Każde miasto ma swoje szczególne miejsca, które świadczą o jego wyjątkowości. Tym, czym dla Krakowa jest Wawel, dla Kielc jest Wzgórze Zamkowe. W ostatnich latach pięknieje to miejsce,
ot choćby wspomnieć o remoncie bazyliki katedralnej, która wróciła do dawnego blasku. Pięknieje także otoczenie dawnego pałacu Biskupów Krakowskich - ostatnio został zrekonstruowany ogród.
Remontowany jest także budynek „Praczki” przy ul. Zamkowej, w którym ma się mieścić Muzeum Sztuki Sakralnej.
Remonty jednak omijają jeden obiekt stojący na Zamkowym Wzgórzu. Jest to budynek, w którym w przeszłości mieściło się więzienie. historia tego obiektu sięga głęboko w historię
Kielc. Było tu zaplecze Pałacu Biskupów Krakowskich. Historia upomniała się o te mury w latach powstań narodowych. Tu katowani byli polscy patrioci, którzy walczyli z caratem,
stąd ładowano ich na kibitki i wywożono na Sybir.
Najczarniejszy okres historii tego miejsca to II wojna światowa. We wrześniu 1939 r. hitlerowcy zwozili tu polskich żołnierzy, łamiąc Konwencję Genewską, która zakazywała przetrzymywania
jeńców wojennych w więzieniach. Jeńcami zapełnili najpierw karcery, potem korytarze, spacerniak, aż w końcu cały zaułek ul. Zamkowej. Szybko nastąpiły egzekucje, przesłuchania, katowanie
niewinnych ludzi. Po ul. Zamkowej płynęła krew.
Z tego więzienia na męczeńską śmierć do obozu w Dachau został wywieziony bł. Józef Pawłowski. Budynek więzienia praktycznie ani przez chwilę nie był pusty. Po wyzwoleniu, a raczej
po wypędzeniu Niemców, towarzysze radzieccy postarali się o to, by karcery szybko się zapełniły. Nie zadali sobie nawet trudu, by tworzyć nowe akta i spisy. Nazwiska aresztowanych
wpisywali w księgach prowadzonych i pozostawionych przez Gestapo. W tych murach męczono żołnierzy AK, tu ich mordowano. Dziś, dzięki staraniom byłych żołnierzy AK, czynna
jest tu ekspozycja mówiąca o tamtych tragicznych wydarzeniach. Jednak nieremontowany obiekt niszczeje. Jego południowa część grozi zawaleniem. Zniszczone rynny, powybijane szyby, walący się
dach - tak wygląda obiekt, który winien być zachowany dla potomnych, aby przypominał o tym, ile Polacy musieli zapłacić za wolność.
Rodzi się jednak nadzieja na to, że budynek ten zostanie uratowany. Ratunek ma przyjść z Kanady, gdzie były żołnierz AK zbiera pieniądze na ten cel. W Kielcach zawiązuje się
stowarzyszenie stawiające sobie za cel uratowanie tego miejsca. Wszystko jest więc na dobrej drodze. A czas to najwyższy - jeszcze kilka lat, a nie będzie co ratować.
Dziwne, Niemcy robią wszystko by pokazać światu jak bardzo ich obywatele zostali pokrzywdzeni podczas II wojny światowej, między innymi przez Polaków. Tworzą muzea wypędzonych. My zaś, nasze władze, wstydzimy
się zachować dla potomności miejsca uświęcone krwią Polaków. Szkoda, że tracimy pamięć.
Pomóż w rozwoju naszego portalu