Były prorektor Uniwersytetu Medycznego w Łodzi prof. Krzysztof Zeman został przez łódzkich urzędników pozbawiony doskonale działającej i wszechstronnie wyspecjalizowanej kliniki. Stało się tak po kwietniowej ewakuacji jednego z pawilonów Szpitala Dziecięcego im. J. Korczaka. Wyspecjalizowani lekarze, którzy mogliby leczyć i diagnozować łódzkie dzieci, dostali wypowiedzenia i do końca czerwca będą dyżurować w izbie przyjęć bądź na jedynym istniejącym w Korczaku oddziale obserwacyjno-zakaźnym. Po tym czasie stworzona na potrzeby szpitala dziecięcego klinika i wysoko wykwalifikowani lekarze przestaną już być pomocni Korczakowi, a tym samym szpital praktycznie przestanie istnieć. Pracownicy Korczaka mają jeszcze nadzieję, że placówkę uratują kontrekspertyzy, o które wystąpiła do nadzoru budowlanego poseł Joanna Kluzik-Rostkowska (PiS). Jednak Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego nie podjął jeszcze decyzji w tej sprawie.
Prof. dr hab. Krzysztof Zeman - kierownik Kliniki Pediatrii, Kardiologii Prewencyjnej i Immunologii Wieku Rozwojowego Uniwersytetu Medycznego w Łodzi w swojej ocenie całej sytuacji jest niezwykle delikatny i powściągliwy. - Mam nadzieję, że dla byłego rektora Uniwersytetu Medycznego znajdzie się w Łodzi miejsce na klinikę - mówi. - Jestem wielkim optymistą - dodaje. Co innego mówią pracownicy kliniki prof. Zemana. - To skandal, co z nami zrobiono: z Urzędu Marszałkowskiego idą duże pieniądze na będącą tak naprawdę oddziałem klinikę alergologii prof. Iwony Stelmach, która ulokowała się w Szpitalu Kopernika, a nas się likwiduje - tłumaczą. Mają żal. Zresztą uzasadniony. Klinika prof. Zemana to jedyne w Łodzi miejsce, w którym diagnozowane były przypadki, jakimi specjalistyczne szpitale - Instytut Centrum Zdrowia Matki Polki i Szpital Kliniczny im. M. Konopnickiej - nie chciały się zajmować. Na potrzeby Korczaka prof. Zeman powołał niezwykle fachowy i wszechstronny zespół lekarzy - od pediatrów alergologów, po kardiologów i pulmonologów, wszyscy z doktoratami, niektórzy z habilitacją. Po 1 kwietnia i niebędącej primaaprilisowym żartem ewakuacji dwóch oddziałów dzieci zostały bądź wypisane do domów, bądź rozlokowane w innych szpitalach. Tymczasem pracowników kliniki ulokowano w stojącym na terenie Korczaka pawilonie po zlikwidowanej jakiś czas temu okulistyce. Pawilonie, który kilka lat temu był gruntownie wyremontowany i do którego, po uprzednim wysprzątaniu, można było przenieść chore dzieci. Dlaczego tego nie uczyniono? Biuro Prasowe Urzędu Marszałkowskiego nie chciało nam odpowiedzieć, dlaczego podjęto decyzję o wyprowadzeniu oddziałów na zewnątrz, a nie wykorzystano istniejącego pawilonu.
Łodzi grozi pediatryczna katastrofa. Jak niedawno podkreślał prof. Włodzimierz Stańczyk, wojewódzki konsultant ds. pediatrii, w województwie łódzkim liczba łóżek na oddziałach pediatrycznych w ciągu kilku lat została zmniejszona o 46 proc. - To powoduje, że w okresie wzmożonej zachorowalności brakuje łóżek na przyjęcie najmniejszych dzieci z zapaleniem płuc - mówił. Jeśli do jesieni urzędnicy nic z tym problemem nie zrobią, nie będzie gdzie leczyć dzieci.
Pomóż w rozwoju naszego portalu