Rząd węgierski odkupił od kapitału zagranicznego udziały w rodzimym koncernie naftowo-gazowym MOL. W ten sposób odzyskał nad nim kontrolę i w imię bezpieczeństwa energetycznego zapowiada konsolidację narodowych przedsiębiorstw z tej branży, aby uchronić je przed zewnętrznym przejęciem. Premier Viktor Orbán konsekwentnie realizuje wcześniejsze zapowiedzi obrony węgierskich interesów gospodarczych poprzez większe zaangażowanie państwa. Odwrotną strategię realizuje rząd Donalda Tuska, który chce oddać kapitałowi zagranicznemu, często nadzorowanemu przez obce rządy, kontrolę nad jednymi z ostatnich polskich koncernów o strategicznym znaczeniu, jak Lotos czy PKP Cargo.
Państwo węgierskie odzyskuje kontrolę
MOL jest jednym z największych przedsiębiorstw w Europie Środkowej zajmujących się przetwórstwem oraz dystrybucją ropy i gazu. Ściśle współpracuje ze swoim chorwackim odpowiednikiem INA oraz kontroluje rafinerię Slovnaft na Słowacji. Kluczowy pakiet akcji MOL-a najpierw posiadał austriacki potentat z branży - OMV. Jednak sprzedał go za czasów lewicowych rządów na Węgrzech, prawdopodobnie za jego wiedzą i zgodą, rosyjskiemu gigantowi Surgutnieftigaz, ściśle związanemu z władzami na Kremlu. I chociaż chodzi tu o 21,2 proc. akcji, to jednak jest to kluczowy pakiet, gdyż reszta należy do wielu drobnych akcjonariuszy. Nowy prawicowy rząd Orbána skutecznie blokował objęcie prawa do posiadania akcji MOL, nawet zmieniając w tym celu ustawę dotyczącą strategicznych spółek. Blokował też próby wykupienia pozostałych pakietów akcji, stosując różne metody formalne i gospodarcze.
Działania te okazały się skuteczne, gdyż ostatecznie Rosjanie zgodzili się odsprzedać swoją część za korzystną cenę 1,88 mld euro. Wcześniej kupili ją za 1,4 mld euro. Dla władz w Budapeszcie nie cena jednak była najważniejsza, ale konsekwencje polityczno-gospodarcze. Wcześniej bowiem premier Orbán jednoznacznie stwierdził, że kontrola nad MOL-em jest podstawą bezpieczeństwa energetycznego, a szerzej - węgierskiej suwerenności. Dlatego zapowiedział dalsze zwiększanie aktywności państwa w sektorze energetycznym, m.in. poprzez zacieśnienie współpracy MOL-a z MVM, koncernem dominującym w produkcji i dystrybucji energii elektrycznej na Węgrzech. Chce też aktywnego włączenia się rodzimego koncernu w budowę korytarza gazowego Północ-Południe, bardzo ważnego także dla Polski. Co szczególnie interesujące, Budapeszt do przeprowadzenia transakcji spożytkował pieniądze z niewykorzystanego, a zaciągniętego jeszcze przez poprzedników, kredytu z Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Jest to jak na naddunajskie warunki olbrzymia transakcja, równa prawie 2 proc. całego węgierskiego PKB. Orbánowi udało się więc odzyskać kontrolę nad kluczowym w całym regionie przedsiębiorstwem bez angażowania własnych środków.
Władze w Budapeszcie w sprawie odkupienia udziałów negocjowały bezpośrednio z rządem rosyjskim, co pokazuje, że dla obu stron sprawa miała nie tylko biznesowy, ale przede wszystkim strategicznie polityczny charakter. Oczywiście, ze względu na wielkość i rozległość interesów nieporównywalnie ważniejsza była to sprawa dla Węgier. I zapewne dlatego strony doszły do porozumienia. Czy towarzyszyły temu jakieś dodatkowe ustalenia, nie wiadomo. Ale nie jest wykluczone, że dogadano się w ramach „pakietowej” umowy. Gotowość do takiego podejścia wcześniej deklarował sam premier Orbán. Możliwe więc, że Rosjanie uzyskali jakieś inne ustępstwa lub deklaracje. Ale za sprawą takiego pragmatycznego podejścia strona węgierska dopięła swego.
Państwo polskie oddaje kontrolę
Zupełne przeciwieństwo w stosunku do tego sposobu myślenia i działania prezentuje rząd Donalda Tuska. O ile podstawą linii premiera Orbána jest odkładanie wejścia do strefy euro i odbudowanie narodowego potencjału, o tyle rząd PO-PSL deklaruje przyjęcie wspólnej waluty już w 2015 r. W ciągu trzech lat deficyt budżetowy ma być zredukowany o 90 mld zł, aby spełnić wymagane kryteria. Te wyśrubowane normy będziemy realizować z jednej strony przez redukcję wydatków, w tym m.in. na inwestycje w infrastrukturę. Dla przykładu, wydatki na budowę autostrad i dróg ekspresowych z Krajowego Funduszu Drogowego wyniosą w 2012 r. jeszcze ok. 21 mld zł, ale rok później ma to być już tylko 7 mld zł. Zresztą rozstrzyganie nowych przetargów i zawieranie nowych umów na kolejne odcinki już zostały wstrzymane.
Z drugiej strony - chce się zwiększyć dochody. Podniesiono m.in. stawki podatku VAT, a od 1 lipca wchodzi w życie nowy system poboru opłat na sieci autostrad, dróg ekspresowych i wybranych dróg krajowych. Płacić muszą nie tylko duże ciężarówki, ale też samochody dostawcze, osobowe busy i autobusy. Z tego systemu rząd chce zebrać kilka miliardów złotych rocznie. Ten nowy podatek wprowadzany tylnymi drzwiami uderzy nie tylko w użytkowników dróg, ale we wszystkich konsumentów, gdyż zwiększone koszty transportu znajdą odbicie w cenach towarów. Restrykcyjny fiskalizm rządu Tuska kontrastuje z obniżeniem o prawie połowę podatków dochodowych dla zwykłych ludzi oraz małych i średnich firm na Węgrzech.
Do tego dochodzi próba sprzedaży tego, co się da, aby z tzw. prywatyzacji zasilać budżet. W tym roku plan z tego tytułu przewiduje pozyskanie 15 mld zł. Pod młotek idą tak ważne spółki jak Lotos, czyli rafineria w Gdańsku, i PKP Cargo, największy przewoźnik w Polsce. Wokół tych operacji jest wiele dziwnych działań. Ostatnio nawet wicepremier Waldemar Pawlak, kolega z rządu ministra Skarbu Państwa Aleksandra Grada, zaapelował do niego publicznie o większą przejrzystość przygotowań do sprzedaży Lotosu, którego kupnem interesują się Rosjanie. Niejasne są też okoliczności zmiany sposobu prywatyzacji PKP Cargo ze sprzedaży mniejszościowego pakietu na giełdzie - na oddanie firmy w ręce nieznanego inwestora strategicznego. Symbolicznym zderzeniem tych odmiennych sposobów działania jest deklaracja zakupu Lotosu przez na nowo znacjonalizowany węgierski MOL.
Pomóż w rozwoju naszego portalu