A na prowincji dowiedzieli się - za sprawą jednego z lewicowych polityków - że znowu żyją w „ciemnogrodzie”. Nie, tym razem nie o sprzeciw wobec edukacji seksualnej poszło ani o sceptycyzm wobec rzekomych pożytków wynikających z legalizacji miękkich narkotyków. Ani o brak zachwytu nad innymi wynalazkami świata postępu. Tym razem poszło o… koszulki, a „ciemnogrodem” jest cała Polska. Na dodatek uchwalony niedawno przez Sejm zakaz rozpowszechniania koszulek z sierpem i młotem czy wizerunkiem Che Guevary może nawet godzić w konstytucyjne prawa obywatelskie (nawiasem mówiąc - zawsze mnie rozczula troska polityków postkomuny o prawa obywatelskie).
A prowincja to może i w mniemaniu wspomnianego polityka „ciemnogród”, ale wie, że nie o jakiegoś Che Guevarę chodzi, a o możliwość swobodnego propagowania ideologii komunistycznej, bo - według słów owego polityka - „w wielu europejskich państwach funkcjonują partie komunistyczne”. I niech sobie funkcjonują, póki tamte społeczeństwa, a zwłaszcza ich elity nie przejrzą na oczy. Polski „ciemnogród” doświadczył „dobrodziejstw” komunizmu na własnej skórze. Już dziękujemy! Nawet za koszulki z Che Guevarą czy ewentualnie - gdyby komuś wpadł taki pomysł do głowy - za skarpetki z Leninem!
Pomóż w rozwoju naszego portalu