Reklama

Bunt Słowaków

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Czy europejska solidarność ma polegać na tym, że kraje biedniejsze będą pożyczać pieniądze krajom bogatszym? Takie pytanie coraz głośniej słyszane jest za naszą południową granicą. Udział Słowacji w strefie euro wiąże się z finansowym zaangażowaniem w pomoc dla Grecji i innych zadłużonych krajów objętych wspólną walutą. I to, co jeszcze do niedawna było przedmiotem narodowej dumy, teraz budzi coraz większy sprzeciw. Jest to na tyle poważne zjawisko, że doprowadziło do rozpadu koalicji i upadku rządu. Wewnętrzny kryzys polityczny ma być rozwiązany przez rozpisanie przedterminowych wyborów, które odbędą się w marcu 2012 r. Słowackie doświadczenie pokazuje, że pośpieszne przyjmowanie euro nie było dobrym pomysłem.

Szybciej od Czechów

Reklama

Decyzja o przyjęciu wspólnej waluty przez Słowację zapadła wraz z wejściem tego kraju do UE. Dobra kondycja, w jakiej znajdowała się wówczas gospodarka naszego południowego sąsiada, pozwoliła na szybkie spełnienie kryteriów z Maastricht, niezbędnych do wejścia do strefy euro. Dzięki temu już wiosną 2005 r. ustalono datę przyjęcia wspólnej waluty na 1 stycznia 2009 r. Jako argumenty za szybkim działaniem w tym kierunku rząd w Bratysławie wymieniał: oszczędności w wydatkach transakcyjnych dla przedsiębiorstw, brak ryzyka walutowego oraz związane z tym mniejsze koszty eksportu. Społeczeństwu obiecywano wyższy wzrost gospodarczy i znaczącą poprawę poziomu życia. Dużą rolę odgrywały też ambicje polityczne. Ówczesny premier Mikuláš Dziurinda chciał, aby jego kraj był regionalnym liderem w integracji europejskiej. Szczególnie ważne było wyprzedzenie sąsiednich Czech, które miały na czele eurosceptycznego Václava Klausa.
W efekcie kampania informacyjna przed wejściem w obieg euro była nastawiona wyłącznie na wskazywanie pozytywnych aspektów, a zupełne pomijanie ewentualnych zagrożeń. Dlatego to, co zaczęło się dziać po likwidacji własnej korony, było dla Słowaków przykrym zaskoczeniem. Zmiana waluty zbiegła się w czasie z początkiem kryzysu finansowego na świecie. Wzmogło to negatywne zjawiska w gospodarce, bardziej niż u środkowoeuropejskich sąsiadów. Słowackie PKB znacznie spadło, w 2009 r. aż o 4,7 proc. To zaowocowało mniejszymi wpływami z podatków i pogorszeniem stanu finansów publicznych. Zaczęło rosnąć bezrobocie, a eksport spadać.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Więcej od Luksemburga

Reklama

W 2010 r. słowacka gospodarka odrobiła sporo strat. PKB wzrósł o 3,5 proc. Ale zaczęły się problemy z Grecją. Pierwsza pomoc została przyznana 9 maja ubiegłego roku. Państwa strefy euro przyznały trzyletnią pożyczkę w wysokości 80 mld euro. Na małą Słowację przypadło 816 mln euro. Ale rząd w Bratysławie został też zmuszony do zaakceptowania powołania Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej (EFSF), który miałby przychodzić z pomocą krajom w podobnych tarapatach jak Grecja. Na Słowaków przypadł udział w koniecznych dla tego funduszu gwarancjach kredytowych na kwotę 8 mld euro. Aby się z tego wywiązać, nasi południowi sąsiedzi musieli zrewidować budżet i zaciągnąć samemu dodatkowe pożyczki. Dla będącego na dorobku beniaminka w strefie euro był to duży ciężar i szok, bo przecież miało być zupełnie inaczej.
W efekcie 10 sierpnia 2010 r. słowacki parlament z dużymi zastrzeżeniami zatwierdził powstanie EFSF, ale nie zgodził się na 816 mln euro pożyczki dla Grecji. Spotkało się to z bardzo ostrą krytyką ze strony przywódców innych krajów z grupy euro oraz europejskich mediów. Bratysławie zarzucono złamanie europejskiej solidarności i niedotrzymywanie przyjętych zobowiązań. Dla Słowaków było tego już za dużo. Tym bardziej że ich udział w akcji pomocowej był nieproporcjonalnie duży. 816 mln euro pożyczki to równowartość 1,3 proc. PKB Słowacji w 2009 r. Dla porównania o wiele bogatszy Luksemburg udzielił analogicznego kredytu w wysokości tylko 0,6 proc. własnego PKB. Podobnie z gwarancjami dla EFSF. Dla Słowacji to aż 7,1 proc. PKB, a dla Luksemburga tylko 3 proc. Dlatego nastroje zaczęły się zmieniać. Ich odbiciem był postulat lidera jednej ze współrządzących partii - Richarda Sulika, aby przygotować plan awaryjny przewidujący możliwość powrotu do słowackiej korony.

Upadek rządu

Kolejnym testem sprawdzającym, na ile Słowacy są gotowi ratować euro i pomagać zadłużonym, ale bogatszym państwom, było zatwierdzanie drugiej pożyczki dla Grecji. Dyskusja toczyła się zarówno wokół sensowności planu ratunkowego, jak i skali słowackiego zaangażowania. Rząd tym razem bronił się nie tylko argumentem, że pomoc dla Aten w dłuższej perspektywie leży także w interesie Bratysławy. Mógł się dodatkowo pochwalić, że udało mu się wynegocjować inny sposób wyliczania udziału poszczególnych państw w funduszach pomocowych. Do tej pory bazował on po połowie na sile gospodarki i wielkości populacji. Teraz dla tych krajów, których PKB nie przekracza 75 proc. średniej unijnej, wskaźnik ten będzie oparty w 75 proc. na sile gospodarki, a tylko w 25 proc. na dotychczasowych zasadach. To słowacki udział zmniejszyło prawie o 17 proc.
Ale zarówno pożyczka, jak i cały mechanizm stabilizacji w strefie euro pozostały dla Słowaków trudne do zaakceptowania. Wszak Grecy mają średnio 3 razy wyższe pensje i 4 razy wyższe emerytury. Odbiciem tego oporu były narastające rozbieżności w tej sprawie w gronie 4 partii koalicyjnych. Aby opanować sytuację, premier Iveta Radièová postawiła wszystko na jedną kartę i połączyła głosowanie nad zatwierdzeniem planu pomocowego z wotum zaufania dla rządu. I głosowanie przegrała. Rząd upadł, a prezydent zapowiedział nowe wybory 10 marca przyszłego roku. Ale czy to coś zmieni?
Słowaccy politycy pospieszyli się z przyjęciem euro. Uczynili to bardziej pod wpływem kalkulacji politycznych niż pogłębionej analizy ekonomicznej. I teraz stoją przed wyborem: albo zacisnąć zęby i kosztem własnego rozwoju uczestniczyć w stabilizacji euro, licząc na pozytywny wynik i profity w odległej przyszłości, albo wyjść ze wspólnej waluty, ponieść straty i przyznać się do błędu.

* * *

Bogusław Kowalski
Publicysta i polityk specjalizujący się w polityce gospodarczej, wiceminister transportu w latach 2006-2007, poseł na Sejm RP w latach 2007-2011

2011-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w Ghanie

[ TEMATY ]

nominacja

dyplomacja

diecezja kielecka

kolegium.opoka.org

Ks. prałat dr Henryk Jagodziński – prezbiter diecezji kieleckiej, pochodzący z parafii w Małogoszczu, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka, nuncjuszem apostolskim w Ghanie i arcybiskupem tytularnym Limosano. Komunikat Stolicy Apostolskiej ogłoszono 3 maja 2020 r.

Ks. Henryk Mieczysław Jagodziński urodził się 1 stycznia 1969 roku w Małogoszczu k. Kielc. Święcenia prezbiteratu przyjął 3 czerwca 1995 roku z rąk bp. Kazimierza Ryczana. Po dwuletniej pracy jako wikariusz w Busku – Zdroju, od 1997 r. przebywał w Rzymie, gdzie studiował prawo kanoniczne na uniwersytecie Santa Croce, zakończone doktoratem oraz w Szkole Dyplomacji Watykańskiej. Jest doktorem prawa kanonicznego.
CZYTAJ DALEJ

Św. Szczepan

[ TEMATY ]

św. Szczepan

en.wikipedia.org

Św. Szczepan

Św. Szczepan

W drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, 26 grudnia, Kościół katolicki wspomina św. Szczepana, diakona i pierwszego męczennika.

Autor Dziejów Apostolskich podaje, że był on jednym z siedmiu diakonów młodego Kościoła, wybranym do sprawowania opieki nad wdowami i ubogimi (Dz 6, 1-6). Kiedy gorliwością głoszenia Ewangelii, czynieniem znaków i cudów naraził się starszyźnie żydowskiej i kiedy Żydzi nie mogli w dyskusji sprostać mądrości i Duchowi, z którego natchnienia Szczepan przemawiał, podburzyli oni lud, postawili w Sanhedrynie fałszywych świadków przeciw Szczepanowi i oskarżając o bluźnierstwo przeciw świątyni i Prawu, doprowadzili do ukamienowania go (Dz 6,7 - 7,60).
CZYTAJ DALEJ

Bp M. Marczak: Bóg przychodzi do nas w sposób w jaki sam chce

2025-12-26 10:05

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

bp Marek Marczak, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski, przewodniczył Pasterce w parafii Najświętszego Imienia Maryi w Łodzi.

bp Marek Marczak, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski, przewodniczył Pasterce w parafii Najświętszego Imienia Maryi w Łodzi.

- Pan Bóg mówi nam, że wybrał sposób niekoniecznie oczywisty przychodzenia do człowieka. My jesteśmy po ludzku ułożeni, a Bóg wybiera i to nie czasami - on zasadniczo wybiera sposób przychodzenia do nas. Przychodzi z miłości, wybiera drogę łagodności, ubóstwa, często wyjętą drogę ludzi, którzy w naszym życiu doświadczają odrzucenia – mówił bp Marek Marczak, Sekretarz Generalny Konferencji Episkopatu Polski, który przewodniczył Pasterce w parafii Najświętszego Imienia Maryi w Łodzi.

- Wdzięczni Panu Bogu za dar wcielenia, przychodzimy tutaj, by złożyć Chrystusowi te wszystkie ważne intencje naszych serc – mówił we wstępie do liturgii ks. Maksymilian Pyzik, proboszcz par. Najświętszego Imienia Maryi. W homilii bp Marczak odpowiadał na pytanie: „W jaki sposób przychodzi do nas Pan Bóg?”. - Wszyscy jak tu jesteśmy, jesteśmy wypełnieni symbolami, wszystkim tym co nazywa się polskimi tradycjami. Łamanie się opłatkiem, wigilijne potrawy, prezenty, przebywanie ze sobą, rodzina. Cała ta atmosfera, do którego prowadzi czas adwentowy, podczas którego chcemy przygotować drogę dla Boga, który ma przyjść i się narodzić. Świecka atmosfera świąt pojawia na długo przed i długo po nich. Jesteśmy obrośnięci tradycjami i zwyczajami Bożego Narodzenia. Czasem bywa tak, że niektórym zaczyna się to przejadać i zaczynają od tego uciekać, są całe rodziny, które wyjeżdżają, poza rodziny, często poza Polskę. Cała historia chrześcijaństwa jest po to, byśmy przygotowali nasze serca, nasze domy, nas samych, by jak najlepiej przeżyć święta Bożego Narodzenia – mówił ksiądz biskup. W dalszej części homilii odniósł się od oczytanej wcześniej Ewangelii o narodzeniu pańskim.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję