- Młodzież decydować będzie o tym jak Kościół będzie wyglądać w przyszłości? Tymczasem statystyki pokazują, że jej przywiązanie do wiary jest mniejsze niż w starszym pokoleniu.
Reklama
- U nas praca z młodzieżą wygląda dość cienko. Bywają kapłani bardzo gorliwi, ale większość księży jest przekonana, że tak wielki trud włożyli w szkolną katechizację, że trudno jest im angażować się w inne formy pracy z młodymi.
Młodzież znajduje się dziś w niezwykle trudnej sytuacji. Świat narzędzi informatycznych daje jej nowe możliwości komunikacji, a jednocześnie ogranicza relacje interpersonalne, bezpośredni kontakt, wymianę wartości i wspólnych doświadczeń. A jednocześnie w sercach młodzieży pozostaje gorąca tęsknota za czymś głębszym.
Rozmawialiśmy też o katechezie. Katechizacji nie wolno sprowadzić do przekazu wiedzy, gdyż o wiele ważniejsze jest budowanie więzi z Bogiem. Niestety, na terenie szkoły cel ten jest trudny do osiągnięcia. Katecheza szkolna zwykła służyć przekazowi wiedzy religijnej, natomiast katecheza przyparafialna winna być skoncentrowana na kształtowaniu więzi człowieka z Bogiem, na przygotowaniu go do życia sakramentalnego.
Ojciec Święty pragnie, byśmy zachęcali młodych do włączenia się w ruchy i stowarzyszenia. Ważne jest proponowanie doświadczenia wspólnotowego, liturgii, misji. Sprzyja to rozwijaniu u młodych tego, co jest dla nich czymś naturalnym; do rozwoju idealizmu. Chodzi o kształtowanie wrażliwości na drugiego człowieka, szczególnie człowieka potrzebującego. Taką rolę w Polsce mogą spełniać m. in. szkolne koła Caritas, których rozwój jest zbyt powolny.
Rozmawialiśmy też o nowych powołaniach, o kwestiach życia kapłańskiego. Wskazania Ojca Świętego szły zarówno w kierunku modlitwy o powołania jak i poprawienia formacji seminaryjnej.
- W jakim zakresie winna być ona zreformowana?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
- Poprawa formacji seminaryjnej to nie tylko kwestia – wprowadzonego już w niektórych polskich seminariach - roku propedeutycznego, którego celem jest wyrównanie kulturowych braków, albo braków w zakresie wiary. Wychowanie seminaryjne jest dziś o wiele trudniejszym procesem niż dawniej.
- Dlaczego?
Reklama
- Dziś zdarza się, że formację seminaryjną należałoby zacząć od leczenia osobowości kandydata. Jeśli młodzi przychodzą z rodzin rozbitych, to w punkcie wyjścia nie posiadają naturalnej wizji ojcostwa. Sto lat temu sprawa była prostsza. Jeśli ktoś w rodzinie – do trzeciego pokolenia wstecz - był chory psychicznie, lub uzależniony, to tego rodzaju kandydat nie miał prawa wstępu do seminarium duchownego. Jeśli czyjś dziadek był nałogowym alkoholikiem, jego wnuk nie mógł zostać księdzem. Nie było też możliwości przyjęcia kogoś z rozbitej rodziny. Do seminariów duchownych przychodzili ludzie o znacznie silniejszej strukturze wewnętrznej, zdolni do przezwyciężania wielu trudności. Sam styl wychowania seminaryjnego był zresztą znacznie surowszy.
Dzisiaj zdarzają się kandydaci, którzy potrzebują nieustannego wsparcia. Zamiast stanowić wsparcie dla parafian, sami łatwo popadają w depresję, widząc ile sił wkładają w duszpasterstwo, z jaką agresją się spotykają i jak znikome nieraz osiągają owoce. Słabość obecnej kultury odbija się także na kandydatach do kapłaństwa.
- Papież mówił też wiele o potrzebie zmiany stylu pełnienia posługi kapłańskiej...
- Papież Franciszek mówi o tym wciąż! Zauważyłem nawet, że na tym tle zdaje się panować jakieś przerażenie w watykańskich kongregacjach. Mówi się tam, trzeba zmienić styl duszpasterstwa, choć zdaje się jakoby sami nie byli pewni na czym miałoby to konkretnie polegać.
- Papież mówi często, że Kościół powinien dokonać „nawrócenia duszpasterskiego”.
- Papież Franciszek przynosi ze sobą silną duchowość jezuitów Ameryki Łacińskiej. Kościół na tamtym kontynencie żyje w biedzie. Nazywano go w Argentynie „kardynałem ubogich”. On nadal pozostaje wierny tej preferencji. Kiedy spotkał się z naszą grupą, rozpoczął od pochwały arcybiskupa Konrada Krajewskiego, który – jako jałmużnik - odpowiada m.in. za dzieła charytatywne papieża, za Urząd Dobroczynności Apostolskiej. Chwalił go za niezwykłą gorliwość, za sprawne działanie i wyjątkowe zaangażowanie na rzecz ubogich. Wysoko cenił to, że regularne spowiada wiernych. Papież sprawiał wrażenie, że wierzy, iż są to cechy charakterystyczne polskich kapłanów. Ma wysokie wyobrażenie o naszych księżach. „Nawrócenie duszpasterskie” – mówiąc najkrócej - to zwrot ku żywszemu zaangażowaniu się w duszpasterstwo oraz większe zwrócenie się ku peryferiom wszelkiego rodzaju biedy.
Reklama
- A jak ten nowy, papieski styl realizować tu w Polsce?
Reklama
- Trzeba zmienić naszą mentalność. Mentalność sporej części duchowieństwa, osób życia konsekrowanego jak i świeckich. Ewangelia domaga się, aby ubodzy byli w samym sercu Kościoła i to nie tylko jako obiekt domagający się pomocy, ale jako pełnoprawni członkowie wspólnoty. Zdaniem papieża, jeśli „caritas” nie znajduje się w centrum posługi Kościoła, to jego świadectwo słabnie, a Ewangelia przestaje być dla ludzi pociągająca. Istnieje w Polsce wielu kapłanów oddanych tej sprawie, także wielu świeckich. Niestety, nie jest to postawa powszechna, charakteryzująca polskich wyznawców Chrystusa. Czasami jej brak widać nawet u młodych księży, którzy – przede wszystkim pragną samorealizacji. Chcą ograniczyć swoją posługę duszpasterską tylko do tych gałęzi duszpasterstwa, które przynoszą im satysfakcję, a od innych zadań uciekają. Tymczasem duchowieństwo winno ciągnąć wszystkich w górę; w szczególności w ich pracy na rzecz włączenia do wspólnoty wszelkiego rodzaju ubóstwa.
Kiedy spotkaliśmy się z kardynałem Markiem Ouelletem, prefektem Kongregacji ds. Biskupów, zwrócił on nam uwagę na lichą ofiarność Kościoła w Polsce, na rzecz papieskiej Caritas. Dowodził, że maleńki Kościół w zlaicyzowanych Czechach wnosi więcej niż duży Kościół w Polsce.
Obawiam się, że wcielanie w życie stylu papieża Franciszka może okazać się dla naszego Kościoła niełatwym problemem. Mimo to, powinien on być egzekwowany, jeśli w ogóle można mówić o „egzekwowaniu” miłości.
- Papież Franciszek podczas spotkania z polskimi biskupami przytoczył cytat Jana Pawła II wypowiedziany w Szczecinie, że kapłani winni żyć na poziomie przeciętnej, ubogiej rodziny...
- To sprawiedliwe podejście do sprawy ubóstwa, tworzące pomosty z ludźmi ubogimi. Bogactwo zasklepia w sobie. Tworzy mury dookoła człowieka i sprawia, że nie potrzebuje on drugiego. W tym sensie jest ono destrukcyjne dla żywej wiary. O ubóstwie kapłańskim mówi się prawie na każdych rekolekcjach dla księży. Myślę, że jakaś część księży w naszych diecezjach żyje poniżej standardu wskazanego kiedyś przez bł. Jana Pawła II.
- Czy obserwuje Ksiądz Arcybiskup brak respektu dla tej zasady wśród księży?
- Sytuacja jest bardzo zróżnicowana. Wielu ludzi w Polsce mówi, że księża są bogaci, bo widzą ich samochody. To kłuje w oczy. Tymczasem w mojej diecezji znam pewną ilość księży, którzy żyją wręcz na skraju ubóstwa. W małych wiejskich parafiach często nie stać ich nawet na ogrzewanie mieszkania, nie mówiąc już o świątyni. Dlatego istnieje diecezjalny fundusz na wspomożenie ich w zakupie węgla. Inna – bez porównania lepsza sytuacja – istnieje w dużych parafiach miejskich.