Pamiętam śmierć śp. Mieczysława. Przy umierającym były żona i córka. Jego oddech stawał się coraz cięższy, w pewnym momencie chory skonał. Ten obraz często mam przed oczami, kiedy ludzie mówią o śmierci, czasem nie tak, jak by należało o niej mówić - z należnym jej majestatem i powagą. Przyzwyczaili się do śmierci m.in. lekarze i mówią o niej chłodno i beznamiętnie jako o czymś oczywistym. Ale dla nas nie jest ona taką oczywistością, jest tajemniczym przejściem ukochanej osoby do innego stanu.
Niemniej jednak śmierć jest czymś normalnym, każdy z nas kiedyś jej doświadczy. Przychodzę na cmentarz, na którym przed 20 laty było jeszcze niewiele grobów - dzisiaj jest on pełen mogił. Ludzie umierają stale, nie ma minuty, żeby ktoś nie odszedł. Dlatego należy przyjmować ją jako rzecz naturalną, bo ona niejako przylega do życia, jest w nie w jakiś sposób wpisana. Zmartwychwstanie Chrystusa napełnia nas, wierzących, nadzieją, że wszyscy zmartwychwstaniemy do życia wiecznego - dalszego etapu życia. Ale będzie to już całkowicie inne życie, na które pracujemy tu, na ziemi - chociaż jest też przecież miłosierdzie Boże.
Pozostańmy z szacunkiem dla śmierci, przeżywajmy ją w duchu wiary i modlitwy. „I w życiu, i w śmierci należymy do Pana” - pisze św. Paweł (Rz 14, 8). Niech więc naszemu pożegnaniu ze zmarłym zawsze towarzyszy modlitwa o Boże miłosierdzie i pokój wieczny dla zmarłego. Nie zapominajmy też o zamawianiu za niego Mszy św. - jest to ostatnia przysługa, jaką możemy mu oddać. I jeszcze apel do ludzi pracujących w zakładach pogrzebowych: w Waszej wyjątkowej pracy starajcie się zachować szacunek dla ludzkiego ciała, bo człowiek jako dziecko i obraz Boga zawsze zasługuje na uszanowanie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu