraw w świecie medialnym Kościoła wywołał wprost niesmaczne wypowiedzi, a zdjęcie-fotomontaż, umieszczone w jednym z tygodników, przystoi bardziej mafijnym kloszardom niż tygodnikowi, który permanentnie, na drugiej stronie każdego wydania, podkreśla, że ma największą liczbę czytelników. Z jednej strony od wielu miesięcy postuluje się uładzenie tych spraw, z drugiej - kiedy próbuje to robić strona kościelna, zaczyna się z tego czynić wydarzenie na miarę nowej schizmy.

Reklama

Ożywić wolę działania

Doświadczone miłosierdzie domaga się także działań zewnętrznych. Nie jest rzeczą trudną zorganizować w parafii wyjazd do Łagiewnik czy innych miejsc, w których w sposób jakby głębszy przeżywa się Boże miłosierdzie. Trzeba, wracając, ożywić wolę działania, zachować pamięć i zacząć żyć miłosierdziem. Powtórzmy papieską homilię, w której Ojciec Święty wyraża nadzieję w stosunku do Łagiewnik jako miejsca, "w którym ludzie będą stawać przed Bogiem w Duchu i w prawdzie". Tamto doświadczenie musi przenieść się na miejsca nacechowane naszą codziennością.
"Przecież niebo i niebiosa najwyższe nie mogą Cię objąć, a tym mniej ta świątynia..." - mówił Papież.
Okazji do czynienia z ziemi miejsca miłosierdzia, które jest odważnym domaganiem się prawa do godności, jest sporo. Trudno je tu wymieniać. Przytoczmy nagłośniony przez "jedynie słuszny dziennik" przypadek. Do leżajskiego liceum zajechał słynny "eurobus". Młodzi ludzie chcieli spotkać się z młodzieżą. Dyrektor nie czynił większych trudności do czasu, kiedy "europedagodzy" w żaden sposób nie chcieli zgodzić się, aby w spotkaniu z młodzieżą brali udział nauczyciele czy choćby wychowawca. To zaniepokoiło dyrektora, więc poprosił gości o wylegitymowanie się jakimiś dokumentami uwierzytelniającymi ich "misję". Okazało się, że ich nie mieli. Byli oburzeni, że w ogóle ktoś o coś takiego pyta. Przecież tyle było o tym w telewizji. Skończyło się na tym, że mądry i odpowiedzialny dyrektor odmówił możliwości spotkania.
"Męczennicy" nowej wiary, bo tylko tak można określić taką nachalność, użalili się przed szybko przybyłym reporterem gazety. I oto wyszło, dlaczego chcieli być sami: "Trenerzy (sic!) poruszają kontrowersyjne tematy dotyczące UE, np. eutanazji, adopcji dzieci przez pary homoseksualne". I pewnie jeszcze parę innych tematów. Dziwne to. Czy nauczyciele nie poruszają w szkole również tematów kontrowersyjnych? Czy zatem nie mogli i w tym spotkaniu uczestniczyć? A przy okazji refleksja: czy oswajanie z Unią Europejską należy zaczynać od eutanazji, aborcji i linczu na moralności?
Dyrektor innego liceum zgodził się na takie spotkanie i, oczywiście, z całym entuzjazmem opowiadał o tym, gardząc pedagogiczną troską swego kolegi z Leżajska, który pracuje w zawodzie nauczycielskim od 30 lat. To tylko jeden z epizodów, ale bardzo znaczący. Potwierdza to słowa wspomnianego Messoriego, który w tym samym artykule napisał: "Jest już tylko kilka mniejszości, wobec których dyktatura poprawności politycznej dopuszcza pogardę - nawet zachęca do niej - palacze, otyli, pedofile, naziści i katolicy". "Co więcej, dwie ostatnie grupy są już łączone, jak to potwierdza plakat innego filmu, na którym krzyż Chrystusa przekształca się w swastykę Hitlera" - podkreśla Messori.

Bronić dobrego imienia Polaków

Warto na koniec dodać, że propozycję utworzenia swego rodzaju Ligi Przeciw Zniesławianiu, tyle że dla obrony dobrego imienia Polaków, zgłaszał wiele lat temu niezwykłej szlachetności człowiek, którego poznałem kiedyś u przyjaciół w Rzymie i zapraszałem na spotkania z księżmi studentami, a który był przedstawicielem B´nai B´rith we Włoszech - dr Józef Lichten. Ten Żyd, urodzony w naszym kraju, uratowany w czasie okupacji przez dobrych polskich ludzi, wybaczył innym, którzy nie dorośli do bohaterstwa i wydali na śmierć z rąk hitlerowców jego pierwszą żonę i córkę. I to właśnie on uważał, że Polacy powinni ostro reagować na wszelkie próby oszczerstw i szkodzenia ich dobremu imieniu ze strony kogokolwiek: Arabów czy Żydów, Rosjan czy Eskimosów, prawicy czy lewicy. Nie godzi się bowiem nigdy dzielić ludzi na "my - dobrzy" i "oni - źli". Liga obrony dobrego imienia Polaków i Polonii działa w Stanach Zjednoczonych.
Piękny przykład dał sam Ojciec Święty podczas krótkiego spotkania w Skoczowie. Ujął się za dyskryminowanym Kościołem w swojej Ojczyźnie, nie odmawiając jednocześnie spotkania z władzami kraju. A zatem miłosierdzie nie wyklucza owej walki o godność. Wręcz przeciwnie - nakazuje ją, bo tylko człowiek godny, tylko "nieskamieniały" naród i wrażliwe społeczeństwo, w którym szanuje się prawdziwe dobro i wkład w rozwój pomyślności Ojczyzny przez wszystkich jej mieszkańców, mają szansę na godne i twórcze życie.
Niech pozostaną w nas słowa wiersza Achmatowej:
Spojrzała - i skute w śmiertelnej niemocy
Jej nogi tak bystre przyrosły do ziemi,
I widzieć nie mogły już więcej jej oczy...

2002-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Włochy: Premier Meloni przyjęła kardynała Stanisława Dziwisza

2024-04-29 14:22

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Giorgia Meloni

W. Mróz/diecezja.pl

Kard. Stanisław Dziwisz w swoim rzymskim kościele tutularnym - Bazylice Santa Maria del Popolo

Kard. Stanisław Dziwisz w swoim rzymskim kościele tutularnym - Bazylice Santa Maria del Popolo

Premier Włoch Giorgia Meloni przyjęła w swojej kancelarii, Palazzo Chigi, kardynała Stanisława Dziwisza - poinformował rząd w poniedziałkowym komunikacie. Spotkanie odbyło się w związku z obchodzoną w sobotę 10. rocznicą kanonizacji Jana Pawła II.

Rząd w Rzymie podkreślił, że w czasie spotkania szefowa rządu i emerytowany metropolita krakowski wspominali polskiego papieża 10 lat po jego kanonizacji.

CZYTAJ DALEJ

To praca jest dla człowieka

2024-04-29 15:37

Magdalena Lewandowska

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

Do parafii na Nowym Dworze przybyły liczne poczty sztandarowe i przedstawiciele Dolnośląskiej Solidarności.

W parafii Opatrzności Bożej na Nowym Dworze we Wrocławiu modlono się w intencji ofiar wypadków przy pracy.

Eucharystii, na którą licznie przybyły poczty sztandarowe i członkowie Solidarności, przewodniczył o. bp Jacek Kiciński. – Dzisiaj obchodzimy Światowy dzień bezpieczeństwa i ochrony zdrowia w pracy oraz Dzień pamięci ofiar wypadków przy pracy i chorób zawodowych. Cieszę się, że modlimy się razem z bp. Jackiem Kicińskim i przedstawicielami Dolnośląskiej Solidarności – mówił na początku Eucharystii ks. Krzysztof Hajdun, proboszcz parafii i diecezjalny duszpasterz ludzi pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję