Reklama

Kościół

Bp Andrzej Czaja: wierni chcą kontaktu z biskupem, bez pompy, która towarzyszy uroczystościom

Podczas wakacji szedłem przez cztery dni Szlakiem Jakubowym w naszej diecezji. Formuła była prosta. Ogłosiłem, że idę i zapraszam na wspólną drogę. Poszła ze mną trzydziestka ludzi w różnym wieku, a przewinęło się około dwustu. Potwierdziło to, jak bardzo wierni chcą kontaktu z biskupem, bez pompy, która towarzyszy uroczystościom. Tym bardziej trzeba szukać nowych form docierania do młodych i nowych formy duszpasterstwa. – mówi biskup opolski Andrzej Czaja w rozmowie z KAI.

[ TEMATY ]

bp Andrzej Czaja

Karol Porwich /Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KAI: A jak wygląda dziś współpraca z Kościołem niemieckim?

- Relacje były żywe przez dziesięciolecia. Obecnie nieco osłabły na skutek zmian w Kościele niemieckim, a głównie na skutek niemieckiej drogi synodalnej. Ale jest wciąż kilku biskupów niemieckich i są środowiska, w tym teologiczne, z którymi łączy nas współmyślenie i z którymi się kontaktujemy. 17 września miała miejsce pielgrzymka narodów w Zlatych Horach: niemieckiego, czeskiego i polskiego. Uczestniczyli w niej, jak zawsze od 1997 r., autochtoni ze Śląska, Niemcy, głównie z naszej diecezji, trochę pielgrzymów z Niemiec, a także Czesi jako gospodarze. Tym razem modlitwie przewodniczyli biskupi: Rudolf Pierskała z Opola i Martin David, administrator apostolski diecezji opawsko-ostrawskiej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

KAI: A jak prezentuje się dialog ekumeniczny, który był zawsze jedną z tutejszych specjalności?

- Duch ekumeniczny jest wciąż bardzo żywy. Współpraca jest bardzo dobra, zwłaszcza z Kościołem ewangelicko-augsburskim. Kiedyś zostałem nawet zaproszony do poprowadzenia dnia skupienia dla księży luterańskich. Mają tu sześć parafii, jest jedna parafia prawosławna w Kędzierzynie-Koźlu i wiele wspólnot zieloświątkowych. Bywa, że ktoś z innych Kościołów czy wspólnot chrześcijańskich uzyskuje doktorat na naszym Wydziale Teologicznym UO. Organizujemy międzynarodowe konferencje, już parę razy z udziałem kard. Kurta Kocha, który ostatnio otrzymał tytuł Doktora „Honoris Causa” Uniwersytetu Opolskiego.

Współpraca ekumeniczna jest intensywna na poziomie charytatywnym. Kościół ewangelicko-augsburski prowadzi w Opolu hospicjum, gdzie kapelanem jest nasz katolicki proboszcz. To jeden z przykładów ekumenii praktycznej, którą nietrudno rozwijać dzięki „otwartej tożsamości” mieszkańców Opolszczyzny.

Jedną z ważnych inicjatyw ekumenicznych jest Ekumeniczna Modlitwa Młodych organizowana w niedzielę podczas Tygodnia Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan. Gromadzi się wtedy na wspólnym nabożeństwie młodzież katolicka, protestancka, zielonoświątkowa i prawosławna. Przed tygodniem modlitw o jedność kieruję do wiernych stosowny list pasterski.

Reklama

KAI: W Opolu został otwarty pierwszy po wojnie wydział teologiczny na państwowym uniwersytecie. A właściwie wokół tego wydziału powstał Uniwersytet Opolski. Jak przebiegała niezwykła historia i jak ta placówka naukowa sytuuje się dziś?

- Była to inicjatywa społeczna, a głównym inspiratorem był abp Nossol. Stawiał sobie za zadanie, by lud tej ziemi mógł studiować na miejscu, u siebie – „w domu”. Inicjatywę wspierali wywodzący się ze śląskich autochtonów naukowcy i parlamentarzyści np. prof. Dorota Simonides. Abp Nossol zaproponował włączenie do przyszłego uniwersytetu Instytutu Teologiczno-Filozoficznego w Opolu, który był filią KUL.

Gdy arcybiskupa poproszono, aby przewodził dziełu i gdy zapytał, dlaczego jednak nie proszą kogoś ze świeckich profesorów, wówczas usłyszał: „Bo Ksiądz Arcybiskup jest jedynym, który tak naprawdę wierzy, że ten uniwersytet powstanie”. Można więc powiedzieć, że ta jego wiara w powodzenie przedsięwzięcia dokonała cudu powstania Uniwersytetu w Opolu.

Dziś Wydział Teologiczny UO należy do wiodących. Mamy solidną kadrę naukową, czego wyrazem jest uzyskanie przez wydział kategorii A w ramach ostatniej ewaluacji, rozwijamy współpracę zagraniczną, głównie z ośrodkami naukowymi w Niemczech, w Czechach. Wielkim uznaniem cieszy się nasz Instytut Ekumenizmu i Badań nad Integracją z siedzibą w Kamieniu Śląskim. Nie brakuje studentów, mimo kryzysu demograficznego. Jest to jeden z dobrych skutków ustanowienia i funkcjonowania w Opolu międzydiecezjalnego seminarium, które formuje alumnów dla diecezji opolskiej i gliwickiej.

KOŚCIÓŁ SYNODALNY

KAI: Ksiądz Biskup zapowiada budowanie Kościoła w duchu synodalnym. Jaki ma być synodalny Kościół przyszłości?

Reklama

- Kiedy papież Franciszek ogłosił synod nt. synodalności Kościoła, uznałem to za szansę na wprowadzenie w życie myśli Soboru Watykańskiego o Kościele jako o wspólnocie ludu Bożego. Jest wiele solidnych opracowań teologicznych tej myśli. Jednak brakuje jej recepcji, wdrożenia w życie Kościoła. Pamiętam, że prof. Stefan Swieżawski, jeden z audytorów soboru, kiedy go zapytano, co jest najistotniejsze w spuściźnie soborowej, odpowiedział: „Wizja Kościoła wspólnotowego, otwartego i służebnego”. I taki Kościół chcemy tworzyć.

KAI: A jak ocenia Ksiądz Biskup dotychczasowe wyniki pracy synodu? Mamy za sobą etap diecezjalny, wraz z opracowaniem syntez?

- Mieliśmy okazję usłyszeć wypowiedzi płynące z głębi serca naszych wiernych - jak ufam - oświecone przez Ducha Świętego. W pochyleniu nad słowem Bożym uczestnicy spotkań synodalnych dzielili się własnym doświadczeniem i przeżywaniem wspólnoty Kościoła, zaangażowania w jego życie i misję. Ten ostatni wymiar dość mocno wybrzmiał. Mówiono o potrzebie większego udziału w życiu parafialnym i wychodzeniu do zagubionych.

KAI: A czy pojawił się problem niedocenienia laikatu przez duchownych, tak jak w syntezie krajowej.

- Problemem jest duża polaryzacja pomiędzy duchownymi a świeckimi. Warsztaty synodalne, w których uczestniczyłem zaczynały się od krytyki zastanego stanu rzeczy i padało wiele gorzkich słów. W drugiej części zastanawialiśmy się jak to zmienić. Wybrzmiewały głosy wyrażające troskę o przyszłość Kościoła i marzenia o Kościele na wskroś Bożym. Pomimo żółci i doznanego bólu widać było, że ludzie ci kochają Kościół. Właśnie z tej miłości do Kościoła „wykrzyczeli” to, z czym nie mogą się zgodzić, co w Kościele ich boli i rani. To bardzo cenne i wielce motywujące do podjęcia razem dzieła odnowy.

Reklama

Okazało się też, że wierni Kościoła w Polsce są przywiązanymi do nauczania Magisterium Kościoła. Nie wypłynęły tematy, które były wiodące na Zachodzie takie jak np. zmiana nauczania moralnego, kwestia celibatu czy udział świeckich w wyborze biskupów.

KAI: Co teraz powinno się zrobić z tymi wnioskami, poza wysłaniem ich do Rzymu?

- Od pierwszej niedzieli Adwentu, w całej Polsce realizować będziemy program duszpasterski: „Wierzę w Kościół Chrystusowy”. Jedną z form realizacji programu ma być kontynuacja warsztatów i prac synodalnych. Widzę w tym dobrą okazję do wstąpienia na drogę przywracania Kościołowi synodalnego sposobu życia i działania.

KAI: W jaki sposób?

- Zacząć musimy od tego, że będziemy się gromadzić tak jak apostołowie w Jerozolimie. Spotykamy się i czytamy Słowo Boże, przywołujemy Bożego Ducha. Następnie wymieniamy myśli, słuchamy się nawzajem, dzielimy, by jak u początku Kościoła usłyszeć podpowiedź Ducha Świętego, jak ma funkcjonować parafia czy diecezja.

Tę drogę dobrze pokazuje dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej o synodalności. Chodzi o to, by przywracać Kościołowi pierwotny sposób życia i funkcjonowania. Dokument stwierdza, że „Synodalność jest szczególnym modus vivendi et operandi Kościoła, Ludu Bożego, który objawia i realizuje jego istnienie jako komunii, kiedy wszyscy jego członkowie idą razem, gromadzą się wspólnie i biorą czynny udział w swojej misji ewangelizacyjnej”. Podkreśla, że wszyscy członkowie Kościoła są aktywnymi podmiotami, a nie tylko przedmiotami ewangelizacji.

Przed laty abp Alfons Nossol starał się zmienić relacje pomiędzy hierarchią a wiernymi prosząc, aby nie całować pierścienia, nie tytułować go ekscelencją, itp. Tłumaczył, że jesteśmy braćmi i siostrami w wierze. Trzeba zacząć od rzeźbienia mentalności i budzenia świadomości, że wszyscy jesteśmy Kościołem. A skutkiem tego będzie rosnące poczucie odpowiedzialności. W ślad za tym możemy oczekiwać większego zaangażowania w misję.

Reklama

KAI: A czy w funkcjonowaniu struktur w Kościele nie należałoby czegoś zmienić?

- Zacząć należy od dobrego funkcjonowania tych struktur synodalnych jakie istnieją. W każdej parafii powinna być rada duszpasterska i rada ekonomiczna. Chodzi o to, by proboszcz podejmował decyzje po zapoznaniu się z opinią rady, a nie samodzielnie, bez dialogu.

Podziel się cytatem

Reklama

Analogiczne rady istnieją w diecezji: rada duszpasterska oraz rada kapłańska, których głos winien być brany pod uwagę przez biskupa. W ramach kurii utworzyłem też radę biskupią. W jej skład wchodzą wszyscy szefowie kurialnych wydziałów. To bardzo mi pomaga, bo decyzję podejmuję dopiero po wysłuchaniu różnych opinii.

Reklama

KAI: Rozumiem, że Kościół synodalny ma być zdolny do odpowiedzi na nowe wyzwania współczesności m.in. na przyspieszającą sekularyzację. Jak przedstawia się dziś religijność na Śląsku opolskim?

- Nic w historii Śląska nie niszczyło tak religijności jak współczesny materializm. Liczy się coraz bardziej „mieć”, a nie „być”. Widzimy spadek praktyk religijnych. Choć najtrudniejsze są ostatnie lata, to problemy z wiarą zaczęły się od czasu, kiedy Ślązacy zaczęli masowo wyjeżdżać do pracy w Niemczech. Ojcowie przestali być obecni w domu, co stwarzało ogromne problemy. Wyjeżdżając przestawali też najczęściej praktykować wiarę.

KAI: A jeśli chodzi o młodzież?

- Możemy mówić o galopującej laicyzacji młodego pokolenia. Po pandemii do kościołów nie wróciły dzieci i młodzież. Bywa, że rodzice nawet przychodzą na Mszę, ale nie zabierają dziecka, gdyż ono ma tyle zajęć, że na kościół nie starcza czasu.

KAI: Co więc robicie?

- Na różne sposoby próbujemy nawiązać kontakt z młodymi. Dla młodych najważniejszy jest kontakt osobisty, potrzebują oni dobrego, osobistego kontaktu z księdzem. Duszpasterstwo masowe czy katecheza w szkole nie wystarczy. Decydujące znaczenie ma osobisty, bezpośredni kontakt. A skoro ten młody człowiek jest w okresie naturalnego buntu, to nie można od razu oczekiwać wzorcowego przestrzegania praktyk. Księżom powtarzam w kółko: Musimy ku nim wyjść a nie oburzać się, że nas nie chcą i załamywać, że nie ma spodziewanych owoców. Nic nie zastąpi bycia z nimi, może być to trudne, ale zawsze coś z tego zostanie. Jak nie masz młodych w kościele, to szukaj ich gdzie indziej. Organizuj inne przestrzenie, gdzie się z nimi spotkasz. Pamiętaj też, że wzrost daje Pan. Naszym zadaniem jest siać i uprawiać. I do takiego stylu działania musimy się wzajemnie przekonywać.

KAI: Dlatego kard. Wojtyła jeździł z młodymi na kajaki…

Reklama

- I to każdy ksiądz powinien zrozumieć. By odpocząć nie powinien jechać na wyspy Bahama czy nie wiadomo gdzie. Powinien brać grupkę młodzieży i z nią jechać choćby w polskie góry. To jest podstawa budowania kontaktu z młodymi.

Podziel się cytatem

Reklama

Dlatego podczas wakacji szedłem przez cztery dni Szlakiem Jakubowym w naszej diecezji. Formuła była prosta. Ogłosiłem, że idę i zapraszam na wspólną drogę. Poszła ze mną trzydziestka ludzi w różnym wieku, a przewinęło się około dwustu. Potwierdziło to, jak bardzo wierni chcą kontaktu z biskupem, bez pompy, która towarzyszy uroczystościom. Tym bardziej trzeba szukać nowych form docierania do młodych i nowych formy duszpasterstwa.

Rozmawiał Marcin Przeciszewski

2022-10-06 13:42

Ocena: +1 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Czaja: otaczamy ks. Krzysztofa Grzywocza miłością i modlitwą

[ TEMATY ]

bp Andrzej Czaja

YouTube.com

„Pełni bólu, ale też wiary w Boga, przybyliśmy w duchu przyjaźni, z nadzieją w sercu i z potrzeby serca, aby otoczyć ks. Krzysztofa swoją miłością i modlitwą” – powiedział bp Andrzej Czaja w kościele seminaryjno-akademickim w Opolu. Ks. Krzysztof Grzywocz zaginął w Alpach Szwajcarskich 17 sierpnia.

Opolski biskup wyjaśnił, że wybrał właśnie kościół seminaryjno-akademicki w Opolu na miejsce sprawowania Mszy św. w intencji ks. Krzysztofa Grzywocza, ponieważ przez 15 lat pełnił tu funkcję ojca duchownego i formatora w Wyższym Międzydiecezjalnym Seminarium Duchownym. „Można więc powiedzieć, że zaprosiliśmy was wszystkich do jego drugiego domu, aby przez udział w świętej liturgii sprawowanej w jego intencji, wypraszać potrzebne łaski – odnalezienia ks. Krzysztofa i dziękować Bogu za jego życie i posługiwanie” – dodał.

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Nieprzechodni puchar

2024-04-29 23:36

Kacper Jeż/ LSO DT

    W Brzesku odbyły się XVII Mistrzostwa Liturgicznej Służby Ołtarza Diecezji Tarnowskiej w Piłce Nożnej Halowej.

    W rozgrywkach wzięło udział 46 drużyn z całej diecezji. Łącznie na trzech brzeskich halach zagrało ponad 300 ministrantów i lektorów.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję