Pius X, wśród różnych rodzajów muzyki kościelnej, na pierwszym miejscu stawia chorał gregoriański jako właściwy śpiew liturgii rzymskiej. Owo uprzywilejowanie jest tak znaczące, że czyni z chorału
kryterium oceny innych rodzajów śpiewu, które są dopuszczone do liturgii, co wyrażają jego słowa: „o tyle kompozycja jakaś dla Kościoła przeznaczona jest świętsza i bardziej liturgiczna,
o ile więcej w przebiegu swym, w natchnieniu i smaku zbliża się do melodii gregoriańskiej, o tyle zaś mniej jest godna świątyni, o ile
więcej z tym najwyższym wzorem staje się niezgodna”. Według Piusa X chorał gregoriański, to causa exemplaris każdej kompozycji przeznaczonej dla liturgii. Czy jednak stanowisko to jest
dziś do utrzymania?
Śpiew gregoriański stał się nie tylko inspiracją dla innych rodzajów muzyki, ale także okazał się źródłem wszystkich form wielogłosowości europejskiej, do tego stopnia, że uprawniona się wydaje entuzjastyczna
aklamacja parafrazująca objawiony Prolog: „Na początku był chorał!”; na początku wszystkiego, co muzycznie brzmiące w Europie i świecie. Nie dziwi zatem, że Papież znający
genezę tego gatunku muzycznego, jego wielorakie formy, piękno i profetyczne oddziaływanie na uczestników misterium, zobowiązuje wszystkich do gorliwego i odpowiedzialnego korzystania
z tej skarbnicy muzycznej Kościoła.
I choć Kościół Soboru Watykańskiego II, jak i Kościół współczesny, nie daje przywileju wyłączności dla chorału gregoriańskiego, ale traktuje go jako primus inter pares, pierwszy wśród innych,
to należy pamiętać, że pozostaje on pierwszym.
Mówiąc o muzyce współczesnej tamtych dni, Papież odnosi się życzliwie do dobrych kompozycji, „poważnych i uroczystych, które stają się godne obrzędów liturgicznych”.
Przestrzega jednocześnie, by „kompozycje muzyczne w najnowszym stylu, nie zawierały w sobie nic świeckiego, aby nie było w nich reminiscencji motywów wykonywanych
w teatrach i aby w swej formie zewnętrznej nie były wzorowane na modłę utworów świeckich”.
Czy można czytać te papieskie przestrogi, tak zdecydowanie wyłączające z kościelnego „obiegu” pewne kategorie utworów i nie rumienić się ze wstydu, gdy
słyszy - włączane do liturgii mszalnej - „kawałki” z oper? Wydaje się, że historia zatacza koło. Św. Pius X musiał oczyszczać muzykę liturgiczną, ów piękny Boży ogród,
z wszelkiego rodzaju chwastów, a zatem czegoś, co samo w sobie może być nawet poprawne jako kompozycja, to jednak w żaden sposób nie przystające do sakralnego
obrzędu. To, co powstawało dla innych celów, na inne okazje, niech też takim pozostanie; to zaś, co pisano dla liturgii, niech będzie szanowane, odnawiane i pieczołowicie pielęgnowane, jak
chociażby cała Palestrinowska spuścizna, stanowiąca prawdziwy wzór wielogłosowości, mające prawo obywatelstwa w liturgii posoborowej.
Pius X, traktując sprawę z całą powagą swego urzędu, odwołuje się do poczucia odpowiedzialności wszystkich, od których zależy wcielenie w życie tej mądrej reformy. Jego słowa
zachęty i polecenia nakładają odpowiedzialność za muzykę na wszystkich przełożonych, począwszy od tych „najniżej” do tych, od decyzji których zależy wszystko, albo bardzo
wiele. Idzie tu nawet o drobne gesty, czasem może tylko zmarszczenie czoła czy grymas niezadowolenia, który zniechęci do wystawiania „teatru” czy imprez w tonacji „disco
polo”.
Gorliwość o Dom Twój pożera mnie! Ten święty Papież zachęca do gorliwości o Dom Boży, o piękno muzyki w nim wybrzmiewającej. Jednocześnie przestrzega, by
przez opieszałość, zaniedbania i lenistwo, „nie wciskać do ręki Chrystusowi owych powrozów, którymi ongi Boski Zbawiciel wyganiał ze świątyni niegodnych, co ją bezcześcili”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu