Reklama

Z dziejów pewnej deklaracji

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dla wspólnoty katolickiej w Polsce sprawą szczególnej wagi było umieszczenie w traktacie akcesyjnym protokołu, który gwarantowałby na wieczne czasy ochronę życia od chwili poczęcia do naturalnej śmierci, a także traktowanie małżeństwa jako związku mężczyzny i kobiety. Wprowadzenie tych postanowień do traktatu wiązałoby bowiem w przyszłości obie strony. Unia Europejska nie mogłaby bez zmiany traktatu narzucić Polsce, np. większością głosów, rozwiązań dla niej niekorzystnych bądź niechcianych. Natomiast Sejm, gdyby mu przyszło do głowy naruszyć obecne uregulowania prawne, stanąłby pod zarzutem, że nie dotrzymuje zobowiązań zaciągniętych dobrowolnie wobec europejskich partnerów.
Ta ostrożność jest zrozumiała, gdyż w Unii i Polsce są siły, które wytrwale dążą do liberalizacji ustawy chroniącej dzieci nienarodzone oraz do legalizacji małżeństw homoseksualnych. Parlament Europejski, do którego prawdopodobnie już w czerwcu 2004 r. wybierzemy 54 posłów, przyjął niedawno rezolucję wzywającą państwa członkowskie i kandydatów do wyrażenia zgody na aborcję. Nawet jeśli ta rezolucja nie ma mocy wiążącej, to wywiera silną presję na takie kraje, jak Polska, Irlandia czy Malta. Natomiast Traktat Amsterdamski, który ma charakter wiążący dla członków UE, zakazał dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Na tej podstawie w wielu krajach Unii zostały wprowadzone do ustaw krajowych rozmaite "pakty solidarnościowe" bądź wręcz zapisy o związkach małżeńskich gejów i lesbijek. Rękę do tych praktyk przykładają niestety, także niektóre Kościoły chrześcijańskie.
Polska Federacja Ruchów Obrony Życia, która zrzesza 136 prorodzinnych organizacji, przystąpiła do działania w maju 2002 r. Z jej inicjatywy wystosowano apel do Sejmu o podjęcie uchwały o gwarancjach suwerenności Polski w sprawach moralności i kultury. Środowiska katolickie wyraziły też oczekiwanie, że rząd RP wynegocjuje protokół wzorowany na dokumencie irlandzkim. Po przyjęciu apelu Federacja przeprowadziła rozmowy z liderami wszystkich klubów opozycyjnych i PSL, aby uzyskać ich poparcie dla deklaracji. 26 listopada przesłała projekt odpowiedniej klauzuli do traktatu prezydentowi, premierowi i marszałkowi Sejmu.
Na apel Federacji pozytywnie odpowiedział klub Prawa i Sprawiedliwości, sporządzając projekt uchwały Sejmu. Jednak prace nad tym dokumentem zostały zablokowane przez posłów SLD. Z kolei rząd Leszka Millera nie włączył tej sprawy do agendy negocjacji z Brukselą. Przeciwnie, do grudniowego szczytu w Kopenhadze robił wszystko, żeby wyciszyć tę kwestię. Gdy na kilka dni przed szczytem Gazeta Wyborcza pytała szefa polskiej dyplomacji Włodzimierza Cimoszewicza, czy rząd pójdzie w ślady Malty i zgłosi podobny wniosek, ten wyraźnie zdenerwowany odpowiedział: "Rząd nie ma stanowiska w tej sprawie". Lewicowy rząd miał, oczywiście, stanowisko w tej sprawie, stanowisko niechętne oczekiwaniom polskich katolików.
W październiku 2002 rząd Malty osiągnął kompromis z Komisją Europejską. Wprowadzony do traktatu, a więc obustronnie wiążący protokół gwarantuje, że decyzje Unii "nie mogą wpływać na stosowanie na terytorium Malty narodowego ustawodawstwa odnoszącego się do aborcji".
Natomiast rząd Millera zajął się postulatami polskich katolików dopiero po wynegocjowaniu traktatu. Już po szczycie w Kopenhadze, w styczniu 2003 r. skierował do Brukseli projekt jednostronnej deklaracji. Rzuca się w oczy różnica treści maltańskiego protokołu i polskiej deklaracji. Maltański protokół zaczyna się następująco: "Nic w traktatach o UE (...) nie może wpływać na...". Natomiast polska deklaracja mówi: "Rząd RP rozumie, że żadne postanowienie traktatu o Unii Europejskiej, traktatu ustanawiającego Wspólnoty Europejskie, a także postanowienia traktatów modyfikujących lub uzupełniających te traktaty nie przeszkadzają RP w regulowaniu spraw o znaczeniu moralnym oraz odnoszących się do ochrony życia ludzkiego...". W jednostronnej deklaracji rządu polskiego jest mowa jedynie o "ochronie życia ludzkiego...", nie ma kluczowego dalszego ciągu, czyli: "... od chwili poczęcia do naturalnej śmierci".
Wysyłając tę deklarację do Brukseli, rząd uspokajał swe lewicowe zaplecze, że nie ma powodów do obaw. Deklaracja ta nie wiąże bowiem rąk senatorom SLD, którzy pracują nad liberalizacją ustawy o ochronie dzieci nienarodzonych. Deklaracja ma charakter wyłącznie taktyczny, ma uspokoić katolików przed czerwcowym referendum. I tylko tyle. Przewodniczący Komisji Europejskiej Józef Oleksy nie pozostawił w tej kwestii żadnych złudzeń: "Zgodnie z prawem międzynarodowym - napisał w Rzeczpospolitej - deklaracja nie ma żadnej mocy sprawczej".
I tak właśnie deklaracja rządu RP została potraktowana w Brukseli. Tam nikt się nawet nie pofatygował, aby uważnie ją przeczytać. Także ambasadorzy unijnej "piętnastki" stwierdzili jasno, że polska deklaracja nie ma żadnego prawnego znaczenia. I umieścili ją obok innych jednostronnych deklaracji - słoweńskiej w sprawie pszczół, łotewskiej w sprawie polowań na niedźwiedzie oraz maltańskiej w sprawie dwóch wysepek Gozo. "Deklaracje te - oświadczyła Unia - nie mogą być interpretowane ani wprowadzane w życie w sposób, który byłby sprzeczny z obowiązkami państw członkowskich wynikających z traktatów". Np. ze wspomnianym już Traktatem Amsterdamskim.
Jeśli przyjąć, że naszym celem było uzyskanie traktatowych, czyli obustronnie wiążących, gwarancji chroniących życie i trwałość małżeństwa, to powiedzmy otwarcie, że celu tego nie osiągnęliśmy. Okazaliśmy się słabi i niezorganizowani, a rządząca lewica sprytna i skuteczna.
Gdy brukselski korespondent Rzeczpospolitej Jędrzej Bielecki zarzucił środowiskom katolickim, że spóźniły się ze swymi zabiegami, to wiceprezes Polskiej Federacji Ruchów Obrony Życia Antoni Szymański odrzucił ten zarzut i odpowiedzialnością za porażkę obarczył media, które "w naszym kraju nie interesują się opiniami pewnych środowisk, ograniczając w ten sposób debatę publiczną". To, oczywiście, prawda, ale są sposoby, by dotrzeć do opinii publicznej ponad głowami liberalnych mediów.
Obok katolików świeckich ważną rolę odegrali w tej sprawie polscy biskupi. Metropolita gdański i współprzewodniczący Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu Tadeusz Gocłowski poinformował, że 20 stycznia w czasie obrad Komisji przedstawiciele Kościoła raz jeszcze wyraźnie sformułowali swe oczekiwania. Kościół chciał, żeby do traktatu akcesyjnego została włączona klauzula stwierdzająca, że RP potwierdza wyższość swego ustawodawstwa nad ustawodawstwem unijnym w dziedzinie ochrony życia od poczęcia do naturalnej śmierci, a także w kwestiach dotyczących rodziny i małżeństwa rozumianego jako związek mężczyzny i kobiety.
Jak już wiemy, ani oczekiwania świeckich katolików, ani polskiego Episkopatu nie zostały zaspokojone. W miejsce zobowiązań traktatowych otrzymali jednostronną deklarację. Mimo to w pierwszych reakcjach przeważała satysfakcja.
Prezes Polskiej Federacji Obrońców Życia Paweł Wosicki wypowiedział się z krytycyzmem o rządowej deklaracji. Jego zdaniem, "choć zapis zaproponowany przez rząd zmierza w kierunku propozycji środowisk obrońców życia, to jednak jest mało precyzyjny". P. Wosicki apelował: "Tu trzeba odwagi i jednoznaczności".
Po kilku tygodniach kościelna ocena rządowej deklaracji uległa poważnemu zaostrzeniu. W komunikacie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski z 18 lutego możemy przeczytać: "Sformułowania proponowane przez Rząd Polski ze względu na swoją ogólnikowość nie stanowią zabezpieczenia wspomnianych wyżej dóbr i wartości". Te dobra i wartości to - przypomnijmy raz jeszcze - życie ludzkie od poczęcia do naturalnej śmierci, małżeństwo rozumiane jako trwały związek mężczyzny i kobiety oraz rodzina jako podstawowa komórka społeczna.
Stanowisko Rady Stałej zakwestionowało propagandową manipulację rządzącej lewicy, która chciała dokumentem bez treści i bez prawnej rangi zamydlić oczy społeczności katolickiej w Polsce. Od 18 lutego nikt nie będzie mógł powiedzieć, że rząd polski uwzględnił w negocjacjach z UE oczekiwania polskiego Kościoła i polskich katolików. Przeciwnie, już wiemy, że nie uwzględnił.
Stanowisko Rady Stałej jest niewygodne dla rządu i dla zwolenników akcesji do Unii za wszelką cenę i na każdych warunkach. Dlatego też będzie ono przemilczane i bagatelizowane. Wolno jest jednak oczekiwać, że w debacie przed referendum wszyscy katolicy, świeccy i duchowni, będą lojalnie informować o konkluzji, do jakiej doszło kierownictwo Kościoła w Polsce.
Komunikat Rady Stałej nie przynosi odpowiedzi na pytanie, jak doszło do tego, że wspólnocie katolickiej w Polsce nie udało się wymóc na rządzie traktatowych gwarancji dla najważniejszych dóbr i wartości. To, że polski rząd o tę sprawę walczyć nie będzie, było oczywiste od początku. Zabiegałby jedynie wówczas, gdyby czuł na sobie silną presję opinii katolickiej. Takiej presji jednak zabrakło. Dlatego też posłał do Brukseli "kompromis" między stanowiskiem polskich katolików a oczekiwaniami proaborcyjnych feministek oraz organizacji homoseksualistów. "Kompromis" ten oznacza, że tylko o rok - dwa została odroczona inicjatywa liberalizacji ustawy aborcyjnej. Premier L. Miller lojalnie przecież uprzedził katolików, że w tej kadencji "raczej do niej nie dojdzie". Jest wielce prawdopodobne, że przed wyborami parlamentarnymi w 2005 r. lewica, nie mając dokonań w sprawach dla Polaków ważnych, sięgnie po ten oręż w walce o głosy wyborców.
Dlaczego polscy katolicy nie wykorzystali wszystkich instrumentów demokratycznego nacisku na rząd? Dlaczego nie było demonstracji, nie było petycji, nie było modlitw w intencji wpisania do traktatu odpowiednich postanowień? Wiem, że katolicy są ludźmi spokojnymi. Rozumiem, że nie są skłonni do gwałtownych i spektakularnych zachowań. Że wolą zakulisowe uzgodnienia. Ale tym razem szło przecież o sprawy najważniejsze. Polscy chłopi twardo żądali i osiągnęli wiele. Polscy katolicy byli zbyt grzeczni, zatem dostali... "kompromis".
Komunikat Rady Stałej nie przynosi także odpowiedzi na pytanie: co dalej? Teoretycznie sprawa nie jest jeszcze zakończona. Póki pod traktatem nie zostaną złożone podpisy, póty można w nim jeszcze coś poprawić. Polska wersja traktatu dotarła właśnie do kraju, ale podpisy będą składane dopiero w kwietniu w Atenach. Oczywiście, otwarcie na nowo negocjacji byłoby odebrane przez partnerów jako kompromitacja. Polski rząd miał przecież pięć lat, by wynegocjować traktat. Ale co ma wyższą cenę: utrata twarzy przez rząd czy obrona dzieci nienarodzonych?
Jeśli rząd nie podejmie już żadnych kroków w tej sprawie, to przed polskimi katolikami stanie następujący wybór: albo będą głosować przeciwko traktatowi, licząc, że negocjowany od nowa traktat uwzględni ich oczekiwania, albo też zadowolą się deklaracją, która według Rady Stałej nie zabezpiecza podstawowych dóbr i wartości. Tercium non datur.
Na pocieszenie powiem tylko to, że i tę kulawą deklarację w pewnych sytuacjach będzie można wykorzystać. Choćby wówczas, gdy Parlament Europejski wezwie nas, abyśmy zaakceptowali w narodowych przepisach adopcję dzieci przez związki gejów i lesbijek. W takiej sytuacji będziemy mogli odpowiedzieć, że nasza deklaracja nam na to nie pozwala.
Także przy wykładni traktatu będziemy mogli się powołać na naszą deklarację. Na przykład wówczas, gdy Trybunał Sprawiedliwości raz jeszcze wysnuje prawo do aborcji z fundamentalnej zasady swobody przepływu... usług.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Edyta Stein doktorem Kościoła? Wniosek trafił do Papieża

2024-05-01 14:02

[ TEMATY ]

Edyta Stein

Towarzystwo im. Edyty Stein

Edyta Stein jako wykładowca, 1931 r.

Edyta Stein jako wykładowca, 1931 r.

Podjęto kolejne kroki w celu nadania św. Edycie Stein tytułu doktora Kościoła. Oficjalny wniosek w tej sprawie złożył Papieżowi generał karmelitów bosych o. Miguel Márquez Calle. Teraz Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych będzie mogła zainicjować oficjalną procedurę.

O możliwości nadania Edycie Stein tego tytułu mówi się od kilku lat. W 2022 r. z okazji obchodów 80-lecia jej męczeńskiej śmierci o. Roberto Maria Pirastu, definitor generalny zakonu karmelitów ogłosił, że została powołana komisja naukowa, która opracowuje oficjalny wniosek w tej sprawie. Sugerowano wówczas, że św. Teresa Benedykta od Krzyża, bo tak brzmi jej zakonne imię, mogłaby uzyskać tytuł Doctor Veritatis - Doktora Prawdy, ponieważ w centrum jej dociekań zawsze stała prawda, którą po nawróceniu odkryła w osobie Jezusa Chrystusa. Jak informują włoscy karmelici, oficjalny wniosek o zaliczenie Edyty Stein w poczet doktorów Kościoła został przekazany Papieżowi 18 kwietnia na audiencji dla karmelitanek bosych.

CZYTAJ DALEJ

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Modlitwa za ojców i za rodziny

2024-05-02 10:33

[ TEMATY ]

III Pielgrzymka różańcowa

Parafia Matki Bożej Fatimskiej w Gubinie

Kościół św. Maksymiliana w Bieżycach

Archiwum parafii

W tym roku pielgrzymka miała charakter jubileuszowy z okazji 85 rocznicy pobytu o. Maksymiliana w obozie Stalag IIIB Amtitz

W tym roku pielgrzymka miała charakter jubileuszowy z okazji 85 rocznicy pobytu o. Maksymiliana w obozie Stalag IIIB Amtitz

III Pielgrzymka różańcowa przeszła 1 maja z parafii pw. Matki Bożej Fatimskiej w Gubinie do kościoła św. Maksymiliana w Bieżycach. W tym roku miała szczególny wymiar.

- W ostatnich 2 latach odbyły się skromne dwie pielgrzymki różańcowe, a w tym roku nabrały one charakteru jubileuszowego z okazji 85 rocznicy pobytu o. Maksymiliana w obozie Stalag IIIB Amtitz – wyjaśnia ks. Piotr Wadowski, który od kilku lat dokładnie zgłębia życie o. Kolbe i jego pobyt w obozie Stalag III B Amtitz w dzisiejszych Gębicach.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję