Reklama

Odszedł cichy bohater narodowej męki i powrotu do życia

Niedziela Ogólnopolska 44/2007, str. 18

Biskup Ignacy Jeż
Jerzy Walczak

Biskup Ignacy Jeż<br>Jerzy Walczak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siedzieliśmy przy jednym stoliku, kończąc w pośpiechu śniadanie, ażeby wspólnie udać się do Bazyliki św. Piotra na Mszę św., po której mieliśmy w rocznicę wyboru Jana Pawła II odwiedzić jego grób. Biskup Ignacy, spokojny, w pełni sprawny, odszedł od stołu pierwszy; za chwilę mieliśmy pojechać samochodem do bazyliki. Nie było go przy samochodzie, bo zabrało go pogotowie. Do głowy nie przyszło nikomu, że ten ambulans stanie się łożem jego śmierci. Od stołu odszedł zupełnie spokojny i wydawało się, że nic mu nie dolega. A przecież czekał na śmierć. Mówił o tym z pogodą ducha. I chciał, by ona przyszła z marszu - i tak rzeczywiście przyszła.
A śląscy pielgrzymi zdążyli odprawić Mszę św. w Bazylice św. Piotra, niemal nie zauważając jego nieobecności, przejęci perspektywą zejścia do krypt watykańskich na spotkanie z grobem sługi Bożego Jana Pawła II w rocznicę jego wyboru na Stolicę Piotrową. On, Biskup Ignacy, był już gdzie indziej i z samym Wielkim Zainteresowanym dzielił się wspólną radością.
Do całej pielgrzymki dotarła hiobowa wieść zawarta w słowach abp. Zimonia: Biskup Ignacy nie żyje - wypowiedzianych podczas sympozjum odbywającego się w Uniwersytecie Angelicum. To był bolesny i żałobny akord, żegnający w Świętym Mieście cichego budowniczego Kościoła na północnych rubieżach Polski, w wiekowym śnie oddzielenia od Macierzy. Ale nie był to akord ostatni. Ten rozbrzmiał mieszaniną dumy i głębokiego smutku, że Kapłan ten nie doczekał zamierzonego wyniesienia go do godności kardynalskiej, co ogłosił Papież Benedykt XVI nazajutrz podczas audiencji generalnej. Odszedł więc cichy bohater, ale odszedł przy tryumfalnym akompaniamencie zgotowanym mu jeszcze tu, na ziemi.
Ale czy rzeczywiście bohater? Odpowiedź na to pytanie daje Golgota obozowej katorgi, którą przeżył, i to przeżył swoiście.
Naprzód więc był obóz w Dachau, poprzedzony aresztowaniem ks. Ignacego w Hajdukach (dziś Chorzów-Batory), jako wikarego aresztowanego przed nim proboszcza - bł. Józefa Czempiela. Spodziewane aresztowanie przyjął ze spokojem. Wiedział, co go czeka, zwłaszcza że jeden z aresztujących grzecznie radził - jak wspominał później bp Jeż: - Niech się ksiądz ciepło ubierze. Śląsk stał się więc pierwszą stacją drogi krzyżowej, którą miał przeżyć w głównej kaźni polskiego duchowieństwa, jaką był obóz koncentracyjny w Dachau.
Ze Śląskiem związał się po urodzeniu w Radomyślu Wielkim (1914), dzieciństwie spędzonym w wyniku toczącej się wojny na Morawach i młodzieńczych latach już w Katowicach, gdzie wstąpił do Seminarium znajdującego się w Krakowie, jako cząstka Uniwersytetu Jagiellońskiego. Żywo wspominał wielkich profesorów z ks. Wilhelmem Michalskim na czele. W sumie pobyt w Krakowie cenił sobie jako wartościowy przystanek swojego życiowego podróżowania.
W obozie spotkał legendarne już postacie: bł. Wincentego Frelichowskiego, abp Kazimierza Majdańskiego, kard. Adama Kozłowieckiego i młodych kleryków jezuickich. Nie krył grozy obozowego reżymu, współczuł mało odpornym psychicznie, ale nie skarżył się na traktowanie go przez obsługę obozu. Mimo wszystko tam też widział ludzi, a nie tylko bezlitosnych oprawców. Byłem pod wrażeniem jego spokojnego, życzliwego opowiadania o obozowej niedoli. Może o tej wyrozumiałości zadecydował fakt, że w jedną z Wigilii komendant jego odcinka przyniósł mu garść opłatków i butelkę wina, z zapewnieniem, że tej nocy nie będzie na tym odcinku strażników. To nie mogło nie chwycić za serce i nie mogło nie podyktować szczególnej tonacji w ocenie tych, których na ogół uznaje się za katów i oprawców.
Po cudownym wyzwoleniu, młody kapłan parę miesięcy przebywał w Niemczech w charakterze kapelana wojskowego i wrócił do rzekomo wolnej Polski, oczywiście - do swoich Katowic. Po krótkim stażu duszpasterskim został mianowany rektorem Małego Seminarium Duchownego. I tu spotkała go nie lada niespodzianka, która otwierała nowy, doniosły etap już i tak bogatego życia: został biskupem pomocniczym w olbrzymiej wówczas diecezji gorzowskiej, którą kierował bp Wilhelm Pluta.
Sakra biskupia otwierała przed tym już bardzo doświadczonym przez życie kapłanem całkowicie nowe perspektywy. Gorzów, stolica rozległej diecezji - obejmującej olbrzymią część północnych i nadbałtyckich rubieży odrodzonej Polski - stanowił swego rodzaju matecznik tych ogromnych połaci polskiego powojennego Kościoła. Był ogromnym polem pracy duszpasterskiej i organizacyjno-kościelnej. A dobry to był matecznik, zaś duszą jego i nieocenionym mistrzem był administrujący tą superdiecezją bp Wilhelm Pluta. Dla młodego Biskupa Ignacego był nie tylko życzliwym ojcem, ale i nieocenionym nauczycielem, i niezawodnym przewodnikiem na drodze biskupiego posługiwania. Uczył swoich sufraganów głębokiej teologii, której był wybitnym znawcą, uczył odnoszenia się do ludzi z wysokości biskupiego tronu, ale uczył i zachowania się w noszeniu biskupich fioletów. Takim wspominał bp. Plutę jego biskup pomocniczy przez wiele lat Ignacy Jeż.
Po tym gorzowskim biskupim nowicjacie, już dobrze obeznany z terenem pracy, Biskup Ignacy posłany został na samodzielnie kierowaną stolicę biskupią koszalińsko-kołobrzeską. Został mianowany pierwszym biskupem ordynariuszem wydzielonej diecezji w Koszalinie i Kołobrzegu.
Łatwo to jednak było powiedzieć: biskup ordynariusz diecezji, obejmującej dwa duże miasta z okolicami. Ale w jakim stanie była w tamtym czasie połać Polski! To był przecież świat przeorany do samych korzeni niszczącym pługiem wojny. Trzeba więc było odbudowywać wszystko, gruzowisko we wszystkich wymiarach trzeba było zamieniać w teren, na którym mogło się na nowo krzewić życie. I przed tym ogromem pracy, trudności, cierpienia i walki stał były więzień obozu koncentracyjnego, młody biskup z Gorzowa. Dobrze wiedział, że ogromowi zadań nie podoła sam. Zgarniał więc i gromadził wokół siebie tych, którzy bezpośrednio mieli na tę zniszczoną ziemię siać ziarno zbawienia. Z wielką dobrocią, cierpliwością i wyrozumiałością stał z bliska przy zdobywanych z całej Polski kapłanach. Z ogromnym trudem udało mu się odbudować ten kluczowy odcinek życia Kościoła, jakim była kadra duchowieństwa. A potem było adaptowanie poewangelickich oraz budowanie całkowicie nowych kościołów i, co najważniejsze, budowanie niemal od podstaw struktury parafialnej. A wszystko to w warunkach powojennej biedy i nowego, niechętnego Kościołowi, a niekiedy wręcz wrogiego systemu politycznego. Niełatwe również było powstawanie tkanki ludnościowej; ludzie przybywali zewsząd, osiadali i wędrowali dalej.
Niestrudzony Pasterz tej tak bardzo ukochanej przez niego owczarni musiał stawić czoła piętrzącym się trudnościom. I wygrał, budując na tej spalonej ziemi w pełni zorganizowany i tętniący życiem religijnym Kościół koszalińsko-kołobrzeski. I w ten sposób do aureoli bohatera bp Ignacy Jeż dodał miano heroicznego budowniczego mocnego odgałęzienia Kościoła polskiego tam, skąd przed paru wiekami został wygnany.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2007-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niebezpieczna zabawa zapałkami

2025-10-03 22:08

[ TEMATY ]

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

Ilekroć w świecie polityki i mediów pojawia się temat praworządności, ustaw, konstytucji, sądów, prokuratury itd. itp. ma wrażenie, że u większości obywateli powoduje to wściekłość, chęć wyłączenia się, a w najlepszym wypadku ziewanie. Trudno się dziwić, że u wielu osób, szczególnie gdy te tematy kojarzą im się z politycznym sporem – nie ma poczucia, że ta cała sfera ich osobiście powinna obchodzić. Przewlekłość postępowań, tak, w końcu większość z nas miała, lub ktoś z ich bliskich miał styczność z tym zjawiskiem, ale jest to kojarzone raczej ogólnie z systemem, więc pozostaje apatia pod hasłem „widocznie tak musi być”.

Czy jednak negowanie statusu sędziów, wybiórcze podejście do instytucji sądowych, wyroków, ustaw i przepisów rzeczywiście tylko dotyka sfery politycznej? Czy to tylko spór między Donaldem Tuskiem, a Jarosławem Kaczyńskim? Nie i chciałbym pokrótce wytłumaczyć dlaczego.
CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Zmarła Krystyna Borowczyk. Miała 70 lat

2025-10-03 19:44

[ TEMATY ]

diecezja świdnicka

Świdnicka Kuria Biskupia

Krystyna Borowczyk

ks. Mirosław Benedyk/Niedziela

Krystyna Borowczyk (1955-2025)

Krystyna Borowczyk (1955-2025)

Świdnicka Kuria Biskupia przekazała informację o śmierci Krystyny Borowczyk, wieloletniej współpracowniczki diecezji, związanej z m.in z seminarium, ruchem Comunione e Liberazione czy parafią św. Andrzeja Boboli.

– W nadziei życia wiecznego zawiadamiamy, że w dniu 3 października w wieku 70 lat odeszła do domu Ojca śp. Krystyna Borowczyk, wieloletnia współpracowniczka Świdnickiej Kurii Biskupiej – przekazano w komunikacie.
CZYTAJ DALEJ

Papież wziął udział w zaprzysiężeniu nowych gwardzistów

2025-10-04 19:23

Papież wziął udział w zaprzysiężeniu nowych gwardzistów

Leon XIV wziął udział w uroczystości zaprzysiężenia 27 nowych gwardzistów szwajcarskich, która w sobotę popołudniu odbyła się na Dziedzińcu św. Damazego w Pałacu Apostolskim. Na zakończenie ceremonii Ojciec Święty podziękował im za ich świadectwo wiary, które jest dziś niezwykle wymowne dla młodych ludzi.

Dla Leona XIV uroczystość zaprzysiężenia gwardzistów szwajcarskich nie była nowością, bowiem w przeszłości brał w niej udział także jako prefekt Dykasterii ds. Biskupów. Zarazem jednak jest on pierwszym Papieżem od 57 lat, który był obecny podczas tej uroczystości, bowiem ostatni raz gwardziści składali przysięgę w obecności papieża w 1968 r., za pontyfikatu Pawła VI. Podkreślił to w swoim przemówieniu komendant Papieskiej Gwardii Szwajcarskiej, pułk. Christoph Graf, który powitał Ojca Świętego w imieniu 135-osobowego korpusu gwardzistów.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję