Reklama

Dałam słowo Prymasowi…

Niedziela Ogólnopolska 45/2011, str. 32-33

Bożena Sztajner/Niedziela

Zofia Rozanow

Zofia Rozanow

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

historia sztuki była jej przeznaczeniem. Sprawczynią tego zauroczenia i determinacji w wyborze studiów była Matka Boża Częstochowska i klasztor na jasnogórskim wzgórzu.

W cieniu Jasnej Góry

Po raz pierwszy Zofia Rozanow, wtedy jeszcze Zosia, przekroczyła bramy Jasnej Góry jako piętnastolatka. Trudno było przypuszczać, że w przyszłości spędzi tutaj dziesiątki lat, poznając wszystkie budynki od piwnic po więźby dachowe, pracując na drabinie i na kolanach, by naukowo zbadać i opisać nagromadzone przez wieki dzieła sztuki.
W Częstochowie znalazła się z matką i bratem tuż po wojennej zawierusze. Dzień był pamiętny - 11 listopada 1945 r. Do rodzinnej Prużany na Polesiu, gdzie rodzina Pacewiczów herbu Orla mieszkała od pięciu wieków, nie było po co wracać, została za wschodnią granicą.
Było oczywiste, że dzieci muszą natychmiast rozpocząć naukę. - Mama wybrała dla mnie szkołę wyjątkową - Gimnazjum i Liceum „Nauka i Praca”, prowadzone przez siostry bezhabitowe ze Zgromadzenia Sióstr Najświętszego Imienia Jezus - wspomina Zofia Rozanow. - Uczennice wynosiły z tej szkoły nie tylko rzetelną, gruntowną wiedzę, ale również formację patriotyczno-religijną na całe życie. Jasna Góra była patronem i protektorem tej szkoły, dzięki temu rosłam i rozwijałam się w jej cieniu.
Potem były studia na kierunku historia sztuki na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego i praca magisterska związana, oczywiście, z Jasną Górą.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Historyk sztuki w PRL

Kiedy musiała podjąć decyzję o wyborze pracy, zdecydowała się na stolicę, gdzie mogła „zaczepić się” u krewnych. - Nie było to proste, bo Warszawa, zgodnie z zasadami komunistycznymi, była miastem zamkniętym. Stałe zameldowanie mogli otrzymać dobrze sprawdzeni działacze lub mieszkańcy podwarszawskich wiosek, ale nie historycy sztuki - mówi Zofia Rozanow. - Dlatego dość długo byłam zameldowana w Józefowie, a mieszkałam u kuzyna na Mokotowie, gdzie od czasu do czasu milicja robiła naloty, sprawdzając, kto mieszka faktycznie, a kto legalnie, i usiłowała mnie z tego mieszkania wyrzucić.
Lekiem na trudności egzystencjalne była praca w Dziale Zbiorów Specjalnych Biblioteki Narodowej, w świeżo zainstalowanej stacji mikrofilmowej, założonej przez UNESCO. Po strasznych doświadczeniach II wojny światowej, kiedy to wiele bezcennych rękopisów zginęło bezpowrotnie, postanowiono ocalałe zabytki piśmiennictwa zachować techniką mikrofilmowania.
- Szczęśliwie, także dla mnie, w 1958 r. powróciły do Polski, znalezione w piwnicach pałacu Rumiancewa w Moskwie, zbiory bibliotek katedralnych z Gniezna, Wrocławia i Płocka, które także postanowiono zmikrofilmować - wspomina Zofia Rozanow. - Strona po stronie dokumentowaliśmy księgi, których wartość wymyka się wszelkim miarom, choćby Mszał tzw. Olbrachtowy, ufundowany przez króla Jan Olbrachta ok. 1500 r. Zachowane w tych rękopisach malarstwo, o urodzie nietkniętej, jakby wczoraj wyszło z pracowni mistrza, urzekało świeżością kolorów i niezwykłą symboliką. O takich miniaturach mówi się po włosku „corali” - klejnoty.
Naukowe zbadanie zwróconych zbiorów, odczytanie ich ukrytej mowy stało się, wobec śladowej wręcz bibliografii na ich temat, świętym obowiązkiem historyka sztuki. W ten sposób Zofia Rozanow trafiła na seminarium naukowe prof. Michała Walickiego, działającego w Instytucie Sztuki PAN wybitnego, przedwojennego historyka sztuki, który po wojnie, wyrokiem sądu PRL-u, spędził w celi śmierci kilka lat.
- Seminarium u prof. Walickiego okazało się dla mnie opatrznościowe. Był to kontakt z wielkim znawcą i obdarzonym genialną intuicją naukowcem, poza tym Profesor bardzo mi pomógł, kiedy zaczęły się moje kłopoty związane z „drugim dnem” mojej pracy przy zbiorach specjalnych - wspomina Zofia Rozanow.

Reklama

Z „wilczym biletem”

Średniowieczne rękopisy były mikrofilmowane w dwóch egzemplarzach. Jeden zostawał w Bibliotece Narodowej, drugi był przekazywany do UNESCO. - W ten sposób nasza dokumentacja stała się „żelaznym listem”, który na mocy międzynarodowych konwencji chronił kościelne zbiory przed konfiskatą - podkreśla Zofia Rozanow. - W czasach, kiedy Kościołowi podstępnymi metodami odbierano własność, mierzono skrzętnie powierzchnię klasztorów, by obłożyć je niemożliwymi do zapłacenia podatkami za „nadmetraże”, miało to niesamowite znaczenie.
Zbiorami, ich stanem interesował się prymas Stefan Wyszyński. Kiedy na parterze pałacu Krasińskich, gdzie mieściła się Biblioteka Narodowa, zorganizowano wystawę rękopisów, przyszedł ją zobaczyć. - Byłam przewodnikiem Księdza Prymasa po tej wystawie - opowiada p. Rozanow. - Mówiłam o historii rękopisów, objaśniałam treść zdobiących je obrazów według średniowiecznych pojęć, aż w jakimś momencie, ośmielona życzliwym pytaniem Prymasa, zaproponowałam, aby zmikrofilmować także drugą część zbiorów Biblioteki Gnieźnieńskiej, tę, która nie była zrabowana w czasie wojny.
Kilka dni później Prymas przekazał stosowne listy i tak zaczęły się kontakty, które, oczywiście, nie mogły ujść czujnej uwadze bezpieki. Wkrótce zespół pracujący przy zbiorach specjalnych sukcesywnie zaczął otrzymywać wypowiedzenia.
- Prof. Walicki poradził mi, bym nie starała się o pracę, bo mam „wilczy bilet”, i zaproponował, że do czasu „przyschnięcia afery” będzie mi dawał prace zlecone z Instytutu Sztuki - kontynuuje swą wypowiedź Zofia Rozanow. - Dopiero po czterech latach politycznego bezrobocia dostałam etat w bibliotece Instytutu Sztuki PAN, gdzie zaczęliśmy pracę nad kartoteką ikonograficzną malarstwa średniowiecznego. Natomiast po śmierci prof. Walickiego przeszłam do pracowni inwentaryzacji zbiorów sztuki w Polsce.

Reklama

Benedyktyńska praca u paulinów

- Z perspektywy czasu widzę, że kolejne etapy mojego zawodowego życiorysu były przygotowaniem do zadania, które rozpoczęłam w 1968 r. na osobistą prośbę prymasa Wyszyńskiego - mówi. - Przydała się nie tylko moja wiedza, ale i umiejętność opracowywania archiwów, znajomość mikrofilmowania, a nawet roczna praktyka introligatorska, którą odbyłam w Bibliotece Narodowej.
Kard. Wyszyński rozumiał potrzebę inwentaryzacji zabytków sztuki w Polsce i sprzyjał tej pracy. - Któregoś dnia postawił przede mną cel: zinwentaryzować - obiekt po obiekcie Jasną Górę - narodową skarbnicę sztuki, która zachowała swój zasób, w stanie niemalże niezniszczonym, przez sześć wieków - wspomina Zofia Rozanow.
Pierwotnie zespół inwentaryzacyjny miał liczyć 6 osób, ostatecznie jednak pozostali: Zofia Rozanow i Ewa Smulikowska oraz fotograf Jerzy Langda. - Byłam w takim samym stopniu zachwycona, co przerażona, zdawałam sobie bowiem sprawę z ogromu pracy, odpowiedzialności i trudności. Ale byliśmy w euforii. Wydawało się, że w ciągu 10 lat katalog zabytków będzie gotowy.
Szczęśliwie obowiązywał już w tym czasie dokument II Soboru Watykańskiego, na podstawie którego Prymas mógł zezwolić na wejście za klauzurę w celach badań naukowych zarówno kobietom, jak i mężczyznom. - Mimo wszystko nasza praca za furtą była szokiem, szczególnie dla starszych wiekiem ojców - wspomina Zofia Rozanow. - Miałyśmy ciemne i skromne ubrania, ale i tak opowiadano nam, że sędziwy mistrz nowicjatu, o. Marian Tóth, z pochodzenia Węgier, zwierzał się klerykom, że miał straszny sen: „Dwa baba latali po korytarzu”.
Prace musiały być prowadzone tak, aby nie przeszkadzać ani wiernym, ani paulinom. Z tego powodu inwentaryzacja Kaplicy Cudownego Obrazu była możliwa tylko nocą. - Ta cisza, bliskość Obrazu Matki Bożej, zupełnie puste wnętrze kaplicy były niesłychanym, cudownym przeżyciem. Zaczynaliśmy po modlitwie apelowej, o 2 w nocy była przerwa na kawę, sesję kończyliśmy o 6 rano. Ale byliśmy w takim napięciu, że szliśmy przespać się na 4 godziny i wracaliśmy na Jasną Górę.
W trakcie tej benedyktyńskiej pracy okazało się, że precyzyjne opisanie zbiorów wymaga kwerendy w przepastnych archiwach klasztoru. To wydłużyło pracę o kilka lat, ale przyniosło bezcenne informacje o katalogowanych obiektach.

Reklama

I księgi mają swoje losy

Podstawowa wersja katalogu była gotowa w 1978 r., jednak wydanie go było wówczas niemożliwe. Same autorki stwierdziły, że tekst wymaga uzupełnień, bo prowadzone w tym czasie prace restauracyjne i konserwatorskie na Jasnej Górze przyniosły nowe odkrycia i zmieniły poglądy historyków w różnych kwestiach. - Ksiądz Prymas przez cały czas interesował się naszą pracą, w ostatnich dniach życia zaprosił nas do rezydencji przy ul. Miodowej i prosił, byśmy doprowadziły ją do końca. Dałyśmy mu słowo, że tak będzie - wspomina Zofia Rozanow.
Wydanie katalogu planowano z okazji jubileuszu 600-lecia Jasnej Góry, ale przeszkodziły temu stan wojenny i kryzys gospodarczy. Autorki kontynuowały badania, wzbogacając katalog o kolejne odkrycia dokonywane na Jasnej Górze. Przy następnej przymiarce do publikacji stwierdzono, że katalog wymaga nowej, kolorowej dokumentacji fotograficznej, którą wykonali na własny koszt ojcowie paulini. Fotografie udostępniono do druku bezpłatnie. Ostateczne przygotowanie książki pochłonęło kolejne dwa lata morderczej pracy.

Reklama

Co powiedziałby Ksiądz Prymas?

Album „Zabytki sztuki Jasnej Góry - architektura, rzeźba, malarstwo” Zofii Rozanow i Ewy Smulikowskiej ukazał się w grudniu 2009 r. Wydany został przez Śląskie Centrum Dziedzictwa Kulturowego w Katowicach. Dzieło, plon ponad 40 lat badań naukowych, prezentuje się monumentalnie. Ale to dopiero pierwsza część. W przygotowaniu jest tom drugi, obejmujący ruchome zabytki rzemiosła artystycznego na Jasnej Górze, m.in. wyroby złotnicze i jubilerskie, porcelanę, tkaniny i inne. Pracuje nad nim Ewa Smulikowska.
- Cieszymy się, że udało się tyle osiągnąć, cieszę się, że o skarbach Jasnej Góry mogę mówić co tydzień na falach Radia Jasna Góra, w środowej audycji „Tajemnice świętej twierdzy” - mówi Zofia Rozanow. - Zastanawiam się czasem, co powiedziałby dziś Ksiądz Prymas, czy byłby zadowolony. W jakimś sensie otrzymałam odpowiedź. Niedawno za obwolutą tomiku jego myśli „Kromka chleba”, który mi podarował, odkryłam - po 33 latach - wpisane przez niego drobniutkimi literami i skrótami słowa: „Dobrej Pani Zofii Rozanow z myślą życzeń imieninowych. Warszawa, 15 V 1977 r. x. Stefan kard. Wyszyński”.

* * *

Zofia Rozanow - niestrudzona badaczka jasnogórskich zabytków i popularyzatorka wiedzy o Jasnej Górze - otrzymała nagrodę im. Karola Miarki. Pozostałymi laureatami tegorocznej edycji nagrody są: prof. dr hab. Stanisław Gajda, prof. dr hab. Robert Rauziński, prof. dr hab. Idzi Panic oraz Michał Józef Lubina. Uroczystość nagrodzenia laureatów odbyła się w Bibliotece Śląskiej w Katowicach 27 października 2011 r.

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bolesna Królowa Polski. 174. rocznica objawień Matki Bożej Licheńskiej

2024-04-30 20:50

[ TEMATY ]

Licheń

Sanktuarium M.B. w Licheniu

Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Temu właśnie człowiekowi objawiła się trzykrotnie Matka Boża ze znanego mu grąblińskiego wizerunku.

MARYJA I PASTERZ MIKOŁAJ

<...> Mijały niespokojne lata. Nadszedł rok 1850. W pobliżu obrazu zawieszonego na sośnie zwykł wypasać powierzone sobie stado pasterz Mikołaj Sikatka. Znający go osobiście literat Julian Wieniawski tak pisał o nim: „Był to człowiek wielkiej zacności i dziwnej u chłopów słodyczy. Bieluchny jak gołąb, pamiętał dawne przedrewolucyjne czasy. Pamiętał parę generacji dziedziców i rodowody niemal wszystkich chłopskich rodzin we wsi. Żył pobożnie i przykładnie, od karczmy stronił, w plotki się nie bawił, przeciwnie – siał dookoła siebie zgodę, spokój i miłość bliźniego”.

CZYTAJ DALEJ

Wołam Twoje Imię, Matko… Śladami „Polskiej litanii” ks. Jana Twardowskiego

2024-04-30 21:00

[ TEMATY ]

Rozważania majowe

Wołam Twoje Imię, Matko…

Artur Stelmasiak

Najpiękniejszy miesiąc maj, Twoim Matko jest od lat – śpiewamy w jednej z pieśni. I oto po raz kolejny w naszym życiu, swoje podwoje otwiera przed nami ten szczególny miesiąc, tak pięknie wpisujący się w maryjną pobożność Polskiego Narodu.

Jak kraj długi i szeroki, ze wszystkich świątyń, chat, przydrożnych krzyży i kapliczek popłynie śpiew litanii loretańskiej. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się wołać do Maryi, bo przecież to nasza Matka, nasza Królowa. Dla wielu z nas Maryja jest prawdziwą powierniczką, Przyjaciółką, z którą rozmawiamy w modlitwie, powierzając Jej swoje sekrety, trudności, pragnienia i radości. Ileż tego wszystkiego się uzbierało i ile jeszcze będzie? Tak wiele spraw każdego dnia składamy w Jej matczynych dłoniach. Ktoś słusznie kiedyś zauważył, że „z maryjną pieśnią na ustach, lżej idzie się przez życie”. Niech więc śpiew litanii loretańskiej uczyni nasze życie lżejszym, zwłaszcza w przypadku chorób, cierpień, problemów i trudnych sytuacji, których po ludzku nie dajemy rady unieść. Powierzajmy wszystkie sprawy naszego życia wstawiennictwu Najświętszej Maryi Panny. Niech naszym przewodnikiem po majowych rozważaniach będzie ks. Jan Twardowski, który w „Polskiej litanii” opiewa cześć i miłość Matki Najświętszej, czczonej w tylu sanktuariach rozsianych po naszej ojczystej ziemi.

CZYTAJ DALEJ

Kapliczki pełne modlitwy

2024-05-01 09:18

Ola Fedunik

Ks. Grzegorz Tabaka gra na gitarze podczas nabożeństwa majowego przy kapliczce w Głuszynie

Ks. Grzegorz Tabaka gra na gitarze podczas nabożeństwa majowego przy kapliczce w Głuszynie

Przejeżdzając majowymi dniami przez różne miejscowości popołudniową porą, można spotkać wiele osób modlących się przy kapliczkach i krzyżach. Śpiewają Litanię Loretańską, a duszpasterze pomagają w tym, aby tradycja była podtrzymywana. Wśród kapłanów modlących się przy kapliczkach i zachęcający do tego swoich wiernych jest ks. Grzegorz Tabaka, proboszcz parafii Wszystkich Świętych w Głuszynie.

Z jednej strony nabożeństwa majowe w mojej parafii będą odbywać się w kościele przy wystawionym Najświętszym Sakramencie i taka formuła będzie od poniedziałku do soboty. Natomiast niedziela jest takim szczególnym dniem, kiedy jako wspólnota będziemy chcieli pójść pod nasze kapliczki maryjne– zaznacza ks. Tabaka, dodając: - Mamy je dwie w Głuszynie i na przemian w każdą niedzielę maja będziemy się tam gromadzili na wspólnej modlitwie. Oprócz podtrzymania tej pięknej staropolskiej tradycji, chcemy też podkreślić, że mamy takie miejsca kultu w naszej parafii, które są i o nie należy dbać.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję