Ponad 20 strażników miejskich, kilku policjantów i pracowników Zarządu Dróg Miejskich wzięło udział w kolejnej akcji usunięcia namiotu Solidarnych 2010 sprzed Pałacu Prezydenckiego w Warszawie. Powód? - Tłumaczyli, że taboret pod ogrodowym namiotem spowodował zajęcie chodnika - mówi „Niedzieli” Ewa Stankiewicz, przewodnicząca Solidarnych. Kilka godzin po zajściu w tym samym miejscu pojawił się zapasowy namiot.
Choć protest na Krakowskim Przedmieściu jest legalny i ma wymagane zezwolenia, to jednak osoby gromadzące się są nękane. Urzędnicy nie zgadzają się bowiem na postawienie ogrodowego namiotu na chodniku, bo stałby się on „zabudową w pasie drogi”. Protestujący muszą więc prowadzić dyżury, aby trzymać namiot na własnych nogach i przenosić go z miejsca na miejsce. Jednak 15 czerwca wnikliwi funkcjonariusze wytropili pod namiotem nielegalny taboret, który stał się przyczynkiem do interwencji. - To jest tak śmieszne, że aż straszne - uważa Stankiewicz.
Stowarzyszenie Solidarni 2010, którego kilku członków protestuje przed Pałacem Prezydenckim, domaga się postawienia rządu przed Trybunałem Stanu za „zdradę państwa, oddanie śledztwa ws. katastrofy w ręce Rosji”. Chcą także m.in. powołania międzynarodowej komisji ds. zbadania przyczyn katastrofy. Od kilku tygodni prowadzone są tu też wykłady i debaty ze znanymi osobami życia publicznego, które gromadzą setki osób. Pod namiotem wykładał już m.in. prof. Ryszard Legutko, dr Barbara Fedyszak-Radziejowska, prof. Zdzisław Krasnodębski, red. Rafał Ziemkiewicz oraz przedsiębiorca Roman Kluska.
Pomóż w rozwoju naszego portalu