W 66 r. na czele jednego z oddziałów żydowskich walczących w powstaniu przeciw Rzymianom stanął niejaki Josef ben Matatia. Gdy w Galilei jego żołnierze zostali otoczeni przez wojska rzymskie, dowódca poddał się i został wzięty do niewoli. Wkrótce trafił do Rzymu, gdzie - uwolniony przez cesarza - otrzymał rzymskie nazwisko rodu Flawiuszy. Zdrada, której się dopuścił, przechodząc na stronę wroga, nie umniejszyła jego zamiłowania do historii własnego narodu i religii. W swym dziele zatytułowanym "Starożytności żydowskie" z pietyzmem opisuje świątynię odbudowaną przez Heroda Wielkiego. Flawiusz zwraca uwagę na ciekawy szczegół: "Bramę wejściową wraz z nadprożami, równą z samym przybytkiem, zdobiły barwne zasłony, na których były wymalowane purpurowe kwiaty oraz wyszyte kolumny. Nad nią, poniżej gzymsu, rozpościerał się złoty krzew winny, z którego zwisały grona, zdumiewające patrzących wielkością i sztuką wykonania, nie mniej jak kosztownością użytego materiału". W Misznie - żydowskim komentarzu do Pięcioksięgu, ukończonym pod koniec II wieku - znajdujemy dopowiedzenie, że bogaci pielgrzymi chętnie dokupowali złoty liść winnego krzewu lub winne grona, na których grawerowano ich imiona. Kapłan dołączał ten dar do złotej winorośli przybytku, a sam pielgrzym odczuwał przez to mocniejszą więź z Bogiem zamieszkującym świątynię. Czy to do tej winorośli nawiązuje Jezus, gdy mówi: "JA JESTEM KRZEWEM WINNYM, WY - LATOROŚLAMI. KTO TRWA WE MNIE, A JA W NIM, TEN PRZYNOSI OWOC OBFITY, PONIEWAŻ BEZE MNIE NIC UCZYNIĆ NIE MOŻECIE" (J 15, 5)? To całkiem możliwe. Ta prosta metafora winnego krzewu wskazuje klucz do wiary świadomej i przemieniającej życie. Ten klucz to osobista, głęboka więź z Chrystusem, więź zakotwiczona we wspólnocie Kościoła. Bez tej więzi niewiele znaczą grawerowane w złocie imiona wieszane na ścianach świątyń.
Pomóż w rozwoju naszego portalu