Amerykanin Scott Hamilton, jeden z najlepszych łyżwiarzy figurowych w historii tej dyscypliny sportu, opowiedział na swojej stronie internetowej o osobistej drodze do wiary, o poznaniu Jezusa. Mimo sukcesów sportowych nie miał łatwego życia. W dzieciństwie cierpiał na nieznaną wówczas chorobę, która spowodowała, że przestał rosnąć. Większość dzieciństwa spędził w szpitalu. Później przypadkowo zainteresował się łyżwiarstwem figurowym. Okazało się, że ma do tego talent. Seryjnie zdobywał złote medale na mistrzostwach swego kraju i na międzynarodowych imprezach. W 1984 r. zdobył nawet złoty medal olimpijski na igrzyskach w Sarajewie. W międzyczasie zmarła jego ukochana matka. Powodem śmierci był nowotwór. Gdy on sam był u szczytu kariery, wykryto u niego nowotwór jąder. Musiał przedwcześnie zakończyć uprawianie sportu i poddać się długotrwałemu leczeniu. Wygrał tę walkę. Ożenił się z Tracy, która zaprowadziła go do kościoła. Wkrótce małżonkom urodziło się dziecko, ale na byłego sportowca spadła kolejna hiobowa wieść. W mózgu Hamiltona wykryto guza. Przy okazji zdiagnozowano chorobę z dzieciństwa. To właśnie ta narośl nie pozwalała rosnąć małemu Scottowi. - Moja żona chwyciła wtedy moje ręce i zaczęła się modlić - opowiadał Hamilton. - To był najważniejszy moment mojego życia - wspominał. - Zrozumiałem, że przez silną relację z Jezusem można znieść wszystko. Nawet największe cierpienie.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu