Uczniowie Chrystusa, świadkowie Jego życia, cudów, nauczania, śmierci, zmartwychwstania i wniebowstąpienia, głosili z przekonaniem, że w Jezusie z Nazaretu Przedwieczne Stwórcze Słowo Boga stało się ciałem, człowiekiem; że zjednoczyło się z nami takimi więzami jedności, o jakich nikt z największych wizjonerów przyszłości człowieka nigdy nawet nie zamarzył.
Żadna z religii, żaden z filozofów nie wymyślili i nie wymyślą już niczego wspanialej ukazującego wielkoduszną miłość Boga do jednego ze swych stworzeń - człowieka. W blasku tej wizji człowiek jawi się jak ktoś, kto z Mocami Wszechistnienia złączony został więzami pokrewieństwa, dopuszczony do uczestnictwa w Ich chwale i panowaniu. Jedynym słowem, które cisnęło się na usta, by wyrazić prawdę o tym zjednoczeniu, było słowo „usynowienie”, adopcja, dopuszczenie do bytowania w kręgu Boskiej Rzeczywistości.
Cóż jeszcze może się zdarzyć ponad to, co się wówczas wydarzyło? Nawet sam Bóg - choć jest wszechmocny - już więcej nie może podarować swemu stworzeniu. W Jezusie bowiem i przez Jezusa oddał człowiekowi samego siebie... umiłował go, aż do końca... uczynił uczestnikiem swej Radości, Chwały, Panowania... dopuścił go do udziału w swym królowaniu nad stworzonym wszechświatem. Nic więcej Nieograniczony już nie ma. Nic dla siebie nie zatrzymał. Ta miłość nie jest połowiczna - kiedy się rozdaje, rozdaje się do końca.
Pełni prawdy o tym, co wydarzyło się w Betlejem, nie odkryli ani pasterze, ani trzej Mędrcy, ani mieszkańcy tej małej judzkiej mieściny. Nawet Józef i Maryja nie do końca odkryli istotę Rzeczywistości, jaka zaistniała w ów dzień w betlejemskiej grocie. W tamte dni prawda o narodzinach Boga-Człowieka była jeszcze przed oczyma wszystkich przysłonięta. Dopiero wydarzenia zmartwychwstania i wniebowstąpienia Jezusa otworzyły oczy na to, co się przed trzydziestu kilku laty wydarzyło w Betlejem, i pozwoliły w Jezusie, synu Maryi, dostrzec i adorować Boga. A wówczas, przed laty, nieliczni uprzywilejowani świadkowie Jego narodzin widzieli najwyżej narodziny zapowiedzianego Mesjasza, na którego naród żydowski oczekiwał z utęsknieniem.
Dziś prawda o narodzinach Boga-Człowieka bije w nas z całą mocą z każdej szopki umieszczonej w naszych kościołach. Im są piękniejsze, tym mniej przypominają tamtą grotę, przeznaczoną dla zwierząt. Najważniejsze jest to, byśmy w każdej z nich umieli odczytać głoszoną, tak ważną dla całej ludzkości, dla każdego z nas, prawdę: Bóg stał się jednym z nas. Bóg stał się człowiekiem. Bóg stał się naszym - moim bratem. Jestem nie tylko dziełem rąk Boga, Jego stworzeniem, ale od chwili tamtych narodzin mam prawo nazywać się bratem Jezusa, bratem Przedwiecznego Stwórczego Słowa, bratem Syna Bożego - mam prawo mówić do Niego „mój Bracie”; uważać się za krewnego, powinowatego Trójjedynego Boga i zwracać się do Niego ufnie: „mój Ojcze”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu