Reklama

Wiadomości

Posłowie Solidarnej Polski domagają się od D. Tuska wyrzucenia z klubu G. Napieralskiego

Domagamy się, aby szef PO Donald Tusk podjął decyzje o wyrzuceniu z klubu parlamentarnego KO Grzegorza Napieralskiego, co do którego są poważne wątpliwości na podstawie zeznań Marcina W. oraz publikacji "Super Expressu" - powiedział we wtorek poseł SP Jan Kanthak.

[ TEMATY ]

polityka

Tusk

PAP/Tomasz Wojtasik

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiceszef aktywów państwowych, poseł SP Jan Kanthak i wiceszef klimatu i środowiska, poseł SP Jacek Ozdoba we wtorek podczas konferencji prasowej domagali się od szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska wyrzucenia z klubu parlamentarnego KO Grzegorza Napieralskiego.

Wniosek posłów SP ma związek z wtorkową publikacją "Super Expressu", według którego spółka MM Group kontrolowana przez wspólnika Marka Falenty Marcina W., dokonała co najmniej dwóch wpłat na stowarzyszenie żony Napieralskiego; po ujawnieniu zeznań W. poseł PO zdecydowanie odcinał się od powiązań finansowych z hochsztaplerem.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

"Liczymy, że praworządność, o której tak często mówią politycy PO, o której tak często mówi Donald Tusk zafunkcjonuje w szeregach jego własnej partii. Jako Solidarna Polska w świetle dzisiejszych doniesień +Super Expressu+ domagamy się, aby Donald Tusk podjął decyzję o wyrzuceniu z klubu parlamentarnego PO Grzegorza Napieralskiego, co do którego są poważne wątpliwości na podstawie i zeznań i dzisiejszej publikacji SE" - powiedział Kanthak.

Reklama

Ozdoba podkreślił, że w związku z domniemaną pomocą Napieralskiego przy "pacyfikacji" posłanki B. w zamian za przelanie pieniędzy na konto fundacji, w której zarządzie jest żona Napieralskiego, "mamy do czynienia z możliwością popełnienia przestępstwa". "PO powinna wyrzucić Napieralskiego, bo mamy do czynienia z czymś, co jest rzeczą zupełnie skandaliczną" - dodał polityk.

Podziel się cytatem

Jak zaznaczył, SP jest za powołaniem komisji ws. afery podsłuchowej. "Uważamy, że przed taką komisją wszystkie wątki powinny zostać wyjaśnione, tak samo jak korupcja pana Michała Tuska, pana Donalda Tuska czy Grzegorza Napieralskiego".

W odtajnionych przez prokuraturę zeznaniach Marcin W. opowiadał m.in. o swoich rzekomych przyjacielskich relacjach z Grzegorzem Napieralskim, przewodniczącym Sojuszu w latach 2008-11 i kandydatem tej partii na prezydenta w roku 2010.

"Zwróciłem się w związku z tym do Grześka Napieralskiego, którego poznałem dość blisko gdzieś w 2013 r. Poznały się też nasze żony. Byliśmy razem na wakacjach w hotelu (...) pod Rawą Mazowiecką w większym gronie. On wielokrotnie pożyczał ode mnie pieniądze. Nie oddawał ich. Nie mam żadnych do niego o to pretensji. Nie oczekiwałem ich zwrotu" – opowiadał śledczym W.

"Nie mam na to żadnych potwierdzeń. Też w 2013 r. lub 2014 r. powiedziałem mu o tych moich problemach z poseł B. (Anną Bańkowską - PAP). On powiedział, że mi ją »spacyfikuje«, ale muszę przelać na konto fundacji »Harfa Dzieciom«, w której to na harfie grały jego córki bądź córka, kwotę 30 lub 20 tys. zł" – zeznawał.

"Ja dokonałem takiego przelewu z rachunku firmowego SkładówWęgla.pl lub z MM Group. Po tym B. przestała się nas czepiać i nie rozmawiałem już z nią. G. N. nie mówił mi potem, czy to załatwił, czy nie, jednak ja przy jakiejś okazji podziękowałem mu za to. Przecież byliśmy przyjaciółmi do »mojej ostatniej złotówki«, jak to się mówi" – mówił.

Podziel się cytatem

W piątek Napieralski powiedział, że publikacja zeznań Marcina W., bez publikacji jego własnych zeznań w tej sprawie, jest "manipulacją". "Manipulacja polega na tym, że wczoraj pojawiły się zeznania tylko jednej strony, a moje już nie" - powtarzał Napieralski. "Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej sprawie. Jako politycy poznajemy wiele osób w ciągu roku i mogą się pojawiać osoby złe" - dodał. (PAP)

2022-10-25 16:00

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Głowa w piasku

Niedziela Ogólnopolska 9/2015, str. 41

[ TEMATY ]

polityka

Tusk

Unia Europejska

Πρωθυπουργός της Ελλάδας / Foter / CC BY-SA

Nowo wybrany przewodniczący Rady Europejskiej, na wyrost nazywany „prezydentem Europy”, jest niewidoczny.

Gdzie jest Donald Tusk? Pytanie to coraz częściej rozbrzmiewa nie tylko w Parlamencie Europejskim, ale formułowane jest też na łamach zagranicznej prasy. Chodzi o dwa najważniejsze wydarzenia, którymi żyje Unia Europejska – tzw. Grexit, czyli możliwość opuszczenia wspólnoty przez Grecję, oraz wojnę na Ukrainie. Przy próbie rozwiązywania obu palących kwestii nowo wybrany przewodniczący Rady Europejskiej, na wyrost nazywany „prezydentem Europy”, jest niewidoczny. Niespełna trzy miesiące temu, tuż po jego wyborze, formułowano opinie, że nominacja Tuska wzmocni kierunek wschodni UE, podrażni Rosję Putina, bo wiadomo – polityk z Polski będzie dwoił się i troił, angażując się w sprawy swojego regionu. Tymczasem – flauta, pustka. Zawiedzeni postawą Tuska mogą być tylko ci, którzy na poważnie brali jego niespójną narrację. Najpierw zarzekał się, że żadnym etatem w Unii nie jest zainteresowany, aby po wyborze na najbardziej lukratywne stanowisko szefa Rady oznajmić, iż „obecność ludzi z naszego regionu jest potrzebna UE, zwłaszcza że w ostatnich miesiącach sytuacja wokół Europy uległa zmianie”. Zapewniał, że Unia potrzebuje nie tylko jego doświadczenia, ale i energii. Mówił, że przybył tu z „mocnym poczuciem misji”. Buńczucznie ogłosił: „Polski styl odbije się na tym, co Europa będzie robiła w przyszłości”. Czy już wówczas miał świadomość, że zostanie sprowadzony do roli niewidocznego, aczkolwiek dobrze opłacanego figuranta, przyklepującego wszystkie posunięcia swojej promotorki? To właśnie kanclerz Niemiec Angela Merkel, przy wsparciu grającego drugie skrzypce prezydenta Francji François Hollande’a, przejęła całkowicie inicjatywę. Duet ten w imieniu wszystkich krajów UE uzgadnia polityczną przyszłość tego regionu z władzami Rosji i Ukrainy. Przewodniczący Rady Europejskiej nawet im nie asystuje. Graniczącą z obydwoma krajami Polskę z rozmów „wylogowano”. Wymienione cztery kraje – Rosję, Ukrainę, Niemcy i Francję – określono mianem tzw. formatu normandzkiego, którego decyzje przewodniczący Rady w ciemno popiera. Tusk, zmagający się z krytyką swojej bezczynności, publicznie utrzymuje, że Niemcy i Francja konsultują z nim posunięcia i jest o nich wcześniej informowany. W Brukseli mało kto daje temu wiarę. Podczas gdy na wschodniej flance Unii toczy się poważna walka o strefy wpływów, Tusk, chowając głowę w piasek, nie tylko poświęca interes wspólnotowy, ale przyjmując taką pozycję, niejako odruchowo zmuszony jest eksponować zgoła inną część ciała.
CZYTAJ DALEJ

Niedziela Palmowa w tradycji Kościoła

Szósta niedziela Wielkiego Postu nazywana jest Niedzielą Palmową, inaczej Niedzielą Męki Pańskiej. Rozpoczyna ona najważniejszy i najbardziej uroczysty okres w roku liturgicznym - Wielki Tydzień.

Liturgia Kościoła wspomina tego dnia uroczysty wjazd Pana Jezusa do Jerozolimy, o którym mówią wszyscy czterej Ewangeliści. Uroczyste Msze św. rozpoczynają się od obrzędu poświęcenia palm i procesji do kościoła. Zwyczaj święcenia palm pojawił się ok. VII w. na terenach dzisiejszej Francji. Z kolei procesja wzięła swój początek z Ziemi Świętej. To właśnie Kościół w Jerozolimie starał się bardzo dokładnie powtarzać wydarzenia z życia Pana Jezusa. W IV w. istniała już procesja z Betanii do Jerozolimy, co poświadcza Egeria (chrześcijańska pątniczka pochodzenia galijskiego lub hiszpańskiego). Autorka tekstu znanego jako Itinerarium Egeriae lub Peregrinatio Aetheriae ad loca sancta. Według jej wspomnień w Niedzielę Palmową patriarcha otoczony tłumem ludzi wsiadał na osiołka i wjeżdżał na nim do Świętego Miasta, zaś zgromadzeni wierni, witając go z radością, ścielili przed nim swoje płaszcze i palmy. Następnie wszyscy udawali się do bazyliki Zmartwychwstania (Anastasis), gdzie sprawowano uroczystą liturgię. Procesja ta rozpowszechniła się w całym Kościele. W Rzymie szósta niedziela Przygotowania Paschalnego początkowo była obchodzona wyłącznie jako Niedziela Męki Pańskiej, podczas której uroczyście śpiewano Pasję. Dopiero w IX w. do liturgii rzymskiej wszedł jerozolimski zwyczaj urządzenia procesji upamiętniającej wjazd Pana Jezusa do Jeruzalem. Z czasem jednak obie te tradycje połączyły się, dając liturgii Niedzieli Palmowej podwójny charakter (wjazd i pasja). Jednak w różnych Kościołach lokalnych procesje te przybierały rozmaite formy, np. biskup szedł pieszo lub jechał na oślęciu, niesiono ozdobiony palmami krzyż, księgę Ewangelii, a nawet i Najświętszy Sakrament. Pierwszą udokumentowaną wzmiankę o procesji w Niedzielę Palmową przekazuje nam Teodulf z Orleanu (+ 821). Niektóre przekazy podają też, że tego dnia biskupom przysługiwało prawo uwalniania więźniów.
CZYTAJ DALEJ

Rewolucyjny dokument Watykanu? Pokazujemy prawdę

2025-04-14 16:13

[ TEMATY ]

Msza św.

Karol Porwich/Niedziela

W Niedzielę Palmową media obiegła wiadomość o rzekomo „rewolucyjnym dokumencie Watykanu”, biły po oczach „klikbajtowe” tytułu o tym, że papież czegoś zakazał, że postanowił, zdecydował, nakazał itd. A jak to jest naprawdę? Zobaczmy zatem!

W wielu miejscach przyjął się zwyczaj celebracji tzw. Mszy świętych zbiorowych, czyli takich, gdzie podczas jednej celebracji jeden kapłan sprawuje ją w kilku różnych intencjach przyjętych od ofiarodawców. Trzeba tu odróżnić ją od Mszy koncelebrowanej, gdy dwóch lub więcej kapłanów celebruje wspólnie, każdy w swojej indywidualnej intencji. Stolica Apostolska zleca, by w ramach prowincji (czyli metropolii) ustalić zasady dotyczące ewentualnej częstszej celebracji takich właśnie zbiorowych Mszy świętych. Zasady ustalone w roku 1991 na mocy dekretu Kongregacji ds. Duchowieństwa o intencjach mszalnych i mszach zbiorowych Mos iugiter przewidywały, że taka celebracja może odbywać się najwyżej dwa razy w tygodniu. Tymczasem biskupi mogą zdecydować, by można było takie zbiorowe Msze święte sprawować częściej, gdy brakuje kapłanów a liczba przyjmowanych intencji jest znaczna. Oczywiście ofiarodawca musi wyrazić wprost zgodę, by jego intencja została połączona z innymi w jednej celebracji. Celebrans może zaś pozostawić dla siebie jedynie jedno stypendium mszalne (czyli ofiarę za jedną intencję). Wszystkie te zasady – oprócz uprawnienia dla biskupów prowincji do ustalenia innych reguł – już dawno obowiązywały, zatem… rewolucji nie ma.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję