Druga część telewizyjnego filmu włoskiego o życiu Papieża Jana Pawła II obejmuje okres od wyboru kard. Karola Wojtyły w dniu 16 października 1978 r. na urząd papieski aż do śmierci Jana Pawła II. Włoski reżyser Giacomo Battiato specjalizuje się od lat w realizacji dokumentalnych filmów o sztuce oraz telewizyjnych serialach biograficznych i sensacyjnych. Jest sprawnym rzemieślnikiem i ma olbrzymie doświadczenie w skrótowym i popularnym prezentowaniu biografii wybitnych artystów i przywódców duchowych, którzy w istotny sposób wpłynęli na losy świata. W przypadku filmu o pontyfikacie Jana Pawła II twórca stanął przed szczególnie trudnym zadaniem. Osoba naszego Papieża musiała pozostawać cały czas na pierwszym planie, Battiato chciał bowiem ukazać cechy Jana Pawła II, głównie Jego serdeczność, poczucie humoru i ciepło w kontaktach z ludźmi. Z drugiej strony, w tego rodzaju filmie biograficznym musiały się jednak znaleźć obrazy najważniejszych momentów pontyfikatu, głównie liczne podróże zagraniczne (w tym do Ojczyzny), zamach na Placu św. Piotra, stan wojenny w Polsce, liczne problemy z życia Kościoła na świecie oraz zmaganie się ze starością i chorobą. Oglądamy więc sekwencje kolejnych wydarzeń pontyfikatu widziane oczami Papieża i kilku wybranych postaci, jak Matka Teresa z Kalkuty, kard. Stefan Wyszyński, ks. Jerzy Popiełuszko, arcybiskup Salvadoru Oscar Romero, ks. Stanisław Dziwisz, znajomi Karola Wojtyły z Krakowa, dostojnicy watykańscy, itd. Reżyser starał się pogodzić czysto ludzki wymiar charyzmatycznego kontaktu Jana Pawla II z ludźmi (szczególnie z młodzieżą i dziećmi) z dostojeństwem i sakralnością jego osobowości jako przywódcy katolików i autorytetu duchowego współczesnego świata. Można, oczywiście, dyskutować z wyborem wątków pontyfikatu, jakiego dokonał reżyser, szczególnie w przypadku tzw. teologii wyzwolenia, której moim zdaniem, poświęcił za dużo miejsca.
W wykreowaniu takiej koncepcji filmu bardzo pomógł reżyserowi grający Papieża Piotr Adamczyk, którego stale widzimy na ekranie przez całe dwie i pół godziny. Nasz aktor podszedł nadzwyczaj poważnie do tej roli i dobrze naśladuje sposób bycia, poruszania się i mówienia Jana Pawła II, który znamy doskonale z licznych kronik telewizyjnych i bezpośredniego kontaktu. Film „Karol - papież, który pozostał człowiekiem” jest więc, zgodnie z tytułem, prostą opowieścią biograficzną, która w swej istocie musiała być zrozumiała na całym świecie. Nie oczekujmy więc w tym przypadku wielkiego dzieła sztuki filmowej, przyjmijmy raczej ten utwór z dobrodziejstwem telewizyjnej formy.
„Karol - papież, który pozostał człowiekiem” Włochy, 2006. Reżyseria - Giacomo Battiato. Wykonawcy: Piotr Adamczyk, Dariusz Kwaśnik, Michela Placido, Alberto Cracco, Adriana Asti, Alkis Zanis, Fabroice Scott i inni.
Dystrybucja - Studio Interfilm.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout.
Nie zawsze zdenerwowanie, złość czy furia są moralnie karygodne. Raczej nie lubimy być pod wpływem nieprzyjemnych emocji. Delektowanie się spokojem jest dalece bardziej miłe. Tęsknimy za błogostanem, który młodzi określają słowem: chillout. W czasach napiętych terminarzy czy nadużywania social mediów, które trzymają nas w napięciu, a potem pozostawiają w stanie zbliżonym do stuporu lub depresji, to normalne. Bardzo potrzebujemy „świętego spokoju”. Nie zawsze jednak jest on ideałem ewangelicznym. Jeśli chcę zachować dobrostan, nie mogę odwracać głowy od ludzkiej krzywdy, która dzieje się na moich oczach. Nie wolno mi nie reagować, nawet wzburzeniem, gdy trzeba kogoś ostrzec przed niebezpieczeństwem, obronić przed agresorem czy zaangażować się w schwytanie złoczyńcy. Nie mogę wtedy powiedzieć: „to nie moja sprawa”, „od tego są inni”albo „co mnie to obchodzi”. To tchórzostwo. Tak rozumiany „święty spokój” jest nieprawością albo tolerancją zła. Jak mógłbym przymykać oko, gdyby ktoś popychał bliźniego na drogę upadku. Czy jest godziwe nieodezwanie się przy stole – dla zachowania pozytywnych wibracji – kiedy trzeba bronić ludzkiej i Bożej prawdy? Czy milczenie w sytuacji kpiny z dobra, altruizmu czy świętości jest godne chrześcijanina? Czy kumplowskie poklepywanie po ramieniu w imię „przyjaźni”, kiedy trzeba koledze zwrócić uwagę, upomnieć go lub nawet nim wstrząsnąć, uznamy za cnotę? Nawet kłótnia może być święta! Wszak istnieje święte wzburzenie. Jan Paweł II krzyczał do nas wniebogłosy, upominając się o świętość małżeństwa i rodziny oraz o ewangeliczne wychowanie potomstwa. Współczesna tresura, nakazująca tolerancję wszystkiego, wymaga sprzeciwu, czasem nawet konieczności narażenia się grupom uważającym się za wyrocznię. Jezus powiedział: „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię (Łk 12, 49). To też Ewangelia. Myślę, że zdrowej niezgody na niecne postępki, zwłaszcza te wykonywane pod płaszczykiem „zbożnych” czynności czy „szczytnych celów”, uczy nas dzisiaj Mistrz z Nazaretu. Primum: zauważyć ten proces czający się we mnie. Secundum: być krytycznym wobec świata. W dzisiejszej Ewangelii Zbawiciel jest naprawdę zdenerwowany, widząc, co zrobiono z domem Jego Ojca. Nie używa gładkich słów i dyplomatycznych gestów. Zagrożona jest bowiem wielka wartość. Najważniejsza świątynia świata miała za cel ukazanie Oblicza Boga prawdziwego i przygotowanie do objawiania jeszcze wspanialszej świątyni, dosłownej obecności Boga wśród ludzi – Syna Bożego. Na skutek ludzkich kalkulacji stała się ona niemal jaskinią zbójców, po łacinie: spelunca latronum. Dlatego reakcja Syna Bożego musiała być aż tak radykalna. Jezusowy gest mówi: w tym miejscu absolutnie nie o to chodzi! „Świątynia to miejsce składania ofiar miłych Bogu. Pan Jezus złożył swojemu Przedwiecznemu Ojcu ofiarę miłości z samego siebie. Ta Jego miłość, w której wytrwał nawet w godzinie największej udręki, ogarnia nas wszystkich, poprzez kolejne pokolenia i każdego poszczególnie, kto się do Niego przybliża” (o. Jacek Salij). O to chodzi w autentycznym kulcie świątynnym.
Osoby chore na celiakię mogą przyjmować komunię św. w postaci hostii niskoglutenowych – powiedział PAP liturgista ks. dr Mateusz Kielarski. Dodał, że choć hostie te nie są całkiem pozbawione glutenu, to zawierają go taką ilość, która jest bezpieczna dla tych chorych.
Liturgista zaznaczył, że przepisy w sprawie udzielania komunii św. osobom chorym na celiakię reguluje decyzja Konferencji Episkopatu Polski z 11 marca 2009 r.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.