Wydawać by się mogło, że czas nawiedzenia w naszej archidiecezji to już historia. Kopia cudownej ikony powróciła do jasnogórskiego sanktuarium. Częstochowska parafia Najświętszej Maryi Panny Zwycięskiej, która peregrynację przeżywała prawie na samym końcu (w Niedzielę Miłosierdzia Bożego), przekonuje jednak, że to dopiero początek. Maryja nie przyszła na krótką chwilę, bo jak w Kanie Galilejskiej ma do wykonania konkretne zadanie: nieustannie wskazywać na Jezusa i przyprowadzać do Niego innych.
W oczekiwaniu
Obok tradycyjnych misji, które odbywały się w każdej parafii – te podczas Wielkiego Postu prowadzili księża Stanisław Gębka i Jacek Marciniec – zachęceniem do udziału w nawiedzeniu Matki Bożej były również Wielka Sobota i święcenie pokarmów. To wtedy Katarzyna Mączyńska dzieliła się swoim życiem z Maryją. – Od jakiegoś czasu zastanawialiśmy się w Szkole Nowej Ewangelizacji, jak przekazać innym, że Bóg jest, że Bóg kocha, że posłał Jezusa. Obrzęd święcenia pokarmów, tuż przed peregrynacją, wydawał nam się najlepszym czasem, kiedy możemy dotrzeć do tych, których na co dzień nie ma w kościele – powiedziała.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Od tego czasu był widoczny jeszcze jeden symbol, który razem z parafią jakby czekał na Maryję. To stągwie kamienne pod ołtarzem nawiedzenia. – Zachęcaliśmy, żeby wykorzystać tę szczególną obecność Matki Bożej na modlitwę przez Jej wstawiennictwo, by jak w Kanie Galilejskiej wypraszała nam potrzebne łaski i cuda – wyjaśnił ks. Błażej Małolepszy, wikariusz. – Stągwie są pełne kartek zapisanych osobistymi modlitwami, więc to jest odpowiedź na to, że naprawdę pomogliśmy naszym parafianom w troszkę inny sposób spotkać się z Matką Bożą i przedstawić Jej siebie samych. I myślę, że to dowód na to, że ludzie potrzebują spotkania z Matką Bożą – dodał.
Peregrynacja
– Rozgość się, Maryjo, wśród nas! Otocz nasze rodziny swoją troskliwą opieką, zachowaj je od dramatu rozpadu, zdrady, braku miłości i wiary! Niech ta konkretna parafia: jej rodziny, miejsca pracy, nauki i odpoczynku, staną się – dzięki Twojej obecności – miejscem wzrostu królestwa Bożego – tak w imieniu wiernych witał Maryję w Jej wizerunku Grzegorz Kościelniak, mąż, ojciec czworga dzieci, nadzwyczajny szafarz Komunii św.
Ikonę przekazywał parafii bp Andrzej Przybylski, który przekonywał, że Matka to taka miłość, która nawet zdradzona i zraniona nie przestaje kochać. W homilii przywołał rozmowę z jednym z nastolatków, który przyznał, że nie chodzi do kościoła, bo w nim mówi się o pięknych rodzinach, a on sam takiej nie ma. – Jak więc budować życie na spękanych fundamentach? Tylko Jezus. Nie ma takiego grobu, cierpienia, z którego by nas nie wyciągnął Chrystus Zmartwychwstały, Zwycięzca, Chrystus Miłosierny – podkreślił hierarcha. I wzywał: – Jeśli Maryja jest Matką Miłosierdzia, to chce słuchać naszych pęknięć, chorób, braku nadziei. Przyjdźcie do Niej, weźcie od Niej Jezusa i zacznijcie budować na Nim, bo On jest fundamentem.
Podczas Apelu Jasnogórskiego o. Paweł Subik, kustosz kopii cudownej ikony, prosił o Ducha Świętego dla całej parafii, o ducha jedności i przebaczenia dla rodzin, a przez Tą, która stała pod krzyżem – o pomoc dla chorych i cierpiących.
Reklama
Jednym z punktów doby nawiedzenia była modlitwa uwielbienia prowadzona przez Szkołę Nowej Ewangelizacji. – Choć żyję w Kościele, we wspólnocie, to nie miałam głębokiej relacji z Maryją – wyznała prowadząca modlitwę Katarzyna Gonera. – Było to więc dla mnie ogromne bogactwo, właśnie z uwagi na moją posługę – udział w scholi i modlitwie uwielbienia, niesamowite doświadczenie poprowadzenia ludzi do Boga, do Maryi. Budowało mnie ich świadectwo wiary i relacji z Matką Bożą, miłości do Niej, czego ja się ciągle uczę.
Ślad po spotkaniu
Parafianie zgodnie przyznają, że dawno nie widzieli tylu ludzi w świątyni przy ul. Słowackiego, a jej samej wypełnionej po brzegi – jak za dawnych lat. Mówi o tym również proboszcz ks. Zdzisław Wójcik. – Wiernych było więcej niż zazwyczaj. To była mobilizacja, pozytywne pospolite ruszenie dzięki księżom oraz grupom, które tutaj działają. Mam nadzieję, że coś się jeszcze może obudzić. Wszystko w rękach Bożych.
Kapłan zwrócił uwagę na rys charakterystyczny swojej parafii, który dzięki peregrynacji jeszcze się wyostrzył. – Bardzo dużo ludzi w każdym wieku spowiada się. Jesteśmy dla nich w konfesjonale każdego dnia. A jeśli oni się spowiadają, to znaczy, że poważnie traktują swoją religijność. W czasie peregrynacji wielu przyznawało, że przychodzą do konfesjonału po raz pierwszy od wielu lat właśnie ze względu na nawiedzenie.
Pan Grzegorz przyznaje, że dzięki peregrynacji zmieniło się nastawienie jego rodziny do obecności w kościele. – Dla mnie to namacalne świadectwo, że dzieciaki pytają, czy możemy iść na Mszę św. nie tylko w niedzielę. One poczuły bliskość Maryi i pragną być bliżej Chrystusa.
Reklama
O tym poruszeniu, zwłaszcza po czasie pandemii, kiedy to wielu odeszło od Kościoła, mówił też ks. Błażej: – Myślę, że Matka Boża ma swoje sposoby, żeby na nowo przyprowadzić ludzi do Jezusa. Podczas peregrynacji było dużo nowych twarzy. To już był taki pierwszy znak tego, że ludzie za czymś tęsknią. Wierzę, że Maryja ich przyprowadziła, żeby mogli spróbować na nowo. Ale w odnowie parafii chodzi też o umocnienie tych, którzy zostali. Odkrywamy, że i oni umocnili się doświadczeniem obecności Matki Bożej.
Katarzyna Mączyńska
Zapragnęłam dawno temu być jak Jan Paweł II Totus Tuus. Wtedy zaczę- łam doświadczać żywej obecności Boga w moim życiu. Jak choćby to – kiedy pędziłam na noc do pracy, poczułam, jak przed przejściem dla pieszych coś cofnęło mnie o krok. Wtedy przejechał rozpędzony samochód. Wystarczył ten jeden krok... Mam przekonanie, że to Maryja mnie uratowała i że czuwa nade mną.Ks. zdzisław Wójcik
Bardzo mocno przeżyłem to nawiedzenie. Poprzednie było w mojej rodzinnej parafii w 1980 r., gdy byłem jeszcze klerykiem. Mogę zatem powiedzieć, że nastąpiło swego rodzaju zamknięcie w moim życiu i w kapłaństwie. Choć oczywiście chciałbym jeszcze jak najdłużej służyć innym.
Katarzyna Gonera
Od Maryi chcę zaczerpnąć Jej nieustannego wskazywania na Jezusa, Jej ufności i ogromnej pokory. Zwłaszcza że w ostatnich miesiącach to właśnie z Nią przeżywałam chorobę mojej mamy i jej odchodzenie. Ten czas i cierpienie mamy zawierzałam właśnie Jej. Bo to przecież mama uczyła mnie modlitwy różańcowej i czci do Maryi.
Grzegorz Kościelniak
To był czas powrotu do „ustawień fabrycznych”, czas ponownego zapatrzenia w Maryję, zmierzenia się z odpowiedzią na pytanie, czy w codzienności idę tą najdoskonalszą drogą do Jezusa, którą Ona wyznacza. I przypomnienie, że we wszystkich trudnościach i zmaganiach mamy Matkę i że możemy się do Niej uciekać po pomoc, możemy na Nią liczyć.
Ks. błażej Małolepszy
Odczułem bardzo osobiście obecność Matki Bożej w Jej wizerunku, to, że Matka jest z nami. I nawet po pożegnaniu obrazu miałem mocne przekonanie, że Maryja odeszła, ale tylko jakby po to, żeby być jeszcze bliżej nas – we mnie, w moim życiu, w mojej pracy duszpasterskiej, w życiu naszej wspólnoty. Trzeba być z Maryją, bo Ona może więcej niż ja.