Rewolucja libijska, a później tragedia Japonii odwróciły oczy świata od Egiptu, a tam toczy się podskórna walka o wpływy. Co może wyniknąć z egipskiej rewolucji i odsunięcia od rządów prezydenta Mubaraka? Zastanawiał się nad tym „The New York Times”.
Komentator dziennika zwrócił uwagę, że coraz więcej do powiedzenia mają w Egipcie islamiści. Na bok odsunięci są młodzi, wykształceni i zsekularyzowani Egipcjanie, którzy swoimi hasłami, upominającymi się o więcej swobód obywatelskich i zastopowanie korupcji, napędzali rewolucyjne nastroje. Dziś są na bocznym torze, także z tego względu, że nigdy nie byli zorganizowaną instytucjonalnie grupą.
Pewne sygnały wskazują, że tymczasowo zarządzający krajem wojskowi sprzymierzyli się z Bractwem Muzułmańskim i innymi przedstawicielami świata radykalnego islamu. Nawet ostatnie referendum, w którym zaproponowano stosunkowo szybkie wybory, w lepszej sytuacji stawia zorganizowane już ugrupowania, jak choćby wspomniane Bractwo Muzułmańskie czy nawet istniejącą wciąż partię Mubaraka - Narodową Partię Demokratyczną. To te organizacje będą miały największe szanse w najbliższych wyborach, które odbędą się już za sześć miesięcy.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu