Kiedy w Polsce była już późna noc, po drugiej stronie słuchawki dopiero zaczynało się popołudnie. Tego sierpniowego dnia poznałam historię życia chyba najsłynniejszego polskiego kierowcy amerykańskiej ciężarówki - Hioba. Piotr Jaskiernia - bo to imię i nazwisko kryje się za internetowym nickiem - opowiedział mi o doświadczeniu Boga w jego życiu, o tym, jak Go spotkał i „nie może przestać o tym mówić”...
Hiob znany jest wielu polskim internautom, którzy czytają blogi na takich portalach, jak Fronda.pl czy Salon24.pl. Jego wpisy uderzają niezwykłą mądrością, znajomością Pisma Świętego oraz... szacunkiem dla wszystkich dyskutujących na forach, co jest dziś ewenementem. Piotr prowadzi także forum dla kierowców i miłośników ciężarówek: www.katolik.us.
Punkt zwrotny
Reklama
Piotr Jaskiernia to pięćdziesięciotrzyletni mężczyzna z sumiastym, bardzo charakterystycznym wąsem i kilkucentymetrowym krzyżem św. Benedykta na piersi. Ok. 30 lat temu wyemigrował z Krakowa i osiadł wraz z żoną Grażyną w Stanach Zjednoczonych. Mieli dom, mustanga, lecz... nie mieli dzieci. Po 10 latach okazało się, że będą rodzicami. 2 lutego na świat przyszła ich córeczka Wiktoria. I nie byłoby może w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że urodziła się w 24. tygodniu ciąży. - W 22. tygodniu ciąży Grażynie odeszły wody płodowe. Lekarze zrobili wszystko, żeby jak najdłużej utrzymać dziecko w łonie matki, i w 24. tygodniu ciąży mojej żonie zrobiono cesarskie cięcie. Wiktoria ważyła tylko 610 g - mówi ze wzruszeniem Piotr. - Lekarze dawali jej 5 proc. szans na przeżycie. Groziło jej wiele powikłań, utrata wzroku, niepełnosprawność. To był moment przełomowy w moim życiu. Po raz pierwszy zacząłem się modlić, żarliwie i w wielkim skupieniu. Już wtedy pracowałem jako kierowca i musiałem, niestety, wracać w trasę.
- Pewnego razu, po rozmowie telefonicznej, kiedy dowiedziałem się, że z Wiktorią nie jest najlepiej, jeden z kierowców zapytał, co się stało. Gdy mu opowiedziałem, wtedy zawołał jeszcze jednego kolegę i zaproponował, abyśmy się pomodlili - bo „gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni, w imię moje”... (por. Mt 18, 20). Dla mnie to był szok - wspomina Piotr. - Trzech facetów modlących się na parkingu dla ciężarówek - nie mieściło mi się to wtedy w głowie. Ci ludzie nie byli katolikami, lecz należeli do jednego z Kościołów protestanckich. Ta ekspresja religijności, niespotykana wówczas w Polsce, bardzo mnie urzekła. Wiele w tym czasie słuchałem, podobało mi się to, w jaki sposób ewangeliccy kaznodzieje głoszą Chrystusa w oparciu o Biblię. Będąc w trasie, w różnych miejscach USA, szukałem chrześcijańskich rozgłośni radiowych, odczuwałem niesamowity głód Słowa Bożego. Pomimo protestanckiej krytyki doktryny katolickiej, z którą się wciąż spotykałem, w głębi duszy wciąż czułem się katolikiem. Wychowanie religijne moich rodziców i katechetów, choć wydawało mi się wcześniej mało znaczące, przyniosło efekty. Pan Bóg ma swoje drogi i nieraz potrzebuje właśnie takich pogubionych ludzi, aby uczynić coś wielkiego - mówi w zamyśleniu Piotr.
Córka Piotra i Grażyny przeżyła. Jej życie i fakt, że dziś jest zdrową 20-letnią dziewczyną, Piotr ocenia jako cud. 2 lata po Wiktorii na świat przyszedł Kuba. Życie rodziny Piotra zmieniło się - najważniejszy stał się Pan Bóg.
Poznawanie Słowa
Piotr pracował nadal jako kierowca ciężarówki. Zmiany, jakie przyniosła coraz nowocześniejsza technika, rozwój chrześcijańskich, w tym także katolickich, rozgłośni radiowych, dostęp do internetu, pozwoliły mu na poznawanie Biblii i wymianę zdań, także w trakcie pracy. - Początkowo logowałem się na różnych forach internetowych pod biblijnymi pseudonimami. W dniu, kiedy jeden z moich internetowych kolegów zaproponował mi utworzenie mojego forum, byłem zalogowany akurat pod imieniem Hioba. I tak już zostało. Zresztą - śmieje się mój rozmówca - choć to imię pewnie wielu napełnia lękiem, w moim odczuciu świadczy przede wszystkim o tym, że Bóg kocha tych, którzy chcą z Nim rozmawiać, dyskutować, pytać... Bóg chce być w żywym kontakcie z człowiekiem, chce dać się poznać człowiekowi. I chyba o to przesłanie przede wszystkim chodzi.
Przyjaźnie
Reklama
Początkowo Hiob zamieszczał swoje wpisy na różnych mniejszych portalach. Na jednym z nich spotkał Inkę i Darkusa, którzy zostali jego przyjaciółmi. Darek był trzydziestoletnim chłopakiem, który nawrócił się po ciężkim wypadku, któremu uległ pod wpływem narkotyków. Jego świadectwo było tym bardziej poruszające, że był unieruchomiony i bardzo cierpiał, a jednocześnie dziękował Bogu, że dał mu szansę na nawrócenie przed śmiercią, z czym nie zdążyli jego koledzy. Poprzez dyskusje w internecie, a także ofiarowywanie cierpienia za innych - o których nieraz także mówił mu Piotr - jego przyjaźń z nim nabrała duchowego charakteru. Inka, choć wszyscy troje znali się z internetowego forum, poznała Darkusa dopiero wtedy, gdy Hiob był w Polsce i zaproponował jej wspólny wyjazd do niego. Niedługo potem Darek zmarł, a Inka, którą łączyła z nim głęboka więź, wkrótce wstąpiła do zakonu.
Na świadectwo
Pragnieniem Piotra jest dzielenie się wiarą wszędzie, gdzie jest to możliwe. Dlatego docenia swoją pracę. Ma świadomość, że dzięki niej ze świadectwem o Bogu może dotrzeć tam, gdzie nieraz nie dotrze kapłan czy katolicka gazeta. Zależy mu na tym, by być normalnym facetem, utrzymującym kontakty nie tylko z osobami, które myślą podobnie. Każde miejsce uważa za dobre, by dawać świadectwo. Choć dawniej sądził, że z wiarą nie trzeba się obnosić, bo jest to coś bardzo wewnętrznego, dziś na jego ciężarówce widnieje wielki napis „Totus Tuus” i godło Polski. Na piersi Piotr nosi duży krzyż i szkaplerz. Uważa, że to zobowiązuje - mając taki znak na szyi, musi uważać na to, co mówi, jak się zachowuje, by nie dać antyświadectwa. - Gdybym go chciał jednak schować - mówi - byłaby to przecież żałosna hipokryzja!
Modlitwą i postem
Bardzo mocne wrażenie zrobiło na mnie podejście Piotra do sprawy postu, co w czasach wszechobecnego konsumpcjonizmu wydaje się niezwykle ważne. Piotr nie pije alkoholu, a od 10 lat także kawy. Pości w różnych intencjach o chlebie i gorzkiej herbacie. Ten rodzaj modlitwy Hiob ofiarowuje także za życie nienarodzonych. Z kawy zrezygnował w Medjugorie. Uważa, że to szczególne miejsce działania Bożej łaski, ale podkreśla, że nie musi tam wracać. Bardzo chciałby natomiast pojechać do Lourdes czy Fatimy. Hiob, mimo pracy kierowcy, stara się nie opuszczać niedzielnych Eucharystii, co jest utrudnione, ponieważ w każdą niedzielę jest w innym mieście. Ale od 15 lat tylko raz mu się to nie udało.
Poruszenie serca
Kilka dni po naszej telefonicznej rozmowie wchodzę na stronę www.katolik.us. Dzięki niej można zobaczyć, gdzie Hiob aktualnie przebywa - czy śpi, czy prowadzi. Pomagają w tym kamerki przymocowane do jego ciężarówki. Forowicze pytają o różne rzeczy - używanie kierunkowskazów, marki samochodów, ale i o modlitwę, o wiarę, o Słowo Boże. Z Hiobem rozmawiają i racjonaliści, i wierzący. Wszyscy z szacunkiem - wiedzą, kiedy Hiob się modli, i nie przeszkadzają.
A on, przemierzając Amerykę, dzieli się osobistym doświadczeniem Boga, w jego prostych słowach poruszającego serca nie tylko wierzących, ale i tych, którzy są na życiowych zakrętach w drodze do nieba...
Wielką zasługą św. Teresy jest powrót do ewangelicznego rozumienia miłości do Boga. Niewłaściwe rozumienie świętości popycha nas w stronę dwóch pokus. Pierwsza - sprowadza się do tego, iż kojarzymy
świętość z nadzwyczajnymi przeżyciami. Druga - polega na tym, że pragniemy naśladować jakiegoś świętego, zapominając o tym, kim sami jesteśmy. Można do tego dołączyć jeszcze jedną pokusę -
czekanie na szczególną okazję do kochania Boga. Ulegając tym pokusom, często usprawiedliwiamy swój brak dążenia do świętości szczególnie trudnymi okolicznościami, w których przyszło nam żyć, lub zbyt
wielkimi - w naszym rozumieniu - normami, jakie należałoby spełnić, sądząc, iż świętość jest czymś innym aniżeli nauką wyrażoną w Ewangelii.
Teresa nie znajdowała w sobie dość siły, aby iść drogą wielkich pokutników czy też drogą świętych pełniących wielkie czyny. Teresa odkrywa własną, w pełni ewangeliczną drogę do świętości. Jej pierwsze
odkrycie dotyczy czasu: nie powinniśmy odsuwać naszego kochania Boga na jakąś nawet najbliższą przyszłość. Któraś z sióstr w klasztorze w Lisieux „oszczędzała” siły na męczeństwo, które notabene
nigdy się nie spełniło. Dla Teresy moment kochania Boga jest tylko teraz. Ona nie zastanawia się nad przyszłością, gdyż może się czasami wydawać zbyt odległa lub zbyt trudna. Teraz jest jej ofiarowane
i tylko w tym momencie ma możliwość kochania Boga. Przyszłość może nie nadejść. „Dobry Bóg chce, bym zdała się na Niego jak maleńkie dziecko, które martwi się o to, co z nim będzie jutro”.
Czasami myśl o wielu podobnych zmaganiach w przyszłości nie pozwala nam teraz dać całego siebie. Zatem właśnie chwila obecna i tylko ta chwila się liczy. Łaska ofiarowania czegoś Bogu lub przezwyciężenia
jakiejś pokusy jest mi dana teraz, na tę chwilę. W chwili wielkiego duchowego cierpienia Teresa pisze: „Cierpię tylko chwilę. Jedynie myśląc o przeszłości i o przyszłości, dochodzi się do zniechęcenia
i rozpaczy”. Rozważanie, czy w przyszłości podołam podobnym wyzwaniom, jest brakiem zdania się na Boga, który mnie teraz wspomaga. „By kochać Cię, Panie, tę chwilę mam tylko, ten dzień dzisiejszy
jedynie” - pisze Teresa. Jest to pierwsza cecha realizmu jej ducha - realizmu ewangelicznego, gdyż Chrystus mówi nieustannie o gotowości i czuwaniu. Ten, kto zaniedbuje teraźniejszość,
nie czuwa, bo nie jest gotowy. Wkłada natomiast energię w marzenia, a nie w to, co teraz jest możliwe do spełnienia. Chrystus przychodzi z miłością teraz. To skoncentrowanie się na teraźniejszości pozwala
Teresie dostrzec wszystkie możliwe okazje do kochania oraz wykorzystać je. Do tego jednak potrzebne jest spojrzenie nacechowane wiarą, iż ten moment jest darowany mi przez Boga, aby Go teraz, w tej sytuacji
kochać. Nawet gdy sytuacja obecna jawi się w bardzo ciemnych barwach, Teresa nie traci nadziei. „Słowa Hioba: Nawet gdybyś mnie zabił, będę ufał Tobie, zachwycały mnie od dzieciństwa. Trzeba mi
jednak było wiele czasu, aby dojść do takiego stopnia zawierzenia. Teraz do niego doszłam” - napisze dopiero pod koniec życia.
Teresa poznaje, że wielkość czynu nie zależy od tego, co robimy, ale zależy od tego, ile w nim kochamy. „Nie mając wprawy w praktykowaniu wielkich cnót, przykładałam się w sposób szczególny
do tych małych; lubiłam więc składać płaszcze pozostawione przez siostry i oddawać im przeróżne małe usługi, na jakie mnie było stać”. Jeśli spojrzeć na komentarz Chrystusa odnośnie do tych, którzy
wrzucali pieniądze do skarbony w świątyni, to właśnie w tym kontekście możemy uchwycić zamysł Teresy. Nie jest ważne, ile wrzucimy do tej skarbony, bo uczynek na zewnątrz może wydawać się wielki, ale
cała wartość uczynku zależy od tego, ile on nas kosztuje. Zatem należy przełamywać swoją wolę, gdyż to jest największą ofiarą. Przezwyciężając miłość własną, w całości oddajemy się Bogu.
Były chwile, gdy Teresa chciała ofiarować Bogu jakieś fizyczne umartwienia. Taki rodzaj praktyk był w czasach Teresy dość powszechny. Jednak szybko się przekonała, że nie pozwala jej na to zdrowie.
Było to dla niej bardzo ważne odkrycie, gdyż utwierdziło ją w przekonaniu, że nie trzeba wiele, aby się Bogu podobać. „Dane mi było również umiłowanie pokuty; nic jednak nie było mi dozwolone, by
je zaspokoić. Jedyne umartwienia, na jakie się zgadzano, polegały na umartwianiu mojej miłości własnej, co zresztą było dla mnie bardziej pożyteczne niż umartwienia cielesne”. Teresa nie wymyślała
sobie jakichś ofiar. Jej zadaniem było wykorzystanie tego, co życie jej przyniosło.
Umiejętność docenienia chwili, odkrycia, że wszystko jest do ofiarowania - tego uczy nas Teresa. My sami albo narzekamy na trudny los i marnujemy okazję do ofiarowania czegoś trudnego Bogu,
albo czynimy coś zewnętrznie dobrego, ale tylko z wygody, aby się komuś nie narazić lub dla uniknięcia wyrzutów sumienia. Intencja - to jest cały klucz Teresy do świętości. Jak wyznaje, w swoim
życiu niczego Chrystusowi nie odmówiła, tzn. że widziała wszystkie okazje do czynienia dobra jako momenty wyznawania swojej miłości.
Inną cechą, która przybliża ją do nas, jest naturalność jej modlitwy. Teresa od Dzieciątka Jezus, która jest córką duchową św. Teresy od Jezusa, jest jej przeciwieństwem odnośnie do szczególnych łask
na modlitwie. Złożyła nawet z tych łask ofiarę, bo czuła, że w nich można szukać siebie. Jej życie modlitwy było często bardzo marne, gdyż zdarzało się jej zasypiać na modlitwie. Po przyjęciu Komunii
św. zamiast rozmawiać z Bogiem, spała. Nie dlatego, że chciała, ale dlatego, że nie potrafiła inaczej. Ważny jest fakt, iż nie martwiła się za bardzo swoją nieumiejętnością modlenia się. Wierzyła, że
i z takiej modlitwy Chrystus jest zadowolony, gdyż ona nie może Mu ofiarować nic więcej poza swoją słabością.
Aby się przekonać, jak daleko lub jak blisko jesteśmy przyjmowania Ewangelii w całej jej głębi, zastanówmy się, jak podchodzimy do niechcianych prac, mniej wartościowych funkcji, momentów, gdy nie
jesteśmy doceniani, a nawet oskarżani. Czy widzimy w tym okazję, aby to wszystko ofiarować Chrystusowi, czy też walczymy o to, aby postawić na swoim lub zwyczajnie zachować twarz? Jak postępujemy wobec
osób, które są dla nas przykre? Czy je obgadujemy, czy też widzimy w tym okazję, aby im pomóc w drodze do Boga? Teresa powie, gdy nie może już przyjmować Komunii św. ze względu na zaawansowaną chorobę,
że wszystko jest łaską. Czy każda trudna sytuacja, trudny człowiek jest dla mnie łaską?
Znamy już kalendarz papieskich liturgii na ostatnie miesiące Roku Świętego, a dokładniej aż do Niedzieli Chrztu Pańskiego, 9 stycznia, kiedy to Leon XIV odprawi Mszę i ochrzci dzieci w Kaplicy Sykstyńskiej. Trzy dni wcześniej uroczyście zamknie Drzwi Święte, kończąc tym samym obchody Roku Jubileuszowego 2025.
Ojciec Święty będzie przewodniczył Eucharystii na następujących, przypadających w tym czasie jubileuszach: 1 listopada – oświaty, 16 listopada – ubogich, 23 listopada – chórzystów, 14 grudnia – więźniów. Potwierdzono, że 1 listopada podczas Jubileuszu Oświaty Papież ogłosi św. Jana Henryka Newmana doktorem Kościoła.
IX Nocna Droga Różańcowa i 16. Warszawski Dzień Różańcowy - to niektóre z propozycji duszpasterskich przygotowanych dla katolików w październiku w stolicy. Zgodnie z decyzją papieża Leona XIII w Kościele katolickim jest to miesiąc poświęcony modlitwie różańcowej.
Pierwsze ślady modlitwy różańcowej zanotowali egipscy pustelnicy w V w. n.e. Mnisi powtarzali wielokrotnie pierwszą część modlitwy „Zdrowaś Maryjo”, czyli pozdrowienie anielskie i błogosławieństwo św. Elżbiety. Drugą jej część dodano prawdopodobnie w XIV w. podczas epidemii dżumy w Europie. Ostateczny tekst „Zdrowaś Maryjo” zatwierdził papież Pius V w 1568 r.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.